Magdalena Stawniak
Rok urodzenia: -
Miasto pochodzenia: -
Fandom/tematyka działalności: Organizacja imprez, fandom Star Wars, publicystyka
Zapraszam serdecznie na rozmowę z Magdaleną „Ithilnar” Stawniak, na co dzień archeolog, a od czasu do czasu również dyrektor Orson Krennic. Wielbicielka fantastyki, a przede wszystkim „Gwiezdnych Wojen” i Galaktycznego Imperium. Można ją spotkać najczęściej na konwentach w białej pelerynce, gdzie prowadzi prelekcje o „Gwiezdnych Wojnach” lub archeologii. Od lat recenzuje książki pod pseudonimem „Geekwoman”, pisze również teksty dla portali internetowych i okazjonalnie dla „Nowej Fantastyki”. Ostatnio zajmuje się przede wszystkim organizacją wydarzeń, m.in. Star Wars Day w Żninie, strefy Star Wars na Pyrkonie, modelarstwem i – jakżeby inaczej – Project Stardust. Z Magdą przede wszystkim obgadałyśmy „Gwiezdne Wojny”. Dowiecie się także, jakie gwiezdnowojenne atrakcje czekają na Was w najbliższym czasie na nadchodzących imprezach.
Vivianne: Hej, Magda, bardzo się cieszę, że zgodziłaś się na ten wywiad. Zacznijmy od przedstawienia Cię naszym czytelnikom. Prywatnie spełniasz się jako żona i matka, zawodowo jako archeolog, a Twoje największe pasje to książki oraz szeroko pojęta popkultura z uniwersum „Gwiezdnych Wojen” na czele. Czynnie udzielasz się także w organizacji Legion 501. Popraw mnie, proszę, jeśli coś pominęłam.
Magda: Nie, wszystko się zgadza. W skrócie tak można mnie opisać (uśmiech).
V: W pierwszej kolejności chciałabym Cię zapytać o książki. Po jaką literaturę sięgasz najchętniej? Może jest jakiś tytuł, do którego wracasz co jakiś czas?
M: Staram się dużo czytać, choć nie czytam tyle, ile bym chciała. Ostatnio sięgam głównie po fantastykę, także starsze tytuły, klasyków. Czasami przeskakuję na kryminały i tu absolutnie jestem fanką Roberta Galbraitha (czy raczej J.K. Rowling) – uwielbiam po prostu, a ostatnio odświeżyłam sobie cykl o Cormoranie Strike’u i bezsprzecznie polecam. No i oczywiście na bieżąco czytam polskie wydania książek gwiezdnowojennych.
Czy wracam do jakichś książek? Hm, trudno powiedzieć… Czasami mi się zdarza (tak jak z cyklem Rowling), czasami po prostu chcę po iluś latach jeszcze raz coś przeczytać, by ocenić powieść z perspektywy czasu i moich doświadczeń – czy będę ją inaczej postrzegać, znajdę drugie dno? Ale nie mam takiej, do której regularnie wracam – za dużo jest książek, których jeszcze nie czytałam, żeby wracać do już przeczytanych.
V: Jak oceniasz obecny stan literatury fantastycznej? Można by pomyśleć, że to, co najlepsze, zostało już wymyślone. Czy coś Cię może jednak zaskoczyło?
M: Książek jest dużo, czasem mam wrażenie, że za dużo, bo powiela się schematy. Z drugiej strony, ludzie lubią sprawdzone opowieści, czują się w nich bezpiecznie, ale czasami dają się zaskoczyć. Ostatnio dużo przyjemności sprawiło mi czytanie cyklu „Bobiverse” – o inteligencji sterującej sondą kosmiczną, która to powstała z umysłu człowieka. Ciekawe spojrzenie na eksplorację kosmosu, czasem szalone, a czasem zahaczające o… archeologię. Obecnie wsiąkam w cykl „Ekspansja”. Serial dawno już obejrzałam, ale dopiero teraz zaczęłam czytać książki. To ciekawe spojrzenie na eksplorację kosmosu i zagrożenia – często ze strony ludzi, które się z nią wiążą.
