Ostatnimi czasy sporo imprez z wielu dziedzin, którymi się zajmujemy, tytułuje się „największymi”. Czasem wykorzystywane są subtelności niedomówień, jak na przykład „największy w Polsce turniej gier komputerowych”, gdzie organizacja zasłania się liczbą zgłoszonych graczy, albo „największe w Polsce spotkanie fanów fantastyki” (nie, nie mówimy tu o Pyrkonie). Coraz trudniej zwykłemu uczestnikowi zorientować się w tym wszystkim i wybrać, gdzie właściwie ma pojechać, bo przecież nie każdy może sobie pozwolić na cotygodniowe odwiedziny w wielu miastach w całym kraju. Let’s Play Częstochowa miał być właśnie największym polskim turniejem gier. Według organizacji, przewidywano przybycie 1000 graczy, aż 10 000 odwiedzających wydarzenie oraz 60 000 zł w puli nagród. Niewiarygodne liczby, prawda? Czy udało się zbliżyć do celu?
„Największy”
Od początku miałem duże wątpliwości co do tych rewelacji. Liczby podawane przez organizatorów były zwyczajnie niemożliwe do osiągnięcia. Już po dotarciu ma miejsce dało się zauważyć, że nawet przez dwa dni trwania wydarzenia nie ma szans choćby na 1500 uczestników (wraz z graczami i obsługą). Śmiem nawet podejrzewać, że nie przebito tysiąca, ale niestety, nie da się tego sprawdzić, gdyż wejście na teren imprezy było darmowe. Opieram się na obserwacji i doświadczeniu z innych wydarzeń. Jednak żeby nie być całkiem gołosłownym, przytoczymy trochę liczb.
Z oczekiwanych 60 000 zł w puli nagród udało się zdobyć 43 017 zł. Całkiem niezły wynik.
Liczba graczy miała wynosić jeden tysiąc. Próbowałem dotrzeć do oficjalnych informacji, ile w końcu było drużyn/uczestników w poszczególnych turniejach, ale niestety, znalazłem tylko 64 potwierdzone drużyny w CS: GO. Niemniej, nawet gdyby wziąć pod uwagę podawane przez organizację limity, daje nam to 768 graczy.
Przejdźmy do 10 000 „Widzów Live”, czyli obecnych na miejscu. Cóż, tutaj jest największa nierówność, gdyż – jak wspomniałem wyżej – tych było maksymalnie około tysiąca.
Dostaliśmy także oficjalną informację od organizatorów, że pula nagród wynosiła ponad 70 000 zł (mimo podanych na stronie imprezy określonych co do złotówki pul za konkretne turnieje, których suma została podana powyżej), imprezę odwiedziło 25 000 osób (absolutnie wykluczone i niemożliwe – będąc na miejscu przez kilka godzin w oba dni, widzieliśmy łącznie około tysiąca, może 1500 osób, nie ma zatem możliwości, żeby przewinęło się tam 25 000 ludzi; może to wynikać z jakiegoś błędnego sposobu naliczania, gdyż żaden system akredytacji lub zliczający widzów nie istniał, więc nie wiem, skąd wzięto te dane), natomiast liczba graczy biorących udział w oficjalnych turniejach wynosiła 800 osób. Są to dane podane w odpowiedzi na oficjalny mail wystosowany do organizatorów Let's Play Częstochowa. Niestety, informacje te budzą bardzo duże wątpliwości. Nie jesteśmy jednak w stanie ich potwierdzić, a organizacja nie podała żadnych „namacalnych” dowodów na uwierzytelnienie tych liczb.
Atrakcje nie dla graczy
Skąd taka rozbieżność? Nie wiem, na czym oparli swoje przypuszczenia organizatorzy, ale zwykły „śmiertelnik”, który nie brał udziału w turniejach, nie miał tam właściwie nic do roboty. Wśród atrakcji mogliśmy znaleźć nieźle zaopatrzony games room zorganizowany przez firmę G3, kilka mniejszych i większych stoisk sprzedażowo-promocyjnych o szerokim przekroju tematycznym (od stricte sprzętowych, na których sprzedawano klawiatury, myszki, komputery czy chłodzenie, po gadżeciarskie, oferujące standardowo podkładki, koszulki, kubki czy plakaty z różnymi nadrukami). Nieco bardziej aktywni mogli pokopać piłkę na miniaturowym, dmuchanym boisku, a pasjonaci technologii udali się zapewne na prezentacje znanych firm z branży komputerowej (choćby na konferencję o cyberprzestępczości).
