W ostatni weekend, 12-13 listopada, odbyła się czwarta edycja Tsuru Japan Festival w Rybniku. Była to jednocześnie trzecia odsłona tego konwentu, w której miałem okazję uczestniczyć wraz z 2000 innymi uczestnikami. Mimo rosnącej ilości odwiedzających, wydarzenie wciąż korzysta z tej samej szkoły. Na portalach społecznościowych pojawiła się cała masa opinii, wśród których nie brakowało tych negatywnych. Główne zarzuty jakie się przewijały, to brak miejsca do spania czy problemy organizacyjne. Postaram się wyjaśnić kilka z tych kwestii oraz opowiedzieć, jak wyglądał Tsuru Japan Festival 4.
Czas, start!
O piątku nie będę opowiadał, choć już wtedy byłem na terenie konwentu. Jednak impreza planowo zaczynała się w sobotę i to od niej zaczniemy. Akredytacja miała rozpocząć pracę o godzinie 9:00, szybko jednak okazało się, że bramy otwarto nieco wcześniej. Dokładnego czasu nie udało się ustalić, gdyż każdy z kim rozmawiałem podawał nieco inny czas. Można przyjąć, że było to około 8:00. Sam proces przebiegał dosyć sprawnie, poza małymi potknięciami, takimi jak brak smyczy i pakietów z informatorami etc. dla akredytowanych mediów (później zostały dostarczone). Kolejka ciągnęła się kilkadziesiąt metrów wzdłuż budynku, ale została rozładowana w parę godzin. Około 11:30 widziałem już tylko małe grupy ludzi czekające na swoją kolej.
You shall not pass!
Wraz z wypełniającą się konwentowiczami szkołą, miejsce do życia wprostproporcjonalnie malało. Sleeproomy były pełne już po godzinie i ludzie zaczęli rozkładać się na każdej wolnej powierzchni. W części piwnicznej, korytarzach, a nawet na schodach i półpiętrach. Jednak nie to było najgorsze. W nie tak szerokim korytarzu łączącym obie części budynku rozstawili się wystawcy, przez co zostało około 2-3 metrów przejścia. A raczej zostałoby, gdyby nie wielkie stelaże reklamowe z daszkami, które skutecznie zmniejszały już i tak ciasne przejście. Szczytem bezmyślności wykazało się stoisko, które rozłożyło sam stelaż bez daszka. Sens tego posunięcia jest dla mnie absolutną zagadką... Oczywiście zwyczajowo już, oferowano szeroki wachlarz mang, gadżetów z nadrukami, ubrań czy słodyczy, a wszystko to nawiązywało do mangi, anime, komiksu i tematów pokrewnych. Z ciekawszych rzeczy na uwagę zasługiwał stolik (właściwie to dwa stoliki połączone w jeden) z handmade'owymi gadżetami cosplayowymi oraz Maido Cafe, które niestety bardzo często było nieczynne. Próbowałem się tam dostać kilka razy i za każdym było zamknięte. W godzinach przedpołudniowych (podejrzewam, że otwierali później) oraz po godzinie 16:00 (przywitała mnie kartka oznajmiająca przerwę od 16:00 do 18:30)... Poza korytarzami łącznikowymi, kilka stołów umiejscowiono też na półpiętrach w części szkoły od strony ulicy.
Gdzie ten sleeproom?
