Kiedyś już pisaliśmy o tym, jak wygląda praca redakcji – czyli jak dostać darmowe wejściówki na konwenty. Już wówczas podkreślaliśmy, że nie jest to równorzędna wymiana, ponieważ koszty po stronie osób pracujących w redakcji znacznie przewyższają gratyfikację. Zyski konwentów, w kontekście konkretnych wydarzeń, są znaczące, a to kosztem naszej pracy. Niestety nierówność ta zaczyna ostatnio rosnąć w zastraszającym tempie, o czym napiszemy w niniejszym tekście i liczymy, że ten tekst coś zmieni (na lepsze).
Czym Konwenty Południowe różnią się od innych mediów?
Przede wszystkim, żeby w pełni zrozumieć nasze stanowisko względem tego, co się dzieje, a o czym przeczytacie nieco niżej, należy zaznaczyć, że warunki oferowane różnym mediom nie powinny być takie same. Otóż obecnie nie ma w zasadzie drugiego wciąż działającego i posiadającego podobne zasięgi do naszych portalu o konwentach. Owszem, wciąż istnieje Informator Konwentowy, lecz jego aktywność można ocenić, porównując nasze listy konwentów rok do roku w ostatnich kilku latach (i to nawet jeżeli wykluczymy imprezy, o których IK w ogóle nie pisze). Zasięgi obu portali to stosunek 78% do 22% konwentowego zainteresowania w Internecie (a różnica w ruchu może być nawet 10-krotna, jak wskazują narzędzia Senuto i Ahrefs - screen po lewej stronie).
Poza tym istnieją jeszcze niezrzeszeni fotografowie, mikroblogi, fanpage, grupy na Facebooku, serwery Discord, tiktokerzy itd. Praktycznie żadne z tych źródeł nie jest profesjonalną redakcją i nie ma takich zasięgów jak Konwenty Południowe, a jeżeli nawet, to nie stricte w grupie docelowej, czyli wśród uczestników konwentów. Niemal 100% naszych odbiorców to osoby odwiedzające konwenty lub zamierzające je odwiedzić.
Czy Konwenty Południowe to profesjonalna redakcja?
Na to pytanie trudno jest odpowiedzieć w prosty sposób. Na pewno jesteśmy najbardziej profesjonalnym medium związanym z konwentami w Polsce. Ale czy możemy się nazwać w pełni profesjonalnymi? Raczej nie chcielibyśmy porównywać się do profesjonalnej prasy, choćby ze względu na to, że nie jesteśmy opłacani i lwia część naszej pracy nie jest praktycznie w żaden sposób wynagradzana. Nie mamy pensji, nie płaci się nam za przygotowany materiał, a korzyści są w zasadzie żadne. Nie chcemy więc identyfikować się i być oceniani w taki sposób, jakby był oceniany opłacany dziennikarz, który przecież za swoją pracę otrzymuje wynagrodzenie.
Nie oznacza to jednak, że nie chcemy robić wartościowych, rzetelnych i jakościowych materiałów. Po prostu trudno jest wymagać od ludzi tego, za co gdzie indziej mogliby dostać pieniądze. Zostańmy więc przy oświadczeniu, że Konwenty Południowe to najbardziej profesjonalna redakcja o konwentach w kraju.
Co więc mają Konwenty Południowe, czego nie mają inni?
Idealną grupę docelową, najbardziej aktualny i kompletny kalendarz/listę wydarzeń popkulturalnych oraz potężne, jak na branżę, zasięgi. Naszą stronę miesięcznie odwiedza 20-25 tysięcy użytkowników, z czego blisko 85% eksploruje nasz kalendarz imprez. Estymacje i analizy wskazują na to, że około 10-20% wszystkich uczestników konwentów to osoby, które znalazły wydarzenie na naszej liście. Piszemy o tym więcej w tekście: Koniec Konwentów Południowych, który niemal się wydarzył – podsumowanie roku 2022. Oczywiście nie są to twarde dane, gdyż ich potwierdzenie wymagałoby zaprzestania naszej działalności na około rok, jednak analizy tego, jak użytkownicy poruszają się po stronie, oraz informacje, które uzyskujemy na naszym serwerze Discord, potwierdzają te liczby.
