Fantastyka

  • „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa” w nowej odsłonie

    opowiescizniebezpiecznegokrolestwaJ. R. R. Tolkien – to nazwisko znają niemal wszyscy, nie tylko fani fantastyki. Dzięki ciekawym ekranizacjom opowieści o zmaganiach hobbitów, elfów i krasnoludów z siłami mroku poznało szerokie grono odbiorców. Ale Tolkien ma w swoim dorobku nie tylko historie z uniwersum Śródziemia, na przykład „Opowieści z Niebezpiecznego Królestwa”, które specjalnie dla Was zrecenzowaliśmy.

  • Recenzja książki: Andrzej Pilipiuk - „Zły las”

    zly las

    Andrzej Pilipiuk - „Zły las”

    fabryka slowWydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 403
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    Andrzeja Pilipiuka prawdopodobnie nie trzeba nikomu przedstawiać. Obsypany nagrodami autor ma na koncie wielotomowe serie o Jakubie Wędrowyczu, kuzynkach Kruszewskich czy trylogię „Norweski dziennik”, które skutecznie przyciągają do lektury nie tylko fanów fantastyki. Najnowszy tytuł, który wyszedł spod jego pióra, „Zły las”, skierowany jest przede wszystkim do wielbicieli krótszych form, to także kolejna część cyklu „Światy Pilipiuka”, czyli zbiorów opowiadań łączących w sobie niezwykłe postaci i wydarzenia, humor i całą masę nawiązań do historii.

    „Zły las” zawiera w sobie cztery teksty różnej długości, dla których wspólnym mianownikiem jest wymagająca odkrycia tajemnica, a akcja każdego z nich umiejscowiona została w przeszłości lub na różne zawiłe sposoby z nią koresponduje. Wszystkie historie rozpoczynają się od niebywałych wydarzeń, w które wplątują się zwykli ludzie. I trzeba przyznać, że autor nie przebiera w środkach: wysyła swoich bohaterów w podróż na daleki ląd, nakazuje odkrywać sekrety owianego złą sławą spalonego dworku, przedstawia zamkniętemu gronu osób niezwykłego artystę, który następnie przepada bez śladu, czy kusi niesamowicie cennym, zapewniającym bogactwo znaleziskiem. Później napięcie tylko wzrasta.

    Autorowi na pewno nie można odmówić pomysłowości. Pilipiuk nie tylko wprowadza innowacje, ale też sięga do wielu gałęzi fantastyki, wykorzystuje znane już motywy czy postaci i przedstawia je na nowy sposób, łącząc z nowymi sytuacjami i rozwiązaniami. To właśnie zaskakujący koncept sprawia, że opowiadania, mimo pewnych niedociągnięć (na przykład pojawiającego się jak deus ex machina wyjścia z sytuacji), przyciągają uwagę i nie dają czytelnikowi oderwać się od lektury. W „Tajemnicy zielonej teczki” jest to niebezpieczna wyprawa naukowa na krańce poznanego dotąd świata, której celem jest sprawdzenie teorii zakrawającej na fantastykę. Jako opowieść, w której realistyczne opisy podróży przeplatają się z okołonaukowymi rozważaniami i poszukiwaniami czegoś, czego istnienia bohaterowie z początku nie byli nawet pewni, stanowi przede wszystkim gratkę dla fanów teorii spiskowych.
    Tytułowy „Zły las”, opowiadanie osadzone w latach czterdziestych ubiegłego wieku, to konfrontacja dawnych porzekadeł i straszydeł z ludowych opowieści z rzeczywistością w czasach, gdy człowieczeństwo i rozum zostały wystawione na próbę. Tu na pochwałę zasługuje szczególnie odtworzenie atmosfery wojny, kiedy to nie fantastyczne stworzenia budziły największy strach.
    Choć rozwiązanie zagadki zawartej w „Rozczochranej kochance” znajduje się w dzisiejszych czasach, to jej korzenie sięgają przedwojennej Polski, tajemniczego artysty i jego zaginionego dzieła. To najkrótsza, ale moim zdaniem najbardziej warta uwagi historia – dzięki szybko rozwijającej się akcji zakończenie wydaje się najbardziej nieoczekiwane. W „Zemście Śmieciarzy” natomiast walka dobra ze złem zastąpiona zostaje konfliktem między uczciwością a zdrowym rozsądkiem, który nakaże bohaterom chronić własne interesy nim zostanie im odebrane to, co najcenniejsze.

