Recenzje gier planszowych i karcianych
Kasa i Spluwy
Wydawca: REBEL.PL
Autor: Ludovic Maublanc
Rodzaj: Imprezowa
Poziom skomplikowania rozgrywki: Łatwy
Losowość: Średnia
Gra składa się z:
- Instrukcji
- 8 piankowych pistoletów
- 18 znaczników obrażeń
- 9 plastikowych podstawek na 8 postaci
- 1 Nowego Ojca Chrzestnego - znacznik pierwszego gracza
- 1 biurka Ojca Chrzestnego
- 1 karty Bonusowego Diamentu
- 16 kart Talentów
- 64 kart Pocisków
- 64 kart Łupu
W „Kasie i Spluwach” pierwszym, co zwróciło moją uwagę były ilustracje. Już na pudełku mamy rozpoznawalny styl Kovalica – twórcy ilustracji do gier z serii Munchkin. Kierując się przeczuciem i zaufaniem do rysownika, postanowiłem wziąć tę grę na warsztat. Czy było warto? Spójrzmy.
Waga pudełka okazała się być całkiem słuszna, tak samo zresztą jak jego zawartość. Po odfoliowaniu ukazały się mym oczom piankowe pistolety (!) w liczbie ośmiu sztuk, sporo różnorakich kart i kartoników, instrukcja i znaczniki. Dodatków tu na pewno nie brakowało, co zapowiadało arcyciekawą rozgrywkę. Do pakietu dołączono wygodne woreczki do przechowywania elementów gry tak, żeby nie latały po całym pudełku. Wątpliwości budził jedynie wspomniany zbiór zasad, który zmieścił się na dwóch kwadratowych stronach. Trochę tego mało, jak na takie bogactwo zawartości.
Po przeczytaniu instrukcji stało się jasne, że gra jest całkiem prosta, wyglądała jednak na bardzo ciekawą i stosunkowo rozbudowaną. Rozegranie kilku partii zajęło nam około dwóch godzin. Średni podany czas to 30 minut. My, w pięć osób, kończyliśmy partię nieco szybciej (poza pierwszą grą, gdzie trzeba było wspomagać się bez przerwy instrukcją).
Sama rozgrywka obraca się wokół podziału łupów z napadu. Wygrywa ten, który zbierze największe bogactwo. Każda runda gry podzielona jest na siedem etapów, podczas których odkrywamy aktualne łupy, wybieramy kartę pocisku oznaczającą, czy strzelamy do danego gracza, czy też go straszymy, blefując ślepakiem. Następnie celujemy w wybraną osobę piankowym pistoletem (wszyscy naraz „na trzy”), czekamy na decyzję Ojca Chrzestnego (lub sami ją podejmujemy, kiedy to my piastujemy to stanowisko) w sprawie zmiany celu przez jedną z osób i strzelamy lub unikamy ataku, przewracając znacznik postaci (ale wtedy nie bierzemy udziału w podziale łupów w danej rundzie). Po wszystkim rozpatrujemy karty magazynków i dzielimy zdobycze.
Proste, prawda? A ileż daje emocji! Gra przypomina „Resistance”, „Sabotażystę” czy „Mafię”, gdzie każdy może być Twoim wrogiem, a wygrać może mistrz blefu i gładkiej gadki. Burzliwe dyskusje, ciche sojusze, kończące się w niespodziewanym momencie i poczucie nadchodzącego ataku z każdej strony wzmagają czujność i kreatywność każdego gracza. Jest to świetna gra dla praktycznie każdej grupy wiekowej, niezależnie od zainteresowań.
Niestety, „Kasa i Spluwy” ma swoje wady. Najważniejszą jest możliwość grania dopiero od czterech osób. Oczywiście, nie każdy poczyta to jako wadę, jednak nie zawsze mamy możliwość zebrania tak „dużej” grupy, co sprawia, że gra nadaje się tylko na większe spotkania. Reszta już zależy od preferencji.
Ciekawostką są umiejętności specjalne bohaterów, o których wspomina się dopiero na tylnej stronie okładki. Jak się okazuje, można poszerzyć grę o postacie i ich moce, opisane szerzej właśnie na końcu tekturki z zasadami. Nie wiem dlaczego zostało to rozdzielone. Może to taki zabieg, żeby wprowadzić coś nowego po czasie i odświeżyć grę. Bez bohaterów właściwie da się grać, ale z nimi rozgrywka jest o wiele ciekawsza i bardziej nieprzewidywalna. Polecam grać od razu w rozszerzonym wariancie. Zasady wcale nie są dużo trudniejsze, tylko trzeba pamiętać o swoich umiejętnościach specjalnych i znać moment, w którym należy ich nauczyć.
Jeżeli często gracie ze znajomymi w gry planszowe/karciane, gorąco polecam „Kasę i spluwy”. Warta jest każdej złotówki, a mnogość elementów, rozbudowana rozgrywka i brak monotonii sprawiają, że można w nią grać wielokrotnie i wciąż będzie bawić!