Mówiąc prostym językiem, 10-20% przychodu z wejściówek wielu konwentów to nasza zasługa. Oczywiście, że istnieją wyjątki (jak choćby Pyrkon i z dużym prawdopodobieństwem Animatsuri), ale są także wyjątki w drugą stronę – konwent potrafi odnotować spory wzrost zainteresowania po wprowadzeniu go na listę. Z tego też powodu zrezygnowaliśmy z umieszczania naprawdę małych, lokalnych imprez w tabeli, ponieważ stwarzało to ryzyko przeludnienia lokalizacji konwentu.
Czy więc warunki współpracy powinny być równe dla wszystkich?
Naszym zdaniem – nie. Jeśli współpraca przynosi większe korzyści, to warunki tej współpracy powinny być adekwatne. I są organizacje, które to rozumieją (jak choćby Ryucon), a są takie, które równają Konwenty Południowe do pojedynczego człowieka, który obsługuje prywatny profil na Instagramie z setką obserwujących. A to przecież niejedyny problem, bo i dla tego pojedynczego człowieka warunki mogą być nie do przyjęcia, a co dopiero dla takiej redakcji jak nasza…
Roszczeniowe podejście konwentów – 5 lat później…
Już w tekście wspomnianym we wstępie pisaliśmy o wymaganiach, jakie stawiają konwenty w ramach współpracy. O tym, że po opublikowaniu negatywnej relacji z konwentu organizatorzy mogą się obrazić i więcej z nami nie współpracować, o tym, że wymaga się czasem od nas nadmiernej promocji danej imprezy (przez co musielibyśmy pisać dziesiątki, a nawet setki tekstów promocyjnych dla wydarzeń, z którymi współpracujemy) oraz o tym, że mimo naszej pracy czasem zdarzają się głosy, że zamiast pracować, uczestniczymy w atrakcjach. I już tam odpowiadaliśmy na te zarzuty i na to, że wymagania te są niewspółmierne do tego, co otrzymujemy w zamian. Czy coś się w tej kwestii zmieniło?
W zasadzie tak. Pod pewnymi względami rzeczywiście jest lepiej. Wiele organizacji potrafi uszanować naszą pracę i nie narzuca nam niemożliwych do przyjęcia warunków. To niestety nie jest standardem, czego dowodzą coraz częściej pojawiające się w regulaminach dla mediów punkty. Najczęstszym przykładem jest ten poniżej (zostały zanonimizowane w celu uniknięcia wskazywania konkretnych imprez).
Wykorzystanie materiałów w celach zarobkowych/promocyjnych przez organizacje
Redakcja upoważnia także Organizację oraz osoby z nią współpracujące do wykorzystywania w celach promocyjnych i reklamowych treści oraz dzieł stworzonych przez taką osobę (lub redakcję) podczas imprezy.
Podmiot medialny upoważnia Organizatora oraz podmioty upoważnione przez Organizatora do wykorzystywania w celach promocyjnych i reklamowych treści oraz dzieł stworzonych przez Podmiot medialny podczas imprezy.
upoważnienia Organizatora do ewentualnego wykorzystania sporządzonej relacji w całości lub w części w celach promocyjnych, lub reklamowych kolejnych imprez Organizatora, przy zachowaniu informacji o autorstwie.
Tego typu punkty coraz częściej widnieją w regulaminach konwentów. Co one realnie oznaczają? Otóż wbrew naszym warunkom i licencji, na której nasze materiały są dostępne, organizacje będą mogły wykorzystywać nasze materiały do promocji, w tym tej płatnej, co – ni mniej, ni więcej – oznacza zarabianie na naszej pracy. Jest to skandaliczny punkt regulaminu sprowadzający nas do roli pracowników organizacji i to w cenie wejściówki, z której i tak przecież niewiele mamy. Przypominam, że nasi fotografowie większość dużych atrakcji widzą przez wizjer/ekran aparatu i muszą być skupieni na tym, by uchwycić jak najlepsze ujęcia, a nie na tym, by czerpać radość z tego, co dzieje się na scenie.
Z naszej perspektywy jest to zwyczajnie bezczelne, gdyż przypominam, że płacimy za dojazdy, nocleg, sprzęt, utrzymanie redakcji, strony i promocję konwentów, a w zamian oczekuje się od nas dodatkowo darmowych materiałów, które zostaną wykorzystane do zwiększenia sprzedaży na konwencie. I to wszystko za cenę wejściówki, która nie generuje dla organizatora żadnej straty poza wyprodukowaniem jednej smyczki i identyfikatora.
