Recenzje mang
Wzgórze Apolla
Autor: Yuki Kodama
Wydawnictwo: JPF
Ilość tomów: 7
Cena okładkowa: 25,20zł
Przypomnijcie sobie jakiś jazzowy utwór, który ostatnio słyszeliście. Pamiętacie te charakterystyczne dźwięki instrumentów? Tę energię bijącą z nich? To uczucie wolności i spontaniczności? Arogancji i nonszalancji? Tak, to jest właśnie jazz. A jeśli już mówimy o tym gatunku muzycznym, to jedną z niewielu rzeczy, prócz Neila Armstronga, trąbki i Cheta Bakera, która kojarzy mi się z nim, to „Sakamichi no Apollon” albo – jeśli lepiej jest Wam znana Polska wersja tytułu - „Wzgórze Apolla”.
Ta dziewięciotomowa manga autorstwa Yuki Kodamy została wprowadzona na polski rynek przez wydawnictwo Japonica Polonica Fanstastica w lipcu 2015 roku i chwała im za to! Dlaczego? Proste pytanie, prosta odpowiedź – bo jest dobra. Dlaczego jest dobra? Bo „Wzgórze Apolla” to opowieść dla każdego odbiorcy – młodszego, starszego, dziewczyny, chłopaka; bo to opowieść wielowątkowa, wśród których każdy z odbiorców znajdzie taki, który będzie dotyczył go w mniejszym lub większym stopniu. „Wzgórze Apolla” to historia, którą przeżywamy, która uczy i uświadamia nam, jak ważni w życiu są ludzie, jak ważne jest to, by tworzyć swoją ścieżkę życia i nie lękać się przeznaczenia.
No, okej – Dono mówi, że warto przeczytać, to pewnie warto. Ale o czym to jest? Już mówię.
Kodama wykorzystała szablon Kopciuszka jako protagonisty – opuszczony, znienawidzony przez rodzinę, która musi opiekować się nim, gdy prawdziwy opiekun wyjeżdża. Odizolowany, pełen nienawiści i niechęci do wszystkiego, co go otacza, zamyka się w sobie. Uważa się za lepszego od reszty. Dzięki pewnym wydarzeniom poznaje nową osobę, całkiem inną niż on sam i nawiązuje z nią więź, która wzmacnia się dzięki wspólnym zainteresowaniom i doświadczeniom bohaterów. Kaoru Nishimi oraz Sentarou Kawabuchi, to o nich mówimy. To tych dwóch właśnie połączyła jedna rzecz – jazz. Z rozdziału na rozdział możemy zaobserwować, jak nijaki i bezbarwny Kaoru staje się młodzieńcem pełnym pasji, poznającym nowe oblicze życia. Z początku grał tylko utwory klasyczne, a teraz? Teraz z rumianymi policzkami napawa się każdym dźwiękiem wydobytym spod klawiszy pianina, które stoi w piwnicy sklepu ojca lubej Kaoru – Ritsuko Mukae. Obok stoi perkusja, a na niej gra jego przyjaciel Sentarou. Dorzućmy do tego jeszcze kontrabas, na którym przygrywa pan Mukae, oraz trąbkę, której właścicielem jest tajemniczy Junichi Katsuragi. Takim sposobem tworzy nam się idealny przepis na fantastyczną muzykę, ale przede wszystkim historię, której jazz towarzyszy na każdym kroku.
„Wzgórze Apolla” prócz pięknej fabuły zachwyca również ciekawymi ilustracjami. Styl rysunku Yuki Kodamy wyróżnia się spośród innych, bardziej popularnych publikacji. Niemniej jednak pasuje idealnie do nastroju panującego w mandze, a sama kreacja postaci znacząco punktuje. Muszę przyznać, że okładki serii także mają „to coś”. Choć nie jestem osobą, która zwraca szczególną uwagę na okładki książek lub mang, to te bardzo mi się spodobały. Na każdym kolejnym tomiku znajduje się inna postać z historii na innego koloru tle. Bije od nich spokój; widać, że autorka przemyślała dobrze, jak wyglądać ma każda postać, nie mówiąc już o idealnym dopasowaniu kolorów.
Od tego tytułu bije pozytywne ciepło, pewnego rodzaju magia. Może to ja odnoszę takie wrażenie, może czuję nostalgię po obejrzeniu ekranizacji parę lat temu. Ale jedno wiem na pewno – mogę ze spokojnym sumieniem polecić ten tytuł każdemu. Nie smuci, nie wstrząsa, a można się nieźle uśmiać (choćby z gwary używanej przez postacie) i pozachwycać ładną kreską. Wszystko ze smakiem i klasą.
Dono