Na początku bardzo chcę wszystkich przerosić za tak późną relację. Z powodów ode mnie niezależnych nie miałam jakiejkolwiek możliwości opublikowania czy nawet napisania czegokolwiek dłuższego niż 6 zdań. Zapraszam do lektury!
Comic Con w 4 godziny. Da się?
Impreza ta od samego początku budziła moje wątpliwości. A to nazwała się największą, choć była dopiero pierwszą edycją w Polsce, a to miała problemy z gośćmi, w końcu zaczęła rozdawać wejściówki na lewo i prawo… Postanowiłam zbadać, jak jest naprawdę.
Ruszyłam w sobotę z rana, w dniu, w którym powinno dziać się najwięcej. Już wcześniej czytałam statusy na facebooku o tym, że jest nudno, słabo z toaletami, a ComiBusy to totalna porażka. Wystraszyło mnie to, naprawdę. Wiedziałam, że to będą targi jak na JapanExpo, nie spodziewałam się teżatrakcji konwentowych poza panelami.
Ale od początku…
Ahahahakredytacja
Na miejscu byłam przed 10, razem z moją paczką. Byliśmy szczęśliwcami, bo jako nieliczni nie płaciliśmy 20pln/doba za miejsce parkingowe. Otóż pracownicy sieci PTAK, czyli w tym przypadku matka koleżanki od której dostaliśmy powójny bilet zawierał też karte parkingową, yay.
Oni pokazywali obsłudze bilety, a ja musiałam swój odebrać. Pan ochroniarz poinformował mnie, że można to zrobić przy wejściu obok… Tymczasem okazało się, że jest ono zamknięte do..zawsze. Mało przejęty ochroniarz darował sobie rozmowę ze mną i nie raczył powiedzieć, że prasa odbiera bilety…za schodkami, obok których stal.
Akredytacja przebiegłaby szybciej, gdyby nie przymusowe zaznaczanie zgód marketingowych. Nie znam się na prawie, ale pani organizator, która tam stała, mogła wyjaśnić po co są te zgody, a nie rzucić „jak nie zaznaczy to nie wejdzie”. Podałam więc email i numer telefonu, z których nie korzystam i weszłam na targi. Bez niczego. Nie dostałam żadnego planu, mapki, nic. Cóż, pomyślałam, może będzie jakieś oznakowanie w środku. To moja pierwsza impreza tego typu, więc spodziewałam się wszystkiego.
Wystawcy…naprawdę różni
Tak, widać było od razu, że to targi. Wystawcy pojawili się z typowo konwentowym asortymentem: koszulki, mangi, kubki, komiksy, gadżety wszelkiej maści. To było w jednej hali. W drugiej był raczej dział poświęcony elektronice, gadżetom, youtuberom i podobnej części fandomu.
No i hala A – z butami, sukienkami (bardzo ładnymi, polecam z dedykowanym drukiem), garniakami i biżuterią (przecena z 99zł na 39 to spora okazja). Pojawiliśmy się tam tylko dlatego, że potrzebowaliśmy bankomatu na mangi BoyLove.
Między C a D stało piękno zwane jedzeniem. Lody, burgery, sushi, napoje… Zbawienie, bo ptakowe bufety jakoś nie porywały. Nie było opcji, żeby ktoś nie znalazł czegoś dla siebie.
Wracając jeszcze do wystawców, to widziałam to samo na Pyrkonie. Oprócz Diamond FX, gdzie obsłużono mnie mega profesjonalnie i namówili na zakup białej farby do ciała na bazie gliceryny (naprawdę polecam). A reszta… Cóż, przeciętnie, widzę te buzie co konwent, ale fakt faktem – było ich dużo.
Na hali z wystawcami był też press room. Nie wiem czy to standard, ale poczęstunek był naprawdę miłym akcentem i nie ukrywam, że te duże imprezy mogłyby mieć go jako stały punkt programu. Tu dziękuję panu, który prawie połamał sobie nogi, żeby znaleźć dla mnie pełen karton mleka.
Smoki i starwarsy dla najmłodszych
Oprócz wystawców ciekawą atrakcją były porozstawiane makiety maszyn z uniwersum „Star Wars”oraz słynnych smoków, które nie raz witały gości na Pyrkonie. Dla dzieciaków, które licznie przybyły na WCC była to super atrakcja. Do tego strefa dziecka, Lego… Szczerze? Rozdawanie biletów w szkołach podstawowych nie było złym pomysłem – szczególnie, że to weekend, w czasie którego rodzice odbijali sobie Dzień Dziecka.
Z pewnością Wikingowie czy Postapo też były dla nich niemałą atrakcją, kto wie, czy to nie przyszłość fandomu?
Czy faktycznie największy?
