Recenzje gier planszowych i karcianych
Majestat: Królewska Korona
Wydawca: Bard Centrum Gier
Autor: Marc Andre
Rodzaj: Karcianka
Poziom skomplikowania rozgrywki: Łatwy
Losowość: Niska
Gra składa się z:
- 70 żetonów
- 32 kart lokacji
- 60 kart postaci
- 4 kart poddanych
- 30 drewnianych pionków
- 1 instrukcji
- 1 podsumowania zasad
Rosnąca popularność planszówek sprawiła, że i ja zainteresowałem się mocniej tym tematem. Jednym z pierwszych tytułów, w które wkręciłem się totalnie i do dziś lubię sobie rozegrać parę partyjek ze znajomymi, jest „Splendor” autorstwa Marca Andre. Ta prosta, lecz przy tym szalenie wciągająca gierka znana jest większości graczy, chociaż z pewnością nie jest to propozycja dla poszukiwaczy skomplikowanych tytułów z liczącymi kilkadziesiąt stron instrukcjami. Jako że do dziś mocno cenię sobie gry, w które można zagrać z przyjemnością w dwie osoby, zaś kompletnym laikom nie trzeba tłumaczyć zasad przez kilka kwadransów, „Majestat: Królewska Korona” wydał się być grą idealną dla mnie. Wszak stoi za nią autor tak cenionego przeze mnie „Splendoru”.
Pierwsza rzecz, która dość mocno rzuca się w oczy po otwarciu pudełka z grą, to wrażenie, iż jest ono zdecydowanie za duże. Co prawda zawartość opakowania sugeruje, że w środku znajduje się sporo wszelkiego rodzaju kart, żetonów i pionków, to jednak wszystko zostało wykonane w takich rozmiarach, że pudełko spokojnie mogłoby być o jedną trzecią mniejsze. Zresztą podobny problem miałem z przywoływanym tu już „Splendorem”, zaś uwagę na to zwracam za każdym razem – posiadanie mocno ograniczonej przestrzeni w mieszkaniu robi swoje i zdecydowanie jestem fanem pudełek, których rozmiary nie wywołują poczucia, że ktoś tu ostro przesadził przy jego projektowaniu. „Majestat: Królewska Korona” posiada klimatyczną i przyjemną dla oka oprawę graficzną. Oznaczenia na kartach są czytelne i logiczne po ogarnięciu zasad. Te zaś do najbardziej skomplikowanych nie należą: instrukcja podstawowa liczy raptem osiem stron, zaś dorzucić do tego trzeba jeszcze podsumowanie działania poszczególnych lokacji z gry, które zamyka się na kolejnych dwóch stronach. Całość opisano prostym językiem i podczas kilku testowych rozgrywek nie znalazłem się ani razu w sytuacji, której nie ujęto w zasadach. Jak więc wypada gra w akcji?
Jak informują nas twórcy gry, pojedyncza rozgrywka w „Majestat: Królewska Korona” zajmuje od dwudziestu do trzydziestu minut. Nie ma w tym ani krzty przesady. Gra trwa dwanaście rund, co może wydawać się dość dużą ilością. Szybko jednak przekonacie się, że zwłaszcza przez kilka początkowych tur przelecicie lotem błyskawicy. Dopiero w drugiej połowie gry zaczyna się kombinowanie, lecz i tak trudno nie zakończyć całości rozgrywki w pół godziny.
Kolejną rzeczą, na jaką zwróciłem uwagę, jest to, że najprawdopodobniej Marc Andre najpierw wymyślił mechanikę gry, a dopiero potem umieścił ją w średniowiecznych realiach. Fabuła bowiem jest dość pretekstowa i spokojnie można było lepiej ją przemyśleć. Wcielamy się bowiem w pretendentów do roli władcy pewnej krainy i naszym zadaniem jest rozwijanie… pojedynczej wioski. Po dwunastu rundach gracz, który uzbiera w swojej lokacji najwięcej złota, wygrywa wyścig o koronę. Brzmi to dość naiwnie, ale oczywiście nie fabuła jest tu najważniejsza.
Każdy z graczy rozpoczyna z ośmioma lokacjami, które stanowią trzon jego wioski. Jako że każda z nich posiada po dwie określone umiejętności, najpierw trzeba zadecydować, która strona (oznaczone jako A i B) obowiązuje w danej rozgrywce. Uważam to za fajne rozwiązanie, ponieważ dzięki temu „Majestat: Królewska Korona” charakteryzuje się większą grywalnością. Strony A i B różnią się od siebie dość wyraźnie, lecz obie są zbalansowane w taki sposób, że niezależnie od wyboru poziom trudności gry nie różni się w żaden sposób. Następnie tasowane są karty postaci. Tu warto wspomnieć, że także i w tym momencie możemy zdecydować się na dwa wyjścia. Talie są dwie (oznaczone jako 1 i 2) i możemy albo grać najpierw jedną, a potem drugą, albo też od razu wymieszać obie. Decyzja należy do Was. Zaczynamy także z pięcioma poddanymi (to małe, drewniane ludziki), którzy w grze pełnią rolę waluty.
Tura polega na wybraniu jednej z sześciu kart postaci dostępnych na stole. Pierwsza z lewej strony jest darmowa, za każdą ułożoną bardziej w prawą stronę należy dodatkowo zapłacić swoimi poddanymi. Po wybraniu konkretnej karty kładziemy ją przed przypisanym dla niej budynkiem i tym samym automatycznie aktywujemy go. Siedem z ośmiu lokacji posiada konkretne zdolności, które w określonych warunkach dają graczowi złoto lub też pozwalają na akcję zaatakowania innego gracza. Nie będę przybliżać zasad działania każdej lokacji, gdyż jest to niepotrzebne. Gra łatwo pozwala przyswoić sobie co gdzie i jak należy zrobić. Jest jeszcze szpital, do którego trafiają postacie ranne w wyniku ataku innych graczy. Można je uleczyć, lecz przy tak szybkiej rozgrywce szybko przekonamy się, że nierzadko napaść na konkurenta może poważnie zagrozić naszym szykom. Po zakończeniu dwunastu tur następuje zliczenie punktacji według określonych zasad. Wygrywa oczywiście osoba, która zebrała najwięcej złota.
„Majestat: Królewska Korona” to przyjemna i szybka gra, która jednak w mojej opinii nie przebiła poziomem „Splendoru”, przynajmniej jeśli chodzi o rozgrywkę dla dwóch osób. Losowość gry jest tu minimalna, z czasem nietrudno przewidzieć który gracz wykona jaką akcję i tym samym spróbować się do niej jakoś przygotować. W przypadku najsłynniejszej gry Marca Andre gra dla dwóch osób była znacznie przyjemniejszym doznaniem. Gdy graczy jest więcej, zupełnie nie ma się do czego przyczepić. Jeśli więc szukacie prostej i szybkiej, ale przy tym wciągającej gry w dobrej cenie, myślę, iż nie musicie dalej szukać. „Majestat: Królewska Korona” to fajna gra dla dwóch osób i bardzo dobra dla większej liczby graczy.