Według pewnego powiedzenia województwo świętokrzyskie znane jest z silnych podmuchów wiatru. Nie będę jednak pisał dzisiaj o warunkach pogodowych w okolicach Kielc, lecz o czwartej edycji Sabat Fiction-Fest, która odbyła się w dniach 29 września - 1 października na terenie Targów Kielce. O wydarzeniu, które w ciekawy sposób zdołało połączyć regionalne tradycję ze współczesną fantastyką. I nie tylko. A jak wyglądało to z bliska? Zapraszam do lektury.
Ważny jest dobry rekonesans
Tutaj od razu mogę powiedzieć, że mój rekonesans odbył się z lekkim opóźnieniem, a to dlatego, że pojawiłem się na terenie Targów ok. godziny 19. Samo dotarcie na miejsce festiwalu nie było problemem, musiałem jednak odbyć krótki spacer w poszukiwaniu głównego wejścia. Wszystko skończyło się dobrze i już po kilku minutach trzymałem w dłoniach informator, który - mimo że pozbawiony kolorów - bardzo dobrze sprawdził się jako konwentowa ściąga. Jedyne, na co muszę zwrócić uwagę, to dość interesujące położenie mapki, którą umiejscowiono w samym środku rozpiski atrakcji, dzieląc sobotę na pół, co przy pierwszym kontakcie mogło troszkę zbijać z tropu. Nie był to jednak jakiś duży mankament. Już w piątkowy wieczór dało się zauważyć dość liczną grupkę ludzi krzątających się po hali, w której odbywał się festiwal. Dzięki temu, jak na dobrego zwiadowcę przystało, mogłem zapytać niektórych uczestników o ich wrażenia z imprezy. Pamiętajcie o tym, ponieważ będę jeszcze wracał do owych opinii.
A jak było w środku?
Jak już wspomniałem, tegoroczna edycja Sabat Fiction-Fest odbywała się na terenie jednej hali. W porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy to festiwal "rozłożył się" w kilku budynkach, była to miła odmiana, pozwalająca nie tylko zmniejszyć liczbę kroków potrzebnych do przejścia między atrakcjami. Wszystko było pod ręką, choć i tak czasami miałem wrażenie, że to wszystko jest znacznie większe, niż początkowo sądziłem.
Sam Sabat, mimo iż skupiony jest przede wszystkim na fantastyce, w swoim programie oferował także atrakcje z innych gałęzi rozrywki, nie tylko utożsamianej z konwentami. Dla fanów mangi i anime przygotowano zatem Salę Kawaii, futrzaki otrzymały swój Lounge, a fani gamingu i esportu mogli zasiąść przy jednym ze stanowisk i zagrać w mniej lub bardziej popularne obecnie tytuły. Swój kawałek podłogi dostał także jeden z naszych rodzimych produktów - "Gwint". W niemałej liczbie pojawiły się nawet gry retro, malując radość zarówno na twarzach weteranów, jak i mniej doświadczonych koleżanek i kolegów. Idąc dalej uczestnik natykał się na Arenę, na której odbywały się pokazy walki bronią białą, scenę główną zajętą przez spotkania autorskie, a nawet przyczajone w kącie posterunki Stalkerów.
Po drugiej stronie czekał na nas namiot rodem z "Gry o tron", kantyna z uniwersum "Star Wars" i strzelnica ASG, a środek hali zdominowały gry planszowe. Osobiście jestem zadowolony z tego, jak dużo miejsca organizatorzy poświęcili grom bez prądu, dając nam nie tylko sporą liczbę stołów, ale i działającą cały czas wypożyczalnię. Dobry balans w grach to podstawa. Nie zapominajmy też o makietach i pokazach gier bitewnych oraz o alejce wystawców, gdzie każdy fan fantastycznych przygód mógł nasycić swój apetyt. Ten materialny oczywiście. Jeżeli zaś chodzi o apetyt naszych organizmów, z tym było troszkę gorzej.
Jak tam na zapleczu?
Zjadłbym coś, ale nie do końca miałem gdzie, bowiem strefa gastro na festiwalu... była trudna do odnalezienia, głównie przez to, że przed halą znajdował się tylko jeden obiekt serwujący odwiedzającym posiłki. Nie byłby to może tak duży problem, gdyby nie fakt, że teren Targów Kielce znajduje się w sporej odległości od centrum miasta i jeżeli nie mieliśmy ochoty na dania z grilla, musieliśmy liczyć się z krótką wycieczką do centrum lub do oddalonej o 10 minut marszu budki serwującej perełki kuchni tureckiej. Pragnienie też miejscami trudno było zaspokoić. Nie dlatego, że brakowało napitków, ale raczej przez słabą widoczność miejsc, z których można je było czerpać.
Lepiej za to wyglądała kwestia noclegu i higieny. Organizatorzy zadbali, by każda osoba chcąca spędzić noc na terenie festiwalu miała gdzie położyć główkę. Ba, osoby te miały nawet gdzie się umyć. Wszystko dzięki przygotowanym wcześniej boksom z prysznicami, które - podobnie jak toalety - były utrzymane w czystości i bez większych problemów służyły chętnym.