    Równocześnie każdy z tekstów może urzec czymś innym: humorem, złożonością kreacji świata, wyczerpującymi opisami otoczenia, wyczuwalnym napięciem, wyrazistymi i autentycznymi postaciami czy mistrzowskim połączeniem fantastyki z tłem historycznym. To właśnie te elementy sprawiają, że czytelnik przymyka oko na niektóre mankamenty, bo opowiadania nie są oczywiście pozbawione wad. Po ich przeczytaniu można czuć niedosyt, rozwiązania sytuacji wydają się czasem zbyt proste, a bohaterowie, zwłaszcza znany już czytelnikom Robert Storm, bywają specyficzni i nie każdemu przypadną do gustu. Mieszane odczucia może wywołać również tempo akcji – płynne przejścia między kolejnymi zdarzeniami były niekiedy zbytnio opóźniane przez obserwacje dotyczące świata. Mimo to książka dobrze spełnia swoja rolę jako zbiór fantastycznych opowiadań, teksty są wciągające, oferują nowe, zaskakujące historie czy świeże spojrzenie na motywy znane już fanom fantastyki.

    „Zły las” jest pozycją, którą bez wahania można polecić zarówno zapalonym fanom Pilipiuka, bo wiedzą, jakiej jakości się spodziewać i się nie zawiodą, jak i tym, którzy zaczynają dopiero przygodę z jego opowiadaniami – bo przyciągną ich na dłużej.

  • Wrocławskie Dni Fantastyki pod patronatem!

    Imprezy spod szyldu Dni Fantastyki są najstarszymi wydarzeniami fantastycznymi na Dolnym Śląsku. Tegoroczna edycja odbędzie się 5-7 lipca we Wrocławiu, w Centrum Kultury Zamek, a jej motywem przewodnim będzie czas.

    Jak co roku, uczestnicy będą mogli wziąć udział w wielu prelekcjach, spotkać się z wyjątkowymi gośćmi i rozegrać turnieje gier planszowych. Pojawi się także Quidditch.  

    Zwieńczeniem całej imprezy będzie rozdanie Kryształowych Smoków, którymi nagrodzeni zostaną najlepsi cosplayerzy oraz autorzy opowiadań i komiksów, którzy zgłoszą swoją kandydaturę.

    Akredytacje:

    • Karnet 3 dni –przedsprzedaż (do 30 maja) 50 zł
    • Karnet 3 dni + karta noclegowa –przedsprzedaż (do 30 maja) 70 zł
    • Karnet 3 dni –przedsprzedaż (31 maja – 30 czerwca) 65 zł
    • Karnet 3 dni + karta noclegowa –przedsprzedaż (31 maja – 30 czerwca) 80 zł
    • Bilet grupowy (dla 10 osób z kartami noclegowymi) – 650 zł

    Banner Wrocławskich Dni Fantastyki

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #107

    Trzy konwenty atakują weekend! Uratujcie go, przybywając na co najmniej jeden z eventów! Zapytacie o czas i miejsce? Już podajemy wraz z resztą szczegółów. W dzisiejszym, 107. Poniedziałkowym Flashu Konwentowym (który jak zawsze jest publikowany w każdy poniedziałek ;-)) przeczytacie o Śląskich Dniach Fantastyki w Chorzowie, CarcosaConie w Suchej oraz Kokonie w Koninie. Zapraszamy!

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #106 - Internet Explorer Edition

    Dziś mamy środę, ale wyjątkowo uznajmy, że jest poniedziałek, który szybko z powrotem zamieni się w środę ;-). Poniedziałkowy Flash Konwentowy #106 niestety zaliczył w tym tygodniu mocną obsuwę, ale nie możemy pozbawić Was przyjemności przeczytania o tym, co Was czeka w ten weekend, gdyż będą to trzy zacne wydarzenia – miłosny konwent mangi i anime Aicon w Rybniku, Warszawskie Targi Fantastyki Wiosna oraz 42. edycja Łódzkiego Portu Gier. Zapraszamy!

  • Patronat medialny nad konwentem Kregulcowe Dni: Uczta Bogów

    Konwent multitematyczny (głównie wszelakie odmiany fantastyki) Kregulcowe Dni: Uczta Bogów został objęty przez nasz portal patronatem medialnym. Jest to kolejna edycja tego wydarzenia, przy której współpracujemy. Już 11 maja będziecie mieli okazję uczestniczyć w jednodniowym bezpłatnym festiwalu, podczas którego będzie można wziąć udział w różnorodnych atrakcjach, wśród których znajdą się prelekcje, warsztaty, gry elektroniczne stare i nowe oraz wiele więcej. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić Was do wzięcia udziału!

    Kregulcowe Dni Fantastyki: Uczta Bogów

  • Nie taki bies straszny?