Druga, dalsza część budynku została praktycznie w całości przeznaczona na część sypialną. W założeniu miał się tam znaleźć pokój do spania na wyłączność dla akredytowanych mediów, jeden dla cosplayerów, kolejny dla naszej redakcji (który został "nabyty" w drodze indywidualnych ustaleń głównego patronatu medialnego) oraz dwa konkursowe, gdzie spać mieli tylko zwycięzcy konkursu organizowanego przez Tsuru. Tak było w teorii... Szybko się okazało, że praktycznie nic nie działało tak, jak miało. Cześć sal, które miały być zamknięte, zostało otwartych (to akurat na plus), natomiast pojawiła się też sytuacja odwrotna. Dużym minusem dla organizacji był też pokój dla mediów, którego... nie było. Mimo że regulamin go gwarantował. To jednak nie koniec. Kolejna sala została oddana na użytek wystawców, co także nie było planowane, gdyż to już druga sala dla nich. Moją uwagę przykuły też dwa sleeproomy z kartkami informujacymi, że są to pokoje dla cosplayerów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, zważając na ilość występów, gdyby nie fakt, że w jednym z nich rezydowali również ludzie z przebierankami nie związani. Na przykład fotografowie. Zasięgnąłem więc języka i szybko się okazało, że jest tylko jedna sala przeznaczoną dla cosplayerów, a drugą przywłaszczył sobie wspomniany fotograf, wywieszając kartkę i prowadząc selekcję według własnego widzimisię... Ponadto, jak już wspomniałem, ludzie rozkładali się gdzie się da i często pojawiał się problem z przejściem przez co ciaśniejsze korytarze.
Cosplay jak okiem sięgnąć
Ważnym aspektem rybnickiego konwentu mangi i anime byli goście cosplayowi, wśród którychnie brakowało tych zza granicy. Mogliśmy spotkać twórców strojów z Czech i Niemiec, którzy na parterze, przed wejściem do głównej hali pełnili czasem dyżur, rozdając autografy i robiąc sobie zdjęcia z fanami. Nie zapomniano także o naszych, polskich talentach. Wiele kreacji przewijających się korytarzami przyciągało uwagę swoim wykonaniem. Zresztą ponad 40 występów na konkursie mówi samo za siebie. Nagrania znajdziecie oczywiście na naszym kanale na YouTube. Sporo też można zobaczyć w naszych galeriach, które mieszczą się TUTAJ.
Czy znajdę dla siebie atrakcję?
Tsuru Japan Festival zawsze wyróżniało niestandardowe podejście do sal z atrakcjami. Oprócz typowych panelówek znalazło się kilka pomieszczeń tematycznych. W założeniu, w takiej sali wszystkie lub większość atrakcji miała dotyczyć danego tematu przewodniego. W tym roku była to na przykład sala Wiedźmina. Teoretycznie więc, fan danego uniwersum miał co robić przez cały dzień, jednak takie działanie zmniejszyło różnorodność programową, gdyż te same sale można by wykorzystać na pomieszczenia perlekcyjne. To już kwestia indywidualnych preferencji uczestników.
Brud i smród...
Zdecydowanie najbardziej nieprzyjemnym aspektem konwentu był wszechobecny smród potu i niezbyt czyste zaplecze sanitarne... Już po wyjściu z redakcyjnego sleeproomu około południa miałem ochotę do niego natychmiast wrócić, gdyż fala nieprzyjemnego zapachu jaką we mnie uderzyła nie należała do przyjemnych doznań. Wcale nie lepiej było w reszcie szkoły, a najgorszym punktem były łączniki z wystawcami, gdzie zbierało się najwięcej osób. Cyniczni powiedzą, że to przecież norma, ale nie pamiętam, żeby na innych konwentach panowało tak nieświeże powietrze... Niestety nie lepiej było z prysznicami. Jedne prysznice na blisko dwa tysiące ludzi? To się nie mogło dobrze skończyć. Szczególnie że dwa stare bojlery nie wystarczały i mimo pięciu słuchawek prysznicowych, naraz korzystać się dało tylko z dwóch, a i to pod warunkiem, że damy radę się umyć w wąskiej stróżce niekoniecznie cieplej wody... Nie jestem w stanie określić, czy i jak często tam sprzątano, ale swoje obie wizyty w tamtym miejscu wspominam z obrzydzeniem. Niewiele lepiej było w ubikacjach, gdzie często brakowało papieru toaletowego, szczotki do wc oraz jakiegokolwiek zamka w drzwiach. Nie muszę chyba tłumaczyć, że załatwianie swoich potrzeb w takich warunkach nie należało do komfortowych. Gwoździem do trumny okazała się przebieralnia dla cosplayerów, umiejscowiona po prawej stronie od wejścia na Main... Smród potu, brak okien i bardzo ograniczona ilość miejsca sprawiały, że prawie nikt z tego udogodnienia nie skorzystał. Natomiast mogę pochwalić obsługę za reguralne sprawdzanie śmietników w salach i opróżnianie ich. Wielki plus dla ekipy obsługującej sleeproomy.
