Była to już druga edycja Book Game, zorganizowana przez Międzynarodowe Centrum Targowo-Kongresowe EXPO Kraków. To właśnie tam, na ulicy Galicyjskiej 9, znanej choćby z Magnificonów czy Krakowskich Targów Książki, zorganizowano wydarzenie skupione na grach planszowych. Już na wspomnianych Targach Książki nie brakowało wystawców planszówkowych, choć przeważały oczywiście wydawnictwa książkowe, więc organizacja imprezy skupionej na bardziej aktywnej rozrywce niż czytanie powinna być dla organizatorów łatwa. Czy tak właśnie było i co mogliśmy zobaczyć na tegorocznym Book Game? Tego dowiecie się w kolejnych akapitach.
Tłumy i tłok? Niedoczekanie!
Nawykły do potężnych kolejek i rzeki ludzi przemierzającej jedyną trasę z głównej ulicy do hali EXPO Kraków, spodziewałem się problemów z szybkim dotarciem na teren wydarzenia. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Oczywiście widać było, że coś się rzeczywiście dzieje, bo rodziny z dziećmi, małe grupki i pojedyncze osoby były widoczne na trasie w tę i z powrotem, jednak nic nie utrudniało poruszania się, a przed samym wejściem w zasadzie było pusto. I nie były to godziny poranne, ale raczej blisko południa, czyli blisko godzin szczytu dla tego typu wydarzeń.
Akredytacja oczywiście przebiegała sprawnie – organizatorzy mają wieloletnie doświadczenie przy tego typu imprezach, więc obyło się bez przestojów. To mogło tłumaczyć brak kolejek, choć nadal obawiałem się, ilu uczestników realnie będzie na Book Game.
Zaskoczyła mnie konieczność wypełnienia danych na liście akredytacyjnej dla mediów. Nie było żadnej gotowej listy dla osób, które wypełniły formularze, więc nie wiem, po co w ogóle była konieczność ich wysyłania.
Atrakcje i wystawcy, czyli tam i z powrotem
W holu wejściowym, oprócz standardowej strefy gastronomicznej na piętrze stale działającej w budynku, rzucało się w oczy stoisko z lodami i innymi wyrobami od Good Lood. Także i tutaj znajdowały się wejścia do sal z atrakcjami dodatkowymi.
Liczysz na prelekcje i warsztaty? Szukaj w innym miejscu
Same sale w większości zawierały atrakcje stałe, czyli dziecięcą strefę z animatorem (super opcja dla rodziców chcących zostawić swoją pociechę na jakiś czas i zaczerpnąć innych atrakcji), sesje RPG (aż dwie sale!) oraz turnieje. Ciekawą opcją była też możliwość wysyłki zakupionej gry planszowej czy karcianej za pośrednictwem kuriera DPD. Na miejscu można było nadać paczkę z nabytkiem do domu z dostawą zarówno do paczkomatu, jak i przy pomocy pracowników firmy bezpośrednio do domu. Na miejscu działała też szatnia.
Czy więc nie było klasycznych prelekcji i warsztatów? Były, ale w zupełnie innym miejscu i formie.
Hala wystawców… i wszystkiego innego
Lewa hala, znana jako „Hala Wisła”, przeznaczona była na stoiska wystawców, strefy tematyczne, scenę i kawiarnię. Już na pierwszy rzut oka widziałem, że brakuje tu wielkich i imponujących konstrukcji, które były choćby na poprzedniej edycji, Krakowskich Targach Książki czy Planszówkach w Spodku. Większość wystawców miała raczej skromne strefy bez specjalnych dekoracji czy rzucania się w oczy za pomocą balonów, wiszących pod sufitem reklam czy innych bajerów. Wyjątkiem było tu LEGO, które przyciągało uwagę postaciami zbudowanych z klocków Yody i Dartha Vadera o wysokości dorosłego człowieka, choć to widziałem już na ostatnich dwóch edycjach Targów Książki oraz na poprzednim Book Game.
Po obejściu samych stoisk zorientowałem się, że wystawcy podeszli równie zachowawczo do tematu zabranego ze sobą towaru. REBEL, Galakta czy Black Monk mieli niewielkie stoiska i brakowało na nich wielu znanych tytułów, a byłem nastawiony na jakieś planszówkowe zakupy. Odniosłem wrażenie, że wzięto raczej niezbędne minimum.
Ze stref zobaczyć mogliśmy bitewniaki, na których toczyły się zażarte batalie z metrówkami w rękach, pełne emocji rozgrywki szachowe, malowanie figurek czy prototypy gier, które wkrótce mogą zagościć na sklepowych półkach.