    Landia to królestwo dzielnych wojowników. Wszyscy oni stają do walki, gdy pojawia się zagrożenie ze strony dzikiego plemienia Hungarów. Niestety, ponoszą klęskę, a Hungarzy stają się władcami Landii. Radość ze zwycięstwa psuje jednak fakt, że z ręki dzielnego Lędzica zginął wódz hordy. Syn zabójcy, Jaksa, jest teraz ścigany za zbrodnie swojego ojca. Jaki los czeka chłopaka, za którym krok w krok podążają brutalni Hungarzy? Między innymi o tym przeczytacie w naszej recenzji książki Jacka Komudy ,,Jaksa. Bies idzie za mną. Tom I”.

  • Program atrakcji Śląskich Dni Fantastyki!

    Z racji zbliżających się Śląskich Dni Fantastyki udostępniony został program atrakcji. Panele dyskusyjne na temat literatury fantastycznej, warsztaty pisarskie czy tańca orientalnego, spotkanie z członkami Grupy Filmowej Darwin i panel na temat rekonstrukcji zmysłów przy użyciu implantów domózgowych – to tylko niektóre pozycje znajdujące się w bardzo zróżnicowanym programie. Pełną tabelę programową znajdziecie tutaj

    Banner Śląskich Dni Fantastyki

  • Zgłoś punkt programu na Świdkon XII!

    Kolejna edycja Świdkonu tuż-tuż, więc najwyższa pora na przyjmowanie zgłoszeń od twórców atrakcji. Jeśli macie pomysł na prelekcję, konkurs albo warsztat, możecie nadsyłać swoje propozycje do 16 marca. Organizatorzy Świdkonu zaznaczają, że nie ograniczają się jedynie do tematów ściśle związanych z fantastyką, więc każdy może spróbować swoich sił. Wystarczy wypełnić krótki formularz, który znajdziecie tutaj.

     

    Banner konwentu Świdkon

  • Śląskie Dni Fantastyki objęte patronatem!

    Tegoroczne Śląskie Dni Fantastyki będą drugą edycją konwentu zrzeszającego miłośników fantastyki i science fiction wszelkiej maści. Wydarzenie odbędzie się w dniach 23-24 marca w Chorzowie, a konkretniej w Akademickim Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2. 

    Na uczestników konwentu czekają panele, warsztaty artystyczne i taneczne, gry planszowe, LARP-y, czytelnia, koncerty, a event odwiedzą wyjątkowi goście. Wśród tych ostatnich znajdą się takie osobistości jak Grupa Filmowa Darwin, Jacek Falejczyk – autor i organizator nagrody Zew Zajdla, Ilona Myszkowska, czyli scenarzystka i rysowniczka, autorka webkomiksu „Chata wuja Freda” znana pod pseudonimem Kobieta Ślimak,  a także pisarze fantasy i science fiction, m.in. Aleksandra Janusz-Kamińska („Dom wschodzącego słońca”), Krzysztof Piskorski („Czterdzieści i Cztery”) i Robert M. Wegner (cykl „Opowieści z meekhańskiego pogranicza”).

    Warto nadmienić, że wciąż przyjmowane są zgłoszenia na helperów. Formularze znajdziecie pod tym linkiem.

    Akredytacje:
    Akredytacja dwudniowa: 50 zł
    Sobota: 30 zł
    Niedziela: 20 zł

    Akredytacje kupicie tutaj.

    Banner Śląskich Dni Fantastyki

  • „Serce Lodu” pod patronatem Konwentów Południowych!

    Cesarstwo musi zmierzyć się z zagrożeniem innym niż wszystkie. Plemiona z południa kontynentu po raz pierwszy w historii jednoczą się i sprzymierzają przeciwko osadnikom i Kościołowi. Choć magia miała zniknąć wieki temu, szeregi barbarzyńskiej armii zasilają szamani i nadprzyrodzone stworzenia, wobec których ludzie są bezsilni.

    Kiedy pod naporem niezwykłych najeźdźców upadają kolejne miasta, ksiądz Seth i owiany złą sławą żołnierz Erin Barinor podejmują desperacką próbę ratowania Cesarstwa. Daleko od niego zdani będą jednak tylko na siebie.

    Znany motyw walki dobra ze złem opowiedziany w nowy, porywający sposób. Czy wiara i męstwo będą wystarczające, by ocalić ludzi? I czym jest tytułowe Serce Lodu, które wszyscy pragną zdobyć?

    Książka „Serce Lodu” Arkadego Saulskiego do kupienia w księgarniach już od 15 marca.