Był okres, kiedy to CC ogłaszał się jako największa impreza w Polsce. Ale pod jakim kątem? Ilości ludzi? Może, byli oni jednak rozrzuceni na dwie duże hale. Ilości cosplayerów? Na Pyrkonie było ich z pewnością więcej w sobotę na CC. Wystawców? Tak, całkiem możliwe.
Nie umiem powiedzieć czy faktycznie takowy był, bo jeśli chodzi o gwiazdy zagraniczne… To tak, w to jestem w stanie uwierzyć i tu pokłon w stronę eventu, chociaż płytki.
Wykupując bilet dla możliwości zrobienia zdjęcia i dostania autografu niekoniecznie miało się pewność, że człowiek stanie obok swego idola. A można się było spodziewać długich kolejek.
Kolejki… Właśnie. NIE BYŁO KOLEJEK. W SOBOTĘ. Tu już konkretny pokłon, bo weszliśmy w sobotę właściwie bez czekania.
Kolejki były natomiast do testów różnych technicznych zabawek, co też było do przewidzenia, acz mnie mało ucieszyło. Naprawdę chciałam przetestować ten VR!
Ludzie… Ludzie no, kultury!
I nie chodzi tu o cosplayerów czy niewłaściwie zachowania wobec nich, bo tego nie zaobserwowałam, ale może warto zrobić atrakcję o tym, że należy zapytać, czy można zrobić komuś zdjęcie, albo na temat tego, że nie staje się na środku przejścia a potem rzuca niecenzuralnym słowem jacy to ludzie niewychowani, bo przechodzą akurat tędy. Tak, akurat przejściem, które jest dla nich.
I koniec atrakcji.
Atrakcje w formie paneli, konkursów…cóż. Lokowanie ich w boksach nieprzystosowanych do rozmów, nawet przy mikrofonie, jest mało trafione. Widziałam te grupy ludzi gnieżdżących się tuż przy wykładowcy, by go usłyszeć. I potwierdzi to niejedna osoba.
Również oznakowanie prelekcji było niewygodne, bo kiedy dostałam po 2 godzinach jakikolwiek plan, to strona zatytułowana PLAN ATRAKCJI pokazywała PLAN HAL. ATRAKCJE=HALA?
Rozpiski były dopiero przy boksach, a to było bardzo niewygodne. Nie dla ludzi, którzy przyzwyczajeni byli do formy konwentowej, a stanowili oni lwią część uczestników.
Ochrona, obsługa, medycy, oprawa.
Nie licząc pana z bramki, o którym pisałam na początku, to muszę powiedzieć, że tak z ochroną mogłoby być na innych imprezach. Stanowczo, ale uprzejmie, kulturalnie. Może warto skierować oczy w tę stronę drodzy organizatorzy?
Były również atrakcje, które mnie nie interesowały: konsole, stare gry czy gwiazdy, dlatego ten dział pominę, ale nie słyszałam niczego złego na temat tamtej formy rozrywki. Tu jednak pojawiają się głosy: za dużo elektroniki, za mało komiksu, mangi. To COMIC Con, nie TechnoCon…WCC, macie we wrześniu drugą szansę.
I czy cztery dni to czasem nie za dużo? Po co ten czwartek? Czy piątek od rana by nie wystarczył? Pamiętajcie, że czas to pieniądz, którego nie da się zarobić, można tylko zaoszczędzić.
I tu będzie coś, co możliwe, że zmieni światopogląd wielu osób. Pierwotnie relacja miała być pełna niechęci i narzekania na ten event, ale kiedy po 4 godzinach wyszłam z powodów ode mnie niezależnych i odespałam, to mnie olśniło. Bo jeśliby odłożyć na bok myślenie KONWENTOWICZA, to ta impreza w sumie nie była taka zła i nudna. To my, Polacy, nie jesteśmy zwyczajni do takich eventów. Może więc jeśli będzie ich więcej, typowo targowych, to zaczniemy widzieć różnicę? Och, mamy MFGiK, to też targi!
Nie, imprezy pokroju WCC nie mieliśmy. Pyrkon, MFGiK, to co innego niż WCC, jeszcze rok albo dwa i możliwe, że wszyscy o tym będą wiedzieć. Ta edycja rozwieje wszystkie wątpliwości, czy tego typu impreza się u nas przyjmie, czy nie. Wszystko zależy nie tylko od reklamy ale i od nas – uczestników.
Event oceniam 6,5/10, jeśli patrzeć na niego jak na targi. Zobaczymy, czy ocena zmieni się przy kolejnej okazji – tej wrześniowej kampanii konwentów.
Na koniec chcę podziękować Litwinowi, Łotyszowi, Synowi za towarzystwo i wspólny czas, a także Wikingowi i Konradowi.