Recenzje mang
Fruits Basket (tomy 5-7)
Autor: Natsuki Takaya
Gatunek: shoujo, romans, okruchy życia, komedia, nadprzyrodzone, dramat
Wydawnictwo: Waneko
Liczba tomów: 8+
Cena okładkowa: 34,99 zł
Recenzja została napisana po przeczytaniu 6 tomów
Często jest tak, że mangi fantasy, chociaż są dramatami, to pokazują nam problemy oderwane od rzeczywistości. Przesadzone historie miłosne, nierealne zbiegi okoliczności... „Fruits Basket” opiera się na klątwie, która sama w sobie nie jest problemem rzeczywistym. Jednak każda postać, która się w tej mandze pojawia ma uczucia, buduje realistyczne relacje, które na nią oddziałują. Ostatecznie jest… prawdziwa w całym tym wymyślonym świecie.
Kolejne tomy Furuby dodają coraz więcej dramatu do całej historii. Weźcie chusteczki iprzygotujcie się na chwile wzruszeń. Piąty tom mangi zaczyna się niewinnie, poznajemy nowy samorząd uczniowski, co daje pole do popisu za sprawą kolejnej opowieści z życia jej członków. W poprzednich częściach poznaliśmy bliżej Saki, teraz mamy możliwość zapoznać się z drugą, mroczną przyjaciółką Hondy – Ueno. Myślicie, że taka zimna gangsterka też ma swoje urocze chwile? Zacznijmy jazdę bez trzymanki.
Koniec piątego tomu i cały szósty to absolutne mistrzostwo budowania napięcia. Nasze zodiaki i Honda jadą na wycieczkę i tu się zaczyna dramat. Dosłownie. Honda pozna wszystkie możliwe zodiaki i cała historia nabierze innego tempa. Mam wrażenie, że zmienia się również jej bieg, bo poznamy cel, do którego dąży manga. Dotychczas skupialiśmy się głównie na poznawaniu historii kolejnych osób, teraz „Fruits Basket” zaczyna zmierzać w wyraźnym kierunku.
Nie dość, że trochę przełomowych wydarzeń, to dodatkowo całe trzy tomy dają nam tyle emocji, że raz na jakiś czas trzeba sobie przerwać i wypić parę łyków herbaty na ochłonięcie. Będziemy mogli przeczytać, co o mają ze sobą wspólnego Tooru i Isuzu. Poznamy w końcu kształt relacji Hondy z Yukim i Kyo. W końcu dowiemy się, w jakim kierunku zmierza ich historia.
Uważam, że nastrój całej historii jest niesamowity. Dostajemy dramat, który, im dłużej goczytamy, tym bardziej wprowadza nas w ciężką tematykę mangi. Nie dzieje się to od razu. Stopniowo zatapiamy się w problemach bohaterów. Próbujemy je zrozumieć. Gdyby nie Honda, Ayame, luźne sytuacje i żarty, które pojawiają się tam raz na jakiś czas, to cała manga byłaby bardzo trudna w odbiorze.
Jestem zaskoczona szczerością uczuć ukazywanych we „Fruits Basket”. Szczerze mówiąc, widziałam anime, ale czytają mangę bardzo doceniam ilość tekstu i dymków wyrażających myśli bohaterów. Nie byłam aż tak świadoma ich emocji i tego, jak one się rodzą. Nie wiedziałam, że aż tak wiele w nich zwątpienia i smutku. Dzięki temu czuję, że postaci są mi bliskie. No może poza Kagurą… za jej charakterem nie przepadam, jednak nie jest ona już tak denerwująca jak w poprzednich tomach, uff.
Same postaci są zdecydowanie najlepszym i najważniejszym elementem mangi. Możemy obserwować ich wzrost, rozwój ich samych, jak i relacji między nimi. W tej mandze nic nie jest przypadkiem, a każda postać, która się pojawia została bardzo dobrze zaplanowana i ma swoją własną historię. Przykładem mogą być członkowie rady uczniowskiej lub nauczycielka Hondy. Bardzo lubię również pokazanie relacji rodzinnych i tego, jak oddziałują one na dziecko. Jest to ciężka tematyka, która została jednak podjęta, z dobrym skutkiem.
Ostatecznie manga nabiera kształtów, jednak jej kolory robią się coraz mroczniejsze. Myślałam, że przełomowe momenty są już za mną, jednak ona rzuca mi pod nogi coraz nowsze problemy. Historia cały czas jest sympatyczna i ciekawa, jednak wchodzi na coraz trudniejszą tematykę. Zdecydowanie czuję, że coś wisi w powietrzu. Tylko co?