V: Jakie jest Twoje zdanie na temat coraz częściej wykorzystywanej sztucznej inteligencji? Czy AI zagraża kreatywności autorów? Powinny zostać wdrożone przepisy prawne, regulujące wykorzystywanie AI?
M: Bezsprzecznie przepisy regulacyjne muszą powstać. Ludzie są bardzo kreatywni, ale AI ma nad nami ogromną przewagę bazy danych. Patrzę na różnego rodzaju dzieła AI i są one po prostu piękne, ale coraz trudniej odróżnić dzieło sztucznej inteligencji od dzieła człowieka. Z kolei jeśli mówimy o pisarstwie, zagrożeń jest ogrom. Już teraz zalewa nas fala powieści i dzieł (często wątpliwej jakości), a jeśli do tego dodamy wytwory AI… Jak w tym nawale wszystkiego odróżnić naprawdę dobre rzeczy? Jak odróżnić wartościowe dzieła naukowe, przesiać ogrom danych? To mnie najbardziej przeraża – człowiek nie jest w stanie ogarnąć tylu danych, to są nasze ograniczenia. AI takich ograniczeń nie ma.
V: Od jakiegoś czasu zajmujesz się fotografią figurkową. Na portalach społecznościowych działasz jako Project Stardust. Powiedz, proszę, co Cię do tego skłoniło, jakie były początki tej pasji?
M: Zaczęło się od kupowania figurek z „Gwiezdnych Wojen”. Moimi pierwszymi były figurki Orsona Krennica (którego uwielbiam i mam wszystkie oficjalnie wydane figurki pana dyrektora, a także kilka szalonych nieoficjalnych wersji), ale obecnie mam ich… Trudno powiedzieć, nie liczyłam ich od dawna (uśmiech). Oprócz figurek SW mam także figurki z „Indiany Jonesa”, więc często robię crossovery. A że figurki są fajne i nie lubię, jak coś bezczynnie stoi w gablocie, to zaczęłam je fotografować. Tak powstał Project Stardust.
V: Do zdjęć często wykorzystujesz samodzielnie przygotowywane dioramy. Jak bardzo czasochłonne jest to zajęcie? Ile czasu zajmuje Ci przygotowanie się do zdjęcia i uchwycenie tego idealnego kadru?
M: To zależy. Mam kilka modułów ścian korytarza z Gwiazdy Śmierci, które mogę dowolnie ustawiać – daje to wrażenie, że figurki przebywają w różnych częściach stacji bojowej. Czasem przygotowuję jakieś drobne elementy, które są dodatkami do scen lub na szybko robię jakąś scenografię. Przykładowo: w którąś niedzielę wpadłam na pomysł, by zrobić zdjęcie z figurką Waltera Donovana z „Ostatniej krucjaty”. Potrzebowałam regału, książek, stołu… Przez kilka godzin siedziałam w swoim pokoju i robiłam grzbiety małych książek (trochę też pomagały mi w tym moje dzieci), by regał wyglądał jak najbardziej prawdziwie.
Wszystko tak naprawdę zależy od pomysłu, a zazwyczaj jak mi się pomysł pojawi, to „widzę” go w głowie już jako gotowe ujęcie.
V: W ubiegłym roku wzięłaś udział w największej imprezie dedykowanej „Gwiezdnym Wojnom” na świecie – Star Wars Celebration, która odbyła się w Londynie. Jak wspominasz to wydarzenie? Co wywarło na Tobie największe wrażenie, a co oceniasz negatywnie?
