Warsaw Comic Con ogłasza się jako największe wydarzenie popkulturalne w kraju, a ostatnio nawet szafuje hasłem „największy konwent popkultury w Europie”, co jest dosyć dużym nadużyciem. Takim hasłem organizatorzy zupełnie ignorują przy tym istnienie Pyrkonu, który – według oficjalnych danych i pewnych szacunków (ponieważ organizacja WCC nie potrafi spójnie odpowiedzieć na zadawane pytania) – wciąż jest większy pod względem liczby odwiedzających, a na pewno nie ma sobie równych w liczbie oferowanych atrakcji, stref i rozrywek. Już nawet nie wspomnimy o innych eventach odbywających się w całej Europie, które są bezkonkurencyjne. Ale nie o tym jest ten tekst, bo jak już pisaliśmy w naszym artykule pod tytułem „Co jest większe? Pyrkon czy Warsaw Comic Con?”, tych imprez nie da się porównać inaczej, niż zestawiając właśnie liczby uczestników. Niemniej, czy organizatorzy – Ptak Warsaw EXPO – radzą sobie z tak dużym festiwalem? Po ostatnich doniesieniach nie mogliśmy tego nie sprawdzić. Przejrzeliśmy dziesiątki (jeżeli nie setki) wypowiedzi konwentowiczów, wystawców, a nawet gości, porównaliśmy je z własnymi doświadczeniami, a następnie zebraliśmy wszystko i taki oto jest efekt.
Jak WCC radzi sobie z mediami?
Zaczniemy od rzeczy nam najbliższej, a dla Was prawdopodobnie najmniej interesującej, i dlatego, żebyście przeczytali, jest to pierwszy akapit tekstu po wstępie. Możecie go pominąć, ale wtedy nie będziecie mieli pełnego obrazu sytuacji.
Tutaj trochę prywaty. Jako przykładnym dziennikarzom, niezależnie od opinii własnej czy ogółu, wypada nam być w każdym miejscu, które może Was zainteresować. Dlatego też staramy się odwiedzać Warsaw Comic Con, który przy pierwszych edycjach – mimo pewnych niedociągnięć – zapowiadał się całkiem obiecująco. Niestety, kontakt z organizacją urwał się nam około trzech edycji temu. Mimo bombardowania mailami (na różne adresy, w tym te pozyskane od osób znających organizatorów oraz tych będących już w samej organizacji), pisania wiadomości prywatnych na fanpage imprezy, dzwonienia pod numery podane na stronie czy wysyłania wiadomości na prywatne konta organizatorów na Facebooku – nie uzyskaliśmy nic. I to nie było tak, że zostaliśmy kompletnie zignorowani. Stosowano na nas raczej „spychologię”, odsyłając do kolejnych osób lub przekładano rozmowy na inny termin, a później tłumaczono, że czas minął. W tym roku daliśmy sobie spokój z próbami ścisłej współpracy i jedynie wysłaliśmy zgłoszenia naszych reporterów przez formularz akredytacyjny znajdujący się na stronie imprezy. Odpowiedzi nie było. Kolejne telefony tylko odsuwały wszystko w czasie, aż trzy dni przed eventem okazało się, że osoba, która nas obsługiwała, nawet nie jest do tego uprawniona i odesłano nas do kolejnej. Finalnie wejściówki podobno dostaliśmy, ale część osób nie trafiła na listę i musiała akredytować się już na miejscu. Totalny burdel. Z moich informacji i rozmów z osobami decyzyjnymi z innych redakcji wynika, że nie jest to problem jednostkowy. Podobne sytuacje występowały także w przypadku osób prywatnych, które zgłaszały swoje kanały, fanpage, blogi i inne… I jak tu zaplanować sobie urlop i nocleg? Nie da się.
Wystawcy – czyli szacunek do pieniędzy
No dobrze, to media. Te nie są tak bardzo potrzebne imprezie o budżecie marketingowym idącym w setki tysięcy złotych. Ale wystawcy wkładają w nią przecież sporo pieniędzy, płacąc niemałe sumy za możliwość wystawienia swoich produktów, więc powinni zostać potraktowani lepiej, prawda? Ano powinni, ale niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna. Przy ostatniej edycji Warsaw Comic Con na tyle przekroczył wszelkie granice, że opisywana grupa nie wytrzymała i narobiła sporego szumu medialnego. I nic dziwnego. Najlepiej sytuacje oddadzą poniższe cytaty.