  • Gastronomicon, czyli kulinarno-fantastyczny konkurs projektu Fantazmaty

    Projekt Fantazmaty z powodzeniem funkcjonuje już od kilku lat, wydając kolejne antologie. 28 lutego rozpoczął zaś kolejny nabór. Gastronomicon, jak sama nazwa wskazuje, skupiać się będzie na tematyce jedzenia. I fantastyki, oczywiście. Pisać można o wszystkim – od poszukiwań najlepszego magicznego ananasa do położenia na pizzy, po próby odwzorowania domowego rosołku serwowanego przez Babę Jagę w dzieciństwie.  

  • Publicystyka: Co jest większe? Pyrkon czy Warsaw Comic Con?

    Już od blisko roku nosiłem się z zamiarem napisania tego tekstu, jednak potrzebowałem oficjalnych danych, by móc przygotować materiał merytorycznie, a nie bazując na plotkach bądź informacjach zdobytych z niepewnych źródeł. W tym celu napisałem do organizatorów opisywanych tutaj imprez z prośbą o wyjaśnienie metod zliczania uczestników, na podstawie których powstają dane przedstawiane nam na planszach promocyjnych. I o ile z Pyrkonem nie było żadnych problemów i informacje otrzymałem w ciągu trzech dni, o tyle Warsaw Comic Con ignorował jakiekolwiek próby komunikacji, a musicie wiedzieć, że próbowałem naprawdę wszystkiego: od oficjalnych maili, poprzez wiadomości na fanpage i inne media społecznościowe, aż po pisanie na prywatne konta na Facebooku i dzwonienie na zdobyte numery telefonów do poszczególnych organizatorów. Wreszcie, po niemal roku, udało się uzyskać oficjalną informację i ten tekst może ujrzeć światło dzienne.

  • Recenzja książki: Miroslav Zamboch „Łowcy”

    lowcy

    Miroslav Zamboch - „Łowcy”

    fabryka slowWydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 520
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    Dawno minęły czasy, kiedy musielibyśmy polować, żeby wykarmić siebie i swoją rodzinę. Nie oznacza to jednak, że nie polujemy – zajęcie, to ma obecnie ma tyluż zwolenników, ilu przeciwników. Bo czy to uczciwa walka – uzbrojony w broń palną myśliwy naprzeciwko zaszczutej zwierzyny mającej do obrony tylko własne kły i pazury? A gdyby wyrównać szanse, stawiając tego samego myśliwego naprzeciwko największych drapieżników, jakie kiedykolwiek kroczyły po Ziemi? Kto by wygrał? Być może taka myśl przyświecała Miroslavowi Żambochowi podczas pisania swojego najnowszego dzieła – oto „Łowcy”.

    Bohaterem „Łowców” jest Mark Twilli, astrofizyk, miłośnik szybkich samochodów i kompletny odludek. Jego głównym zajęciem i projektem życia jest projekt „Skok Kazualny”, polegający na poszukiwaniu wolnych wektorów umożliwiających sondom badawczym skoki czasoprzestrzenne w różne miejsca kosmosu i pobieranie danych do obróbki. Życie Marka staje na głowie, kiedy nakładają się w nim dwa przypadki. Pierwszy z nich to spotkanie ze starym znajomym ze szkolnej ławy, Janem Petrem, obecnie milionerem, inwestorem i dekadenckim leniem obracającym się w towarzystwie podobnych do siebie, spędzającym z nimi czas na imprezach, a także polowaniach na grubego zwierza. Drugi – to przypadkowe odkrycie wektora prowadzącego w odległą przeszłość... Z możliwością uzyskania biletu powrotnego. Jak odległą? Prehistoryczną – taką, w której po ziemi spacerowały jeszcze olbrzymie gady, póki przypadkowa kolizja z pewnym kamykiem nie zdmuchnęła ich z powierzchni globu. Twilli popełnia straszliwy błąd, opijając swój sukces, po czym dzwoniąc do Jana. Wszystko to owocuje przygotowaniem jedynej w swoim rodzaju wyprawy łowieckiej, w której blisko dwunastka zblazowanych bogaczy spędzających czas na strzelaniu z ciężkiej broni do dzikiej zwierzyny będzie miała okazję zastrzelić coś, czego wcześniej nie zastrzelił jeszcze nikt inny. Twilli zostaje wciągnięty w całą tę imprezę jako konsultant oraz kierowca. Jednak ani on, ani Jan Petr, ani nikt inny nie spodziewa się tego, co tam zastaną. Powrót jest możliwy dokładnie za sześćdziesiąt dni – czy komuś uda się przeżyć, kiedy zwierzyna nieoczekiwanie zamieni się miejscem z myśliwymi?

