W weekend 26-28 sierpnia Wrocław przeżywał największe odrodzenie konwentowej imprezy na świeżym powietrzu. Podobnie jak tegoroczny Pyrkon, mimo braku strefy darmowych sleepów cieszył się zwiększoną frekwencją odwiedzających względem ostatnich kilku lat. Zamiłowanie do fantastyki wśród fanów nie słabnie, a głód wrażeń wręcz narasta. Jak na takie zapotrzebowanie przygotował się ten dolnośląski festiwal fantastyki?
Fantastyczne tłumy czarują na świeżym powietrzu
Dni Fantastyki to największe święto subkulturwe Wrocławiu, jakie ma miejsce od lat . Dzięki organizacji w porze letniej oraz umiejscowieniu kluczowych atrakcji na obszernym terenie parkowych zieleni wokół Centrum Kultury „Zamek” odwiedzający festiwal raczyli się jego atutami w temperaturze 30 stopni Celsjusza. Organizowany corocznie, z pominięciem edycji 2020, wyróżnia się na tle większości dużych imprez o charakterze konwentu fantastyki swoją otwartością, głównie dzięki położeniu za bramami parku. Stwierdzenie, że wrocławskie DF-y to święto ludzi wielbiących fantastykę nabiera nowej mocy. Organizowane w tym roku pod hasłem „Granice Magii”, prawdziwej magii mogły dostarczyć odwiedzającym poprzez możliwość obcowania z tłumnie zebranymi, barwnymi postaciami oraz stoiskami pełnymi tematycznych atrakcji. Co okazało się pozytywnym zaskoczeniem, to jak liczne tłumy wystawców i odwiedzających pojawiły się na tegorocznej edycji. Jednym z powodów była zapewne niesprzyjająca sytuacja epidemiologiczna przez ostatnie dwa lata. Zgodnie z tematem przewodnim zostaliśmy wręcz oczarowani olbrzymią nawet na skalę tego konwentu ilością przebranych w cosplaye osób. Nastolatkowie i dorośli, rodzice z dziećmi oraz seniorzy przywdziewali kostiumy ulubionych fikcyjnych bohaterów, bawiąc się przez trzy dni na świeżym powietrzu pośród działających całymi dniami stoisk, wiosek, warsztatów oraz kramów handlowych.Przy układaniu programu pomyślano również o aktywnościach dla najmłodszych - zajęcia plastyczne z tradycyjnego rzemiosła ozdobnego, zabawy z kaligrafią, rozwijające zdolności konstruktorskie układanie wraz z programowaniem klockowych Lego robotów, a to wszystko pod okiem animatorów kultury m.in. z Fundacji „Twoja Ferajna” i Policealnego Studium Animatorów Kultury „SKiBA”. Dla starszych wymyślono aktywności poważniejsze, bardziej widowiskowe - walki na miecze na arenie, strzelnice łucznicze oraz na broń ASG. Znalazło się również kilka wariacji miotania ostrymi narzędziami do tarcz, wszystko pod okiem instruktorów z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Dbali o nie także gospodarze wioski średniowiecznych wikingów z Bractwa Wojowników „Kruki” przedstawiający rekonstrukcje walk. Dzierżąc naostrzone miecze, piki i topory w pełni odtworzonym wojennym uzbrojeniu, grupa berserków pojedynkowała się przed widownią, wyciskając z siebie siódme poty. Dla fanów średniowiecznej aktywności przygotowane zostały zajęcia z kucia prostych wytworów z metalu tradycyjnymi metodami w kilku rozstawionych kowalskich warsztatach, a płonące piece hutnicze i stalowe kowadła rozgrzewały tętniącą atmosferę zamkowego parku. Hałas w postaci strzałów i ech narzędzi niósł się nie tylko z parku, ale i z amfiteatru. Przez cały weekend miały w nim miejsce tradycyjne dla DF-ów programowe aktywności - pokazy rekonstrukcyjne, performance artystyczny, konkurs cosplay i koncerty muzyczne, w tym wieńczący sobotnią część programu występ muzycznej grypy Żywiołaka, grającego muzykę folkmetalową.
