Recenzje gier planszowych i karcianych
Banda stworów
Wydawca: Trefl Joker Line
Autor: Florian Biege
Rodzaj: familijna, słowna
Poziom skomplikowania rozgrywki: niski
Losowość: niewielka
Gra składa się z:
- 108 płytek
- 2 kości
- klepsydry
- instrukcji
„Banda stworów” to nowa gra o potworach skierowana głównie do dzieci. Przyglądając się zawartości i parom straszydeł występującym na płytkach, można odnieść wrażenie, że to kolejna wariacja rozgrywki typu „memory”. Nie tym razem. Ale też będziemy szukać identycznych postaci, a młodsi gracze przy okazji poćwiczą inne przydatne umiejętności.
Okładka przedstawia przykładowe monstra, których więcej znajdziemy w środku. Pudełko jest średniej wielkości, ale zdecydowanie za duże jak na swoją zawartość. Grafiki nie są zachwycające, aczkolwiek nie musi to być minusem. Przynajmniej nie odwracają uwagi od zadania, jakie stawia przed nami gra. A uwierzcie, naprawdę trzeba się skupić, ponieważ niektóre potwory są do siebie bardzo podobne, więc łatwo się pomylić.
Przed rozpoczęciem rozgrywki musimy podzielić się na drużyny, które w miarę możliwości powinny składać się z takiej samej liczby osób. Jeśli gramy w co najmniej cztery osoby, nie będzie z tym problemu. Dla dwóch i trzech graczy istnieją zmodyfikowane zasady, o których napiszę później. W wybranych grupach będziemy współpracować, więc zwycięstwo zależy także od naszych towarzyszy.
Płytki z czerwonym rewersem kładziemy na stole jako zakryty stos, a te z niebieskim rozkładamy awersem ku górze, tak aby wszystkie były widoczne. Obok umieszczamy dwie kości oraz klepsydrę i możemy zaczynać. Jedna osoba z pierwszej drużyny rzuca kostkami. Wynik jest jawny i powinien być dobrze zapamiętany zarówno przez aktywną grupę, jak i pozostałych. Ten sam gracz odwraca klepsydrę i bierze wierzchni czerwony kafelek. Następnie opisuje odkrytego potwora w taki sposób, aby drużyna jak najszybciej odnalazła jego bliźniaka wśród postaci widocznych na stole. Po udanym dopasowaniu bierze kolejną czerwoną płytkę. Czynności te są powtarzane, dopóki nie przesypie się piasek w klepsydrze odmierzający jedną minutę. Po tym czasie kolej na następną drużynę.
Co w tym trudnego? Na pierwszy rzut oka nic, ale nie wzięliśmy jeszcze pod uwagę kości. Wyrzucone „ścianki” wskazują nam parę cech wyglądu, o których nie można wspominać. Mogą to być np. rozmiar, kolor, liczby, oczy lub usta. Brak możliwości wykorzystania dwóch zakazanych wskazówek z dwunastu możliwych nie wydaje się być dużym utrudnieniem, ale to tylko pozory. Niektóre postaci są do siebie na tyle podobne, że wskazanie prawidłowego bliźniaka może być skomplikowane, tym bardziej że wokół leżą inne płytki, a klepsydra sprawia, że presja czasu jest mocno odczuwalna. Wtedy osobie opisującej plącze się język, a reszcie drużyny zdarzają pomyłki.
Jeśli podczas zgadywania drużyna się pomyli, czerwoną płytkę należy odłożyć na spód stosu i dobrać kolejną z góry, o ile pozwala na to czas. To samo dzieje się, gdy zostanie złamana podstawowa zasada i ktoś w jakikolwiek sposób nawiąże do cechy, o której wspominanie w danej turze jest zakazane. W tym przypadku skupieniem powinny wykazać się osoby z nieaktywnych grup, bo to one najczęściej wychwytują takie błędy. Gra kończy się, gdy wszystkie stwory znajdą swoje sobowtóry lub po ustalonej na początku gry liczbie tur. Drużyna, która posiada najwięcej par, wygrywa.