M: Celebration w Londynie to było spełnienie marzenia. Było cudownie – przede wszystkim dlatego, że mogłam wreszcie na żywo porozmawiać z wieloma osobami, które dotychczas znałam tylko z forów internetowych, poznać wielu nowych fanów, zobaczyć świetne kostiumy… Oczywiście widziałam też aktorów na scenie i tak dalej, ale tak naprawdę to była dla mnie mimo wszystko rzecz drugorzędna. Ważna była atmosfera i ludzie, którzy ją tworzyli. Natomiast negatywne odczucia to… ceny i tłumy. Totalny koszmar, jedno i drugie, ale też nieuniknione przy tak wielkich imprezach.
V: Podsumowując Celebration – czy warto? Masz jakieś złote rady dla tych, którzy chcieliby wybrać się na tę imprezę po raz pierwszy?
M: Warto, zawsze warto choć raz wziąć udział i poczuć niesamowitą atmosferę wspólnego święta. Natomiast co do rad… Przygotujcie się na duży drenaż portfela i kolejki.
V: Podczas tegorocznego Festiwalu Fantastyki Pyrkon w Poznaniu będzie można odwiedzić strefę Star Wars, której jesteś organizatorką. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy, jakie atrakcje będą czekać na odwiedzających?
M: Strefa Star Wars na Pyrkonie pojawia się po raz pierwszy od wielu lat. Cieszę się, że mogę ją organizować, ale czuję też ogromną odpowiedzialność. Współorganizacja Pyrkonu nie może się równać z organizacją innych imprez, a wiele ich już robiłam (nie tylko SW, ale i zawodowo). Wiele rzeczy jest jeszcze w trakcie ustalania i zwyczajnie nie mogę o nich mówić. Natomiast obserwujcie social media Pyrkonu, bo metodycznie pojawiają się tam nowe informacje oraz podstronę strefy na głównej stronie festiwalu. Na pewno będzie kilka stałych punktów – wystawa, wioska oraz przemarsze – ale i kilka nowych rzeczy.
V: W ramach Project Stardust organizowane są wystawy Twoich zdjęć, takowa odbyła się już przy okazji poprzednich edycji Star Wars Day w Żninie. Czy w tym roku także będzie można obejrzeć Twoje zdjęcia podczas imprezy?
M: Nie. Staram się, by atrakcje co roku się zmieniały, choć nie wykluczam, że kiedyś znów pojawią się zdjęcia Project Stardust, ponieważ wciąż powstają nowe. W tym roku będzie można obejrzeć wystawę zdjęć figurek Lego, przygotowaną przez ludzik_z_klocków. I muszę powiedzieć, że te zdjęcia wyglądają fantastycznie!
V: Trochę się już znamy – pamiętam nasze rozmowy, gdzie wspominałaś, że marzy Ci się zorganizowanie imprezy gwiezdnowojennej w Twojej miejscowości. Spełniłaś to marzenie – w zeszłym roku odbyła się trzecia już edycja Star Wars Day w Żninie. Jak dzisiaj – z perspektywy czasu, a także nowych doświadczeń – oceniasz tę imprezę?
M: Star Wars Day w Żninie rozpoczynaliśmy z biblioteką jako małą imprezę. Z czasem okazało się, że potrzebujemy coraz więcej miejsca i obecnie wydarzenie organizujemy we współpracy z Cukrownią Żnin oraz powiatem Żnińskim. Rok temu frekwencja totalnie nas zaskoczyła. Do Żnina przyjechali ludzie z całej Polski i jak sama widziałaś, było ich naprawdę dużo.
Cukrownia Żnin jest specyficznym miejscem, które doskonale koresponduje z „Gwiezdnymi Wojnami”. To dawna cukrownia, zamieniona w hotel i miejsce kultury, a industrialne wnętrza są doskonałym tłem dla kostiumów i wystaw. Cieszę się, że udało się nam nawiązać współpracę. Staramy się rozwijać wydarzenie, by było bardziej atrakcyjne i cieszę się, że jest odbierane w pozytywny sposób. Dodatkowo bardzo cieszy mnie to, że ludzie sami się zgłaszają z propozycjami współpracy. To znaczy, że wydarzenie już jest znane i jest takie, jak sobie wymarzyłam: organizowane przez fanów dla fanów.
