NiuCon jest jednym z największych konwentów mangowych w Polsce. Bywały lata, w których pod względem ilości uczestników przebijał wszystkie tego typu imprezy. Nic dziwnego, jako że event ten należał do kategorii lepiej zorganizowanych i promowanych aż do roku 2014 i nieszczęsnej, szóstej edycji (o której przeczytacie TUTAJ). Błędy tego konwentu odbiły się na opiniach uczestników i jeszcze rok później, na dużo lepiej zorganizowanym NiuConie 7 pojawiało się mnóstwo głosów krytycznych, z czego jednak część była bezzasadna. Roczna przerwa w działalności mogła mieć zbawienne skutki dla organizacji, o ile kolejny event od fundacji Popcooltura byłby zrobiony porządnie. Czy był i odkupił swoje błędy? A może okazał się kolejną klapą i gwoździem do trumny? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
Podstawowe informacje
Głównymi budynkami konwentu, tak jak dwa lata wcześniej, były obiekty Uniwersytetu Przyrodniczego. Trzeba przyznać, że lokalizacja była fenomenalna ze względu na bardzo łatwy dojazd z dworca głównego. Po zaledwie kilku przystankach wysiadało się pod galerią, a następnie trzeba było przejść około 200 metrów. Baza noclegowa umiejscowiona była w szkole, w której odbywał się pamiętny NiuCon 6. Między lokacjami trzeba było przejechać trzy przystanki lub przejść 2 kilometry piechotą.
I tutaj pierwsza poważniejsza wada organizacyjna. We wspomnianej szkole nie dało się zaakredytować, więc trzeba było najpierw z całym bagażem udać się do głównych budynków, tylko po to, by wrócić się do Sleepa i tam zostawić swoje rzeczy.
Przejdźmy jednak do akredytacji. W pakiecie dostawało się cienką smyczkę z grubym, tekturowym identyfikatorem z naklejanymi naklejkami (o nich za chwilę) oraz informator w standardowym formacie ze wzmacnianymi okładkami. Poświęciłem trochę czasu na obserwację tempa przemieszczania się kolejki i muszę przyznać, że było bardzo dobre. Według informacji przekazanych przez organizację, NiuCon 8 odwiedziło 3200-3500 osób, co stanowi delikatny spadek względem poprzedniej edycji. Ciekawostką był brak opasek, ale jest to uzasadnione wprowadzonym systemem naklejek.
O co chodzi? Otóż każdy identyfikator miał przyklejony spersonalizowany kod QR, który po zeskanowaniu przez organizację pokazywał podstawowe dane o konkretnym uczestniku. Zalety takiego rozwiązania można mnożyć bez końca. Mam jednak zastrzeżenia co do pilnowania „dzikich lokatorów” przy tej technologii. Jak przy każdym wejściu Patrol Konwentowy uważnie sprawdzał obecność identyfikatorów na szyi, tak w samym budynku już można było się bez nich obyć, a więc kombinatorzy mogli znaleźć sposób na wpuszczenie znajomych na swoich identyfikatorach. Oprócz naklejek z kodem QR mogliśmy się natknąć na takie z napisem „Nocleg” i „Cosplay”, które oznaczały, że uczestnik ma wstęp do szkoły noclegowej lub do Sali teatralnej Impartu, gdzie odbywał się konkurs cosplay.
Mnogość budynków… Można się pogubić
W budynku akredytacyjnym mogliśmy jeszcze przejść Aleją Artystów, która była chyba najlepiej zorganizowanym przedsięwzięciem tego typu (poza tym na Pyrkonie). Korytarz łączący segmenty szkoły stanowił jednocześnie minihalę wystawców parających się rękodziełem, rysunkiem i innymi formami działalności artystycznej. Dalej już nie było tak wesoło, gdyż reszta budynku nie była zbyt intuicyjnie rozplanowana, a wskazówek było jak na lekarstwo. Byłem zaskoczony, że przy tak złożonym rozkładzie budynku i wykorzystaniu aż czterech pięter nie było rozwieszonych na ścianach mapek.
Do miejsc, które udało mi się odwiedzić, należał oczywiście całkiem nieźle wyposażony Gamesroom z grami planszowymi i karcianymi, rozciągnięty na korytarz, gdyż sala była bardzo niewielkich rozmiarów. Na czwartym piętrze umieszczono Fotostudio, które przygotowaliśmy dla uczestników pragnących zrobić sobie profesjonalną fotkę. Niestety zainteresowanie było dosyć niskie ze względu na lokalizację sali (przypominam, że było to czwarte piętro) oraz trudne do odnalezienia informacje o jej położeniu.