    „Łowcy” pretendują do miana przygodowej powieści science fiction – chociaż to ostatnie jest tu nieco na doczepkę, dzięki czemu autor mógł wrzucić swoich bohaterów w nietypowe realia, gdzie będą przeżywać dzieje najbardziej nietypowej wyprawy łowieckiej. Chociaż napotykamy tu trochę technobełkotu, trzeba przyznać, że autor dość fachowo przygotował się z paleontologii, dzięki czemu ukazanie prehistorycznych superjaszczurów w kontakcie z ostrą amunicją wypada aż nad wyraz przekonująco.

    Główny bohater jest dla Żambocha krokiem w mało zbadanym kierunku – nie jest ociekającym testosteronem macho, który wali wódę na szklanki, gnie w dłoniach żelazne sztaby, a poza tym jest kompletnie martwy w środeczku. Przeciwnie – Twilli to zakompleksione popychadło, kompletnie nie na miejscu wśród napakowanych twardzieli stanowiących lwią część wyprawy. Paradoksalnie, ponieważ Żamboch nie najlepiej radzi sobie z pisaniem takich postaci, również Mark jest jednym z nielicznych jego bohaterów, którzy w czasie trwania akcji przeżywają jakąś zauważalną przemianę: przyzwyczajony do bladego światła monitora Twilli będzie musiał wyjść trochę na słońce, nauczyć się strzelać i kapkę zmężnieć, żeby pokonać głównego złego i… znaleźć sobie dziewczynę.

    Nie byłaby to powieść Żambocha, gdyby w którymś momencie nie następował zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. I rzeczywiście tak jest – zdradza to nawet tekst z okładki. Jak to u Żambocha bywa, niekoniecznie łatwo ten nagły zwrot przyswoić. Znając jego wcześniejsze powieści byłem już przygotowany na to, że w którymś momencie nastąpi coś dziwnego. I, prawdę mówiąc, trudno mi powiedzieć, czy byłem bardziej rozczarowany tym, że zwrot nie był aż tak wymyślny, czy zniechęcony faktem, że w ogóle się pojawił.

    „Łowcy” nie są typową powieścią Żambocha, ale nie tylko dlatego, że protagonista nie jest spoconym pakerem. Brakuje tutaj co najmniej dwóch elementów, które u tego twórcy spotykało się bardzo często – pierwszym jest, znana choćby z „Mrocznego Zbawiciela”, mało subtelna erotyka, drugim natomiast widowiskowe, świetnie opisane sekwencje walki, tutaj wyparte po prostu przez onomatopeje mające oznaczać wystrzały ze sztucerów, śrutówek i broni maszynowej. O ile brak tego pierwszego w niczym mi nie przeszkadzał i nawet ucieszył, o tyle drugie potrafiło zmęczyć.

    Ktoś kiedyś stwierdził, że Żamboch dużo lepiej odnalazłby się jako scenarzysta niż pisarz. „Łowcy” wydają się tę tezę potwierdzać – byłby z tego niezły film akcji. Jako powieść jego najnowszy produkt niczym nie zaskakuje ani nie oszałamia – stanowi jednak przyjemną, nawet jeśli mało wymagającą, rozrywkę na jeden wieczór.

  • Recenzja książki: „Dragoneza”

    dragoneza

    „Dragoneza”

    fantazmatyWydawnictwo: Fantazmaty
    Liczba stron: 463
    Cena okładkowa: 0,00 zł

    Jednym z najbardziej interesujących i przyciągających uwagę dużej liczby czytelników motywem w fantastyce są smoki. Te mityczne stworzenia, czasem złe, czasem dobre i pomocne, a ponad wszystko magiczne i uosabiające wiele z cech ludzkiego charakteru, wciąż pojawiają się na kartach historii z klasycznego nurtu fantasy, ale nie tylko. Czytelnicy spragnieni tekstów literackich poświęconych smokom dostali jednak ostatnio coś dla siebie: dwadzieścia opowiadań zebranych pod szyldem „Dragoneza” i wydanych przed Fantazmaty.

    Zbiór otwiera tekst Agnieszki Fulińskiej „Ta, która słyszała smoki”, a kończy „Donnerwetter” Krzysztofa Adamkiego. Niemal każde z opowiadań przedstawia smoki w zupełnie innym wydaniu. Będziemy mieć więc smoka w postaci całkowicie udomowionego – acz mocno kłopotliwego – zwierzątka, groźnego potwora, klasycznego łasego na złoto jaszczura, półmitycznej bestii wykorzystywanej w futurystycznych eksperymentach… Nie sposób w antologii znaleźć dwa podobne do siebie teksty, nawet pomimo tego, że łączy je czasem nie tylko motyw smoka, ale i sposób jego zastosowania.

