To już druga edycja smoczego konwentu, która odbyła się na dużym obiekcie Tauron Areny w Krakowie. Po zeszłorocznym pierwszym razie w nowym miejscu organizatorzy dostali obszerny feedback od uczestników. Co się zmieniło, a co nie i przede wszystkim jak wyglądała ta upalna impreza? Zapraszam do lektury.
Dobre złego/dobrego początki?
Krakowski event, odbywający się na największej w Polsce hali widowiskowo-sportowej w okresie wakacyjnym, gdy każdy szuka ciekawych okazji do zabawy i spędzenia wolnego czasu, to nie lada wyzwanie organizacyjne. Jednak FunCube to doświadczony organizator, który od 2015 roku przygotowuje dwie imprezy rocznie w duchu Japonii, mangi i anime. Poza letnim Ryuconem zapraszają także na zimowy Xmascon, wprowadzający uczestników w świąteczny nastrój. Mimo wszystko wróćmy do upalnej edycji smoczego konwentu.
W tym roku Ryucon odbył się w dniach 16-17 lipca. Ten weekend okazał się być do tej pory najbardziej upalnym w 2023 roku. Nie odstraszyło to konwentowiczów, którzy tłumnie zawitali na Tauron Arenę. Większość cosplayerów nie zrezygnowała również z ubarwienia eventu swoimi strojami.
Lokalizacja imprezy okazała się bardzo korzystna. Dojazd do Krakowa jest dość łatwy z każdej części Polski. Bez trudu można się tam dostać nawet samolotem. Z centrum miasta do Tauron Areny dojedziemy wieloma tramwajami lub autobusami, które na szczęście w ten weekend posiadały działającą klimatyzację. Zaraz przy hali znajduje się obszerny i malowniczy park z kilkoma stawami, pięknymi mostkami i miejscami odpoczynku. Został on z radością wykorzystany przez fotografów i cosplayerów, którzy już przed rozpoczęciem imprezy robili w nim sobie zdjęcia czy nagrywali filmy na social media. Wielu konwentowiczów także wychodziło w nim posiedzieć i odsapnąć w trakcie trwania eventu.
Jeśli chodzi o rozpoczęcie imprezy, Ryucon umożliwił odbiór wejściówek już w piątek, co było świetnym pomysłem, bo pomogło rozładować legendarny „kolejkon”. W dniu rozpoczęcia wydarzenia osoby, które odebrały opaskę dzień wcześniej, mogły wejść na teren obiektu dowolnym wejściem, a dla uczestników oczekujących w sobotę i niedzielę na wymianę biletów została utworzona kolejka przy wejściu głównym. Odbiór wejściówek odbywał się sprawnie i już w okolicach godziny 12:00 czekało niewiele ludzi. Duży plus dla organizacji należy się za to, że kolejka stała w cieniu pod dachem.
Niestety przy akredytacji na uczestników czekała pierwsza niespodzianka – regularni konwentowicze nie otrzymywali identyfikatorów na smyczach, które wielu chciało dodać do swojej zbieranej przez lata kolekcji. W zamian za to każdy identyfikował się opaską na ręce z odpowiednim kolorem – choć nie wszystkich kolorów wystarczyło i w ten sposób niektóre osoby z mediów oraz wystawcy czy twórcy atrakcji otrzymali opaskę zwykłego uczestnika. Jak się później okazało, dopiero w niedzielę udostępniono Ryuconowe smycze do zakupu za 5 zł.
Sprawne przepuszczanie konwentowiczów na teren Tauron Areny wiązało się z obecnością w miarę kompetentnej ochrony. Zdarzały się niestety przypadki, gdzie kazano uczestnikom wyrzucać butelki z wodą, co przy upale, jaki panował w weekend, nie było rozsądnym wyjściem. Jednak – jak wyjaśniał jeden z organizatorów – o tej sytuacji nie wiedzieli, ponieważ ustalono wcześniej, że uczestnicy mogą wnosić własne napoje.
