Asucon to wydarzenie wyjątkowe choćby z racji swoich początków sięgających jeszcze lat 90. Można więc uznać, że mimo przerw w organizacji tego konwentu, jest to najstarsza nadal odbywająca się impreza mangowa w kraju – najlepszym dowodem jest dwudziestolecie obchodzone w tym roku. Ekipa organizacyjna się zmieniła, forma i miejsce też. Poprzednie Asucony, które pamiętam, odbywały się jeszcze w Katowicach, a nie w Chorzowie, i były wyśmienitymi konwentami. Czy event przetrwał próbę czasu i czy nowa ekipa poradziła sobie z przywróceniem świetności marki? I czy podołano zmianom jakie zaszły przez ten czas w fandomie?
Ah, here we go again
Akademicki Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Chorzowie mieści się w budynku, który znałem z innych konwentów (nie szukając daleko: choćby Śląskie Dni Fantastyki czy ostatnie Asucony). Wiedziałem więc, że jest to lokalizacja raczej ciasna i ciemna, nadrabiająca sporym terenem przyszkolnym pozwalającym na organizację wielu atrakcji na świeżym powietrzu. Wejścia pilnowali ochroniarze koordynujący sprawny przepływ uczestników. Przy stolikach akredytacyjnych otrzymałem identyfikator na smyczy oraz standardową klejoną opaskę. Udało mi się nawet zdobyć informator w wersji papierowej, choć te, jak się dowiedziałem chwilę później, przeznaczone były tylko dla gości i VIP-ów, a program miała obsługiwać aplikacja. Po zaakredytowaniu się, które przebiegło całkiem sprawnie, ruszyłem znanymi już korytarzami, by zbadać parter budynku i rozmieszczenie atrakcji i stoisk.
Wesprzyj artystę, na pohybel firmom?
Moim pierwszym spostrzeżeniem, kiedy szedłem korytarzem i patrzyłem na stoiska, była bardzo mała liczba wystawców stricte firmowych. Większość oferowanych produktów stanowiła handmade. Ciężko było znaleźć gadżety takie, jak przypinki, koszulki i inne produkty typowe dla podobnych imprez. Zasugerowano mi, że może być to wynik polityki Śląskiego Klubu Fantastyki, która stara się przeciwdziałać piractwu i kradzieży własności intelektualnej. Niestety, nie jestem w stanie potwierdzić tej informacji.
Jeżeli zgłodnieliśmy lub byliśmy spragnieni, mogliśmy wypić Bubble Tea „Yoppo” lub zjeść makaron z kurczakiem u „Pan-Da”. Ponadto w sali przekształconej w kawiarenkę oferowano darmowe zupki chińskie firmy „Oyakata” oraz herbatę lub kawę – również bezpłatne. Dużym plusem był spory wybór herbat, od standardowego „Liptona” bez szczególnych dodatków po całkiem unikalne smaki, np. lukrecji! Nie można zapominać o sklepiku szkolnym zlokalizowanym w podziemiach, w którym sprzedawano frytki, zapiekanki, burgery, codzienny obiad (bodajże schabowy) i trochę asortymentu klasycznego sklepu spożywczego.
Czy Asucon był atrakcyjnym konwentem?
Ze standardowych atrakcji mówionych mieliśmy do wyboru trzy sale panelowe oraz sale grup ConTrust i Kantai, gdzie odbywały się warsztaty, prelekcje i konkursy. Ponadto nie mogło zabraknąć Dorigami i ich kunsztu składania papierowego… wszystkiego. Dużo za to było sal z atrakcjami stałymi. NanoKarrin ze swoimi dubbingowymi warsztatami, karaoke „Ultrastar”, dwie konsolówki (!), salka z grami muzycznymi, maty do tańczenia/skakania „Dance Dance Revolution” oraz GamesRoom. Przyznam, że trochę zdziwiły mnie te proporcje, gdyż sale można było wykorzystać na coś ciekawszego, jak na przykład na więcej programu merytorycznego albo jakieś atrakcje dodatkowe i niestandardowe. Pozostało mi w tej materii liczyć na rozrywkę oferowaną w auli i na boisku, która – podczas Śląskich Dni Fantastyki – była naprawdę interesująca.
