Imię i nazwisko: Magdalena Kosmoski
Nick: Violet
Skąd: Warszawa
Strona: Violet Cosplay
Wywiad

Mitsu: Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy usłyszałaś o cosplayu? Czy od razu sama chciałaś spróbować swoich sił w tej dziedzinie?

Violet: Hm hm 'to było piękne lato roku pańskiego 2009 (śmiech) Znajoma będąca w fandomie mangowym, mówiła o konwentach; o przebierających się ludziach i o swoich mangowych znajomych. Ponieważ sto lat temu, w gimnazjum faktycznie interesowałam się mangą i anime, kiedy zaproponowała wspólne wyjście na warszawskie Animatsuri, chętnie się zgodziłam. Warunki kilka lat temu zarówno konwentów jak i sceniczne, były 'trochę' gorsze niż teraz, więc konkurs cosplay nie wywarł na mnie wielkiego wrażenia. Jednak było to coś ciekawego. Następnym konwentem był zimowy Otakon, gdzie stworzyłam swój pierwszy 'kostium', coś na kształt gothic lolity. Warstwowa spódnica i trzewiki z kokardami. Odbiór był bardzo pozytywny, a ponieważ każda dziewczyna lubi komplementy, przekonało mnie to do dalszej eksploracji fandomu. Pierwszym scenicznym kostiumem był strój Megurine Luka z Vocaloid Magnet. Wiązało się to z dużym stresem i niepewnością, ale adrenalina na scenie i oklaski publiczności były tego warte. No i wsiąkłam (śmiech).

M: Jak wspominasz tworzenie swojego pierwszego stroju? Od razu wszystko od podstaw robiłaś samodzielnie?

V: Chyba największym problemem był wybór peruki. Nie miałam pojęcia jakie są ceny, jak szukać peruk dobrej jakości. W końcu kupiłam coś, co było w średnim przedziale cenowym, ale za to fatalnej jakości i czułam się jak idiotka, bo 'na zdjęciu wyglądała inaczej'. Prostą sukienkę Luki zrobiłam od zera. Nie pamiętam, czy używałam wykrojów czy poprawiałam strój 'na żywca'. Też wtedy zrobiłam swój pierwszy prop, czyli rekwizyt. Luka i partnerująca mi Miku miały duże skrzydła, które zrobiłam z pianki pod obrazy i krepiny. W tamtych czasach nie było zbyt wielu tutoriali i raczej wszystkie niestandardowe gadżety robiliśmy 'z głowy'. Wydaje mi się, że jak na pierwszy raz wyszło mi całkiem dobrze. Przed samym występem koleżanka poratowała mnie idealnymi butami, więc, koniec końców, bardzo podobały mi się efekty.

M: Wiemy, że już raz reprezentowałaś nasz kraj na EuroCosplayu. Czy nie chciałabyś spróbować jeszcze raz?

V: Eurocosplay to była najlepsza cosplayowa przygoda mojego życia i nie wykluczam ponownego startu. Teraz zajmuje się głównie szyciem strojów na zlecenie; dla osób prywatnych czy firm. Nie mam już tyle czasu, ile potrzeba na porządne zrobienie kostiumu na poziomie eliminacji do EC, nie mówiąc już o czasowym i finansowym zobowiązaniu, jakie za tym idzie.

M: Ze względu na to, że brałaś już udział w eliminacjach i byłaś reprezentantką - można powiedzieć, że znasz ten konkurs 'od kuchni'. Czy masz jakieś rady dla osób, które dopiero chcą do niego przystąpić?

V: Hmmm, przede wszystkim chyba nie ilość a jakość. Często cosplayerzy myślą, że jeśli zrobią ogromnego Space Marine, który góruje nad innymi, jury się zachwyci samą wielkością. Ten konkurs bardzo dużą uwagę przykłada do jakości wykonania. Nierzadko jurorzy patrzą nawet, czy halka ma równe szwy, mimo że nie widać jej na pierwszy rzut oka. Schludność wykonania i staranność wykończenia, odgrywają bardzo ważną rolę podczas oceny. Dużo można też ugrać ciekawie opowiadając o materiałach, technikach i różnych detalach stroju. Często jury nie zauważa idealnie odwzorowanego kształtu koralika czy ukrytych pod zbroją, ładnie uszytych spodni. O ile pamiętam, 1/3 oceny to prezentacja, więc warto przemyśleć ją tak, by byłą ciekawa, spójna i uniwersalnie zrozumiała. Może wewnętrzne rozterki bohatera są fascynujące w anime, jednak ciężko jest je przenieść na dwuminutową prezentację.