PakoChan pisze w mailu do organizacji:
Dzień dobry,
W związku z doświadczeniami, jakie spotkały nas na ostatniej edycji WCC, postanowiłam wyrazić swoje niezadowolenie oraz rozczarowanie poziomem imprezy.Nie wiem, w jaki sposób chcecie Państwo zachęcić wystawców, czy uczestników, skoro traktujecie lekceważąco zorganizowanie oświetlenia nad całą aleją. Rozumiem, że chcecie Państwo zarobić na dodatkowym wyposażeniu, jednak oświetlenie nad aleją, nie jest dodatkowym wyposażeniem, a standardem. Tylko u Państwa spotykam się z takim problemem, jeździmy po targach w całej Polsce oraz Europie. Jeśli wszystkie obiekty EXPO stawiając wystawców zapewniają im oświetlenie nad aleją i oferują dodatkowo płatne punkty świetlne.
Tylko u Państwa ochorna kazała mi przechodzić z towarem przez barierki, nie boczym wejściem, tylko u Państwa nie chciano mnie wypuścić z hali bez identyfikatora, kiedy to sama ochrona powiedziała, że indentyfikatory, które dostaliśmy są nieważne, mamy pójść odebrać opaski, których nikt nam nie dał w dzień montażowy. Co więcej, osoby w recepcji nie były poinformowane, że należy wydać nam opaski. Dezinformacja i chaos, którego nic nie może wytłumaczyć, jak i chamstwa ochrony. Nie wiem jaki element zatrudniacie Państwo na ochorniarzy, jendnak nie wyobrażam sobie, aby moi pracownicy powiedzieli (uwaga cytuję): "Kazali mi zamknąć wrota, mam w chuju, że będą zapierdalać z tymi pudłami przez barierki." przy wystawcy, który z tymi kartonami "zapierdalał".
W mojej ocenie nie wywiazaliscie się Państwo z umowy, nie zapewniono nam godnych warunków wystawienia się. Jestem tym bardziej rozczarowana, że jesteśmy z Państwem od pierwszej edycji i zostaliśmy w ten sposób zlekceważeni. Nie przez naszego opiekuna, któremu nie mogę wiele zarzucić. Rzeźbił w niewyobrażalnej ilości brudów i gasił pożary, które powstawały przez lekceważące podejście Państwa do klienta.
Przy okazji chciałabym przypomnieć o umowie barterowej, na którą czekam od drugiej edycji WCC.
Mam nadzieję, że wyciągniecie Państwo wnioski, być może zmienicie nastawienie. Współpracujecie Państwo z ludźmi, którzy na prawdę latami jeżdżą na wszelkiego rodzaju targi i taka polityka jedynie powoduje niesmak, który zostaje na długo.
Z mojej strony, to wszystko, dziękuję Ci serdecznie Maćku, bardzo proszę przekaż tą wiadomość dalej. Pozwolę sobie publicznie opisać całe zajście, może nie na pudelku, ale w środowisku wystawców, aby wiedzieli czego mogą się spodziewać po największej imprezie popkultury w Polsce.”
Większość potwierdza podobne doświadczenia. O problemie z wejściem i utrudnianiu wnoszenia towaru słyszeliśmy od kilku osób.