Więc konwent był zły?
Nie. Konwent nie był zły. Mimo wielu mniejszych i większych wpadek, nie wydarzyło się nic, czego nie dałoby się łatwo poprawić w przyszłym roku. Poniżej zbiorczo przedstawię swoje uwagi oraz takie, które widziałem u innych uczestników na Facebooku.
1. Radiowęzeł jest ciekawym pomysłem. Trzeba tylko popracować nad jego wykonaniem, gdyż niektóre audycje były... Niezbyt profesjonalne. Ponadto włączanie go o godzinie 8:00, kiedy wiele osób zmuszona jest spać na korytarzach, nie jest najlepszym pomysłem.
2. Za mało sleeproomów/za dużo uczestników. Oba spostrzeżenia są poprawne i trzeba zmienić jedną albo drugą rzecz. Inaczej ten konwent nie będzie działał i szybko straci swoją renomę.
3. Ustalenie wcześniejszego rozkładu budynku i trzymanie się tych ustaleń. Spora część sal zmieniła swoje przeznaczenie, lokalizację lub po prostu z różnych przyczyn była trudna do znalezienia. Większość koordynatorów nic nie wiedziało o sleepromie KP, mało kto rozeznawał się w ogóle kto gdzie ma spać i gdzie są poszczególne pomieszczenia sypialne. Stąd wyniknęło wiele nieporozumień i zgrzytów, i dostawało się różne odpowiedzi od poszczególnych organizatorów. Mapka szybko się zdezaktualizowała i stanowiła głównie element ozdobny. Po prostu czeski film...
4. Umowa medialna... Cóż. To chyba punkt budzący jedne z największych kontrowersji, ponieważ w regulaminie zapewniono obecność media room, którego w praktyce nie było. Oznacza to, że cała umowa jest zwyczajnie nieważna.
5. Przyjmowanie ponad 40 występów na konkurs cosplay, który zaplanowany był na zaledwie dwie godziny jest niepoważne, chyba że organizacja dysponuje urządzeniem zakrzywiającym czas. Atrakcja skończyła się godzinę po czasie.
6. Określenie wielkości stoiska wraz z dodatkami, a nie tylko samych stołów. Już na zdjęciach widać jak się skończyło rozkładanie stoisk. Ktokolwiek odpowiadał za tę część konwentu, nie spisał się najlepiej.
7. Zaplecze sanitarne. Zdaję sobie sprawę, że nie da się pewnych rzeczy przeskoczyć, gdyż zależą od samego budynku. Ale zamówienie na przykład kontenera prysznicowego mogłoby rozwiązać problem z myciem się... Obecnie szkoła nie spełnia minimalnych standardów nawet na małą imprezę, jeżeli chodzi o mycie się. A co dopiero przy dwóch tysiącach uczestników, gdzie naraz mogły skorzystać dwie przy ledwie cieknącej wodzie. Ponadto dobrze byłoby zainwestować w wyposażenie do wc i może zasugerować dyrekcji inwestycję kilkudziesięciu złotych w jakiekolwiek zamki do drzwi w ubikacjach...
Jestem gotów dać Tsuru kredyt zaufania i mam nadzieję, że przyszły rok zaowocuje zmianami, mającym na celu poprawę obecnej sytuacji. Szkoda by było, gdyby tak obiecujący konwent padł z powodu zaniedbań i braku reakcji na głosy uczestników. Pozostaje nam czekać do listopada lub może nieco krócej, żeby przekonać się, czy organizatorzy potrafią zauważyć swoje błędy i je poprawić.
Ocena ogólna: 6/10
Lokalizacja: 8,5/10
Organizacja: 5/10
Ocena uczestników:6/10