AnimeCon Halloween 2017 był pierwszym konwentem, który zdecydowałem się odwiedzić po krótkiej przerwie. Miał on miejsce 27-29 października w Poznaniu. Już od samego początku, tzn. od momentu, w którym Anime24.pl ogłosiło, że tworzy konwent, pojawiało się wiele niejasności co do niego, można powiedzieć nawet, że impreza owiana była nutką tajemnicy. W końcu jednak się odbyła, ale czy można na pewno stwierdzić, że była udana? Już podczas jej trwania pojawiła się fala krytyki, a oczywiście gdzie krytyka, tam i obrońcy. Chcecie wiedzieć, jak było naprawdę? Bez koloryzowania? W takim razie zapraszam do poniższej relacji, postaram się Wam przybliżyć przebieg konwentu.
Czas start
Zacznę od akredytacji. Na imprezę przybyłem około godziny 17:00. Jakoś udało mi się dostać na teren konwentu wcześniej, ale w zamian trochę pomogłem przed startem. Patrząc na to, co już było zrobione, na godzinę i na to, ile jeszcze jest do zrobienia, szczerze wątpiłem, że akredytacja w ogóle ruszy. Myliłem się, bo ruszyła praktycznie o czasie, miała jedynie kilkuminutowe opóźnienie. Przy wejściu wschodnim zebrał się spory tłum i już po godzinie 19:00 maszyna ruszyła. Na wstępie otrzymaliśmy estetyczną, dobrze wykonaną smycz oraz kawałek papierka, który okazał się identyfikatorem. Był kiepskiej jakości, w niektórych przypadkach zrywał się po 15 minutach. Standardowo dostawało się też opaskę oraz informator, niestety zabrakło mapki. Ją mogliśmy zobaczyć dopiero w sobotę, bo wtedy została dodrukowana i rozwieszona w kilku widocznych miejscach. Co do samego przebiegu akredytacji, to było sporo niedociągnięć, w niektórych przypadkach z korzyścią dla nas, bo można było łatwo wejść, nie płacąc. Pierwszy główny zarzut do osób zajmujących się akredytacją to to, że nie sprawdzali dowodów. Tak więc na bilet imienny mógł wejść ktokolwiek, dodatkowo często było tak, że nie zostało sprawdzone, kto ma jaką wejściówkę. Poza tym wszystko szło płynnie. Pierwsi uczestnicy kierowali się do pawilonu nr 1, gdzie znajdował się sleeproom. Bez mapki było to trudne, ale na szczęście byli helperzy, którzy wskazywali drogę.
Pawilon 1
Pewnie część z uczestników, która już dotarła do sleeproomu, miała takie „eee? Serio? Przecież tu nic nie ma!”. Tak, dokładnie, AnimeCon był w trakcie rozkładania się i według mnie ludzie powinni zostać wpuszczeni dopiero, gdy pewne podstawowe rzeczy zostaną ogarnięte. Oczywiście to plus dla nas, że wpuszczono nas szybciej, zawsze można było zostawić rzeczy i pójść coś zjeść. Co by nie mówić, helperzy dość szybko zorganizowali przestrzeń, taśmami wytyczyli sektory do spania i ścieżki pomiędzy nimi. Zadbano też o to, by żaden z konwentowiczów nie blokował drogi do węży przeciwpożarowych, gaśnic i drogi ewakuacyjnej.
Pomimo sporej ilości uczestników, jak na pierwszą edycję wydarzenia, miejsc do spania nie brakowało. Każdy znalazł dla siebie kawałek podłogi. Na zewnątrz było dość zimno, ale w środku panowało przyjemne ciepło. Na nasze szczęście „jedynka” szybko się nagrzała, w porównaniu do pawilonu nr 3. Z przodu, po lewej stronie od wejścia, znajdowały się dwa żółte kontenery sanitarne, jeden damski, drugi męski. W każdym było po 5 prysznicy. Kontenery w środku były w przyzwoitym stanie, przy każdym natrysku był wieszak i półka w środku, tak więc nie było problemu w postaci „co zrobić z rzeczami”.
Jak w przypadku każdego konwentu, poruszę kwestię higieny osobistej. Jest miło, gdy nie trzeba czekać w kolejce pod prysznice, ale jak nie ma kolejki to może znaczyć, że ludzie się nie myją albo nie pocą (owszem, było chłodniej, ale to nie znaczy, że nie należy się myć!). Poza tym wszystko było tak, jak trzeba.