Uczestnicy – najważniejszy filar każdej imprezy
Dobrze, ale przecież żaden event nie odbędzie się bez uczestników, a tych nie powinno się zniechęcać do organizatorów, szczególnie jeżeli ktoś wydaje niemałe pieniądze na vouchery na autografy i zdjęcia z zaproszonymi gwiazdami. Otóż nawet tutaj nie obyło się bez problemów. Największe z nich wystąpiły właśnie przy spotkaniach z gwiazdami, na których nikt nie był w stanie opanować tego, co się dzieje. Po pierwsze, osoby, które płaciły za specjalne pakiety, kosztujące odpowiednio więcej, powinny być uprzywilejowane, mieć wcześniejszy wstęp. Poza tym czas przeznaczony na autografy powinien być wyliczony tak, żeby każdy, kto zapłacił, zdążył zamienić te parę słów ze swoim idolem. A jak było w praktyce? Jedna z uczestniczek pisze tak:
Zacznijmy od tego ze jak były zdjęcia z Ianem czy wspólne z Ianem i Paulem to nie mogliśmy patrzeć jak robią sobie z innymi zdjęcia tylko każdy podchodził i czekał pod ścianką na swoją kolej, podczas zdjęcia duo gdy nadeszła moja kolej musiałam szybko ustawić się do zdjęcia i może nie minęła sekunda, wzięto mnie mocno za ramie i pociągnięto żebym wyszła, zdazylam tylko powiedzieć „dziękuje" i Uslyszlam tylko jak Paul mi odpowiada i to w sumie tyle, wydałam 600zl za spędzone 3 sekundy z braćmi Salvatore :)) podczas zdjęcia z łanem gdy już była moja kolej lan sam zaczynał rozmowę ze mną, widać było ze chce jak najdłużej z nami pobyć, a nie tylko zdjęcie i do widzenia, po zdjęciu ZNOWU zostałam wzięta za ramie i skierowana w kierunku wyjścia z tym ze lan wyciągnął rękę w moja stronę i podziękował mi ze przyszłam... Sam zwracał uwagę wolontariuszom i powiedział ze jest tutaj dla nas a nie dla pieniędzy i chce z każdym zamienić chociaż dwa słowa, panel z nim w niedziele opóźnił się 1,5 h bo powiedział ze zostanie dłużej i rozda autografy wszystkim, później nas przepraszał ze musieliśmy tyle czekac a w ramach rekompensaty sam przedłużał swój panel i trwał 2 razy dłużej niż powinien! lan to przekochany człowiek i na prawdę szkoda ze musiał na to wszystko patrzeć... na to jak nas traktują... moja znajoma miała taka sytuacje ze zadawała pytanie łanowi i w połowie zdania chcieli ja z tamtąd zabrać to lan można powiedzieć ze nakrzyczał na wolontariuszy i kazał jej dokończyć! Na prawdę przykro się na to wszystko patrzyło...
I tutaj także moglibyśmy przytoczyć dziesiątki podobnych wypowiedzi, ale wtedy ten tekst byłby zupełnie nieczytelny. To chyba nie wymaga większego komentarza, więc przejdziemy do podsumowania.
Czy Warsaw Comic Con okazał się kompletną klapą?
Liczba negatywnych komentarzy okazała się zatrważająca, ale jak dobrze wiemy, nie zawsze tłum ma rację. Jak więc jest w tym wypadku? Czy liczba „fakapów” przekroczyła wszelkie dopuszczalne granice? Wnioski pozostawiamy Wam. Udostępniamy jeszcze link do grupy na Facebooku, na której znajdują się tysiące komentarzy niezadowolonych uczestników, wystawców, mediów i innych osób:
Link do grupy Hejted: Comic Con
Ponadto od siebie dodamy, że przy takim traktowaniu swoich odwiedzających ta impreza nie powinna dalej cieszyć się taką popularnością. Ale tutaj niestety wchodzi w grę bardzo silny marketing oraz góry pieniędzy – razem pozwalają dotrzeć do dużej liczby zainteresowanych i zamydlić im oczy, szczególnie że Ptak Warsaw EXPO stosuje taktykę usuwania negatywnych opinii ze swoich mediów oraz unikają kontaktu z osobami, które mogą w jakikolwiek sposób zaszkodzić ich dobremu imieniu.
Niestety, to wszystko to tylko wierzchołek góry lodowej, a jest jeszcze wiele rzeczy, których nie widać, a o których mówi niemała grupa ludzi: o braku wypłat osobom i firmom, które współpracowały przy poprzednich edycjach festiwalu, o problemach z realizacją wyjazdu na zagraniczny konkurs cosplay (który w zeszłym roku był nagrodą) czy choćby o nieco podejrzanym odwoływaniu gości na ostatnią chwilę… Jednak jeżeli nic z tym nie zrobimy, impreza nadal będzie zarabiała, organizatorom wciąż będzie się opłacało robienie z ludzi bydła do dojenia i nic się nie zmieni. To Wy możecie coś zdziałać, choćby udostępniając ten tekst, mówiąc głośno o tym, co Was spotkało podczas wydarzenia, i przekazując znajomym, z czym boryka się co roku „największy konwent popkultury w Europie”. Ostrzegajcie, że nawet gdy wyda się 100–600 zł, nie posiada się żadnych praw do tego, co powinno się za te pieniądze należeć. My jak zwykle napisaliśmy tylko prawdę, którą możecie bez problemu zweryfikować. Reszta zależy od Was.