Recenzje gier planszowych i karcianych
Karty Dżentelmenów
Wydawca: Kojar
Autor: Aleksander Kozik, Marcin Jaros
Rodzaj: Karciana, imprezowa
Poziom skomplikowania rozgrywki: Poziom... czego?
Losowość: Znaczna
Gra składa się z:
- 53 czarnych kart pytań;
- 161 białych kart odpowiedzi;
- 2 pustych czarnych kart na własne pytania;
- 4 pustych białych kart na własne odpowiedzi;
- Instrukcji
Idea zabawy w „Cards Against Humanity” (albo „Karty Przeciwko Ludzkości”, jak proponuje nieoficjalne tłumaczenie) jest banalna – mamy karty z (kuriozalnymi) pytaniami i te z (absurdalnymi, bezsensownymi, niesmacznymi lub w dowolnej kombinacji powyższych) odpowiedziami, a zadaniem graczy jest dopasowanie ich razem w taki sposób, aby całość wyszła możliwie jak najśmieszniejsza. Reklamowane jako „gra imprezowa dla beznadziejnych ludzi” i cieszące się ogromną popularnością w pewnych kręgach, CAH bardzo szybko doczekały się wszelkiej maści naśladowców, również w naszym kraju. Jedną z nich są „Karty Dżentelmenów. Gra imprezowa bez kurtuazji i pruderii”, której recenzję właśnie czytacie.
Na początek musimy koniecznie wyjaśnić sobie jedną kluczową sprawę – taką, że tytuł może być mocno mylący. Pomimo tego, że gra nazywa się „Karty Dżentelmenów”, nie pojawia się tu ani na moment dobre wychowanie, smak czy kultura osobista. Nie. To nadal klon „Cards Against Humanity” w pełnej krasie, z chamówą i obleśnym hardkorem. W sumie szkoda – pomysł edycji CAH dla „dobrze wychowanej młodzieży”, utrzymanej w konwencji brytyjskiego humoru mógłby okazać się interesujący. Albo byłby kompletnym niewypałem, bo dowcip to sprawa mocno subiektywna, a jego finezyjne wykonanie jest sztuką obecnie w zaniku.
W porównaniu z innymi edycjami gry dostępnymi na polskim rynku (oprócz oryginału, ale raz, że do niego nic się nie umywa, a dwa, że trudno mówić o nim jako „dostępnym na polskim rynku”), „Karty Dżentelmenów” wypadają całkiem nieźle pod względem rozpiętości tematycznej zawartych w niej kart. Nie są tak monotematyczne, jak bywa to w niektórych konkurencyjnych odsłonach – wśród „dżentelmeńskich” kart trafi się bowiem zarówno parę klasyków z oryginalnego CAH („cały ten cyrk z AIDS”, „rudzi ludzie”, „zdzirowata córka”), parę znanych lokalnie nawiązań i memów („tiramisu, że aż jaja bolą”, „łysy z Brazzers”, „śląscy naukowcy”), hasła związane z seksem oraz rdzennie polskie powiedzonka. Skoro jednak zamiarem twórców była konwersja CAH na polskie realia i polski humor, boleśnie brakowało mi tutaj chociaż kilku kart nawiązujących choćby do klasyki naszych rodzimych komedii (niekoniecznie romantycznych). Trochę gorzej ma się sprawa z faktycznym poziomem żartów – jest trochę (niestety, troszeczkę) niezłego absurdu, parę tekstów tak durnych, że aż śmiesznych, trochę kart, które nie mają absolutnie żadnego sensu niezależnie od tego, jak je obrócić, mocno stoją (he, he) żarty penilne oraz fekalne. Powiedziałbym – co kto lubi, ale ja byłem rozczarowany. Większość za mało szokuje, by podskoczyć oryginałowi, już jest niesmaczna, a jeszcze nie zabawna.
Gra wydana jest nieźle – karty plastikowane, drukowane na grubym papierze, elegancka szata graficzna, zgrabne pudełko (chociaż z cieniutkiej tektury). Wrzutka z instrukcją jest krótka i mało treściwa – skoro mowa o zabawie, która zrodziła setki wariantów i iteracji, gdzie jest runda haiku? A „Rando Cardissian” (do przetłumaczenia choćby jako „Losowy Leszek”)? Albo wariant reguł umożliwiający wymienianie kart na ręce w zamian za punkty? Instrukcja wspomina, że podane w niej zasady są tylko sugestią i że można je dowolnie zmieniać, ale co stało na przeszkodzie, żeby chociaż podrzucić te najpowszechniej stosowane pomysły? To wszystko wisi w sieci i to tak, że każdy może to znaleźć – brak wzmianki w instrukcji wytłumaczyć można tylko i wyłacznie lenistwem!
Trzeba jednak obowiązkowo wspomnieć o jednej rzeczy, którą „Karty Dżentelmenów” robią dobrze – a jest to dwujęzyczność kart. Na dole każdej z nich znajduje się proponowane angielskie tłumaczenie hasła. Sympatyczna sprawa, gdy zabierasz grę na zagraniczną delegację w robocie, masz znajomych, którzy nie bardzo kumają po polsku albo też dlatego, że niektóre rzeczy po angielsku brzmią po prostu zabawniej. Fajny patent, dwa kciuki w górę.
Czy „Karty Dżentelmenów” są warte waszych pieniędzy? Trudno mi odpowiedzieć, bo różne rzeczy śmieszą różnych ludzi. Mnie nie porwały, ale mam na uwadze przede wszystkim wasze dobro. Dlatego mam lepszy pomysł – wejdźcie sobie na stronę producenta (link pod znaczkiem wydawnictwa w prawym górnym rogu tej recenzji), znajdźcie zakładkę „wypróbuj bezpłatną wersję” i już powinniście mieć w miarę jasne spojrzenie na to, czego można się spodziewać. Jeśli uznacie, że jest śmiesznie, bierzcie.