Niestety. Na boisku i terenach przyszkolnych przez całe dwa dni konwentu odbyły się zaledwie cztery atrakcje. Pierwszą był pokaz łucznictwa japońskiego, który okazał się w zasadzie wykładem i przez większość czasu nie padł nawet jeden strzał… Nieco lepiej prezentował się „Worms Battle Royale”, czyli gra w robaki przy pomocy folii stretch i uproszczonych zasad z kultowej już gry komputerowej. Następnie odbył się wieczorny pokaz Fireshow, na którym niestety nie mogłem się pojawić – trwał już w godzinach nocnych, a ja nie mogłem nocować na terenie konwentu. Ostatnią z rozrywek zewnętrznych stanowił dmuchany basen, z którego do godziny 19:30 nikt nie skorzystał, więc i później raczej pozostał nieużywany. Czyli cały potencjał pięknej, choć nieco upalnej pogody i sporych terenów został całkowicie niewykorzystany. Szkoda.
Na auli wcale nie było lepiej. Jeżeli odejmiemy z programu próby oraz przerwy techniczne, zostanie nam 5 atrakcji – koncert grupy NanoKarrin i pokaz tańca brzucha Nakaya (jako jedna atrakcja), konkurs cosplay, gala Asuconu, Waifu Wars i nocne gry integracyjne. Znów – niewykorzystany potencjał.
Na dodatkową uwagę zasługuje standardowa już dla wydarzeń Śląskiego Klubu Fantastyki gra konwentowa. Znalazłem trzy stanowiska, w których mogliśmy wziąć udział w różnych konkurencjach i zadaniach przygotowanych przez organizatorów. Mało imprez decyduje się jeszcze na tę formę rozrywki, choć z tego co zaobserwowałem, nie było wielu chętnych.
Przebierańcy i uczestnicy
Jak podaje organizacja, tegoroczny Asucon odwiedziło 805 osób, licząc osoby funkcyjne. Można więc założyć, że w konwencie uczestniczyło 600 osób. Już przy tej liczbie czuć było lekki ścisk i duchotę spowodowane ciasnym budynkiem szkoły. W momencie rozstawienia stoisk sprzedażowych w korytarzach przejściowych między dwoma skrzydłami placówki zostało przejście dla dwóch mijających się osób. Co z tego wynika, nierzadko tworzyły się zatory, mimo że sale z atrakcjami były raczej używane i uczestników prelekcji i atrakcji stałych nie brakowało. No może poza GamesRoomem, który większość czasu wiał pustką… Oznacza to właściwie tyle, że impreza nie ma pola do popisu jeżeli chodzi o rozwój, bo przyciągnięcie do tej szkoły większej liczby uczestników nie jest najlepszym pomysłem. Czy więc Asucony zostaną na obecnym poziomie, czy zmienią lokalizację? Choć biorąc pod uwagę cały niewykorzystany potencjał, ciężko tu mówić o rozwoju, gdyż mniejsze pod względem odwiedzających Śląskie Dni Fantastyki oferowały znacznie więcej.
Za to zauważyłem sporą liczbę cosplayerów. Asucon przyciągnął naprawdę pokaźną grupę crafterów i osób wcielających się w ulubione postacie z anime, filmów, bajek, gier i innych dzieł popkultury. Czy powstaje nam kolejny konwent ważny cosplayowo? W dodatku coraz więcej występujących ma poniżej 10 lat, co jest całkiem urocze, choć rodzi pytanie, czy jest to wybór dziecka czy rodzica/rodzeństwa. Dobrym strzałem było zaangażowanie Madlencii jako konferansjerki, gdyż sprawdza się ona w tej roli fantastycznie! Przyjemnie słuchało się zapowiedzi i „zapychaczy” między występami, widać było, że na scenie czuje się pewnie i wie co robi.
Czy więc Asucon podołał dziedzictwu?
Podsumujmy. Z minusów mamy mało atrakcji merytorycznych (moim zdaniem), praktycznie brak atrakcji dodatkowych wymagających zaproszenia ciekawych gości czy grup, zarówno na przyległych terenach, jak i w auli. Niewiele popularnych stoisk sprzedażowych, zapchanie sal atrakcjami niezbyt wymagającymi.
Plusami natomiast na pewno są całkiem spora liczba cosplayerów, darmowa herbata, kawa i zupki chińskie, gra konwentowa (choć mało osób w niej uczestniczyło), świetnie prowadzony konkurs cosplay.
Widać sporą nierówność między zaletami a wadami, szczególnie że odniosłem wrażenie, że konwent, mimo przygotowywania miesiącami, został zrobiony niskimi i kosztem, i wysiłkiem organizacyjnym. To nie była zła impreza, wszystko w zasadzie działało, tylko że to nie był event, który się zapamiętuje i wspomina. Nie było tam nic wyróżniającego, wiele rzeczy zostało zrobionych i zostawionych samych sobie. Całości daleko do starych, katowickich Asuconów, które, mimo pewnych kłopotów personalnych, wspominam naprawdę dobrze. Jest to na pewno wydarzenie z potencjałem, ale jak dotąd – niewykorzystanym.