„Oblivion Song. Tom 3”
Autorzy: Robert Kirkman, Lorenzo De Felici, Annalisa Leoni
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Liczba stron: 128
Cena okładkowa: 44,00 zł
Nie ma chyba lepszego (albo według niektórych – gorszego) sposobu na skuszenie czytelnika do sięgnięcia po kolejną cześć serii, niż porządny cliffhanger. Ale taki, który po nieco rozwleczonej i raczej nastawionej na problemy obyczajowe akcji robi takie zamieszanie, że czytający zbiera metaforyczną szczękę z podłogi. Tak mniej więcej czułam się skończywszy drugi tom komiksowej serii Oblivion Song. No, teraz to dopiero się będzie działo! Problem w tym, że takie nastawienie nie sprzyja czytaniu – tworzą się jednak oczekiwania, które łatwo zawieść. Tu na szczęście się tak nie stało.
Akcja rozpoczyna się trzy lata po zakończeniu wydarzeń z tomu drugiego. Nie jesteśmy sami w Oblivion – to informacja, którą bardzo szybko będą musieli sobie przyswoić zarówno mieszkańcy tytułowej Otchłani, jak i przestrzeni poza nią. Ci pierwsi spotkanie przeżywają o wiele bardziej intensywnie – inteligentne istoty, w których istnienie dotąd nikt nie wierzył, atakują członków grupy wypadowej z bazy Eda Cole’a i porywają jej członków. Tymczasem w Filadelfii Nathan Cole odbywa dalszą odsiadkę za błędy przeszłości. Nie będzie mu jednak dane zaznać spokoju za kratami, bo członkowie zespołu badawczego związanego z Oblivion będą potrzebowali jego wiedzy – i pomocy.
Nowe zagrożenie bardzo zmienia dynamikę komiksu, dodaje też tajemnicę do wyjaśnienia i pretekst dla bohaterów do ponownego podjęcia współpracy. Po trzech latach część z nich zmieniła się, prowadzi inne życie – przyjdzie nam poświęcić chwilę na nadrabianie zaległości. Podobnie będzie z zaufaniem – trochę pozmienia się w motywach postępowania niektórych, wiele się też wyjaśni. Bardzo podoba mi się wprowadzenie do fabuły jeszcze jednej strony konfliktu – to wymusza przegrupowanie w już skonfliktowanym układzie Nathan-wojsko-mieszkańcy Oblivion. Tę część zakończono w idealnym momencie, kiedy jeszcze nie zdążyła się znudzić, nie wyczerpała do końca formy – wspaniały zabieg dla utrzymania uwagi czytelnika.
O samych „obcych” nie dowiemy się dużo, poza może jednym bardzo znaczącym faktem, który będzie już informacją stanowiącą kolejny cliffhanger. I nadal tak samo skuteczny, obawiam się – już sam sposób przedstawienia Bezimiennych (bo tak nazwano ich w Oblivion) jasno mówi, że będą wrogiem, przeciwko któremu jeden Nathan Cole na pewno sobie nie poradzi. I być może, ale tylko może, dotąd zwaśnione raczej społeczności obu realiów będą musiały nauczyć się na nowo współpracować.
Warstwa wizualna komiksu trzyma poziom. Mimika bohaterów, mowa ciał, wszystko to odpowiednio oddaje dramatyzm sytuacyjny, ostro zarysowane twarze nawet momentami przerażają swoją wyrazistością. Annalisa Leoni, odpowiedzialna za warstwę kolorystyczną tytułu, zrobiła ponownie świetną robotę i tchnęła więcej emocji w świat przedstawiony, świetnie zestawiając kontrast pomiędzy Filadelfią a Oblivion.
Trzeci „Oblivion Song” rozwija skrzydła i pokazuje, że ma jeszcze wiele do opowiedzenia. Wydanie angielskie oferuje w tej chwili 24 tomy serii – tom 3 polskiego obejmuje zbiorczo zeszyty 13-18, wydaje się więc, że czeka nas jeszcze jedna część przygód w tym postapokaliptycznym świecie. No i niezmiennie tytuł polecam – przede wszystkim fanom takich klimatów.