To jednak nie wszystko, ponieważ zaraz obok głównej placówki znajdował się drugi budynek, okupowany przede wszystkim przez wystawców. Już na wstępie uderzały w nas kolory gadżetów, słodycze, ubrania, mangi, komiksy i cała masa innego dobra, jakie można nabyć na większości konwentów o tematyce nawiązującej do kultury Kraju Kwitnącej Wiśni. Pojawiło się też kilka ciekawostek, jak dawno już przeze mnie niewidziane uzbrojenie (głównie katany) całkiem niezłej jakości jak na swoją cenę oraz kilka mniejszych stoisk z rzeczami niestandardowymi, jak na przykład wyroby kowalskie.
To tutaj też mogliśmy w przestronnych, klimatyzowanych salach uczestniczyć w prelekcjach i konkursach, o których powiem tylko tyle, że były i odwiedzało je raczej niewiele osób (z wyjątkami). O Sleepie nie ma za dużo do opowiadania. Ot, spora sala gimnastyczna, przykryta czarną folią dla bezpieczeństwa nawierzchni oraz kilka sal w budynku obok, przeznaczonych dla wystawców, obsługi i mediów. Nie można zapominać o wspaniałym budynku Impartu z niesamowitą salą teatralną, gdzie odbył się konkurs cosplay. O sali i konkursie nieco więcej przeczytacie w jednym z kolejnych akapitów.
Ależ bym coś zjadł…
NiuCon 8 był jednym z najlepiej wyposażonych pod względem wszechstronności pokarmów wydarzeń. Do wyboru mieliśmy stołówkę ze świetnym jedzeniem (codziennie innym), cztery Food Trucki, Sushi oraz galerię ze wszystkimi fastfoodami i sklepem spożywczym. Nawet najbardziej wybredni mieli w czym wybierać. Na wielu stoiskach też mogliśmy kupić japońskie łakocie, które zdają się tanieć z roku na rok.
Ludzie, którzy robią konwenty
Teraz skupmy się na najważniejszym, czyli tym, co sprawia, że konwent jest dobry, albo okazuje się totalną klapą – organizacji. Zacznijmy od samego dołu, czyli od helperów. Większość z nich była pomocna i wykonywała swoją pracę należycie. Nie widziałem, żeby gdzieś panował nieporządek, a kiedy chciałem się czegoś dowiedzieć, próbowano mi pomóc i większość spraw udawało się załatwić bardzo szybko. Nie wiem jak organizacja tego dokonała, ale skompletowano tu całkiem kompetentną obsadę. Dodatkową ciekawostką były sporadycznie pojawiające się u „pomagaczy” przypinki oznaczające języki, jakimi ci potrafią się posługiwać.
Patrol Konwentowy zamiast ochrony? Czemu nie, skoro wszystko działa jak w zegarku? Miałem obawy dotyczące szkoły noclegowej, która znajdowała się w niezbyt ciekawej okolicy, ale na szczęście obyło się bez awantur. Sam Patrol również zachowywał się profesjonalnie i można było liczyć na ich pomoc.
Organizatorzy? Tutaj również nie mam zastrzeżeń. Pomocni, choć trochę zabiegani. Zawsze można było liczyć na wysłuchanie i co najmniej przydzielenie helpera do pomocy przy swojej sprawie. Nie było też problemów z uzyskaniem informacji.
Fakapy mniejsze i większe
Początkowo pojawiło się trochę problemów ze szkołą noclegową. Niestety nie udało mi się potwierdzić informacji podanych przez koordynatora budynku, więc nie chcąc rozsiewać plotek, pominę tę kwestię i zostanę przy faktach. Przez kilka pierwszych godzin uczestnicy mogli jedynie zostawić swoje rzeczy na hali noclegowej, bez rozkładania ich (oczywiście znaleźli się tacy, którzy się do polecenia nie dostosowali). Mimo tych niedogodności, sleeproom działał prawidłowo.
Dotarły do nas informacje (potwierdzone przez kilka osób, w tym organizację) o fali kradzieży wśród wystawców. Zniknął towar z kilku stoisk, o mniejszej i większej wartości. Niestety ciężko było tego uniknąć, bo według informacji, sprawcą nie była jedna osoba, a zorganizowana grupa.
Personalnie muszę wspomnieć o fotostudio, które miało tak kiepską lokalizację i „reklamę”, żemusieliśmy wydrukować własne mapki z informacją i rozwiesić je w obu budynkach. Oczywiście organizacja nam w tym pomogła, jednak jak na coś, czym można się później promować przez następne lata, sala została potraktowana trochę po macoszemu. Cosplayerzy też nie dostali informacji o istnieniu i położeniu studia. Najbardziej jednak zabolał nas fakt, że Elena Samko (cosplayowy gość z Rosji) nie została zaproszona na zdjęcia. Mamy nadzieję, że za rok uda się wspólnymi siłami zadbać nieco bardziej o ten aspekt.