Wariant dwuosobowy polega na całkowitej współpracy. Gracze na zmianę będą opisywali odkrywane potwory. Wyzwanie, jakie autorzy gry przed nimi postawili, to liczba tur potrzebnych do znalezienia wszystkich bliźniaków. Im mniej, tym oczywiście lepiej. W ten sposób można się podszkolić przed kolejnymi rozgrywkami drużynowymi.
Przy trzech graczach dostajemy najwięcej odczuwalnej rywalizacji. Każdy walczy o punkty dla siebie. Jedna osoba opisuje, a pozostałe dwie starają się jak najszybciej odnaleźć prawidłową płytkę. Ten, komu się to uda, bierze jeden kafelek z odgadniętej pary, a gracz opisujący drugi. W ten sposób obydwaj gracze otrzymują po jednym punkcie. Tutaj także wygrywa osoba z największą liczbą płytek.
Dla ułatwienia gry z młodszymi dziećmi możemy odłożyć do pudełka jedną lub obie kości. Wtedy skupimy się tylko na opisie. Autorzy proponują także posegregowanie odkrytych płytek np. kolorystycznie, aby łatwiej było odnaleźć potwory. Od siebie dodałabym jeszcze jedno ułatwienie: grać można nawet z przedszkolakami, ale wtedy najlepiej byłoby usunąć klepsydrę. Dzieci nie lubią presji czasu i bardzo łatwo denerwują się, gdy coś im nie wychodzi. Przy takim rozwiązaniu każdy gracz może opisać jedną postać i dzielić się płytkami z osobą, która odnalazła parę – podobnie jak w wariancie trzyosobowym.
Pierwsze skojarzenie z „memory” okazuje się nie być takie mylne. Autorzy proponują użyć płytek do klasycznej rozgrywki pamięciowej. Ułatwieniem jest to, że zawsze bierzemy jeden niebieski i jeden czerwony kafelek, więc nasze szanse wydają się być większe. Jednocześnie podobieństwo stworków i liczba szczegółów do zapamiętania utrudniają odnajdywanie prawidłowych płytek.
„Banda stworów” to całkiem przyjemna propozycja dla młodszych graczy. Dorośli raczej nie znajdą w niej niczego dla siebie, chyba że są rodzicami grającymi ze swoimi pociechami. Gra uczy przede wszystkim spostrzegawczości. Wymaga od dzieci skupienia, ale jednocześnie zmusza je do pośpiechu za pomocą klepsydry. Rola osoby opisującej nie wydaje się skomplikowana, ale trzeba pamiętać o zakazanych cechach, co też wymaga koncentracji. W tym samym czasie utrwala się umiejętność opowiadania o tym, co jest widoczne na obrazku.
Dużym plusem jest niezależność językowa. Dzieci uczące się języków obcych mogą ćwiczyć słownictwo związane z wyglądem i częściami ciała, a przy tym dobrze się bawić. W grupie międzynarodowej taka rozgrywka na pewno przełamie pierwsze lody. Z kolei małe dzieci niepotrafiące jeszcze czytać nie będą czuły się odrzucone i będą miały szanse zagrać ze starszymi od siebie graczami.
Na pochwałę zasługuje wykonanie gry. Płytki są porządne i nie powinny się szybko zniszczyć. Klepsydra niczym szczególnym się nie wyróżnia, za to kości wydają się być bardzo solidne. W dodatku umieszczone na nich symbole są jasne i zrozumiałe. Potworki nie są straszne i raczej powodują uśmiech na twarzy dzieciaków niż strach.
Ten tytuł nadaje się do zabawy w prywatnych domach z małymi dziećmi, ale także w przedszkolach, szkołach i na kursach językowych. W ostatnim przypadku wiek kursantów nie gra roli, ważniejszy jest poziom zaawansowania. Stworki będą idealnym urozmaiceniem lekcji o liczbach lub wyglądzie.