Konwenty na północy naszego kraju to niestety rzadka rzecz. Niby istnieją, ale w rzeczywistości mało kto o nich słyszy poza ludźmi z okolic (wyjątkiem jest w sumie Copernicon, ale to już dzięki temu, że w jakiś sposób udało mu się wybić). Nie ma co ukrywać, że południe Polski ma o wiele większe znaczenie na fandomowej mapie. Przez to też w zeszłym roku całkowicie ominęły mnie informacje o dwóch konwentach w mojej okolicy. Mowa o Baltikonie oraz Tetconie. Tym razem jednak informacje te do mnie dotarły, w związku z czym pojawiłem się na kolejnej edycji sopockiej imprezy o przed chwilą wspomnianej przeze mnie nazwie - Baltikonie!
Na początku należy pochwalić szkołę, w której organizatorzy postanowili umieścić konwent. Była to Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej - ze stacji PKP Sopot Wyścigi dojście do niej zajmowało dosłownie 3 minuty. Ponadto sam budynek był idealny na konwent, w miarę duży i przestronny (nie licząc centralnego punktu parteru, gdzie postawione było stoisko Maginarium.pl i potrafił się stworzyć korek - na szczęście szybko rozładowywany) oraz z bufetem, który to o dziwo proponował nawet smaczne jedzenie. Szkoła noclegowa niestety była położona dalej, albowiem dojście do niej zajmowało około 10 minut spokojnym spacerem, za to na plus można policzyć to, że stamtąd były raptem 3 minuty do sopockiej plaży.
Chętni przygotowywali conplace już w piątek, dzięki czemu w sobotę o 9 odbyło się spotkanie obsługi, a chwilę po 10 otworzono akredytację. Kolejkę, która utworzyła się na początku, udało się w miarę szybko rozładować, dzięki przemyślanemu sposobowi akredytacji oraz wpuszczania uczestników w grupkach po 10 osób.
Dla uczestników przygotowano dużą ilość atrakcji. Oprócz prelekcji miały miejsce takie wydarzenia, jak turniej Counter-Strike’a Global Offensive (o nim napiszę później), Hearthstone’a, spotkanie z Jakubem “Demem” Dębskim, czy koncert znanej z konwentów harfiarki Barbary Karlik. Ponadto, w niedzielny poranek przed szkołą został urządzony pokaz aktorski w konwencji post-apo. Jedna z sal została przemianowana na “stajnię” i została całkowicie oddana do użytku lokalnej społeczności fanów “My Little Pony”, tematyki odbywanych tam prelekcji i atrakcji nie muszę chyba tłumaczyć.
Co do wystawców, było nieźle, jak na konwent takich rozmiarów. Standard konwentowy - przypinki, koszulki, kubki, mangi, plakaty - wiadomo. Prym wśród stoisk wiodło Maginarium, które to też zresztą było sponsorem i współorganizatorem konwentu.
Byłoby grzechem nie wspomnieć o zorganizowanym przez Aleksandra Domańskiego, Marcina Śmidowicza, Martę Koniarską oraz Darię Cichowlas fotostudio, gdzie to każdy chętny uczestnik mógł zrobić sobie profesjonalną sesję zdjęciową całkowicie za darmo! Nieważne, czy było się w cosplayu, czy po cywilnemu. Przygotowano także parę dodatkowych rekwizytów, z których można było skorzystać.
Zdjęcia stały na wysokim poziomie i myślę, że dla niektórych była to niepowtarzalna okazja, by pochwalić się profesjonalną fotką przed znajomymi i zebrać trochę “like’ów”- przyznam się - sam tak zrobiłem ;-).
Słowo o gżdaczowaniu, ponieważ tradycyjnie w tej kwestii wsparłem organizatorów służąc pomocą uczestnikom - podobało mi się, że każdy otrzymał darmowy obiad oraz śniadanie w bufecie. Od razu człowiekowi robi się przyjemniej, gdy widzi, że ktoś docenia jego wkład. Co mi się nie spodobało? Niekonsekwentność osób, które zgłosiły się na helpera. Na nocnych dyżurach nie można było odnaleźć kilku osób, gdzie byli? Nikt nie wie - słuch o nich zaginął. Jeśli ktoś nie mógł dojechać albo był zmęczony - wystarczyło poinformować, a nie zostawiać przydział pusty i przyprawiać nerwów organizatorom.
Teraz trochę narzekania, bo nic nie jest idealne. Skoro już wspomniałem o turnieju Counter-Strike’a - pomysłodawcy postanowili zorganizować go na uczelnianych komputerach. No cóż, wiadomo, że nie był to żaden profesjonalny turniej, ale grać w tak skillową grę przy 30 fps’ach było… słabe. Nie mówiąc o sytuacji, kiedy to ktoś rzucił smoke’a - wtedy komputery wręcz wyjękiwały prośbę o ratunek. Można było postawić na starszą wersję CS’a - byłoby lepiej, zapytałem organizatora i dostałem odpowiedź: “Jest Global Offensive, bo bardziej popularny” - no ale turniej jednak doszedł do skutku. Nagrodą był bon do Saturna na kwotę 400zł - do podziału na 5. Zawsze coś! Turniejowi Hearthstone’a niestety się nie przyglądałem, więc nie mogę się w tej kwestii wypowiedzieć. Jednakże w tym przypadku myślę, że uczelniany sprzęt podołał. Ponadto, pustki w szkole noclegowej - jednak na to organizatorzy nic nie poradzą, był to w końcu dwudniowy konwent. Nie ma co się dziwić, że niektórzy woleli walnąć się spać na ławce, czy też po prostu na podłodze. Szkoda tylko trudu włożonego w odpowiednie jej przygotowanie i folii zmarnowanej na pokrycie parkietu. Dlatego też mam nadzieję, że przyszłoroczny Baltikon będzie już trzydniowy!
Ogólnie rzecz biorąc - wróciłem z konwentu zmęczony, ale jednak z uśmiechem na ustach. W sumie było to głównie zasługą bardzo dobrego “socjalu”, który to na tych mniejszych konwentach odgrywa dużą rolę i sprawia, że niektórzy wolą je od tych większych. Tutaj było dobrze - fajni ludzie, ciekawe tematy do rozmów i brak spięć. Mnie się podobało i poznałem wielu ludzi z moich okolic - których to na większych konwentach nie było okazji poznać po prostu przez natłok ludzi. Baltikonie - do zobaczenia za rok!