Spór o bór
Wydawca: Muduko
Autor: Reiner Knizia
Rodzaj: karciana, dwuosobowa
Poziom skomplikowania rozgrywki: Niski
Losowość: Średnia
Gra składa się z:
- 64 kart
- 9 płytek
- 2 płytek pomocy
- instrukcji
Kilka lat temu ktoś polecił mi grę „Schotten Totten”, dwuosobową karciankę, w której wcielamy się w Szkotów. Gdy zobaczyłam pudełko i grafiki, podziękowałam za polecenie i nawet nie spróbowałam zagrać. Ani temat, ani ilustracje do mnie nie przemówiły. Dlatego gdy dowiedziałam się, że wydawnictwo Muduko wydaje odświeżoną wersję tego tytułu, postanowiłam dać tej grze drugą, a właściwie dopiero pierwszą szansę. Tym razem oprawa wizualna przypadła mi do gustu i tak „Spór o bór” trafił na mój stół.
W nowej odsłonie przyjdzie nam stanąć na czele armii zwierzaków. I choć niepozorna wiewiórka na pierwszy rzut oka nie może równać się z potężnym żubrem, to nie siła jednostki ma znaczenie. Ważniejsze jest taktyczne rozstawienie naszych poddanych.
Przygotowanie do rozgrywki zajmuje tylko chwilę. Należy potasować talię składającą się z pięćdziesięciu czterech kart w sześciu kolorach o wartościach od 1 do 9 i rozdać każdemu po sześć na rękę. Na środku stołu tworzymy rząd z płytek przedstawiających polany. Następnie gracze na zmianę będą wykładali jedną kartę przy dowolnym kafelku po swojej stronie i dobierali z zakrytego stosu kolejną, tak aby mieć na ręce zawsze tyle samo kart.
Przy każdej polanie po swojej stronie można umieścić maksymalnie trzy karty. Dokładamy je w dowolnej kolejności i nie musimy zapełnić całej kolumny, aby przejść do następnej. Naszym celem jest „przejęcie kontroli” nad kafelkami. Możemy to zrobić, posiadając lepszy od przeciwnika zestaw trzech kart przy tej samej polanie.
Na kartach pomocy gracze mają ściągę grup, które można utworzyć. Przewagę zdobywamy, gdy mamy silniejszą formację, a jeśli posiadamy taką samą jak rywal, wygrywa ta z wyższą sumą liczbową. Najmocniejszy jest legion (następujące po sobie wartości w tym samym kolorze), potem kompania (trzy te same wartości różnych kolorów), bractwo (trzy karty tego samego koloru), banda (następujące po sobie wartości w dowolnych kolorach) oraz zgraja (trzy dowolne kolory i wartości).
Grę wygrywa osoba, która zdobędzie przewagę nad trzema sąsiadującymi płytkami lub nad pięcioma bez względu na ich położenie.
„Spór o bór” to szybka karcianka, po której nie spodziewałam się wiele. Moje przeczucia były błędne, bo okazało się, że gra jest naprawdę przyjemna. Początkowo wydaje się, że wykładanie karty i pobieranie nowej będzie nudne, ale zaplanowanie swoich zestawów na wszystkich dziewięciu polanach nie jest takie proste i wymaga myślenia. Oczywiście nie musimy przejąć kontroli nad wszystkimi płytkami, żeby wygrać, ale i tak optymalne ułożenie jest bardzo trudne do zrealizowania, tym bardziej że nie mamy wszystkich informacji o tym, co jeszcze dobierzemy podczas rozgrywki. I co gorsza – nie wiemy, co przeciwnik posiada na ręce. Żadna karta się nie powtarza, więc jeśli drugi gracz trzyma coś, na co czekamy, może umyślnie opóźniać wyłożenie i pozbawiać nas ważnych informacji.
Po kilku partiach możemy urozmaicić naszą grę. W pudełku znajdują się także jednostki specjalne. Pozwalają one między innymi na ustalanie wartości i koloru danej karty w momencie przejmowania przewagi nad polaną, odrzucanie lub przenoszenie wcześniej wyłożonych zwierząt czy też zmienianie zasad zdobywania płytki. Ten wariant wprowadza sporo zamieszania, ponieważ pierwotnie rozlokowane jednostki nie są już na stałe przypisane do jednego miejsca. Nasze mocne zestawy bardzo łatwo zniszczyć i zniweczyć cały plan.
W dwuosobowych grach często występuje sporo negatywnej interakcji. Tu też ją spotkamy, ale w mniejszym stopniu. Nie możemy bezpośrednio komuś zaszkodzić, ponieważ karty są dobierane na zmianę i nie mamy na to wpływu. Natomiast wspomniane ukrywanie i przeciąganie przy umieszczaniu danych wartości na stole to czysta przyjemność, gdy wiemy, że przeciwnik na to właśnie czeka. Więcej ingerencji w poczynania rywala daje wariant ze specjalnymi jednostkami. Tam mieszanie w szeregach wroga to już otwarta wojna.
Bardzo podoba mi się wykonanie gry. Grafiki są ładne i ciekawe. Na kartach z tymi samymi cyframi znajdują się zwierzęta tego samego gatunku, ale różnią się kolorystyką ubrań i gadżetów, zgodnie z przynależnością do różnych klanów. Dzięki temu – mimo powtarzalności ilustracji – czujemy, że rzeczywiście dwa borsuki należą do innych plemion, natomiast różne gatunki tego samego koloru to jedna rodzina.
„Spór o bór” to gra, która zyskuje z każdą partią. W pierwszej rozgrywce chcemy mieć najsilniejsze formacje przy każdej polanie, a przynajmniej ja miałam taką nierealną wizję. Natomiast następne rozdania odkrywały przede mną nowe taktyczne zagrania, w których nawet wspomniana wiewiórka z dwiema koleżankami mogła pokonać z pozoru silniejsze zwierzęta.
Stara gra w nowej odsłonie jest śliczna, szybka do rozegrania i po prostu dobra. To świetny przykład na to, że talia kart bez stosu plastiku, planszy, żetonów i wielkich figurek może dawać wiele satysfakcji. Grę poleciłabym wszystkim – początkującym i zaawansowanym graczom, a także dzieciom. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, a krótki czas rozgrywki zachęca do rozegrania kilku partii z rzędu.