Gry bitewne, zwłaszcza te osadzone w realiach fantasy i science-fiction, są coraz częściej uprawianym hobby. Niektóre z nich – tak jak gry z uniwersum Warhammera 40 000 od Games Workshop – stały się częścią kultury popularnej. Jednak na relacjonowanym konwencie nie było tłumów. Na zlot fanów gry BattleTech do Poznania przyjechało nieco ponad 30 osób. Była to wystarczająca liczba, aby bawić się wyśmienicie, grając też w inne tytuły, powiązane jednak motywem wojny w dalekiej przyszłości.

Drugie życie BattleTecha


BattleTech jest grą, której pierwsze wydanie pojawiło się po raz pierwszy w USA w 1984 r. (pod nazwą BattleDroids). Polega ona na starciach małych oddziałów mechów mniej więcej o wielkości plutonu. Chociaż podstawy mechaniki prawie nie zmieniły się od lat 80., to świat gry stopniowo się rozrastał, będąc pożywką dla setek powieści czy nawet serialu animowanego. Jest on też zapewne znany starszym graczom serii MechWarrior – bardzo popularnego symulatora z lat 90.

sziedziba klubu druga era w poznaniu

Zloty Solaris 7 miały skromne początki i pierwotnie traktowano je jako odskocznię od rozgrywek pokazowych prowadzonych m.in. na Pyrkonie. Uczestnicy chcieli po prostu się spotkać i pograć bez sztywnych ram czasowych. Pierwsze edycje odbywały się w piwnicach, a udział brało w nich mniej niż 10 graczy. Momentem przełomowym, który zwiększył popularność BattleTecha w Polsce, jak również na świecie, była zbiórka społecznościowa na zestaw BattleTech: Clan Invasion zorganizowana w 2019 r. Od tego momentu liczba nowych graczy wzrosła i pojawiły się lokalne grupki hobbystów grających w BattleTech.

Przygotowania do zlotu zaczęły się w sierpniu. Ustalono rozpiskę gier, w które będzie można zagrać. Była ona jednak raczej wskazówką niż sztywnym programem, którego należało się trzymać. Zapowiadano m.in.: Warhammer Epic 40 000, Horizon Wars oraz Hardwar. Jednak nie widziałem, by ktoś w nie grał, mimo że zauważyłem wykorzystywane w nich figurki lub podręczniki z zasadami. Udało się zrealizować połowę oficjalnego harmonogramu, natomiast w wielu kwestiach postawiono na improwizację. Mam jednak wrażenie, że w relacjonowanym wydarzeniu nie mniej istotny był jego towarzyski charakter. Duża część uczestników zna się bowiem od lat.

elektroniczny morderca

Siedziba Klubu Fantastyki Druga Era składa się z kilku pomieszczeń, w tym z głównej sali oraz biblioteki wraz z aneksem kuchennym dzięki czemu nie było problemu z dostępem do wody, a więc nie trzeba było za każdym razem się oddalać aby się napić kawy. Zaopatrzenie było doskonałe, nie brakowało chipsów ani napojów gazowanych. Graliśmy zasadniczo od 10 do 21 kiedy zaczynało się afterparty w lokalu po drugiej stronie ulicy, gdzie wynajęto dla graczy salkę.

Pierwszego dnia imprezy zaczęliśmy grać po godz. 14.00. Uczestnicy, którzy przybyli wcześniej, rozkładali swoje pudełka do przechowywania figurek i prezentowali zawartość. Sposób ich pomalowania był zadowalający, a w niektórych przypadkach budził podziw. Wielu konwentowiczów samodzielnie malowało swoje jednostki, inni z braku czasu powierzali to zadanie zawodowcom. Jest takie powiedzonko w naszym hobby: „pomalowane figurki strzelają lepiej”.

Piątkowy Heavy Gear

Jedną z atrakcji, która znajdowała się w programie, i która faktycznie się odbyła, był scenariusz do gry Heavy Gear Blitz. Czym jest Heavy Gear Blitz? To gra, której pierwsza edycja ukazała się jeszcze w latach 90. w Kanadzie i wypełniła pewną niszę. Historia rozgrywa się na planecie Terra Nova, gdzie walczą ze sobą dwie frakcje: Northern Army (mniejsza liczba, ale silniejsze jednostki) i Southern Army (więcej jednostek, ale słabszych). Ja grałem drużyną tej drugiej. Przewodził nam doświadczony gracz o nicku „Ryoken”.

