Recenzje gier planszowych i karcianych
Rosyjskie Koleje
Wydawca: Bard
Autor: Helmut Ohley, Leonhard Orgler
Rodzaj: Strategiczna, worker placement
Poziom skomplikowania rozgrywki: Wysoki
Losowość: Minimalna
Gra składa się z:
- 1 planszy wspólnej;
- 4 plansz graczy;
- 99 drewnianych znaczników;
- 135 żetonów;
- 23 kart;
- 4 pomocniczych kart punktacji;
- instrukcji
Gry o pociągach już od początków popularności planszówek stanowiły niemal osobny podgatunek zabaw towarzyskich. Tytuły takie jak „Age of steam”, „Trains” czy „Wsiąść do pociągu”, charakteryzujące się zazwyczaj minimalną losowością, dużym stopniem komplikacji reguł (z wyjątkiem może tego ostatniego) i zazwyczaj mocno ograniczoną interakcją pomiędzy graczami, stanowią sztandarowe przykłady gier z nurtu euro i od lat przyciągają pewien konkretny typ graczy, lubiący przede wszystkim rywalizację na polu lepszej optymalizacji swoich działań. Omawiana dziś przeze mnie pozycja, „Rosyjskie Koleje”, co łatwo zgadnąć, należy właśnie do tego podgatunku. Czy warto zwrócić na nią uwagę? Przekonajmy się.
Założenia gry wydają się proste – gracze wcielają się w budowniczych kolei w Rosji u schyłku XIX wieku, próbując okryć się największym prestiżem jako ci, którzy przyczynią się do budowy kolei transsyberyjskiej, czyli linii Moskwa-Władywostok. W tym celu wynajmować będą inżynierów i robotników, zlecając im zadania układania torów, budowania nowych, coraz to nowocześniejszych lokomotyw oraz fabryk. Zwycięży ten, który po kilku rundach (sześciu dla dwojga graczy, siedmiu dla trzech lub czterech) zgromadzi najwięcej punktów zwycięstwa. Diabeł jednak, jak zwykle, tkwi w szczegółach...
Mechanicznie „Rosyjskie Koleje” to gra typu worker placement – dysponując w każdej turze ograniczoną liczbą „robotników” przydzielamy ich do różnych zadań, umieszczając ich na odpowiednim polu planszy. Zajęte przez gracza pole pozostanie takim do początku kolejnej tury, uniemożliwiając innym wykonanie tej samej akcji – dlatego ważne jest staranne planowanie działań w taki sposób, by ktoś inny swoim ruchem nie zablokował naszego. O ile jednak sama idea przydzielania zasobów do zadań wydaje się łatwa do zrozumienia, schody zaczynają się, kiedy próbujemy zrozumieć, jak w tej grze zarabia się punkty. A więc: na mniejszej planszy rozdanej każdemu graczowi widoczne są trzy linie kolejowe (Transsyberyjska, Kijowska i Petersburska), po których przemieszczamy znaczniki torów oznaczające, dokąd udało się nam dotrzeć. Torów mamy kilka typów i następują one po sobie (lepsze można położyć dopiero na gorszych), zaś możliwość ich położenia odblokowana jest przez postęp dokonany na głównej linii. Każde pole obłożone torami na koniec tury procentuje punktami – ale tylko pod warunkiem, że mamy dostatecznie mocną lokomotywę, aby przebyć dystans.
Musimy więc inwestować w rozwój torów i lepsze pociągi, by pomyślnie zbudować swoją „maszynkę do robienia punktów”. To nadal jest proste – prawdziwe komplikacje zaczynają się, gdy odkrywamy, że każdą z tych rzeczy można robić na parę sposobów. Może, zamiast rozwijać Kolej Transsyberyjską, wybijesz się dzięki Kijowskiej, która, choć krótsza, składa się z dodatkowo premiowanych pól? A może lepiej postawić na Petersburską, dającą najszybszy dostęp do unikalnych ulepszeń, poprawiających punktację lepszej jakości torów, pozwalających na szybki postęp technologiczny – lub jeszcze coś innego? A może po trochu z każdej? Do tego dochodzi osobny tor industralizacji, dzięki któremu zarabiamy dodatkowe punkty, a budując fabryki – otrzymujemy specjalne zdolności do jednorazowego wykorzystania. Możesz pozyskać inżynierów (są jak zarezerwowane tylko dla ciebie pola akcji, których nie może obstawić przeciwnik), nająć pracowników tymczasowych (więcej robotników na jedną turę), a także zainwestować środki, by po prostu być szybszym niż konkurencja (czyli zmienić porządek kolejki). Możliwości jest zatrzęsienie!