Organizacyjny chaos
Wielu uczestników – w tym także wystawcy i twórcy atrakcji – skarżyło się na niedostatek oznaczeń, słabe rozplanowanie przestrzeni, kiepską komunikację z organizatorami i brak wyciągnięcia wniosków z poprzedniej edycji. Obiekt, jakim dysponowało wydarzenie, jest ogromny, a gdy prawie w całości zostaje on udostępniony uczestnikom, istnieje bardzo duża szansa, że się pogubią. I tak też się stało. Osobiście ciężko było mi się odnaleźć przez pierwsze kilka godzin, a mała i nieczytelna mapka wcale nie pomagała. Nie znalazłam większych map, na których zostałyby oznaczone główne punkty programu. Zabrakło bardzo cennych drogowskazówczy strzałek, prowadzących do odpowiednich miejsc. Wiele osób musiało pytać helperów lub innych uczestników konwentu o pomoc w dotarciu czy to do hali wystawców, czy do poszczególnych sali prelekcyjnych. Dało się zasłyszeć niezadowolone komentarze konwentowiczów, którzy gubili się na terenie eventu. Problem był nie tylko z dotarciem do odpowiednich miejsc z atrakcjami, ale także do CZYNNYCH toalet. Słyszałam sporo skarg uczestników, którzy twierdzili, że duża część z nich była zamknięta.
Przez brak oznaczeń ułatwiających dotarcie do konkretnych punktów programu, wielu konwentowiczów nie wiedziało o ich istnieniu. Niektóre nie zostały nawet wymienione w planie, którego fizycznej formy również zabrakło. Byłaby ona na pewno ułatwieniem dla wielu uczestników, którzy w ferworze emocji nie zdążyli pobrać planu atrakcji na telefon lub po prostu wolą widzieć wszystko „na papierze”. Sale prelekcyjne zostały rozrzucone po całej Tauron Arenie – jedne były na poziomie dolnym, a inne na samej górze. Oczywiście bez żadnych kierunkowskazów. Obok każdej sali wywieszono wydruk A4 z planem prelekcji, który nie do końca się sprawdził, bo już na samym początku imprezy doczepiano dodatkowe kartki z ręcznie wypisanymi poprawkami. Niestety nie był to koniec zmian, bo w ciągu dnia pojawiały się kolejne – nieraz na ostatnią chwilę i bez wcześniejszej informacji.
Wielu uczestników nie potrafiło odnaleźć właściwych schodów, wind lub wejść, którymi można było dostać się na inne poziomy obiektu, a sami helperzy również mieli z tym problemy. Z dużymi niedogodnościami zmagali się wystawcy. Otrzymali konkretne informacje o tym, w jakich godzinach mogą przyjść, zacząć rozkładać swoje stoiska i w jakim czasie mają przebywać na konwencie. W praktyce ich akredytacja w piątek została zakończona kilka godzin wcześniej, niż powinna, a do tego rozeszła się plotka, że za zamknięcie stoiska się przed godziną 23:00 mieli oni zapłacić karę pieniężną w wysokości 10 tys. złotych. W rozmowie z organizatorem po evencie dowiedzieliśmy się, że przed rozpoczęciem konwentu nikt nie zgłaszał obiekcji, a kara miała wynosić DO 10 tysięcy. Szkoda, że nikt nie sprostował tej sytuacji w trakcie trwania wydarzenia.
Słów kilka o atrakcjach, o których mało kto wiedział
Ryucon przepełniony był różnymi atrakcjami dla rozmaitej ilości gości. Niezależnie od zainteresowań każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Mógł, ale musiał się trochę wysilić. Ze względu na brak wymienionych w planie wszystkich atrakcji i mało czytelnej mapki, do części z nich niektórzy uczestnicy nie dotarli.
Jednak jeśli komuś się to udało, czekało na niego morze typowo konwentowych atrakcji: gry planszowe jak i konkurs z nagrodami w postaci Oyakaty przygotowane przez klub Kregulec, dwie salki z grami konsolowymi, UltraStar, RockBand, a także Escape Room Wyspy One Piece. Oprócz tego na dolnym poziomie Areny znajdowała się hala wystawców, którą niemal ciągle wypełniali ludzie chętni coś kupić. Na poziomie A dostępnym dla odwiedzających rozstawiono kilka ciekawych stoisk. Największą część zagospodarowanej przestrzeni zajęła Wyspa One Piece. Oferowali oni różne warsztaty, występy sceniczne, fotościanki i rekwizyty, z których z niektórymi można było zrobić sobie zdjęcia. Na zmęczonych konwentowiczów czekała u nich strefa odpoczynku.