Gdzie to Halloween?
Pomarańczowe i czarne balony, niektóre ze wzorkiem w nietoperze, do tego podobne taśmy bądź takie w klimacie grozy. Wszystko to przyozdabiało część ścian, kolumn i drzwi w pawilonie 1. Miało to na celu podkreślić tematykę konwentu, jednak było tego trochę za mało. Na pewno dużą atrakcję zrobiła szubienica, która wisiała w przejściu głównym i była dziełem dowcipnych konwentowiczów. Niektórzy stworzyli wokół niej kult i nawet byli skłonni poświęcić „Boga Yato”. Ze względów bezpieczeństwa została zdjęta. Wracając do wystroju, to na pewno zabrakło dekoracji w pawilonie 3, jednak część uczestników/cosplayerów wczuła się w klimat, przebierając odpowiednio do tematu. Może i klimatu Halloween za bardzo nie poczułem, ale atmosfera, jaka panowała podczas imprezy, była naprawdę miła i przyjazna.
Mapka z atrakcjami
AnimeCon Halloween 2017 to pierwszy konwent o tematyce mangi & anime, który odbył się w MTP, ale nie jest pierwszym, który odszedł od standardowego myślenia, że tego typu impreza musi mieścić się w szkole. Pierwszymi byli MiOhi, organizując Love na wrocławskim stadionie. Gdybym miał porównywać, to tym pierwszym wyszło to lepiej. Tutaj, przez wybór tych konkretnych pawilonów oraz ich wielkość, uczestnicy gubili się w pustce. Główny pawilon według mnie to ten, w którym mieściła się scena główna, czyli 3. Znajdował się on po prawej stronie od wejścia wschodniego. Znajdowali się tam też wystawcy, głównie oferujący wyroby handmade, zabrakło trochę większych stoisk, chociażby Yatty. Na szczęście pojawiła się konsolówka, a dokładniej games arena. Do dyspozycji po raz pierwszy na konwencie mieliśmy całe stacje Xbox One od Microsoftu (o wadze około 50 kg jedna), łącznie 9 stanowisk, dodatkowo standardowe stoiska TV + konsola. Patrząc na wyposażenie, miałem wrażenie, że był to sprzęt z górnej półki, a jednym ze sponsorów odpowiedzialnych za elektronikę był Microsoft. Wracając do atrakcji, w trójce znajdował się jeszcze Ultrastar (ciężko śpiewać w kakofonii dźwięków płynących z otwartej przestrzeni za plecami), Dorigami i planszówki . Do tego dwie sale prelekcyjne. Tutaj pojawiał się problem ze słyszalnością prelegentów, w tle było słychać hałas z sali oraz wszystko, co działo się na scenie głównej. Jak zwykle nie zabrakło czegoś dla smakoszy, chociaż w tej kwestii było raczej skromnie, tylko 3 stoiska gastronomiczne. Mieliśmy do wyboru pyszną Bubble tea, Sushi oraz Taiyaki House. Ponadto był jeszcze bufet z MTP, który jednak zabijał ceną. Patrząc pod kątem żołądka i portfela, najskuteczniejszym sposobem na głód było wybranie się do pobliskiego „Chlebaka”.
Z atrakcji w trójce to już wszystko, dodam tylko, że prelekcje trwały tutaj cały czas bez przerwy, natomiast w pawilonie 1 w nocy (00:00-08:00 sobota i 22:00-05:00 niedziela) była przerwa. Właśnie w „jedynce” oprócz sleeproomu na pierwszym piętrze znajdowało się jeszcze 5 sal panelowych. Sale nie miały ściany przedniej, co wiązało się z tym, że było słychać hałas z pawilonu, jednak zaletą tego był fakt, że nie było w nich duszno. Co do prowadzenia samych prelekcji, to tutaj poziom i zainteresowanie były zróżnicowane. Było sporo takich, przy których sala była pełna, a były i takie, gdzie nie było ani jednego uczestnika. Przy schodach na piętrze mieściła się też czytelnia komiksów.
