Recenzje gier planszowych i karcianych
Cisza w mieście zombie
Wydawca: Muduko
Autor: David Vaquero
Rodzaj: karciana, imprezowa
Poziom skomplikowania rozgrywki: Niski
Losowość: duża
Gra składa się z:
- 110 kart
- 6 kart pomocy
- instrukcji
Zombie jako motyw przewodni w grach planszowych jest bardzo lubiany i chętnie wykorzystywany przez autorów. Utrzymywanie przy życiu ludzi, zbieranie zasobów oraz walka z nieumarłymi były przerabiane na różne sposoby i prezentowane graczom najczęściej w formie większych tytułów i było przedsięwzięciem dosyć skomplikowanym. Tym razem wydawnictwo Muduko postawiło na małą karciankę, w której podejście do ocalałych zależy od tego, czy są w naszym schronie, czy u konkurencji.
W średniej wielkości pudełku, niestety, znajduje się sporo miejsca na powietrze. Mogłoby być o połowę mniejsze, a nadal bez problemu pomieściłoby wszystkie komponenty, o ile karty pomocy i instrukcję zdecydowano by się wydrukować w mniejszym formacie. Grafika na okładce nie przyciągnęła mojego wzroku, ale nie wygląda źle - jest przeciętna. Natomiast ilustracje na kartach bardziej przypadły mi do gustu, szczególnie zombie.
Przygotowanie do rozgrywki zajmuje tylko chwilę. Na środku stołu kładziemy talię miasta stroną z ludźmi do góry i rozdajemy każdemu graczowi po dwie karty. Należy je położyć przed sobą i w ten sposób stworzyć swój schron. Obok pierwszego stosu kładziemy drugi, talię zasobów, i z niego rozdajemy wszystkim po trzy karty. Nad ocalonymi trzeba zarezerwować miejsce na strefę barier i zombie. W sumie każdy schron będzie składał się z trzech rzędów. W swojej turze gracz najpierw zagrywa dowolną ilość kart z ręki w wybranej przez siebie kolejności i rozpatruje ich efekty lub je odrzuca. Bariery są wykładane w odpowiednim miejscu w schronie, natomiast karty broni, podstępu i ratunku, po rozpatrzeniu ich efektu, lądują na stosie kart odrzuconych. Potem następuje atak zombie. Można je unicestwić za pomocą kart na ręce lub uruchomić wcześniej wyłożone bariery. Trzeba jednak wziąć pod uwagę typ zombie, ponieważ nie wszystkie rodzaje broni są skuteczne przeciwko każdemu z nich. Siekiera nada się do walki ze zwykłymi i szybkimi trupami, ale na silnego będzie potrzebny co najmniej shotgun. Każdy umarlak, którego nie pokonamy, zabija jednego z naszych ludzi. Na koniec swojej tury należy dobrać zasoby, aby znów mieć trzy karty na ręce. Rozgrywka trwa do momentu, w którym wszyscy gracze poza jednym zostaną wyeliminowani. Jeśli wcześniej zabraknie kart w talii miasta lub została ostatnia odwrócona stroną zombie ku górze, następuje ostateczny atak, podczas którego pomijana jest faza trzecia, czyli uzupełnianie ręki. Od tego momentu gracze muszą sobie radzić bez nowych zasobów. Jeśli więcej niż jedna osoba przeżyje to ostatnie starcie, wygrywa ta, która ma więcej ocalałych w swoim schronie.
„Cisza w mieście zombie” jest zaskakująco wredną grą, a raczej wymusza na graczach bycie wrednymi. Jeśli myślicie, że będziecie sobie spokojnie zbierać ludzi i się nimi opiekować, to jesteście w błędzie. Zapomnijcie też o pomaganiu innym – tylko w waszym azylu mogą przetrwać ludzie. Co do pozostałych... Pomagają w tym karty podstępu, dzięki którym możemy np. wysłać naszego zombiaka do innego gracza lub usunąć wszystkie bariery z jego schronu. O tym, jak mało znaczy dla nas ludzkie życie, świadczy możliwość poświęcenia jednego z naszych podopiecznych w zamian za rozdzielenie przebywających w schronie zombie innym graczom. Cóż, trudne czasy wymuszają trudne decyzje.
Część z was pewnie zastanawia się, o co chodzi z tą ciszą w tytule. Na niektórych kartach znajduje się ikona hałasu, który w świecie opanowanym przez nieumarłych nigdy nie jest wskazany. Gdy taki symbol zostanie odkryty, wierzchnią kartę ze stosu miasta należy odwrócić, tak aby przedstawiała zombie. Jeśli została już wcześniej odkryta, potwór kieruje się w stronę schronu, który narobił zamieszania. Na szczęście można zrobić raban u przeciwników i dać im prezent w postaci kolejnego nieumarłego.
Sporym atutem gry jest to, że wszystkie ikony znajdujące się na kartach są łatwe do zrozumienia i zapamiętania po pierwszym wyjaśnieniu – ale w razie wątpliwości każdy może zerknąć na kartę pomocy, która tłumaczy symbole i działanie wszystkich efektów.
„Cisza w mieście zombie” jest pełna negatywnej interakcji. Przypomina mi inną, niewielką karciankę również wydaną przez wydawnictwo Muduko o wirusach szalejących w szpitaluw Leśnej Dziurze. Gra o zombiakach jest trochę bardziej rozbudowana. Możemy się zabezpieczyć na kolejne rundy dzięki barierom, mieć w zapasie broń i przy okazji wysyłać potwory do innych schronów. Rozgrywka może oczywiście przebiegać pokojowo i próbowałam takiego podejścia, ale musiałam je szybko zweryfikować i zmienić. Sensem tej gry jest podrzucanie świni, a raczej zombie, przeciwnikom.
W grze występuje duża losowość i może być ona irytująca. Wprawdzie mamy trzy karty na ręce, ale i tak czasami zdarza się sytuacja, w której nie pozostaje nam nic innego jak je odrzucić i liczyć na lepszy zestaw. Taka utrata kolejki może zaważyć na naszym być albo nie być w dalszej rozgrywce. Odpadanie z gry i czekanie aż pozostali skończą jest jedną z bolączek tej zabawy. Na szczęście partia powinna zamknąć się w 20 minutach, więc w kolejnej będzie można się odegrać.
„Cisza w mieście zombie” będzie idealną propozycją dla większej (do 6 osób) grupy osób lubiących rywalizację. Można grać w duecie, ale rozgrywka nie jest wtedy tak emocjonująca. Prawdziwe oblicze gra pokazuje w większym gronie, gdy sytuacja na stole zmienia się błyskawicznie, a zombie są przerzucane od schronu do schronu niczym gorący ziemniak. Nie jest to tytuł, który niszczy przyjaźnie, ale może je nieco nadszarpnąć.
Zasady nie są skomplikowane i mogliby je opanować uczestnicy młodsi niż sugerowane na pudełku 10 lat. Granica wieku została najprawdopodobniej ustalona ze względu na tematykę. Z tego też powodu jest to tytuł dla starszych graczy szukających prostej, szybkiej karcianki lub chcących odpocząć między większymi grami.