    Do moich ulubionych opowiadań „Dragonezy” niemal od razu zaliczyłem „Wspiąć się na górę Niitaka”, „Siej kwiaty, zbieraj ogień” Krzysztofa Matkowskiego i „Starego bajarza” Krzysztofa Banacha. Pierwszy z nich przedstawia scenę ataku na Pearl Harbor. Jednak budzący się tego felernego dnia kadet Woodworth, mocno skacowany i jeszcze nie do końca zorientowany w tym, co się dzieje wokół, będzie musiał zmierzyć się z czymś, co daleko przekroczy jego zdolności pojmowania. Bardzo podoba mi się wykorzystanie motywu pętli czasowej, w której bohater próbuje się odnaleźć i uratować może nie tylko własne życie, natomiast całość, okraszona wstawkami w języku japońskim, jest na tyle niebanalna i pełna napięcia, że trudno się od niej oderwać.

    Z kolei tekst Matkowskiego opisuje wydarzenia rozpoczęte w dniu, w którym ośmioletni Wojtek przyjeżdża na wakacje do rodziny wujka. Miejscowy sekret, który wreszcie mu wyjawiają, odmieni całe jego życie, jednak niekoniecznie na dobre. Polana usłana ognistymi kwiatami, przejmującymi dziwną siłą wątłego dotąd ośmiolatka, będzie odtąd nieodparcie przyciągać i jego, i innych związanych tajemnicą, jednocześnie jednak każde z dzieci i dorosłych za swoją przemianę będzie musiało zapłacić wysoką cenę. W tym przypadku bardzo podoba mi się rozwój fabuły, która nie kończy się na polanie, lecz drąży sekret dalej aż do jego ostatecznego wyjaśnienia. Jednocześnie bohaterowie traktowani są tu wyjątkowo surowo, by uwidocznić, że siła uzależnia, a każda nieprzemyślana decyzja może zemścić się w przyszłości.

    Ostatnie z wymienionych opowiadań zwróciło moją uwagę głównie dość nieoczywistym wykorzystaniem motywu przewodniego i umieszczeniem go w pustelniczym otoczeniu. Stary Mędrzec, przyjmując odwiedzającego go i poszukującego porady mnicha, niekoniecznie jest chętny do rozmów, a zwłaszcza do odpowiadania na trudne pytania. Krainę, w której obaj żyją, niszczy susza, a pomoc może przynieść jej jedynie Duchowy Smok, władca deszczu i wiatru. Co w tym niezwykłego? To, że tytułowego bajarza poznajemy początkowo jako niezbyt rozgarniętego staruszka, mającego dziurawą pamięć i skłonnego raczej zmyślić coś na poczekaniu, byleby tylko mnisi ofiarowali mu kosz z jedzeniem. Stopniowo ten obraz jednak ulega przemianie, a czytelnik może zaobserwować specyficzną formę komunikacji miedzy gospodarzem a gościem, który wydaje się doskonale wiedzieć, co robi, odpowiednimi pytaniami i podpowiedziami budząc kolejne fragmenty uśpionej pamięci… Właśnie, kogo?

    O ile w poprzednich tekstach trudno było o pozytywny wydźwięk, o tyle trzy z opowiadań przedstawiających smoki w postaci domowych pieszczochów doskonale równoważą wszelkie cienie. W „Milusiu” Artura Olchowego poznamy parę, w której ona chce małego smoczka, a on niekoniecznie… Ostatecznie, w przeciwieństwie anegdotycznego zakończenia podobnych historii, nie kupują dwóch smoczków, za to jeden wystarczy w zupełności do tego, by przedstawić czytelnikowi typowy mechanizm „dziecko chce pieska, dziecko znudziło się pieskiem, rodzic, chcąc nie chcąc, przejmuje opiekę nad nim”. I tak bohater nieoczekiwanie zostaje smoczym tatusiem. Nieco mniej lekki w wydźwięku jest „Na psa urok!” Michała Rybińskiego, gdzie, poza nie do końca przekonanym do przygarniania „smoka bojowego” policjantem, dostajemy jeszcze fragmenty pisane z perspektywy samej bestii. Całość to trochę kryminał, ale przede wszystkim opowieść o budowaniu relacji pomiędzy człowiekiem, smokiem i psem, nabywanie zaufania, zrozumienia, przełamywanie uprzedzeń. Jest to opowiadanie właściwie smutne – ale też wyjątkowo piękne w tym smutku. Na koniec mamy jeszcze „Miniaturkę” Magdy Burmirskiej, czyli przygody pani weterynarz od smoków, na której dyżur przychodzi młody i przystojny chłopak ze swoim smoczątkiem… Co tu dużo mówić, pierwsze wrażenie nie zawsze jest słuszne, co ładne to niekoniecznie mądre, a mały smoczek kiedyś przecież urośnie, a przedtem narobi sporo zamieszania.

