Czym konwent w samym sercu Krakowa różni się od innych? Przekonałem się o tym, jadąc na XX Imladris. Jeśli chcecie wiedzieć, jak przebiegała wyjątkowa, bo jubileuszowa odsłona znanej imprezy, to zapraszam do przeczytania relacji!
Plakat Imladrisa

Gdzie ten konwent, gdzie on?

Szczególnie w przypadku Imladrisu warto zacząć od miejsca. Dlaczego? Odbywająca się od 11 do 13 listopada impreza zlokalizowana była w więcej niż jednym budynku. Trudno się nie zgodzić, że miejsce, w którym odbywa się konwent, wpływa na jego charakter. A co jeśli są to szkoła z długą historią i nowoczesna biblioteka? Gdy doda się do tego, że większość budynków imprezowego kompleksu znajdowała się w pobliżu krakowskiego Rynku, to wyjdzie nam, że Imladris zaczyna intrygować jeszcze zanim pojawimy się na samym konwencie.

korytarz szkolny ImladrisGłównym miejscem atrakcji było Liceum Ogólnokształcące nr 42 mieszczące się przy ul. Studenckiej 13. Czego można spodziewać się po wnętrzu XIX-wiecznego budynku z czerwonej cegły? Strzeliste korytarze są wyjątkowo wąskie, nawet jak na standardy szkolnych konwentów. W czasie eventu  przestrzeń ograniczały też ustawione przy ścianach ławki, na których siedzieli uczestnicy czekający na prelekcje. Pozostało przez to niewiele miejsca, by wyminąć się z idącym w przeciwnym kierunku konwentowiczem, a co dopiero przystanąć i przejrzeć plan atrakcji. Zabrakło też szatni, w której można by było zostawić noszone wszędzie ze sobą okrycia wierzchnie.

Czy to przeszkadzało? Niezbyt. Miałem wrażenie, że liczba uczestników była odpowiednio wymierzona jak na te warunki. Pod względem liczby odwiedzających nie było to duże wydarzenie. Nie odczuwało się presji wszechobecnego tłumu uczestników cisnących się do poszczególnych atrakcji. Z drugiej strony z pewnością nie było pustek. Korytarze, choć niezbyt przestronne, były stale wypełnione. Same sale miały typowo szkolne wyposażenie – wystarczająca liczba charakterystycznych krzeseł, nauczycielskie biurko będące swoistym centrum dowodzenia prelegenta, rzutnik i nierzadko przydatna tablica.

Kolejnym budynkiem, w którym odbywała się część atrakcji konwentu, była Arteteka przy ul. Rajskiej 12. Nowoczesne, przeszklone pomieszczenia biblioteki częściowo oddano do dyspozycji uczestników Imladrisu, a częściowo innych użytkowników. Na otwartych  przestrzeniach odbywało się w tym samym czasie kilka atrakcji, co czyniło miejsce głośniejszym niż zwykle, ale nie uniemożliwiało skupienia się na konkretnym punkcie programu. W Artetece można było bez trudu znaleźć spokojny zakątek, by chwilę odpocząć, choć konwent nie należał do przeciążających intensywnością. Przestronne, nowoczesne i o żywych barwach wnętrza Rajskiej 12 kontrastowały z surowością szkolnych klas.

Innymi miejscami, w których zlokalizowano atrakcje Imladrisu, były Wojewódzka Biblioteka Publiczna przy ul. Rajskiej 1, tuż obok Arteteki, oraz Classic Rock Club przy ul. Rajskiej 24. Pierwsza lokacja to klasyczna, ogromna biblioteka, gdzie odbywały się prelekcje. Natomiast klub, z racji niewielkiej oferty gastronomicznej wydarzenia, zapewne znalazł wielu entuzjastów. Moim zdaniem chwila, by napić się, zjeść i porozmawiać z innymi, to również część konwentowej atmosfery, dlatego szkoda, że jedynym miejscem, gdzie można było oddać się konsumpcji i rozmowom, była malutka, przez co często też zatłoczona kawiarnia w budynku szkolnym. Skoro więc gastronomii należało szukać na zewnątrz – a w samym centrum Krakowa o to nietrudno – pozytywnie oceniam fakt, że organizatorzy wskazali konkretne miejsce, gdzie można było znaleźć innych uczestników i choć trochę czuć, że nadal przebywa się na konwencie.

Poza powyższymi lokalizacjami Imladris skorzystał również z budynku Uniwersytetu Pedagogicznego przy ul. Podchorążych 2, gdzie w sobotni wieczór miała miejsce Gala Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Początkowo wydarzenie miało odbyć się w budynku uniwersyteckim przy ul. Ingardena 4, o czym informował nas program konwentu, ale nastąpiła zmiana lokalizacji.

Co nam pokażesz, Imladrisie?

Sprawne wejście bez kolejek, przejrzysty informator i wszechobecne oznaczenia miejsc atrakcji, sal i odbywających się w nich punktów programu – to dobry początek każdego konwentu.