Wpływanie na relację i możliwość jej edycji/usunięcia
Swego czasu staraliśmy się wysyłać organizatorowi tekst relacji do wglądu przed publikacją. Miało to na celu wyeliminowanie potencjalnych błędów merytorycznych, a także zapewnienie organizatorom możliwości odniesienia się do spornych punktów tekstu. Niestety wielu organizatorów odsyłało nam uwagi po bardzo długim czasie lub wcale, co znacznie opóźniało terminy publikacji, dlatego zdecydowaliśmy się zrezygnować z tej praktyki. Niestety część organizacji ma odmienne zdanie w tej kwestii i to do takiego stopnia, że posuwa się do łamania prawa. Poniższe punkty regulaminu to realny dokument, który dostaliśmy do akceptacji.
przed publikacją (redakcja zobowiązuje się – przyp. red.) do uzyskania zgody na publikację materiałów dotyczących wydarzenia
Organizacja może poprosić o modyfikację lub usunięcie relacji bez podawania przyczyny. Usunięta relacja nie jest wliczana do relacji obowiązujących Redakcję
Zanim relacja zostanie opublikowana, jej wersja robocza powinna zostać przekazana Organizatorom (Działowi Marketingu). Po zaakceptowaniu relacji redakcja jest zobowiązana do opublikowania jej bez wprowadzania zmian, o których Organizator nie będzie wiedział.
Powyższe punkty dają organizatorowi możliwość dowolnego pokierowania tekstem relacji, co jest równoznaczne z pełną kontrolą tego, o czym napiszemy. Jeżeli napisalibyśmy, zgodnie z prawdą, że na konwencie coś poszło nie po myśli organizatorów, tekst mógłby zostać usunięty bądź wymuszono by na nas jego zmianę. Jest to całkowicie sprzeczne z Prawem prasowym i nie moglibyśmy przygotować rzetelnego materiału, jeżeli organizatorzy by sobie tego nie życzyli.
Wymogi i więcej wymogów
do publikowania na swojej stronie, mediach społecznościowych, Fanpage lub innych środkach masowego przekazu informacji dotyczących samej imprezy, atrakcji na niej się odbywających oraz gości przybywających na imprezę (min. 1-2 posty/artykuł na 14 dni). Dni na publikację są naliczane od momentu otrzymania informacji o pozytywnym rozpatrzeniu wniosku o akredytację medialną.
(patron zobowiązuje się do – przyp. red.) ciągłego informowania o poczynaniach imprezy, które będą przesyłane przez Organizatora do Patrona w formie mailowej lub innymi wcześniej ustalonymi kanałami komunikacji.
Teraz trochę liczb. Mamy w roku blisko 80 patronatów medialnych. Średnio patronat jest ustalany na około trzy miesiące przed konwentem. Daje nam to wedle powyższego punktu 480 postów/artykułów, przy założeniu, że piszemy jeden na 14 dni. To więcej niż jeden dziennie. Czyli więcej niż jeden dziennie post o konwencie, który objęliśmy patronatem medialnym. Wydaje nam się, że nie musimy pisać nic więcej ani komentować tego typu punktów regulaminu. A podobnych „zakusów” jest oczywiście znacznie więcej.
Admin ma zawsze rację – w wersji konwentowej
Wisienką na torcie jest punkt, który był jedną z głównych przyczyn napisania tego tekstu. Brzmi on następująco:
Wszelkie kwestie sporne będą rozstrzygane na korzyść Organizatora.
Tego również nie zamierzamy komentować, bo chyba nie wymaga to komentarza…
Kilka rad dla organizatorów na koniec i słowo dla czytelników
Podsumowując: tak, z niektórymi konwentami nie chcemy współpracować. Stąd może wynikać nasza nieobecność na niektórych z nich. Problem w tym, że najwięcej na tym tracą uczestnicy, którzy nie zobaczą zdjęć, nie przeczytają relacji, nie obejrzą nagrań. Wielokrotnie jesteśmy pytani o to, co z materiałami z imprez, na których nas nie ma. Rocznie takich pytań są setki. My nie mamy specjalnych korzyści z tego, że przyjedziemy na konwent i zrobimy materiał. Jedyne, na co możemy liczyć, to wsparcie na Patronite od wspaniałych odbiorców i ewentualna współpraca reklamowa z konwentami, którym się to niemal zawsze opłaca i zwraca z nawiązką. Dlatego jeżeli konwent postawi nam warunki, których nie możemy zaakceptować, lub potraktuje nas z góry, to nie my na tym tracimy, a sama impreza oraz jej uczestnicy.
