W naszym kraju nie brakuje ciekawych, innowacyjnych czy po prostu dobrych wydarzeń mangowych, fantastycznych oraz e-sportowych. Można by powiedzieć, że każdy znajdzie coś dla siebie w swojej części kraju, choć na północy jest o to trudniej niż na południu. Wydawać by się mogło, że już nic nas nie zaskoczy, kiedy pojawiają się kolejne ciekawe pomysły z różnym ich wykonaniem. Coraz więcej jest konwentów poświęconych serialom czy filmom, a na mapie eventowej zaczynają się pojawiać nawet takie, których głównych motywem jest cosplay. O FotoConie już pisaliśmy w relacji Sabata, a dziś opowiem Wam, jak wypadł Wielki Bal Cosplayowy i co to tak właściwie było.
The Beginning
Zacznijmy od genezy, swoistego ciągu, który doprowadził do pierwszej (a właściwie drugiej) edycji czegoś tak niezwykłego jak bal dla cosplayerów. Otóż pomysł pojawił się już półtora roku temu za sprawą Dan z Shitty Cosplayz, która aktywnie działa w cosplayowych kręgach. Zdarzało jej się być organizatorem ds. konkursu cosplay, konferansjerem scenicznym, zapowiadającym kolejne występy, a nawet samej występować na wyżej wymienionych. Nic więc dziwnego, że to właśnie ona wymyśliła Wielki Bal Cosplayowy. Jego pierwsza, niezbyt udana wersja pojawiła się jako atrakcja w ramach konwentu Copernicon w Toruniu. Niestety, organizacja nie pozwoliła na pełną niezależność mini wydarzenia i narzuciła kilka własnych warunków, z czego część praktycznie tuż przed samym konwentem. Sprawiło to, że Dan nie miała pełnej kontroli nad przebiegiem przedsięwzięcia. Na szczęście nie zraziła się takim obrotem spraw i rozpoczęła prace nad całkowicie odrębnym wydarzeniem, w czym pomogli jej sponsorzy (na przykład Włóknoland). Dzięki ciężkiej pracy udało się w końcu doprowadzić do w pełni niezależnego, pełnoprawnego eventu, jakim był tegoroczny Wielki Bal Cosplayowy.
Uczestnicy i otoczka
W tegorocznej pierwszej-drugiej edycji wzięło udział 29 duetów, z czego lwią część stanowiły pary mieszane, zaś pozostałe składały się wyłącznie z kobiet. Warunki uczestnictwa były dosyć restrykcyjne. Przede wszystkim należało się zgłosić dużo wcześniej drogą mailową, podając dane na temat strojów pary. Stroje musiały spełniać definicję „stroju balowego”, co sprawiało chyba najwięcej problemów, gdyż nierzadko podsyłane stroje były propozycjami ubioru wieczorowego, który nie jest tym samym. Wykonanie pięknej, długiej i najczęściej rozkloszowanej sukni wymaga naprawdę dużo umiejętności i czasu, stąd sito selekcji było naprawdę gęste. To bardzo duży sukces, że tak wiele osób wzięło udział.
Wielki Bal tworzyli nie tylko uczestnicy, ale także dzielne helperki obsługujące darmowy (!) bufet w strojach maido (pokojówek) oraz helperzy pomagający przy akredytacji, przygotowaniu szkoły noclegowej i kilku innych technicznych sprawach. Nie można także zapominać o mediach, które relacjonowały przebieg wydarzenia w formie filmowej i zdjęciowej. Pojawili się reprezentanci takich portali jak AntyGaming, którzy mieli za zadanie zorganizować stream całej imprezy i przeprowadzić kilka krótkich wywiadów z uczestnikami, CosplayTime i Cosplay Polska odpowiadający za zdjęcia, Archil tworzący nagranie, z którego powstanie klip oraz oczywiście my – opiekunowie FotoStudio i osoby dokumentujące cały bal w formie fotograficznej.
Przebieg i atrakcje
No dobra, ale co tak właściwie robiło się na tej jakże nietypowej imprezie? Wszystko kręciło się wokół fabularyzowanych wyborów na króla i królową balu, których wybierało jury, biorąc pod uwagę to, jak pary poradziły sobie z szeregiem prób i konkurencji, wśród których znalazło się na przykład odgrywanie scenek, wymyślanie wierszy na poczekaniu, a nawet konkurs wiedzy. W międzyczasie pary bawiły się tańcem przy naprawdę zróżnicowanej muzyce oraz zajmowały się niezobowiązującymi rozmowami przy bufecie, w którym można było wypić kawę, herbatę, sok, wodę lub zjeść jedno z kilku ciast (w tym nieziemski sernik z czekoladową polewą) lub tosty. Jak na wydarzenie trwające zaledwie jeden wieczór, rozrywki raczej nie brakowało, zwłaszcza że przecież każdy był tam z drugą osobą, więc miał z kim zamienić przysłowiowe dwa słowa.
Wielkie zakończenie
Przed północą zostali ogłoszeni zwycięzcy (Vanthica i Domino ze strojami Star i Marco z bajki Star Butterfly) oraz rozdano dyplomy uczestnikom, mediom i innym, którzy mieli swój wkład w imprezę, a następnie wszyscy udali się do szkoły noclegowej oddalonej o około półtorej kilometra od miejsca, w którym miał miejsce Bal. W budynku zapewniono prysznice i inne „wygody”, więc i tu nie ma na co narzekać.
Jedną z nagród dla króla i królowej, a także dla trzech par z zorganizowanej w trakcie balu „Randki w ciemno”, była wizyta w pięknej i klimatycznej herbaciarni (oczywiście z darmowym zamówieniem do pewnej kwoty), dlatego też następnego dnia kilka osób zostało w Łodzi nieco dłużej (mamy nadzieję, że udało im się później bezpiecznie wrócić do domów ;-)).
I tutaj nastąpi tak naprawdę najtrudniejsza część tego tekstu, czyli podsumowanie. Jak podsumować wydarzenie tak wyjątkowe na skalę kraju, a może i całej Europy (nie znalazłem nigdzie wzmianek o podobnym przedsięwzięciu w innych krajach)? Cóż, organizacyjnie wszystko działało, uczestnicy wyglądali na zadowolonych, choć pod koniec nieco zmęczonych i po wszystkim nikt właściwie nie narzekał. Pozostaje nam tylko czekać na kolejną edycję, która odbędzie się już 1 września 2018 roku, również w Łodzi. Gorąco zachęcam do zgłaszania się, jak tylko ruszą zapisy, bo jest to niezapomniane przeżycie.