Czekały na nas dwa piętra wypełnione prelekcjami. Imladris skupiał się tematyce fantastycznej, więc nietrudno było znaleźć coś dla siebie – od literatury, przez rozwój fantastyki w Polsce, po panele branżowe i naukowe. Wybór prelegentów wydawał się być przemyślany. Posiadali oni wiedzę w obszarze swoich tematów, ale byli też w stanie wyjść poza nie i odpowiedzieć na rodzące się pytania uczestników. W trakcie konwentu można było także wziąć udział w warsztatach, konkursach i sesjach RPG. Dla tych ostatnich przeznaczono pomieszczenia m.in. w piwnicy, co dawało możliwość skupienia się na rozgrywce, bez rozpraszania otaczającą imprezą.

Wspomniana kawiarenka była potrzebnym miejscem, ale jej niewielki rozmiar sprawiał, że szybko robiło się tam tłoczno, przez co nie można było się nią nacieszyć. Miłym akcentem była za to znajdująca się tam księga pamiątkowa otwarta dla uczestników. Dodatkowo dużą część kawiarenki poświęcono nagrodzie Zajdla. Ponieważ zlokalizowano ją w widocznym miejscu przy holu głównym, każdy z łatwością mógł zdobyć wiedzę o wydarzeniu i sposobie głosowania.

wystawcy na imladrisieNie uświadczyłem natomiast wielu wystawców. Skupili się w niewiele większej od pozostałych pomieszczeń sali gimnastycznej, która mieściła nieliczne stoiska. Trudno było dopatrzeć się kryterium wyboru ich asortymentu. Można było znaleźć m.in. trochę koszulek, biżuterii czy książek. Ograniczona liczba stoisk w połączeniu z ich „rozproszeniem tematycznym” sprawiły, że wystarczyło kilkanaście minut, by dostrzec wszystko, co mogło nas zainteresować.

Gamesroom ImladrisZ kolei w Artetece czekał pokaźny asortyment gier planszowych. Nie powinno dziwić, że ta strefa cieszyła się stale sporym zainteresowaniem. Do dużej liczby dostępnych w obiekcie gier organizatorzy udostępnili dodatkowo własną pulę interesujących tytułów. Poza możliwością skorzystania z zaopatrzonej m.in. w fantastykę czytelni do games roomu przyciągały także stanowiska komputerowe i VR. Z tej części korzystali w szczególności młodsi uczestnicy konwentu, zwłaszcza że tuż obok znajdowały się przygotowane dla nich stanowiska plastyczne.

Ważnym punktem Imladrisu w randze Polconu, czym wyróżniała się tegoroczna edycja, była Gala Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. O zmianie miejsca, w którym miała odbyć się gala, organizatorzy poinformowali na stronie wydarzenia na Facebooku kilka dni przed konwentem, więc zainteresowani mieli możliwość wychwycenia modyfikacji. Mimo utrudnienia na uwagę zasługuje fakt, że organizatorzy zapewnili  dojazd na miejsce dla chętnych. Gala zaplanowana w programie  od godziny 19 do 21.50 trwała w rzeczywistości znacznie krócej. Choć nie było tłoku (w sali z łatwością można było znaleźć jeszcze wolne miejsca), trzeba przyznać, że ten punkt programu cieszył się dużym zainteresowaniem. Przede wszystkim atmosfera i zaangażowanie uczestników były odczuwalne i podkreślały rangę wydarzenia. Szybko mogliśmy dowiedzieć się, że gratulacje za najlepszą powieść możemy złożyć na ręce Magdaleny Salik za „Płomień”, a za opowiadanie – Michałowi Cholewie za „Ucieczkę”. 

Podsumowanie

Imladris to konwent z doświadczeniem i widać to już na pierwszy rzut oka. Jeżeli szukamy dużej liczby ciekawych prelekcji i warsztatów, z pewnością nie zawiedziemy się, idąc na tę krakowską imprezę. Dało się tam znaleźć atrakcje w postaci games roomu czy niepozwalających się nudzić sesji RPG. Jednocześnie nie opuszczało mnie wrażenie pewnej fragmentaryczności. Zabrakło mi wejścia w magiczną atmosferę konwentu, w chaos z wszystkimi jego wadami i zaletami. Zwyczajnie nie było na to miejsca. Zamiast metaforycznego stołu szwedzkiego dostaliśmy wydzielone pozycje z karty – kolejne punkty programu. Jednak każda z nich po zaserwowaniu była naprawdę dobra. Mogliśmy zejść do piwnicy na sesję RPG, pójść do games roomu w Artetece czy wpaść do Classic Rock Clubu i cieszyć się konwentem w poszczególnych częściach. Czułem jednak pewien konwentowy niedosyt, gdy chciałem poszwędać się między stoiskami, by za chwilę przemknąć do punktu gastronomicznego napić się czegoś, a potem dołączyć do grających w planszówki. Rozłożenie na kilka lokalizacji, choć było ciekawe, dało nie tylko pozytywne rezultaty. Wydaje mi się, że ocena zadowolenia z Imladrisu wyraźnie zależy od tego, czego oczekujecie od tego typu wydarzenia. Odpowiadając na potrzeby poszczególnych konwentowiczów, lepiej czy gorzej, Imladris na pewno zajmuje wypracowane miejsce na liście konwentów, na które warto przyjść.