V: W planach masz już czwartą edycję, która zaplanowana jest na 20 kwietnia. Czy impreza odbędzie się w tym samym miejscu, co poprzednio, czyli w Żnińskiej Cukrowni?
M: Tak, w tym roku również będziemy w Cukrowni. Będzie sporo atrakcji, jeszcze więcej, niż w latach ubiegłych, bo wspaniali fani i twórcy po prostu chcą z nami być i pokazywać swoje dzieła. Na nasze potrzeby Cukrownia udostępniła swoją największą powierzchnię, czyli Magazyn Cukru. A ja mam tylko nadzieję, że się tam zmieścimy.
V: Przyznaję, że ubiegłoroczna edycja wyszła fenomenalnie. Uczestnicy byli zachwyceni organizacją. Były bowiem konkursy oraz prelekcje, fantastyczna wystawa strojów autorstwa Aldony Talarczyk, wystawa Twoich zdjęć figurkowych, które idealnie wtopiły się w industrialny klimat miejsca oraz cała grupa członków Legionu 501, którzy chętnie pozowali do zdjęć. Co w tym roku? To samo i jeszcze więcej?
M: Zawsze chciałam – i to podkreślam – by ta impreza była dostępna dla wszystkich. I taka jest. Wstęp jest darmowy i każdy może do nas przyjechać. Będą wystawy (kostiumów, propsów i Lego), konkursy i prelekcje… A to nie wszystko. Zapraszam na fanpage Star Wars Day w Żninie, tam na bieżąco prezentujemy kolejne atrakcje.
Jako organizator chcę też, by osoby współtworzące wydarzenie czuły się na nim dobrze. I chyba się to udało, bo na ten rok mamy jeszcze większą ekipę.
V: Minęło już przeszło dziesięć lat, odkąd Disney przejął markę „Gwiezdnych Wojen”. Jak oceniasz ten czas. Co wydarzyło się dobrego, a co złego w uniwersum?
M: Oj, to temat rzeka. Nie za bardzo podoba mi się kierunek, w jakim zmierzają kolejne seriale. Z wielu powodów, ale przede wszystkim drażni mnie zbyt duży fanserwis i – jak ja je nazywam – filonizmy. To za bardzo zmienia pierwszą trylogię i jej wydźwięk. Ale nie będę narzekać. Dostałam od Disney’a dwie cudowne rzeczy: „Rogue One” i serial „Andor”, mogę na resztę przymknąć oko.
V: W gwiezdnowojennych kuluarach padała już niejedna plotka i niejedna data odnośnie X epizodu. Czego się spodziewasz po kolejnej części, o ile takowej doczekamy?
M: Szczerze? Niczego. Epizod IX był dla mnie ogromnym rozczarowaniem i tak naprawdę nie mam już żadnych oczekiwań. Jednak to uniwersum jest tak duże, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Ja mam swój ulubiony okres imperialny, reszta niekoniecznie mnie już interesuje, szczególnie w obecnej formie.
V: W którą stronę idą „Gwiezdne Wojny”? Bardziej wartościowe są w tej chwili filmy i seriale, czy może książki, których jest wręcz zatrzęsienie?
M: Trudno powiedzieć. Książki SW nigdy nie były wybitne, ale fakt, są ciekawe i jest ich dużo, szczególnie tych dotyczących Wielkiej Republiki. Co do seriali, nie podoba mi się kierunek, w jakim zmierza „Mando”, a już szczególnie „Ahsoka”. Ale i tu i tu znajdziemy coś ciekawego.
V: Dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę oraz wyczerpujące odpowiedzi. Niech Moc będzie z Tobą.
Ostatnie słowo należy do Ciebie.
M: To ja bardzo dziękuję za rozmowę. A do fanów SW mam w zasadzie jedno przesłanie: uniwersum jest tak duże, że każdy w nim znajdzie coś dla siebie. Oglądajcie to, co lubicie i rozmawiajcie z innymi, bo to jest największa wartość SW.