    Trudno w tym zbiorze o opowiadanie, które byłoby kiepskie bądź nawet średnie – o każdym można by powiedzieć, że ma w sobie „coś” – jakiś element zwracający uwagę i czyniący je interesującym. Może nie do końca przypadł mi go gustu „Egzegeza Szalonego Gnostyka”, głównie przez styl pisania autora, Sylwestra Gdeli, który wydał mi się dość nieprzystępny i udziwniony – jednak nawet mimo tego drobnego mankamentu je warto było przeczytać. Podobnie było z „Katechonem” Marcina Tomasiewicza, który, choć umieszczony w realiach i konwencji, które zazwyczaj są mi bliskie, to nawiązywał do smoczego motywu przewodniego na tyle odlegle, by nie pozostawić po sobie tak dobrego wrażenia, jak to było z innymi.

    Podsumowując, „Dragoneza” jest naprawdę świetnym zbiorem opowiadań. Różnorodne, dobre lub bardzo dobre teksty, ubrane w przepiękną okładkę i dopracowanie pod względem technicznym, okraszone urokliwymi ilustracjami bardzo łatwo do siebie przekonują. Dla wielbicieli smoczych historii to nie lada gratka, ale i pozostali miłośnicy różnorodnej fantastyki raczej się nie zawiodą – zwłaszcza że całość jest dostępna zupełnie za darmo pod tym linkiem.

  • Znamy program X Zamojskich Ferii z Fantastyką!

    Już w ten weekend w Zamojskim Domu Kultury odbędzie się X edycja Zamojskich Ferii z Fantastyką. To idealna pora, żeby ukazać światu program atrakcji tego konwentu. A co w nim znajdziemy? Różnorakie dyskusje na temat literatury fantastycznej, LARP-y, turnieje gier, warsztaty i prelekcje. Cały program udostępniliśmy poniżej. 

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #103

    Dzieje się coraz więcej! W ten weekend będziemy mogli uczestniczyć w jednym z czterech wydarzeń. A oto lista wszystkich:

    1. Najważniejsze w Polsce wydarzenie związane z e-sportem, czyli pierwszy weekend ESL One Katowice 2019 - Dota 2 (+ IEM Expo)!
    2. Fun Fest 2019 w Poznaniu
    3. 10. Zamojskie Ferie z Fantastyką
    4. Wielki Bój Planszówkowy w Kielcach!

    Zapraszamy do czytania 103. Poniedziałkowego Flasha Konwentowego!

  • Recenzja książki: „Jaksa. Bies idzie za mną. Tom I" Jacek Komuda

    Jaksa, Bies idzie za mną

    Jacek Komuda - ,,Jaksa. Bies idzie za mną. Tom I" 

    fabryka slowWydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 436
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    Jest to pierwsza pozycja autorstwa Jacka Komudy, którą miałam szansę przeczytać, więc nie wiem, czy jej treść uzupełnia się z opowiadaniami wydanymi przez niego wcześniej. Zanim jednak zasiadłam do lektury, postanowiłam poczytać o autorze. Zaskoczyło mnie, że historyk, autor książek i powieści o Rzeczypospolitej szlacheckiej postanowił zostać autorem powieści fantastycznej. To była pierwsza niespodzianka odnośnie do tej pozycji, ale nie ostatnia.

    Królestwo Landii – miejsce, w którym rozgrywa się akcja – to świat pełen dzielnych wojowników. Wszyscy oni stają do walki, gdy pojawia się zagrożenie ze strony dzikiego plemienia Hungarów. Wówczas krainę spowija mrok i cień. Wróg jest jednak zaskakująco silny, dochodzi do ostatecznej bitwy, której finał okazał się katastrofalny. Bitewny szał, krew, adrenalina i szalejąca wokoło śmierć. Dzikie plemię zwycięża, a jego członkowie stają się władcami Landii. Idealną wizje zwycięstwa przysłania jedynie fakt, że podczas wojny z rąk dzielnego Lędzica zginął wódz hordy. Syn zabójcy będący dzieckiem, Jaksa, jest teraz ścigany za zbrodnie swojego ojca.

    To tyle słowem wstępu. Dalej poznajemy przygody Jaksy, który jest już młodzieńcem. Jednak przeznaczenie oraz żądni zemsty Hungarzy wciąż są blisko.

