Od wejścia na konwent dało się odczuć, że będzie to bardzo duża impreza, przekraczająca możliwości opolskiego ośrodka kultury. Yukicon, z założenia mini konwencik w konwencji manga, śnieg i anime, niemal corocznie odbywał się w formie jednodniowej. Tym razem fanów kultury kraju kwitnącej wiśni zaproszono w ramach IX edycji na cały weekend. Czy cały i czy wszystkich – o tym w szczegółach poniżej.
Zimne przyjęcie śnieżnego konwentu
Konwenty M&A w Polsce charakteryzują się na tle podobnych imprez kilkoma cechami; najważniejszą z nich jest grupa odbiorców, do której jest ona kierowana, czyli młodsze grono fanów tej tematyki. Taki też był główny odsetek uczestników imprezy w ten pogodny zimowy weekend. Jednakże nie zabrakło na nim także najmłodszych z ich rodzicami oraz dziadkami. Oprócz lokalnej społeczności Yukicon odwiedziła także spora grupa osób z różnych części Polski. Znając już wcześniej możliwości planowanej lokalizacji, zastanawiałem się, jak organizatorzy sprostają tak dużej ilości osób planujących przybycie oraz co z ewentualną odpowiedzialnością za niepełnoletnich gości, dla których ostatecznie nie wystarczyło miejsca. Śledząc wydarzenie na social mediach, trudno było zawczasu zawyrokować, iż pierwszego dnia część osób nie zostanie wpuszczona na teren ośrodka. Na pewno nie można było się rozstawać z telefonem ze względu na stronę www z planem imprezy, która to – oprócz plansz wywieszanych w kluczowych punktach ośrodka – była jedynym źródłem informacji programowej, gdyż zrezygnowano z kosztów druku ulotek. Osoby, które odwiedzały ten konwent po raz pierwszy, musiały same radzić sobie z orientacją w obiekcie, gdyż kluczowych dla nich informacji niekiedy zabrakło lub przekazywano je z opóźnieniem. Na powolną obsługę mogły narzekać osoby zakupujące wejściówki na miejscu. Brak na bieżąco ogłaszanych informacji i przerost liczby gości sprawił ostatecznie, iż część z nich musiała powrócić w swoje strony. W tym momencie niestety zabrakło inicjatywy awaryjnego noclegu dla nadprogramowej liczby uczestników, szkoda więc, że nie powstała ona pośród lokalnej młodzieży.
Konwent wypełniony artystycznym ciepłem
Po uporaniu się z tymi niedogodnościami na uczestników czekał szereg atrakcji. Główny hol przeznaczono na strefę handlową, która łączyła poszczególne części budynku ze wszystkimi jego odnogami. Ze względu na małą przestrzeń pomiędzy stoiskami i ilość uczestników na konwencie, przemieszczanie się pomiędzy poszczególnymi lokacjami bywało przez większość imprezy utrudnione. Na niedogodności nie narzekali jednak zarażający swym uśmiechem sprzedawcy produktów oraz rękodzieł nawiązujących do tematu kultury Japonii. Ozdoby, kulinarne przysmaki, wyroby z włóczki czy druku 3D, naklejki, ilustracje, odzież, kubki i wiele innych – wszystko to pozwalało zanurzyć się w otchłań zakupowego szaleństwa. Szczególną uwagę przyciągał kram z pluszowymi Pusheenami, natomiast zaskakiwał brak stoisk z komiksami manga. Zarówno uczestnicy i wystawcy, jak również twórcy programy czy helperzy czynnie udzielali pomocy w każdym aspekcie, dlatego zawsze można było liczyć na wsparcie z jakiejś strony. Obok stanowiska akredytacyjnego znajdowały się stoiska cateringowe, dzielące miejsce z salą gier konsolowych. Tam mogliśmy swobodnie zagrać, wygodnie spożyć ciepły posiłek, a także wziąć udział w zorganizowanych turniejach. Do najciekawszych punktów gastronomicznych należał zlokalizowany pod głównym wejściem mobilny punkt Yaki Kingu, w którym oprócz bogatego menu mogliśmy otrzymać sporą dawkę ciekawostek i anegdotek ze strony prowadzących kuchnię. Wędrując po pomieszczeniach wykładowych, mogliśmy dotrzeć do sal z panelami tematycznymi dotyczącymi historii, kultury oraz popkultury japońskiej, a także do szeregu wiedzówek z filmów i seriali, czy nawet warsztatów twórczych. Jednym z najciekawszych był kilkugodzinny projekt, zakładający analizę branży prasowej i pisanie artykułów dziennikarskich. W trakcie trwania całej imprezy mieliśmy okazję zgłosić się do gry konwentowej, wpisać na listę graczy do RPG lub zwyczajnie spędzić noc z planszówkami albo w strefie gier taneczno-muzycznych. Konwentowa noc należała do spokojnych, lecz na pewno nie nudnych. Obok działających wyznaczonych stref z grami muzycznymi i tymi bez prądu, nietypowym punktem konwentu była utworzona strefa dowolnego budowania z Lego od Bricks of Bore, zachęcająca do formowania nowych konstrukcji z plastikowych klocków aż do późnych godzin nocnych.