To jednak nie wszystko. Do dyspozycji odwiedzających oddano też kilka stanowisk Xbox One oraz PlayStation 4, a na dwóch czy trzech stoiskach znalazł się nawet komputer, na którym można było zagrać w najpopularniejsze gry (CS: GO, LoL, Hearthstone) podczas miniturniejów.
„Głodnych nakarmić, spragnionych napoić”
Na teren hali sportowej, gdzie miał miejsce Let’s Play Częstochowa, nie można było wnieść własnego picia. Ochroniarze przeszukiwali każdy plecak czy torbę i wszystkie napoje zostawały przed wejściem. Nie było to jednak dużym problemem, gdyż w środku miłe dla oka panie oferowały darmowe butelki Sprite’a. Gorzej, jeżeli za napojem nie przepadamy. Co zaś w przypadku nagłego napadu głodu? Wystarczyło wyjść przed budynek i wybrać jeden z kilku food trucków oferujących pełną paletę szybkich posiłków. Był to bardzo przemyślany ruch, gdyż w okolicy ciężko było o sklep czy jakąkolwiek gastronomię.
Poszukując informacji…
Po lewej od wejścia, nieco za dmuchanym boiskiem, znajdowało się stanowisko informacyjno-organizacyjne. To tam akredytowali się gracze, goście czy media oraz właśnie w tym miejscu można było zasięgnąć języka. Udało mi się otrzymać zalaminowany identyfikator stwierdzający, że jestem z mediów. Niestety, jego jakość pozostawiała sporo do życzenia. Był to po prostu fragment zalaminowanej kartki z wydrukowaną grafiką, co sprawiło, że dwa z czterech boków nie były porządnie zabezpieczone i wystarczyła odrobina wilgoci, żeby ją zniszczyć.
Tuż obok stanowiska rozstawiono ławki z informatorem zawierającym mapkę i najważniejsze informacje. I tutaj zaskoczenie, gdyż był on wydany w formie gazety! Takiej papierowej, jak choćby „Gazeta Wyborcza” kupowana w kiosku. Fajny pomysł, gdyby nie to, że farba brudziła ręce, a format był bardzo nieporęczny i noszenie tego kolosa przy sobie przysparzało wielu problemów. Niemniej warta uwagi ciekawostka.
Zamknij się i bierz moje pieniądze!
Właściciele stoisk wystawowych wybrali akurat ten event, by zorganizować gigantyczne przeceny. Gaben byłby z nich dumny. Obniżki na sprzęt sięgały nawet 30 procent, sprawiając, że porządną klawiaturę można było dostać za cenę niewymagającą dwutygodniowej głodówki. G3 uraczyło nas z kolei około 50-procentową obniżką na wiele swoich tytułów, co w moim przypadku poskutkowało drobnymi zakupami, a te zdarzają mi się na tego typu wydarzeniach niezwykle rzadko.
Crashtest!
Na pewno chcieliście czasem poczuć się jak te manekiny z crashtestów, prawda? Nie? No cóż, na Let’s Play była taka możliwość, gdyż w jednym z punktów oferowano niezapomniane wrażenia, które powinien przeżyć każdy kierowca. Na specjalnie zaprojektowanej pochylni ustawiono fotel z pasami, który następnie poddawano działaniu grawitacji (wraz z pasażerem), a podróż kończono w bardzo gwałtowny sposób. Jeden z naszych reporterów zdecydował się na tego typu test i był zaskoczony, kiedy powiedziano mu, że osiągnął prędkość zaledwie prędkość 14 km/h. Mogliśmy także nałożyć specjalne gogle symulujące stan upojenia alkoholowego. Bardzo ciekawa i edukacyjna inicjatywa.
Fanów motoryzacji czekały całkiem sympatyczne widoki. W hali stało kilka ładnie wyglądających samochodów, na które przeciętny Kowalski nie może sobie zwykle pozwolić.