Jedyny element losowy w „Rosyjskich kolejach” pojawia się na etapie określania początkowego porządku kolejki, a także wydzielania bonusów dla tych, którzy na torze okupują późniejsze miejsca – cała reszta to po prostu planowanie i wykonywanie akcji, które kończą się za każdym razem takim samym rezultatem. W tego typu grach najbardziej martwi mnie zawsze możliwość istnienia jednej strategii, która po prostu wygrywa grę. Na całe szczęście tutaj ten problem nie występuje: możesz zaplanować co do ruchu najbardziej efektywny sposób zarabiania punktów – którego nie zrealizujesz, bo przeciwnik zajmie akurat to pole, o które ci chodziło... Rzeczywiście najważniejszym aspektem grania w tę grę jest strategia i planowanie kolejnych posunięć tak, by jak najlepiej wykorzystać ograniczoną liczbę akcji, jednak nie znaczy to, że po jej przygotowaniu można wyłączyć mózg i grać „z kartki” - trzeba ją wciąż i wciąż dopasowywać do aktualnie dostępnych posunięć, cały czas mając w głowie plan długofalowy. Przy takiej liczbie rozmaitych czynników jest to zajęcie wysoce „mózgożerne”, wymagające ciągłego skupienia. Dróg do celu jest mnóstwo – a poszukiwanie tej, która dla nas zadziała najlepiej, daje mnóstwo frajdy.
Gra wydana jest schludnie. Ogromne wrażenie robi pękaty worek drewnianych znaczników i pionków, których ilość może szczerze przerazić kogoś, kto pierwszy raz styka się z grą tego typu. Ilustracje są ładne, estetyczne i dobrze wpasowują się w temat rozgrywki, a chociaż nie należy spodziewać się po nich artystycznej rewelacji, dobrze spełniają swoją rolę. Największą zaletą takiego wydania jest czytelność – plansze wyglądają ładnie, a mimo to nie ma wątpliwości co do tego, jakie akcje można wykonać w danej chwili, jakie premie czekają na kogoś, kto je wykona albo który z graczy w danej chwili prowadzi. Zdecydowanie na wzmiankę zasługuje instrukcja – twórcy gry dobrze wiedzieli, że „Rosyjskie koleje” będą czymś skomplikowanym, ułożyli ją więc w taki sposób, by w przyjazny, czytelny sposób oswoić nowych graczy najpierw z najważniejszymi koncepcjami, dopiero później rozszerzając je o mniej kluczowe, ale równie istotne kwestie. Nie potrafię sobie wyobrazić lepszego sposobu na napisanie instrukcji do takiej gry – jest może i obszerna, ale dokładna, nie pomija niczego, a jej lektura w zupełności wystarczy, by zrozumieć zasady.
Tak jak wspomniałem na początku, to typowa eurogra. Bez wątpienia polubią ją ci z graczy, którym frajdę sprawia dociekanie, jak na danym działaniu ugrać jak najwięcej punktów tudzież odkrywanie kolejnych drzewek rozwoju. Sam nie byłem do tej pory fanem „gier w pociągi” - w tym większym szoku byłem, gdy po skończonej partii natychmiast miałem ochotę na kolejną rozgrywkę. Myślę więc, że mimo stopnia komplikacji zasad, warto dać jej szansę, nawet jeśli nie przepada się za tego typu pozycjami. To nie jest gra dla każdego – ale jeśli czasami masz potrzebę, by po prostu pogłówkować czy zmęczyć mózg, „Rosyjskie koleje” są tytułem, który koniecznie musisz sprawdzić.