M: To kilka naprawdę cennych rad. Wspomniałaś o tworzeniu strojów na zamówienie. Czy teraz cosplay jest dla Ciebie bardziej pracą, czy wciąż pozostaje w sferze hobby?

V: To ciężkie pytanie. Cosplay zapewnia mi teraz w dużej mierze utrzymanie, więc traktuję go jak pracę. Jestem trochę krawcową, kostiumografem, projektantem i obsługą klienta w jednym (śmiech). Na konwentach pojawiam się głównie jako juror, albo cosplayowa hostessa. Tak samo na esportowych evantach, więc nawet kostiumy szyte dla siebie nie są robione tylko dla przyjemności. Jednak gdyby cosplay nie był moją życiową pasją, nie byłabym w stanie szyć tych wszystkich strojów, gdyby nie sprawiało mi to wielkiej przyjemności. Nawet, kiedy nie pracuję nad konkretnym zleceniem i mam wolny czas, jeśli nie gram w gry, to prawdopodobnie dziubię jakieś drobiazgi do cosplayu.

M: Masz swój cosplayowy autorytet? Kogoś, kto imponuje Ci swoją pracą? Kim się inspirujesz?

V: Jest wiele osób w środowisku cosplayowym, które mi imponują, czy to posiadanymi umiejętnościami, osiągnięciami czy po prostu świetną figurą. Na naszym podwórku na pewno będzie to Kairi, która według mnie, robi najwięcej dla polskiego środowiska cosplayowego organizując i koordynując pokazy kostiumów na różnych rodzinnych eventach, albo udzielając bardzo ciekawych wywiadów dla mediów. Patrząc dalej - amerykańska cosplayerka i blogerka Meagan Marie, która jest nie tylko piękną i zgrabną kobietą, ale też bardzo zaangażowaną w problemy fandomu cosplayowego, zwłaszcza sprawy takie jak usuwanie z konwentów osób poniżających cosplayerów ( zwłaszcza głośną akcję 'cosplay is not consent' ,w której to chodziło o to, by uświadamiać ludzi, że cosplayer to przede wszystkim prawdziwa osoba, a nie seksualny obiekt dla konwentowych zboczeńców). Bardzo cenię też Jessike Nigri, a raczej jej pełne luzu podejście do tego. co robi, mimo ogromnej fali krytyki i 'hejtu', jaki często spada na cosplayerki.

M: Wracając jeszcze do strojów - podczas tworzenia cosplayu, na co zwracasz największą uwagę? Czy jest coś, co lubisz robić bardziej lub mniej? Jakieś cosplayowe 'pięty Achillesowe'?

V: Czasem zakochuję się w stroju od pierwszego wejrzenia i wiem, że muszę go stworzyć. Czasem design nie jest najpiękniejszy, ale mam sentyment do postaci, jednak najważniejsze kryteria to dla mnie 'czy będę w tym wyglądać dobrze?' i 'czy jestem w stanie to zrobić?'. Jest wiele kostiumów, które zachwycają bogactwem szczegółów albo piękną kreską, jednak nie wszystko da się przenieść z kartki w 3D i czasem o tym zapominam. Największą przyjemność sprawiają mi wszystkie stroje i rekwizyty związane z serią gier Borderlands. Od kiedy odkryłam celshading, mam ochotę przerabiać swoje codzienne ciuchy i meble w ten sposób, czarny marker to mój największy przyjaciel! Wiem, że nie radzę sobie ze skomplikowanymi wykrojami i bardzo dopasowanymi elementami, bo jestem trochę niechlujna, trochę niezdarna i nie zawsze wszystkie elementy pasują do siebie idealnie. Bardzo lubię robić wszelkiego rodzaju propsy- dziwne dodatki do strojów - broń, ciekawe rekwizyty. Po spełnieniu swojego zadania mogę postawić je na półce jako ładną pamiątkę.

M: A na jakich eventach możemy spotkać Cię w przyszłości?

V: Będe na pewno na IEM, Magni, Fantasy Expo...wszystkich chyba esportowych eventach, mangowe może mniej, ale magni na pewno.

M: Bardzo dziękujemy za wywiad!

Tagged Under