Na pierwszy rzut oka Heavy Gear Blitz wydaje się podobny do wspomnianego BattleTech, ale pozory są bardzo mylące. To zupełnie inna gra. Różnice zaczynają się już u źródeł. BattleTech czerpał wzory z anime „Super Dimension Fortess Macross” czy „Fang of the Sun Dougram”, podczas gdy Heavy Gear Blitz nawiązuje do serialu „Armored Trooper Votoms”, a większość używanych w grze jednostek przypomina bardziej pancerze wspomagane niż pełnoprawne mechy, chociaż i takie się tutaj znajdują. Ponadto Heavy Gear Blitz rozgrywa się na makiecie, a nie na heksagonalnej planszy, co wymaga każdorazowego mierzenia odległości przed ruchem czy strzałem. Wreszcie jednostki rzadko są reprezentowane przez pojedyncze figurki – gra się całymi oddziałami poruszającymi się w luźnej formacji.

Scenariusz wymagał zajęcia punktów kontrolnych po przeciwnej stronie mapy. Przeciwnik podzielił swoje siły na dwa rzuty. W pierwszym atakowały trzy czołgi-poduszkowce, w drugim zaś znajdował się mech i lżejsze jednostki pancernej piechoty, wspierające nacierających swoim ogniem.

doborowi lowcy czolgow

Moje jednostki – pancerze wspomagane, zwane ogólnie Gearami – były rozstawione na południowo-wschodniej krawędzi planszy. W pierwszej turze weszły na pas głazów, które zapewniały im ochronę. Niestety, nie mogłem ruszyć się dalej w stronę celów misji, gdyż atak trzech czołgów-poduszkowców na nasze centrum i północną flankę zmusił nas do obrony. Szybkie pojazdy opancerzone wraz ze wsparciem artyleryjskiego mecha zniszczyły naszego wielkiego robota w ciągu 2-3 tur. Co prawda dwa z nich zostały unicestwione, a jeden uszkodzony, ale stało się to już po tym, jak wyrządziły nam niepowetowane szkody.

Korzystając z okazji, podczas gry porozmawiałem z gościem z Niemiec – Davidem, który przyjechał do Poznania, aby zagrać w BattleTech World Wide Event (co ostatecznie nie nastąpiło, gdyż grał przez dwa dni w Heavy Gear). W Niemczech, inaczej niż u nas, BattleTech to liczący się tytuł. Gra się w niego często na konwentach, a ponadto podręczniki tłumaczone są na język niemiecki, co także zwiększa jego popularność. Nie bez znaczenia pozostaje też to, że gry planszowe (a BattleTech jest do nich zbliżony) cieszą się u naszego zachodniego sąsiada dużym zainteresowaniem. Wielu graczy zaciekawiło się tym tytułem albo grając w gry video, albo za sprawą rozbudowanego uniwersum, które ich wciągnęło. David ceni zaś BattleTecha za to, że nagradza tych, którzy dobrze opanowali system i rządzące nim zasady.

Nasz gość sądzi, że chociaż BattleTecha i Heavy Geara łączy motyw przewodni, to gry są bardzo odmienne. Ta druga jest bardzo dynamiczna dzięki mechanice akcji i reakcji, a odpowiednie wykorzystywanie terenu i taktyki jest tutaj istotne niezwykle istotne. Ponadto Heavy Gear pozwala lepiej dostosować armię do preferencji gracza.
Rozmawiałem z Davidem ponad godzinę podczas rozgrywania bitwy i wymieniliśmy się kilkoma ciekawostkami o naszych krajach. Dowiedziałem się na przykład, że gra fabularna Dungeons & Dragons nie przyjęła się w Niemczech, podobnie jak w Polsce. Popularny był natomiast jej odpowiednik o tytule Das Schwarze Auge. Zaskoczyła mnie z kolei uwaga, że bardzo dużo jedzenia sprzedaje się w u nas słoikach. Podsumowując, Davidowi bardzo spodobał się zarówno nasz mały konwent, jak i sam Poznań.

