„Assassin's Creed Valhalla. Pieśń chwały”
Scenarzysta: Cavan Scott
Ilustrator: Martín Túnica
Tłumacz: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Egmont
Cena okładkowa: 34,99 zł
„Assassin’s Creed Valhalla” to z pewnością nie najlepsza, ale jedna z moich ulubionych gier z serii. Urzeka mnie przede wszystkim krajobrazem i klimatem nordyckiego życia. Sięgając po „Pieśń chwały”, oczekiwałam choć odrobiny tego, czego doświadczyłam, grając w grę Ubisoftu.
Już od pierwszej strony „Pieśń chwały” wygląda dość mizernie pod względem wizualnym. Kolorystycznie dominują wręcz trupie odcienie szarości, zieleni i błękitu, momentami przeplatane intensywną żółcią i pomarańczem. Tła są bardzo skąpe, pozbawione szczegółów i zupełnie obdarte z północnego uroku.
Historia rozpoczyna się na Rygjafylke, gdzie jesteśmy świadkami napadu na wioskę Stavanger. Tam poznajemy Eivor – wojowniczkę i córkę króla Styrbjorna, która odpiera atak wrogich najeźdźców. Eivor powraca obronną ręką, przyprowadzając swemu ojcu w darze niewolnicę, która okazuje się być obłąkaną wieszczką.
W międzyczasie poznajemy historię Sigurda, brata Eivor, który wyruszył na drugi koniec Europy, żeby ukuć swoją własną legendę. Spotykamy go w słonecznej Bułgarii, gdzie poszukuje miecza z tyglowej stali.
Sama historia jest dość banalna. Oś fabuły kręci się wokół konfliktu dwóch władców, Kjotve i Styrbjorna, ale to Eivor i tajemnicza wieszczka grają pierwsze skrzypce. Wątek Sigurda z kolei jest bardzo szczątkowy, a jego postać pozbawiona jakiejkolwiek głębi. To zresztą również bolączka Eivor, która jest boleśnie jednowymiarowa, kierowana żądzą wzbogacenia się i sławy za wszelką cenę, bez względu na konsekwencje, o których nie myśli.
Postacie poboczne nie reprezentują sobą nic i służą jedynie prowadzeniu historii do przodu.
O większości fabuły, relacji między bohaterami i ich powiązań dowiadujemy się z dialogów, przeplatanych ciągłymi scenami walki.
„Pieśń chwały” należy mimo wszystko pochwalić za bardzo zręczne przechodzenie między scenami. Mimo miałkości fabuły komiks się nie dłuży, a sceny akcji są bardzo dynamiczne i momentami utrzymują w napięciu. Zdecydowanie brakuje tam jednak czasu i przestrzeni, żeby móc odetchnąć, zatrzymać się na chwilę, pooddychać norweskim powietrzem, poznać bohaterów i ich motywacje.
Ciężko jest mi stwierdzić, kto jest grupą docelową „Pieśni chwały”. Osoby, które Valhallę już znają, z pewnością będą się nudzić w trakcie lektury, natomiast ci, którzy nie mieli wcześniej do czynienia z serią, nie poczują się zachęceni do dalszego eksplorowania lore.