Główny punkt imprezy – cosplay
Konkurs cosplayu, standardowo jak na konwent przystało, odbył się z lekkim poślizgiem. Konferansjer wyszedł na scenę i rozpoczął zabawę, zapowiadając pierwszy występ. Było wporządku. Scenki były zróżnicowane, tak jak i stroje, publiczność dobrze się bawiła i nagradzała występujących gromkimi owacjami. Jednak podczas konkursu doszło do naruszenia regulaminu. Została użyta sztuczna krew, która była zabroniona. Niestety za kulisami doszło do niemiłego incydentu, w którym cosplayerka, używająca powyższego elementu, niechcący obryzgała nim drugą uczestniczkę oraz konferansjera. Informacja o tym nie dotarła do jury, a osoba ta wygrała w konkursie, co pozostawiło niemiły posmak po cosplayu wśród samych uczestników. Miejmy nadzieję, że w przyszłości podczas konkursów regulamin będzie egzekwowany w 100%. Gratuluję wszystkim zwycięzcom i życzę wytrwałości podczas tworzenia kolejnych strojów.
Spacerkiem przez deszcz
Dla wielu osób uciążliwe było przemieszczanie się między pawilonami 1 i 3. Dla tych, którzy nigdy nie mieli okazji być w Międzynarodowych Targach Poznańskich, powiem tylko, że to kilka dobrych minut spacerkiem, nie tak daleko, jakby się niektórym mogło wydawać. Jednak jeśli wrzucimy tu cosplayerów, którym chodzenie utrudniał strój, albo takich słabiej odzianych i dorzucimy do tego temperaturę poniżej 10 st. C, deszcz i wiatr, to każde wyjście z ogrzewanego pomieszczenia mogło być trudne. Powyższe warunki sprawiły właśnie, że konwent podzielił się trochę na dwa obozy. Jak poinformowali Organizatorzy, wybór tych pawilonów był spowodowany tym, że to były ostatnie dwa wolne. Za rok może będzie lepiej, tylko trzeba odpowiednio wcześniej zająć się dobraniem miejsca wydarzenia, a jak sami wiecie, ta informacja była trzymana w „tajemnicy” praktycznie do samego końca.
Podsumowując
Według mnie coś poszło nie tak. Nie tak sobie wyobrażałem ten konwent. Wielu uczestników w sieci skrytykowała AnimeCon, inni mówili, że dobrze się bawili, bo był social. No i właśnie, tu nasunęło mi się pytanie, czy to źle, że bawimy się dobrze na źle zorganizowanej imprezie? I jeżeli ktoś bawił się dobrze, to dlaczego reszta go hejtuje? W moim odczuciu powinniśmy ocenić dwie kwestie: konwent sam w sobie i to, jak się na nim czuliśmy. Wydajemy pieniądze na transport, na bilet, często przyjeżdżamy z daleka i co? Jeżeli konwent nie wypalił, mam cały weekend narzekać i żałować wydatku? Może lepiej wtedy stworzyć dobry social i po prostunieźle się bawić? Ja zdecydowanie wybieram drugą opcję. Nie jest winą uczestników, że organizatorzy nie podołali, nikt nam pieniędzy nie zwróci. Jedynym plusem jest to, że mamy tanią miejscówkę do spania i grono znajomych pod nosem. Oczywiście to, że dobrze bawimy się na konwencie, bo stworzyliśmy grupę, nie tłumaczy i nie broni w żaden sposób organizacji. Nie zapominajmy jednak, że to dopiero pierwsza edycja, no i nie było też tragedii. Według mnie głównym problemem było to, że za bardzo się rozproszyliśmy. Warto też podkreślić, że na AnimeCon przybyło ponad 1500 uczestników. Ciężko mi podać dokładną liczbę, ale zakupionych zostało 1500 smyczek i brakło ich dla wielu uczestników, więc ta liczba to taka dolna granica ilości osób odwiedzających imprezę. To chyba świadczy o tym, że konwent ma rację bytu, tylko trzeba włożyć w niego więcej pracy.
Ostateczna ocena
Niestety pomimo tego, że dobrze się bawiłem, moim zadaniem jest ocenić całokształt. Tutaj, jeżeli miałoby to być w skali 1-10, AnimeCon Halloween dostałby 5,0. Organizatorzy muszą dużo poprawić, przede wszystkim przepływ informacji, którego w pewnych sprawach nie było. Dodatkowo za rok przydałoby się zwiększyć liczbę helperów, bo w tym roku było ich za mało. Ogarnąć akredytację. Należałoby również zadbać o lepszy wystrój, nawiązujący do tematyki imprezy i zwiększyć ilość nocnych prelekcji. Trzymam za Was kciuki i kibicuję, bo sama inicjatywa jest dobra, nie zapominajmy też, że to dopiero pierwsza edycja. Do zobaczenia na kolejnej!