rezerwa artyleryjskaHeavy Gear Blitz okazał się grą wartą uwagi. Zabawa toczyła się w szybkim tempie (jak na standardy gier bitewnych), była umiarkowanie skomplikowana i dawała wiele radości. Najbardziej podobało mi się jednak to, że chociaż był to mój debiut, czułem, że wiem, co mam robić. Walczyłem, umiejętnie kryjąc się przed ostrzałem wroga i odnosząc dzięki temu niemałe sukcesy. Najbardziej problematyczny był tylko wybór broni, z której zamierzało się strzelać. Każda z nich, a mechy miały ich po kilka, oznaczona była kapitalikami na wzór amerykański. Zanim bowiem tego dokonałem, musiałem sprawdzać, co kryje się pod danym skrótem. Pod tym względem jest to dość skomplikowane, zwłaszcza że charakterystyki broni także znajdowały się na innej karcie. Zakładam, że można się tego nauczyć na pamięć, ale to wymaga czasu, którego nie miałem. Zważywszy na ten aspekt, nawet najlepiej uzbrojone jednostki z BattleTecha mają bardziej przejrzyste statystyki arsenału, gdyż wszystkie są podane na karcie mecha.

pogrom, ale doborowi łowcy czołgów walczyli do końcaGrą tą zakończyłem aktywny udział podczas pierwszego dnia konwentu. Zaszedłem jednak do biblioteki, gdzie dwaj uczestnicy zlotu grali w BattleTech Trading Card Game. Nie będę zagłębiał się w szczegóły. Karcianka polega na zbieraniu surowców i wystawianiu za ich pomocą mechów, które są przydzielane do obrony poszczególnych sektorów talii gracza. Znaczenie nabiera również prędkość jednostki, gdyż te wolniejsze nie są w stanie skontrować szybszych robotów, o ile nie są one przydzielone do obrony konkretnych miejsc. Zasady nie są w tym momencie istotne, przypominają one w pewnym sensie Magic the Gathering. Kluczowe jest coś innego. Coś, co wiele mówi o uczestnikach zlotu i ich pasjach. Gra nie jest wydawana już od ponad 20 lat! a mimo to karty, którymi grali uczestnicy, były jak nowe, co wynika z faktu, że takie właśnie były. Zostały one wydrukowane z pozyskanych plików PDF. Takie rzeczy świadczą o przywiązaniu do hobby i świata gry.

Tak minął pierwszy dzień konwentu. Nazajutrz miało odbyć się wydarzenie, dla którego zjechała się przynajmniej połowa uczestników imprezy.

Sobotni BattleTech

scena inscenizowanaZlot był dobrą okazją, by rozegrać BattleTech World Wide Event. Jest to akcja, dla której firma zapewnia scenariusze. Te zawierają m.in.: jednostki, które mają zostać użyte, cele stron, zasady przyznawania punktów zwycięstwa i mapy do rozegrania sesji. Wyniki wszystkich gier są sumowane, a czasem ich ostateczny efekt zostaje opisany w linii czasowej uniwersum. Organizowaniem tego typu wydarzeń zajmują się Demo Agenci. Jest to działalność non-profit i żeby ją utrzymać, należy zorganizować przynajmniej jedno wydarzenie związane z BattleTechem w ciągu roku, co nie jest trudne. Demo Agenci otrzymują w zamian darmowy dostęp do materiałów PDF, naszywki na ubrania itd.

W grze wzięło udział dziesięciu uczestników. Każdy z nich miał pod swoją kontrolą maksymalnie trzy roboty jednocześnie, a w miarę strat te ilości się zmniejszały. Sam podzieliłem się dwoma mechami z członkiem mojej drużyny. Niewielka liczba kontrolowanych przez jednego gracza jednostek sprawiała, że można było w miarę szybko ustalać trasę poruszania się czy obliczać wartości potrzebne do tego, aby trafić przeciwnika. BattleTech jest grą bitewną, ale potyczki rozgrywa się na podzielonych na heksy mapach i gracze nie muszą posługiwać się miarką, aby ustalić odległości pomiędzy jednostkami. Pod względem podstawowych zasad gra jest bardzo przystępna. Nie jest to może poziom Warhammera 40 000, ale kluczowych reguł można nauczyć nowego gracza w mniej niż 2 godziny.