Organizatorze – akredytacje medialne to nie zapłata
Coś sobie wyjaśnijmy. Organizatorzy nie tracą nic na przyznaniu akredytacji medialnych – poza kosztem wyprodukowania kilku dodatkowych smyczek i identyfikatorów. Są to śmiesznie niskie nakłady względem promocji, jaką otrzymują dzięki opublikowanym w naszych mediach materiałom, co przekłada się na wzrost zainteresowania kolejnymi edycjami. Utrudnianie uzyskania tych akredytacji czy w ogóle oferowania ich jako warunek patronatu, który stanowi zupełnie inną formę współpracy niż akredytacje medialne, jest zupełnie nie na miejscu. Miłym gestem są akredytacje konkursowe i/lub patronackie (czyli takie, z których patron nie musi się rozliczać w jakikolwiek sposób). Koszt niemal żaden dla organizatora, a patron może w odpowiedni sposób rozdysponować dodatkowe wejściówki choćby przeznaczyć je dla osób wspomagających portal na różne sposoby.
Akredytacje medialne już mogą być rozliczane materiałami, ale nie do celów promocji/zarobku samego konwentu. Nikt nie broni użycia ich w formie prawa cytatu, jako organiczna promocja niezarobkowa, choćby poprzez udostępnienie zdjęcia z poprzedniej edycji i komentarz o tym jak będzie wspaniale na kolejnej. Natomiast cyniczne wykorzystywanie naszej pracy w celach zarobkowych nie jest fair.
Freelancerze, właścicielu małego bloga, influencerze – nie gódź się na wykorzystywanie
Prowadzisz małego bloga? Profil na Instagramie? Masz sprzęt i umiesz go wykorzystać? Świetnie! Konwenty są doskonałym miejscem, by zacząć przygodę czy nawet pracę dziennikarza lub influencera, i pomagają rozwijać umiejętności. Tylko zastanów się, czy naprawdę chcesz na pewnym etapie sprzedawać swoją pracę za te kilka złotych, których nawet nie dostaniesz do ręki. Warto przeczytać, na co się godzisz, i zastanowić, czy jest to dokładnie to, czego chcesz. Jeżeli warunki Ci odpowiadają – droga wolna. Ale przemyśl to sobie i zweryfikuj regulamin, zanim podejmiesz decyzję. Bądź świadomym twórcą!
Czytelniku, dziękujemy, że z nami jesteś
Po raz kolejny to napiszemy i będziemy pisać po wielokroć: czytelniku/odbiorco – jesteśmy tu dla Ciebie. To właśnie dzięki Twoim reakcjom, komentarzom, wyświetleniom i interakcjom w ogóle istniejemy, bo to wszystko, co tworzymy, jest dla Ciebie. Warunki, jakie są nam czasem stawiane, wpływają nie tylko na nas, ale i na Ciebie, bo kiedy jesteśmy równani z małymi twórcami czy traktowani jak wynajęci (za darmo) freelancerzy, to tracimy jedną z niewielu rzeczy, jakie możemy w ogóle zaoferować naszym ludziom – godne warunki pracy i akredytacje medialne. Bo przecież jeżeli wystarczy mieć małego bloga, by dostać akredytację na takich samych warunkach, jak w dużej redakcji, to po co robić to pod jej szyldem? Oczywiście, że wciąż mamy kilka asów w rękawie, jak choćby możliwość szkolenia się u doświadczonych ludzi, całkiem sporo dający „wpis do CV” czy uprawnienia dziennikarskie, ale w takiej rzeczywistości będziemy ich mieć coraz mniej.
Dlatego jeżeli czujecie, że macie coś do powiedzenia i chcielibyście rozwijać się w konwentowej rzeczywistości, zapraszamy do rekrutacji. Potrzebujemy sporo ludzi w różnych obszarach i każda pomoc jest na wagę złota.