Poza tym dookoła mogliśmy znaleźć stoiska UJ, IKN i sklepik konwentowy. Znajdowała się tam również strefa warsztatowa, J-Games, gdzie uczono gry w Mahjonga oraz stoiska Fanboxa, Pluszaka i PTW. Oprócz gry w DDR spragnieni uczestnicy mogli zakupić Ryuconowe Bubble Tea. Na tym poziomie atrakcje nie rzucały się szczególnie w oczy, a stoiska w większości były dość małe i słabo widoczne. Konwentowicze mieli pewne obiekcje co do Bubble Tea na tegorocznej edycji – mówili, że zeszłoroczna była lepsza, większa i bardziej schłodzona. Nie przeszkodziło to jednak w tym, żeby kolejka do stoiska się nie kończyła.
Poziom wyżej był praktycznie niezagospodarowany. Znajdowały się tam cztery salki prelekcyjne, strefa Tetris z vintage grami wideo i restauracja, z której swoją drogą był bardzo dobry widok na scenę, znajdującą się w centrum budynku. Na poziomie B miała być również strefa dla mediów, jednak skończyło się na tym, że została ona odgrodzona, a ochroniarz nikogo do niej nie wpuszczał. Puste przestrzenie na górze i niewiedza sporej ilości uczestników o tym, że mogli się tam dostać, poskutkowały zrobieniem z tego piętra miejsca odpoczynku. Dało się tam znaleźć grupki zmęczonych cosplayerów i innych konwentowiczów siedzących na ziemi, rozmawiających czy integrujących się w spokojny sposób. Placem poniżej tylnego wyjścia z Tauron Areny zawładnęły food trucki, do których dostęp mieli nie tylko uczestnicy konwentu, ale także zwykli przechodnie.
One Piece of a good work [kawał dobrej roboty]
Nie wiem jak inni uczestnicy, ale ja odniosłam wrażenie, że w tym roku główne skrzypce na Ryuconie grała Wyspa One Piece. I nie ma w tym nic złego, bo zrobili kawał dobrej roboty. Łatwo zauważyć, że włożyli w swój projekt całe serce. Escape Room, który znajdował się na najniższym poziomie, okazał się świetną i niecodzienną atrakcją na konwencie. Zarówno pokój, który przeznaczono na zabawę, jak i jej scenariusz były dopracowane i przemyślane. Atrakcje Wyspy znajdującej się na poziomie A także cieszyły się dużym zainteresowaniem. Przez cały czas trwania konwentu odwiedziło ich wiele osób, zarówno przy rekwizytach, jak i na fotościankach, koło sceny czy w strefie chill.
Bitwa o konwent
Już drugi raz z rzędu jednym z nietypowych punktów programu była gala wrestlingowa, zorganizowana przez Prime Time Wrestling jako główne wydarzenie w niedzielę. W drugim narożniku stał sobotni konkurs cosplay – International Cosplay League. Były to eliminacje do międzynarodowego finału, odbywającego się w Madrycie. Rozpoczęły się z godzinnym opóźnieniem, jednak niesamowite stroje i występy zrekompensowały tak długie oczekiwanie.
Należy wspomnieć, że wszyscy cosplayerzy obecni na konwencie prezentowali naprawdę wysoki poziom. Uczestnicy dali z siebie wszystko i nie zraziła ich pogoda. Wśród zaproszonych gości wymienić można takich cosplayerów jak Kanto, Przyjaciel Chlebka, Anaelic, a także Talon. Mogliśmy ich zobaczyć na konkursie, spotkaniach autorskich i sali wystawców.
Pierwszy dzień konwentu zwieńczył koncert południowokoreańskiego zespołu indie/rock/pop Violet Tree.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy
Konwent dobiegł końca, czas na podsumowanie. Czy organizatorzy sprostali wymaganiom uczestników? Zdania były podzielone. Niektóre rzeczy bardzo podobały się uczestnikom, jak społeczność, konkurs cosplay, poziom prelekcji. Były też sprawy, które należałoby przemyśleć. Niestety są to te same błędy, które wytykano organizatorom Ryuconu rok temu: rozmieszczenie atrakcji, nawigacja, komunikacja. Na plus przemawia przeniesienie małych wystawców na główną halę, aby uniknąć problemu z ich odnalezieniem.
Konwent odbywający się na Tauron Arenie ma ogromny potencjał lokacyjny. Liczę, że organizatorzy tym razem wysłuchają feedbacku uczestników i za rok zobaczymy smoczą imprezę w jeszcze lepszym wydaniu!