Scenariusz rozgrywał się na czterech połączonych mapach. Graliśmy ponad 8 godzin z krótkimi przerwami. Było to możliwe z kilku powodów. Po pierwsze, uczestnicy WWE byli doświadczonymi graczami. Po drugie, graliśmy w fabularnie najnowszej epoce, którą jest IlClan. Obowiązującą w niej normą jest duża celność i skuteczność broni na krótkim dystansie. Ponadto maszyny w tej epoce bardzo rzadko się przegrzewają i nie ponoszą z tego powodu negatywnych konsekwencji. Po trzecie, wykorzystaliśmy specjalną zasadę, według której po otrzymaniu określonych uszkodzeń, np. dwóch trafień w silnik, mech musi zacząć wycofywać się ku krawędzi mapy i z niej zejść. Sprawiło to, że nie musieliśmy tracić czasu na dobijanie przeciwników.

capellanie ustalaja swoja strategieWalka była bardzo emocjonująca. Z fabularnego punktu widzenia w potyczce brali udział: Capellan Confederation, oparta na technologiach Sfery Wewnętrznej (Inner Sphere), oraz Klan Wilka (Clan Wolf), potomkowie tych, którzy kilka wieków wcześniej opuścili Sferę Wewnętrzną i dzięki temu zachowali technologie utracone w trakcie kilku wielkich wojen domowych. Klany stworzyły kastowe społeczeństwo, w którym przewodzili wojownicy. Właśnie po ich stronie grałem.

Przewagę technologiczną klanów Capellanie próbowali nadrobić przewagą liczebną, jak również tonażem swoich maszyn. Taka dominacja oznacza także bardziej wytrzymałe mechy, a czasami lepsze uzbrojenie, chociaż nie jest to regułą. Strony rozstawiły się w 4 miejscach: klany na północnym wschodzie i południowym zachodzie (tam znajdowały się moje siły), zaś Capellanie na dwóch pozostałych krawędziach mapy. Stacjonowałem w jej południowo-wschodniej części, a poza mną było tam jeszcze 2 graczy, więc łącznie mieliśmy pod kontrolą 6-7 mechów. Okazało się, że aby uniknąć okrążenia przez przeciwnika, musimy przebijać się na północnywschód. Gdyby się to nie udało i wdalibyśmy się w walkę, prawdopodobnie zostalibyśmy szybko pokonani, a tym samym cała bitwa mogłaby zostać rozstrzygnięta niemal na początku. Naszym celem było spotkanie z siłami prawie w centrum mapy i tym samym uniemożliwienie przeciwnikowi połączenia swych sił.

lekkie mechy klanów przebijają się do swoichWykonaliśmy to zadanie w dwóch rzutach. Najpierw starszy kolega przebiegł przed nacierającym z południa wrogiem, otrzymując jednak obrażenia tak duże, że jeden z jego mechów jako pierwszy rozpoczął odwrót poza mapę. Z kolei ja i mój kolega wyszliśmy na tyły wrogiej formacji, ostrzelaliśmy ją na tyle, na ile to było możliwe. Wcześniej wyeliminowaliśmy z walki wrogiego lekkiego mecha, odstrzeliwując mu prawy i lewy tors. Naszym śladem podążał jakże groźny Wright z oddziału Biliskinnera, który powoli, lecz systematycznie, nas wyniszczał. Każde trafienie mogło oznaczać utratę naszych maszyn. Z niemałą dozą szczęścia, uniknąwszy zniszczenia, udało mi się dostać w pobliże pozostałych wojsk klanów. W tym momencie zrozumieliśmy zasady rządzące scenariuszem. Wróg miał przewagę liczebną, ale jeden z jego plutonów składał się z bardzo wolnych, słabo opancerzonych, chociaż silnie uzbrojonych mechów. Były to tzw. Urbanmechy. Z pozoru był to jeden z najgorszych możliwych wyborów, gdyż typ ten jest raczej mało użyteczny na tak dużej mapie, ale gdyby weszły do walki dwie tury wcześniej, to wynik starcia mógłby nie być tak jednoznaczny. Założyliśmy, że według autorów scenariusza, mechy te miały uratować sytuację w krytycznym momencie, jednak zostały rozstawione w zbyt trudnym dla siebie terenie, co sprawiło, że nie weszły do walki w odpowiednim czasie. Wynik bitwy w punktach wynosił 17:3 dla Klanu Wilka! To było wspaniałe starcie. Zespoły grały zgodnie, dążąc do realizacji celów, i nie zauważyłem, by ktoś popełnił jakieś poważne błędy. Byłem bardzo zadowolony.

urbanmechy próbują dostać się na pole bitwyTak się zakończył drugi dzień eventu. Do pełni szczęścia zabrakło mi tylko jednej rzeczy. Nie mogłem bowiem wziąć udziału w scenariuszu „Ostatni rejs pancernika Admiral Graf Spee” w systemie Naval Thunder. Niestety, gra, która miała rozpocząć się w piątek, zaczęła się w sobotę, i to w czasie rozgrywania World Wide Event. Okazałoby się to interesującym doświadczeniem, gdyż na konwencie, na którym wszystkie bitwy rozgrywały się w realiach science-fiction, była to jedyna gra osadzona w czasach II wojny światowej. Dowiedziałem się jednak, że nastąpiło pewne odstępstwo od historycznego wyniku walki z niemieckim rajderem, którego tym razem zatopił francuski pancernik Dunkerque.