Konkurs cosplay i nieogarnięci organizatorzy
Nie miałem zbyt dużych oczekiwań co do konkursu strojów, ale to, co miało tam miejsce, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Opowiem Wam pewną historyjkę.
Konkurs miał się odbyć o godzinie 11:00. Niestety, nastąpiło niewyjaśnione opóźnienie. Kiedy nikt nie wyszedł na scenę, żeby chociaż zająć widzów albo wyjaśnić, skąd obsuwa, przeszedłem się do znajomego punktu informacyjnego. Tam dowiedziałem się, że konkurs zaraz powinien się zacząć. Już miałem wracać przed scenę, kiedy zaczepiła mnie Pani Organizator (personaliów nie będziemy ujawniać) z pytaniem, czy interesuję się cosplayem. Odpowiedziałem, że owszem. Padły pytania o to, jak się czyta poszczególne nazwy postaci… Przy „Yasuo” czy „Lee Sinie” załamałem się. Osoba ta nie była w ogóle kompetentna. Jakim cudem jeden z wysoko postawionych organizatorów „największego w Polsce turnieju gier” nie wie, jak poprawnie wymawia się imiona PODSTAWOWYCH postaci najpopularniejszej gry MOBA na świecie?! Na tym jednak parodia się nie skończyła. Kiedy konkurs się rozpoczął, dwoje prowadzących totalnie nie wiedziało, jak się zachować na scenie, a mimo czytania z kartki zdarzały się błędy w wymowie (mowa między innymi o nazwach postaci). Same występy były raczej nieciekawe. Ot, kręcenie się bez celu po scenie w akompaniamencie muzyki. Stroje też nie powalały. Zwycięzcy okazali się łatwi do przewidzenia, gdyż z 6 występów (7 uczestników – w jednym występie brał udział duet), dwa mocno odstawały poziomem strojów oraz samej scenki. Tajemnicę stanowiło jedynie miejsce trzecie, choć i tutaj trafiłem z moim typem. Niestety, na wyniki musieliśmy czekać aż godzinę (przypominam, że było tylko 6 występów), po której miało się odbyć rozdanie nagród. I tu ponownie organizacja wykazała się tragicznym poziomem, gdyż na scenę zaproszono prezydenta miasta, dla którego nawet nie przygotowano mikrofonu. Po zapowiedzi, że powie kilka słów, poproszono o mikrofon, a następnie niezbyt zręcznie wycofano się z tego i zaczęto ogłaszać wyniki konkursu. Biedny Pan Prezydent posłużył tu jako „podawacz” nagród i był przesuwany z miejsca na miejsce. Chaos totalny…
Turniej i basta
A co z turniejem gier, który przecież był główną atrakcją? Szczerze mówiąc, lepiej już było zostać w domu i obejrzeć stream. Na miejscu było tylko kilkadziesiąt krzeseł, scena, na której praktycznie nic się nie działo, oraz spory ekran, na którym transmitowano losowe rozgrywki wraz z komentarzem na żywo, przy czym jeden z komentujących totalnie nie znał się na swojej robocie i rzucał niewybredne komentarze w stronę co bardziej amatorskich drużyn, otwarcie kpiąc z ich zagrywek… Logistyka gier też była nieprzemyślana, bo wychodziło na to, że każda drużyna awansująca wyżej niż półfinały ma do rozegrania dziesiątki meczów w ciągu dwóch dni. Pod koniec turnieju gracze byli już wykończeni i nie ma ich za co winić, bo każdy po rozegraniu kilkunastu gier turniejowych z rzędu miałby kisiel zamiast mózgu.
Na koniec relacji typowe „tl;dr”
Organizacyjnie kiepsko, dla zwykłego widza, niebiorącego udziału w rozgrywkach, wiało nudą, cosplay potraktowano po macoszemu, a sam turniej lepiej było obejrzeć online. Na plus poczytuję sobie dbałość o gastronomię oraz fantastyczne promocje, których próżno szukać gdzie indziej.
Ocena ogólna: 4/10
Lokalizacja: 4/10
Organizacja: 4/10
Ocena uczestników:5/10