Parkiet rozgrzany do czerwoności
Największą atrakcją Yukiconu został zaplanowany na głównej sali ośrodka kultury konkurs cosplay, podczas którego aspirujący amatorzy i profesjonalni cosplayerzy przedstawiali swoje kreacje wraz ze scenkami. Występy te poprzedzone zostały prezentacjami strojów wykonywanych w trakcie panelu warsztatowego evil cosplay, tradycyjnego elementu dla opolskiego środowiska konwentowego. Ponadto wcześniej na tej samej scenie mogliśmy zobaczyć spektakl Kobito Rakugo, będący wariacją tradycyjnej kultury japońskiej ekspresji teatralnej, nauki tańca belgijki i BalFolku, a także wiele innych swobodnych atrakcji. Pomiędzy tym wszystkim uczestnicy mieli miejsce na aktywności związane z próbami cosplay i szkołą tańca, zatem parkiet wciąż się nagrzewał. Po zamknięciu programu w sobotę główną salę zamieniono na dodatkowy sleeproom. Każdy z wystawców i twórców programowych wspinał się na wyżyny swoich możliwości w trakcie warsztatów, choć zdarzały się i osoby prowadzące swoje atrakcje nieco koślawo. Następowały także naganne obsuwy w programie oraz niepokojące usterki techniczne, które najczęściej były szybko usuwane przez wsparcie techniczne konwentu. Cosplayerzy uczestniczący w imprezie mieli możliwość wizyty w fotostudiu, a ci, którzy brali udział w konkursie, dostali dostęp do cosplay roomu. Na całym terenie konwentu dochodziło do spontanicznych spotkań na sesje fotograficzne, okazjonalnych bitew na śnieżki czy lepienia śnieżnych postaci. Uczestnicy korzystali w najlepsze z prawdziwie zimowej aury i pomimo temperatury ochoczo wychodzili na zewnątrz celem zabawy. Gdzieś podczas imprezy zniknął niestety pełen przepływ rzetelnych informacji, co również skonfrontowano na panelu Q&A, na którym zasiadło grono organizacyjne wraz z pozostałymi gośćmi, aby otrzymać rozgrzeszenie i wyjaśnić niektóre kwestie. Choć w tej materii dochodziło do rozbieżności, całość odbyła się w kulturalnej i miłej atmosferze.
Raz na ciepło, raz na mrozie
Poświęcić się bez reszty to rzadki talent, czasem jednak to za mało. Niestety twórcom programu skala ośrodka nie pozwalała w pełni rozwinąć skrzydeł, stąd powstawały niedopatrzenia, które nie zostały do końca wyjaśnione nawet podczas dyskusji podsumowującej imprezę. A szkoda. Powstaje więc pytanie; czy te trudne złego początki każą się zastanowić nad utrzymaniem poprzedniej formuły Yukiconu jako jednodniowego wydarzenia i czy doprowadzą do dogłębnego wyciągania wniosków z uwag pozostawionych przez gości. Niemniej uważam imprezę za udaną głównie dzięki oddającym się sprawie twórcom oraz uczestnikom. Na pochwałę zasługują opiekunowie sleepów, helperzy i organizatorzy, którzy pilnowali w późnych porach przestrzeni konwentu. Dzięki takim osobom odzyskiwałem wiarę w Yukicon w chwilach największego zmęczenia. Oby było już tylko lepiej.