Niedziela z Full Spectrum Dominance i podsumowanie


Ostatniego dnia mogłem poświęcić zabawie zaledwie 2 godziny, gdyż musiałem spieszyć się na pociąg. Postanowiłem zapoznać się z Full Spectrum Dominance. Jest to gra stworzona przez The Lazy Forger, która została ufundowana społecznościowo w lutym tego roku.

Lekcji udzielił mi i mojemu koledze Adam, prowadzący fanpage’a na facebooku i blog „6mm wargames”. Zloty Solaris 7 odwiedza od dawna, chociaż gry prezentuje również na konwencie Pyrkon. Skala 6 mm (obejmuje ona skalę 1/285 lub 1/300) jest jego ulubioną, gdyż pozwala rozgrywać duże bitwy. Modele do Full Spectrum Dominance można nabyć zarówno w postaci plików STL pozwalających je wydrukować, jak również od licencjonowanych producentów.

kosmici atakująGra stworzona została w skali 6 mm i dość znacznie odchodzi od tradycyjnego systemu, gdy obie strony ruszają się naprzemiennie wszystkimi swoimi jednostkami. Pojawia się tutaj element losowości w postaci rzutów kośćmi, których rezultaty mogą wpływać na to, jakie umiejętności armii będzie można aktywować. Zdolności te są zaś rozpisane na kartach jednostek. Kości są wykorzystywane przy aktywacji żołnierzy w turze gracza lub też do wykonywania reakcji, o ile zostały wcześniej położone na karcie wojska. Dzięki temu wiadomo, która jednostka może wykonać daną czynność w ciągu swojej tury lub też podczas akcji przeciwnika.

Gra rozgrywana jest na makiecie, po której formacje poruszają się, wydając tzw. jednostki dystansu (Distnace Unit), z czego każda odpowiada odległości 3 cali. Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że Full Spectrum Dominance to dynamiczny i całkiem grywalny tytuł z bardzo ładnymi, pełnymi detali figurkami. Zwłaszcza pojazdy cieszą oko.
Wydaje mi się jednak, że sporo też tutaj zależy od szczęścia. Do pewnych zdolności potrzebna jest określona liczba oczek na kostce, i jeśli ich nie wyrzucono, nie można z niej skorzystać. Czołg, dajmy na to, potrzebuje 5-6, by strzelić z armaty. Jeśli na żadnej kostce nie wyrzucisz tylu oczek, to nie będziesz mógł użyć działa. Jak pokazała gra, nawet przerzuty kości nie gwarantują sukcesu. Oczywiście jednostki nie są całkowicie bezbronne. Mają możliwość użycia pewnych broni bez względu na wynik rzutu, ale są to bardzo podstawowe ataki w rodzaju np. ognia z broni ręcznej.

polconNiestety nie dokończyłem partii, a ponieważ strony oddają sobie nawzajem przewagę wnioskuję, że można uznać remis.

Oczywiście wyżej wspomniane gry nie były jednymi, przy których spędzano czas na konwencie. Rozegrano również sesję Grimdark Future od One Page Rules, będącej konkurencją dla Warhammera 40 000 czy Battlestar Galactica: Starship Battles, która traktowana jest jako alternatywa dla X-Wing Miniatures Game. Gra niestety nie jest już wspierana, ale modele do niej nadal można znaleźć na stronach aukcyjnych. Pomimo zapowiedzi, a nawet obecności odpowiednich akcesoriów (modele i podręczniki), nie widziałem, by ktoś grał w zapowiadanego MechWarior: Dark Age, Hardware czy Warhammer Epic 40 000. Ale te „niespełnione obietnice” to jedyny mankament wydarzenia, który przychodzi mi do głowy.

Podsumowując, VIII zlot Solaris 7 uważam za bardzo udany konwent kameralny. Odwiedzających było niewielu, nieco ponad trzydzieści osób, ale bawiłem się lepiej niż na niejednej rozreklamowanej imprezie. Sądzę, że odwiedzę go jeszcze niejeden raz.