Trochę dziwnym wyborem na strefę komfortu był plac zaraz przy scenie – osobiście do poczucia komfortu potrzebuję raczej zmniejszenia poziomu hałasu, a nie jakichś wystąpień z nagłośnieniem, ale może komfort miał oznaczać po prostu możliwość siedzenia.
A co ze wspomnianymi warsztatami i prelekcjami?
Praktycznie wszystkie atrakcje tego typu odbywały się na stoiskach i na scenie. Jest to ciekawy wybór, gdyż znacznie lepiej prowadzi się takie aktywności na sali konferencyjnej. Nie wiem, czy zwyczajnie brakło miejsca, żeby pomieścić wszystko, czy postawiono na taki model, ale nie były to najwygodniejsze warunki do wzięcia w nich udziału.
Zagraj w planszówkę, czyli potężny games room
Druga część budynku – „Hala Dunaj” niemal w całości służyła jako potężny games room. I był to wspaniały wybór, ponieważ stoliki były przez większość czasu mocno obsadzone grającymi. Sama wypożyczalnia zawierała 1163 tytuły, a samych pojedynczych egzemplarzy gier było 1577. Zgodnie ze statystykami 4091 razy wypożyczono grę podczas trwania Book Game, co jest niesamowitym wynikiem.
Za strefą dla grających znajdowała się druga – turniejowa – gdzie również grano, ale już na poważnie. Natomiast kolejnym niecodziennym wyborem było umieszczenie strefy food trucków na końcu hali, właśnie za wspomnianymi dwoma sektorami. Przechodzący, by coś zjeść, musieli przecież przeszkadzać grającym w turniejach…
Nie brakowało tu także Yoppo Bubble Tea oraz Taiyaki House, a między strefami dla grających umieszczono jeszcze stoisko z profesjonalnymi stołami do gier planszowych i gry wielkoformatowe, ale tych już nie widziałem, ponieważ nie przeciskałem się przez grających przy stolikach.
Podsumujmy
Tym, co rzucało się w oczy, były bardzo oszczędne stoiska. Rozmawiałem z wystawcami i powodów szukałbym w poprzedniej, nieudanej finansowo edycji wydarzenia, w którą zainwestowano niemałe pieniądze, a która nie była tak duża jak się spodziewano. W tym roku wielu wystawców podeszło do tematu ostrożniej.
Brakowało mi też jakichś spotkań czy prelekcji z prawdziwego zdarzenia. W salach konferencyjnych z ciekawymi prowadzącymi i tematami. Może jacyś goście zagraniczni, coś, co by to wydarzenie wyróżniało na tle innych, a nie było po prostu games roomem i strefą wystawców.
Organizatorzy podają, że Book Game 2024 odwiedziło niemal 12 tys. uczestników, ale spodziewam się, że liczono to metodą targową – każdy dzień zakupionego biletu to pojedyncza osoba. Czyli jeżeli ktoś był trzy dni, to jest trzema osobami. Realna liczba osób, które odwiedziły targi, może się więc wahać między 6 a 8 tys. To nadal sporo, ale podczas tych kilku godzin w sobotę, kiedy byłem obecny, nie widziałem tłumów. Nigdzie nie tworzyły się zatory, wszędzie dało się spacerować bez problemów. A była to sobota w godzinach szczytu, więc rotacja musiała być niemała. Tu też się nie dziwię, ponieważ ze względu na oszczędny asortyment stoisk, niewiele ciekawych rzeczy było do kupienia.
Wygląda na to, że jest to wydarzenie z dużym potencjałem, ale jeszcze brakuje konkretnych pomysłów, jak zrobić z tego coś więcej. Na pewno się wybiorę na już zapowiedzianą kolejną edycję w 2025 roku i po cichu liczę, że będzie lepiej. Myślę też, że dobrym pomysłem byłoby rozpromowanie wydarzenia także w fandomie konwentowym. Na wszystkich tego typu imprezach widzimy tłumy cosplayerów, zaś na Book Game praktycznie ich nie było. I nic dziwnego, ponieważ impreza skupia promocję na mieście oraz na tych samych mediach co Krakowskie Targi Książki, nie docierając do sporej grupy zainteresowanych. Oczywiście taki może być cel, ale na Planszówkach w Spodku, które są o wiele bardziej widoczne w konwentowym światku, widzę znacznie szerszy przekrój uczestników i obecnie impreza stoi na wyższym poziomie.