Na koniec zostawiam smaczek. W piątkowy wieczór we Wrocław uderzyła potężna burza, z powodu której wyłączono prąd w większej części miasta. Na szczęście budynki konwentowe posiadały zapasowe zasilanie i udało się utrzymać podstawowe funkcje, choć z drobnymi problemami (migające światło, a czasem jego brak). To tak naprawdę kolejny plus dla organizacji za wybór budynku na konwent, bo gdyby ten odbywał się w normalnej szkole, prawdopodobnie na kilka godzin zostalibyśmy wszyscy bez prądu.
Trochę teatru w cosplayu, czy cosplay w teatrze?
Czwartym już budynkiem konwentowym była sala teatralna w pobliskim Imparcie. Sprawiała ona niesamowite wrażenie. Przestronna i profesjonalna scena, bardzo dobre nagłośnienie i oświetlenie, równie profesjonalna obsługa i wygodne fotele sprawiały, że oglądanie występów było niesamowicie przyjemne. Trzeba również zaznaczyć, że praktycznie nie było opóźnień! Niestety samych występów było niewiele, a i widownia zapełniła się zaledwie w połowie. Jakość występów była całkiem zadowalająca, choć nie powalała. Może dlatego, że wielu cosplayerów i cosplayerek pojechało na FotoCon we Wleniu. Niemniej nadal jestem całkiem zadowolony z jakości tej atrakcji. Wróciło także krzesło i być może zagości ono na rosyjskich konwentach za pomocą Eleny Samko, która szybko podłapała tę tradycję i nawet zrobiła sobie kilka fotek w towarzystwie tego znanego w naszym kraju cosplayera.
Gdzie ci wszyscy ludzie?
Na koniec zostawiłem własne wątpliwości, bo kimże bym był, gdybym się nie przyczepił, prawda? Otóż dwa lata temu, w tym samym budynku miało się znajdować 4000 uczestników (przeczytacie o tym w TEJ RELACJI) i niemożliwością było przedostanie się przez niektóre korytarze. Schody na antresolę były dosłownie oblegane, sale prelekcyjne pełne, a wokół chodziły całe tłumy ludzi. Widać było te 4000 osób. Ba, nawet byłbym skłonny stwierdzić, że było ich więcej. Przejrzyjcie galerie zdjęć z siódmej edycji, to sami zobaczycie. Znajdziecie je TUTAJ. Już po zdjęciach widać ten ogrom uczestników. Natomiast w tym roku było zwyczajnie… pusto. Nie miałem żadnych problemów z poruszaniem się po obu budynkach. Jedyne zatory pojawiały się w ciasnej Alei Artystów, ale w niektórych lokacjach można było nawet swobodnie biegać. Przed budynkami też nie było jakichś większych zgrupowań. Powiedzcie mi więc, gdzie były te trzy tysiące osób? I to nie tak, że podważam dane organizatorów. Jestem zwyczajnie zaskoczony, że przy takiej różnicy wizualnej (a była ona naprawdę widoczna na pierwszy rzut oka), liczby uczestników są do siebie zbliżone…
Garść ciekawostek i podsumowanie
Chciałbym jeszcze opowiedzieć Wam krótką historię o fundacji Popcooltura. O ludziach, którzy pokazali swoje prawdziwe oblicze, choć wielu z Was, czytelników, nie ma o tym pojęcia i nie wie, z jakimi ludźmi macie do czynienia. Otóż dotarły do mnie wieści o tym, że wszystkie domy dziecka we Wrocławiu dostały propozycję otrzymania akredytacji na konwent NiuCon. Dla chętnych i w nieograniczonej właściwie ilości. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po potwierdzeniu tych informacji u organizacji poproszono mnie, bym o tym nie mówił. Ale jak to tak, przecież to genialna promocja! Organizacja odparła, że nie chce się tym chwalić, ponieważ to jest gest i chcą to zrobić ot tak, z dobroci, bo czemu nie. Niech dzieciaki mają trochę radości z życia. Przyznaję, zaskoczyli mnie. Wynegocjowałem tyle, że mogę o tym napisać teraz. I faktycznie, około setki uczestników stanowili właśnie podopieczni tych placówek. Ode mnie i całej naszej redakcji fundacja Popcooltura otrzymuje medal za dobroczynność. Mam nadzieję, że więcej organizacji zdecyduje się na podobne działania, bo przecież nic na tym nie tracą, a mogą okazać serce innym. Wkrótce postaram się napisać o dobroczynności na konwentach dłuższy tekst, ale do tego muszę zebrać trochę danych.
Podsumowując to wszystko, czy NiuCon 8 okazał się być klapą? Absolutnie nie. Nawet obserwując opinie o konwencie na łamach mediów społecznościowych, widzę, że udało się odkupić błędy sprzed trzech lat. I bardzo dobrze, bo jakiż to byłby rok bez NiuConu – konwentu, od którego wielu z nas zaczynało swoją przygodę z tego typu wydarzeniami, a może nawet mangą i anime?
Dziękujemy za świetny konwent, trochę w starym stylu, a trochę z powiewem nowości. Na pewno odwiedzimy Was za rok i zrobimy to z nieukrywaną przyjemnością!