Otwarte przestrzenie wypełnione magią do granic
W cieniu parkowych drzew spotkać można było zbierających się cosplayerów i fotografów przeprowadzających studyjne sesje zdjęciowe. Tematyka postaci pozostała otwarta na wszelkie gatunki – fantastyka, superbohaterowie, mitologia, fantasy, folklor lokalny, jak i dalekowschodni. Bohaterowie gier wideo, książek, filmów i seriali, w tym także japońskich oraz chińskich animacji, przemykali pośród rekonstruktorów kilku historycznych epok.Wokół zamku rozstawiono kramy handlowe, gdzie każdy właściciel zasobnego portfela mógł zanurzyć się w zakupowym szale i nabyć pomysłowe rękodzieła rodzimych artystów oraz zabawek z importu. Ze sztuką odwiedzający obcowali na wiele sposobów. Godnym podziwu było plenerowe studio artystów bodypaintingu, których podziwiać mogliśmy w akcji, zaś wewnątrz samego zamku znajdowały się galerie sztuki, w tym przykuwająca wzrok wyjęta z baśniowego komiksu wystawa „Podróż po Zasadzie Trójek” Tomasza Spella. Bogaty treściowo oraz wizualnie program udostępniony przed festiwalem na stronie wydarzenia zwiastował niejednokrotną próbę przekraczania granic magii, gdyż plan paneli wraz z wystąpieniami obfitował w wiele ciekawych nazwisk. Same tematy prelekcji kusiły, by zaszyć się na cały dzień w cieniu zamkowych korytarzy. Alternatywą wszystkich elementów rozdawanego w formie gazetki programu były wyznaczone strefy gastronomiczne, które oprócz ciepłych posiłków oferowały herbaciane smakołyki i przekąski rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Niektórym odwiedzającym towarzyszyły rozradowane czworonogi i również dla nich przygotowane zostało stoisko dla człowieczego oraz psiego komfortu. I to wszystko w darmowej strefie Open.
Przekroczyć granice magii, bez rozczarowań
Wspominając o zaletach wydarzenia, musimy jeszcze napomknąć zauważalne potknięcia. Program prelekcyjny, jak bogaty by nie był, pozostawiał pewien niesmak. Owszem, przemyślaną innowacją była, rozlokowana na świeżym powietrzu strefa gier planszowych, niestety jednak limitowana biletami i zamykana w godzinach nocnych wraz z całą wypożyczalnią zlokalizowaną w namiocie. Rezygnacja ze strefy gier elektronicznych na poczet większej ilości atrakcji zewnętrznych jest w pełni zrozumiała, jednakże wysoka cena za zakupienie trzydniowej wejściówki all-inclusive na panele przy braku możliwości zakupu wejściówki jednodniowej to dość niewygodne rozwiązanie. DF-owe wejściówki osiągnęły w tegorocznej edycji dziwny kompromis, podyktowany zapewne chęcią zaoferowania rozsądnego poziomu rozrywki za uczciwą opłatą. Obok całościowej wejściówki na festiwal, w ofercie były pojedyncze bilety na konkretne prelekcje które w zależności od programu i prowadzącego potrafiły się wyprzedać jeszcze przed rozpoczęciem samego festiwalu. W kłopotliwą sytuację mógł wpędzać także fakt, iż na wieczorne panele dyskusyjne zakup był praktycznie niemożliwy, gdy po godzinie 20:00 kasy zostawały zamknięte, w najgorszej sytuacji zmuszając do kombinowania, więc aspekt zdecydowanie do poprawy. Ponadto sami twórcy programu niekiedy się uskarżali, iż tuż po rozpoczęciu swoich warsztatów nie otrzymywali wszystkich potrzebnych narzędzi na czas, lub ich stoisko dostawało niekorzystne położenie na terenie parku. Jakkolwiek by nie mówić o logistyce, organizatorzy konwentu dobrze zadbali o poczucie komfortu i bezpieczeństwa na terenie festiwalu także po zmroku. Sami twórcy programu nie chowali się przed uczestnikami do cienia, a raczej chętnie gawędzili po godzinach swoich wystąpień. Handlarze, gżdacze, a także twórcy stoisk promocyjnych zaprzyjaźnionych konwentów chętnie udzielali się towarzysko, jak na spontaniczną naturę konwentów fantastyki przystało. Podczas tej imprezy przełamywano nie tylko tytułowe granice magii, ale również granice dzielące organizatorów od zwykłych uczestników, bez skrępowania umilając czas tym młodszym, jak i starszym. Również moje wewnętrzne dziecko zostało ponownie magicznie rozbudzone tego weekendu. Mimo kilku niewypałów było bardzo magicznie.