    Wszystkie wydarzenia spowite są wizją śmierci, zagłady i wszechobecnego zagrożenia. Barbarzyństwo i groza są widoczne gołym okiem, zarówno w samej krainie, jak i w czynach bohaterów. Ciężki los trzyma się głównego bohatera, a spotykające go rzeczy są okrutne i ponure. Jest to ten rodzaj historii, w której próżno szukać widma lepszego jutra. Pisana była raczej ku przestrodze niż pokrzepieniu serc. Nie jest to książka dla każdego, bo niektóre opisy są wyjątkowo dobitne. Autor nie owija w bawełnę i otwarcie pisze o okrucieństwie i grozie.

    Sam przebieg wydarzeń z początku wydaje się chaotyczny, jednak im dalej idziemy, tym wszystko staje się bardziej przejrzyste. Śmiem twierdzić, że początkowy chaos był niezbędny, by możliwe stało się wczucie się w klimat powieści. Bo właśnie w tych początkowych zgliszczach musimy dostrzec zarys następnych wydarzeń. Cały przebieg akcji przypomina trochę domino. Autor pokazuje nam, jak pojedyncze wydarzenia wpływają na inne i jak wielkie mogą być konsekwencje najbardziej błahej z decyzji. Jedna kostka domina wywołująca lawinę.

    Bohaterowie też nie są czymś, co zachwyca od samego początku. Z pozoru płaski charakter Jaksy dopiero z czasem nabiera wyrazu. Z jednowymiarowej postaci przekształca się w bohatera, którego poczynania będziemy śledzić z zapartym tchem. Postacie to ludzie miotani żądzą zemsty, owładnięci przeznaczeniem i chęcią zachowania życia. Nie znajdziemy tu górnolotnych ideałów.

    Jednak tym, co urzeka szczególnie i stanowi mocny punkt powieści, jest styl pisarski autora. Jacek Komuda doskonale wie, o czym pisze, i ma plan na to, co napisać za chwilę. Opisy nie nudzą, a wręcz pobudzają wyobraźnię, trzymają w napięciu i pozwalają wczuć się w klimat historii. Świetnie oddane emocje bohaterów podczas dialogów sprawiają, że przestajemy traktować ich jak nieistotny zapychacz.

    Tym, co mi przeszkadzało, był ciężar historii. Jestem fanką powieści fantasy, zwłaszcza tych z jakąś wojną czy też bitwą w tle, ale ta pozycja była dla mnie wręcz przytłaczająca. Brak jakiejkolwiek wiary w odwrócenie losu czy czegokolwiek innego, co mogłoby świadczyć o tym, że za chwilę będzie lepiej, sprawiło, że powieść wydała mi się niebywale depresyjna. Nie jest to zdecydowanie coś, co czyta się dla relaksu czy poprawy nastroju.

    Niemniej jest to pozycja warta uwagi. Doświadczenie pisarskie autora w połączeniu z interesującą fabułą zaowocowało wciągającą książką, chociaż nieprzeznaczoną dla każdego. Polecam ją wszystkim tym, którzy z gatunkiem dark fantasy nie mają problemów, oraz tym wszystkim, którzy lubią mroczne klimaty.

  • Średniowieczna Polska na wyciągnięcie ręki

    jadowity mieczGdyby można było wybrać się w podróż w czasie, dokąd chcielibyście się udać? W odległą przyszłość, a może niedaleką przeszłość? Rafał Dębski proponuje nam wyprawę do średniowiecznej Polski, a precyzyjnie mówiąc, w sam środek awantury wywołanej przez palatyna Skarbimira z rodu Adwańców, który ośmielił się podnieść miecz na Bolesława Krzywoustego. Skusicie się? Recenzję „Jadowitego miecza” znajdziecie na naszej stronie.

  • Targi Książki i festiwale literackie bez dofinansowania?

    W ramach rządowego programu Promocja Czytelnictwa co roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przydziela dotacje. Budżet na organizację wydarzeń kulturalnych, takich jak targi książki, festiwale literackie i inne wydarzenia tego typu, na ten rok wynosił 5 750 000 zł. Najwyższe dotacje, po 250 tysięcy zł., dostały: program edukacyjny „Wychowanie przez czytanie”, znana kampania społeczna „Cała Polska czyta dzieciom” i Ogólnopolskie Targi Wydawców Katolickich. Niestety w tym roku dotacji nie otrzymało wiele ważnych dla fanów fantastyki i książek wydarzeń, przykładowo:

    1. 23. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie
    2. Międzynarodowy Festiwal Literacki Sopot
    3. Festiwal Fantastyki Pyrkon 2019 (!)
    4. Festiwal Komiksowa Warszawa 2019
    5. Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej

    Wygląda na to, że będzie to trudny rok dla dużych imprez o tematyce okołofantastycznej.

    program rozwoju czytelnictwa