Na uwagę zasługuje też postawa ochrony, która sumiennie wykonywała swoje obowiązki i widać było, że nie ma tu miejsca na lekkie traktowanie. Poza wewnętrzną kontrolą oko mieli na nich również organizatorzy, dzięki czemu nie zaobserwowałem w trakcie mojego pobytu na terenie Targów Kielce żadnych nietypowych lub niecodziennych incydentów. Niewątpliwie na taką sytuację wpływ miał też przepis, w myśl którego w godzinach nocnych nie można było wchodzić na teren imprezy. Ponadto wszędzie krzątali się ubrani w błękitne koszulki helperzy gotowi pomóc w każdej sprawie.
Trzy węgielki w wodę kładź…
Nazwę tego akapitu zapożyczyłem z od tytułu jednej z prelekcji, głównie dlatego, by od razu zaznaczyć, z czym będziemy mieli do czynienia przy opisywaniu atrakcji. Sabat Fiction-Fest bardzo mocno czerpie bowiem z kultury i folkloru ziemi kieleckiej, dzięki czemu udało się w moim odczuciu stworzyć naprawdę wyjątkową, magiczną wręcz atmosferę, która przenikała wszelkie aspekty festiwalu. Dało się ją wyczuć nie tylko dzięki prowadzonym prelekcjom, ale także oferowanym produktom lub dekoracjom. Ludowe korzenie widać nawet w logo festiwalu, a przede wszystkim w samej jego nazwie, która mniej lub bardziej nawiązuje do odbywających się swego czasu na Łysej Górze spotkań.
Sam miałem okazję wysłuchać prelekcji pana Pawła Majki o wierzeniach i kulturze Słowian w polskiej fantastyce, a do tego wykładu prof. Marzeny Marczewskiej o ludowych sposobach leczenia i odczyniania uroków. Wywarły one na mnie niemałe wrażenie i rozbudziły ciekawość związaną ze sposobem życia naszych przodków, którego echa do dziś odnaleźć możemy choćby w codziennej mowie. Jak dla mnie jest to kurs, którego powinni trzymać się organizatorzy, ponieważ tego typu połączenia tworzą świetny klimat i poprawiają widoczność wydarzenia na konwentowej mapie Polski.
Naturalnie na tym atrakcje się nie kończyły. Spotkania z gośćmi, turnieje esportowe i sesje RPG - to wszystko dostępne było dla nas niemal przez cały czas. Z opinii uczestników dowiedziałem się także, że nie było większych problemów z programem i osobiście słyszałem tylko o jednym przypadku odwołania atrakcji.
Chciałbym zwrócić także uwagę na futrzasty walk, który w sobotę przemaszerował przez Park miejski im. Stanisława Staszica i ogrody Pałacu Biskupów Krakowskich. Kilkanaście barwnych postaci przez niemal dwie godziny pozowało do zdjęć, przybijało piątki i ogólnie wywoływało uśmiech na twarzach przechodniów. Jako świadek tej zabawy przyznaję, że było to wyjście, z którego skorzystali wszyscy. Osoby przebrane mogły zrobić sobie zdjęcia i pobawić się z ludźmi. Mieszkańcy Kielc trafili na niespodziewaną weekendową atrakcję, bawiącą niezależnie od wieku (naprawdę nie było wyjątków), a przedstawiciele festiwalu mogli promować swój twór i zachęcać do odwiedzenia imprezy. Osobiście bardzo pozytywnie oceniam tego typu inicjatywę, tworzoną przecież oddolnie przez fanów.
A na koniec...
Jak oceniam tegoroczną edycję Sabat Fiction-Fest? Dobrze. Naprawdę dobrze. Widać było, że organizatorzy wzięli sobie do serca uwagi po zeszłorocznej odsłonie i sporo opisanych w nich błędów wyeliminowali. Wiadomo, że nie może być idealnie, ale cieszę się, że cały czas chce im się działać i brnąć do przodu, dlatego boli mnie fakt, że na festiwalu nie pojawiło się więcej uczestników. Może to przez ogrom hali, a może przez rozstaw atrakcji, ale czasami miałem wrażenie, że było dość pusto. No, może poza sobotnim popołudniem, kiedy to przewinęło się troszkę więcej osób. Nawet w sleep roomie było jeszcze sporo miejsca. Z całą pewnością jednak pomagało to w lepszej integracji i spotkaniach grup znajomych. Wszędzie więc można znaleźć jakieś pozytywy.
Z drugiej jednak strony od wszystkich prelegentów i twórców atrakcji czuć było coś, co po części rekompensowało niższą frekwencję - pasję. Sabat tworzony jest przez ludzi, dla których przedstawiane rzeczy są czymś więcej niż tylko hobby. Dla wielu to styl życia, a nawet sposób na życie, dzięki czemu są oni w stanie dostarczać nam dobrej jakości rozrywkę. Chciałbym więc, by w przyszłym roku na kielecki festiwal przybyło zdecydowanie więcej osób, bo jest on tego wart. Jeżeli nadal będzie czerpał z lokalnej kultury i inwestował w dobrą jakość atrakcji, Sabat Fiction-Fest ma szansę stać się całkiem sporym punktem na konwentowej mapie.
Ahnestrasz