Recenzje mang
Blue Heaven
Autor: Tsutomu Takahashi
Wydawnictwo: J.P. Fantastica
Ilość tomów: 3
Cena okładkowa: 25,20zł
Blue Heaven – luksusowy liniowiec, obsługiwany przez najbardziej zaawansowane technologie i najwyższej klasy załogę, mknie teraz po oceanie, goszcząc na swoim pokładzie 1828 osób: artystów, biznesmenów, ważne osobistości. Prawdziwa śmietanka towarzyska. Nikt się nie spodziewa, że rejs stanie się zaraz miejscem seryjnych morderstw, i to tuż po tym, jak uratowano dwóch mężczyzn z dryfującego kutra. Nikt nie wie, kim są, czego chcą, dokąd zmierzają.
Jednak coś zastanawia załogę Blue Heaven. Obaj rozbitkowie – choć przeszli to samo – są w całkiem innym stanie fizycznym i psychicznym: pierwszy jest wycieńczony, ratownicy znaleźli go nieprzytomnego, natomiast drugi ma się całkiem dobrze. Co spotkało tych dwóch na pokładzie kutra? Dlaczego nie wysłali sygnału SOS? Z jakiej racji stan jednego i drugiego rozbitka różnią się tak bardzo?
Sano Yukinobu, były gliniarz, teraz pracuje jako ochroniarz na pokładzie Blue Heaven. Bierze on również udział w akcji ratowniczej rozbitków z tajemniczego kutra. Rozglądając się za innymi ocalałymi, trafia do ładowni, gdzie staje w bezruchu przerażony. Na ścianach widnieją ślady krwi a całe pomieszczenie jest zdemolowane. Jednak Sano nie mówi o tym kolegom z załogi, a rozbitkowie trafiają na pokład luksusowego liniowca. Tak rozpoczyna się krwawa rzeź, którą czytelnik śledzić będzie przez kolejne trzy tomy fantastycznej opowieści Tsutomu Takahashi.
„Blue Heaven” to tytuł z gatunku seinen, więc – jak już wiemy – jest to historia dla dojrzałych czytelników, którym niestraszna jest wszechobecna broń, krew i martwe, zmasakrowane ciała. O dziwo „Blue Heaven” nie jest horrorem, jak przypuszczałam wcześniej, choć raczej zahacza o thriller, który zazwyczaj uracza odbiorcę ciekawą, trzymającą w napięciu fabułą. Tak też było i tym razem. Takahashi zachwyca zwrotami akcji, dobrze wykreowanymi postaciami i – przede wszystkim – niepowtarzalną kreską. Jeśli już mówimy o tej ostatniej cesze, to warto wspomnieć, że nie każdemu może się ona oczywiście spodobać. Jej realizm, klimat, który buduje, oraz idealnie zarysowane sylwetki postaci mogą sprawić, że fani przesłodzonych i wyidealizowanych bohaterów z mang komediowych czy romansów, mogą czuć się zawiedzeni. Niestety, moi drodzy, za tytuły takie jak „Blue Heaven” łapią jedynie osoby gotowe na porządną dawkę brutalności.
Ważnym aspektem graficznym, który przyciągnął moją uwagę, były kadry. To one stanowią najważniejszą część podczas opowiadania konkretnej historii. Autor nie przebierał w środkach i zaserwował nam tonę wyśmienitych, klimatycznych kadrów, dzięki którym czytelnik mógł się poczuć, jakby sam odbywał podróż na pokładzie Blue Heaven. Niektóre ilustracje były bardzo ciemne, panował na nich mrok, który najpewniej budował pewnego rodzaju tajemnicę. Taki zabieg miał zapewnić specyficzną atmosferę i tym samym stać się idealną wizytówką autora.
W „Blue Heaven” ciężko jest wyróżnić głównego bohatera, przodującego nad resztą. Prezentują się nam jednak różnorodne postaci: od prawych, heroicznych gliniarzy których przykładem jest chociażby wcześniej wymieniony Sano, przez wesołe, rozmarzone i pozytywne jak Yoshiko Natsukawa, no i kończąc na takich, które dostarczają nam sporą porcję szaleństwa – Galph Juneau. Ten ostatni to totalny ewenement, pochodzi z wielopokoleniowego rodu Juneau, obrzydliwie bogaty, znudzony życiem szuka zabawy na pokładzie rajskiego statku. Mamy tutaj także głównego mordercę, Ji Sheng Longa, którego historię można zgłębić już w połowie pierwszego tomu. Jemu również wypowiada wojnę Galph, pogrążając przy okazji całe Blue Heaven w chaosie. Na kolejnych stronach spotkać możemy się z innymi, mniej wyróżnionymi już postaciami, które według mnie również mogą zdobyć sympatię wielu czytelników. Takimi bohaterami są na pewno przyjaciel Yoshiko – marynarz, właściciel Blue Heaven, Cindy – lekarz pokładowy czy choćby postać ojca Galpha, bezwzględnego milionera.
„Blue Heaven” to nie tylko krwawa jatka, wybuchy i szaleńcy z bronią w ręku. Takahashi umiejętnie porusza także tematy egzystencjalne. Choćby podczas konfrontacji Sano z Ji Shengiem – odnoszą się oni do terroryzmu i zamachu na World Trade Center z 2001 roku. Tytuł staje się dzięki temu bardziej wartościowy, skłania do refleksji.
Zabierając się za tę mangę miałam pewne obawy. Nie wiedziałam, czy wczuję się w klimat, przecież przez ostatnie miesiące czytywałam tylko lekkie powieści komediowe. Jednakże martwiłam się niepotrzebnie. „Blue Heaven” zachwyciło mnie całkowicie, pochłonęłam całe trzy tomy w jedno popołudnie, a sama pamięć o tej fascynującej historii zostanie ze mną na długo. Mogę więc Wam, drodzy potencjalni czytelnicy, szczerze polecić ten tytuł, i to nie tylko miłośnikom historii mrożących krew w żyłach, ale również tym, którzy mrozić swojej krwi nie lubią. Mangę warto przeczytać nie tylko dla samej fabuły, ale również by nacieszyć oko niesamowitymi sceneriami, rozmaitością teł i kreacją postaci. A co jest również ważne – mangi świetnie prezentują się na półce!