Fantastyka

  • Śląskie Dni Fantastyki objęte patronatem!

    Tegoroczne Śląskie Dni Fantastyki będą drugą edycją konwentu zrzeszającego miłośników fantastyki i science fiction wszelkiej maści. Wydarzenie odbędzie się w dniach 23-24 marca w Chorzowie, a konkretniej w Akademickim Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2. 

    Na uczestników konwentu czekają panele, warsztaty artystyczne i taneczne, gry planszowe, LARP-y, czytelnia, koncerty, a event odwiedzą wyjątkowi goście. Wśród tych ostatnich znajdą się takie osobistości jak Grupa Filmowa Darwin, Jacek Falejczyk – autor i organizator nagrody Zew Zajdla, Ilona Myszkowska, czyli scenarzystka i rysowniczka, autorka webkomiksu „Chata wuja Freda” znana pod pseudonimem Kobieta Ślimak,  a także pisarze fantasy i science fiction, m.in. Aleksandra Janusz-Kamińska („Dom wschodzącego słońca”), Krzysztof Piskorski („Czterdzieści i Cztery”) i Robert M. Wegner (cykl „Opowieści z meekhańskiego pogranicza”).

    Warto nadmienić, że wciąż przyjmowane są zgłoszenia na helperów. Formularze znajdziecie pod tym linkiem.

    Akredytacje:
    Akredytacja dwudniowa: 50 zł
    Sobota: 30 zł
    Niedziela: 20 zł

    Akredytacje kupicie tutaj.

    Banner Śląskich Dni Fantastyki

  • „Serce Lodu” pod patronatem Konwentów Południowych!

    Cesarstwo musi zmierzyć się z zagrożeniem innym niż wszystkie. Plemiona z południa kontynentu po raz pierwszy w historii jednoczą się i sprzymierzają przeciwko osadnikom i Kościołowi. Choć magia miała zniknąć wieki temu, szeregi barbarzyńskiej armii zasilają szamani i nadprzyrodzone stworzenia, wobec których ludzie są bezsilni.

    Kiedy pod naporem niezwykłych najeźdźców upadają kolejne miasta, ksiądz Seth i owiany złą sławą żołnierz Erin Barinor podejmują desperacką próbę ratowania Cesarstwa. Daleko od niego zdani będą jednak tylko na siebie.

    Znany motyw walki dobra ze złem opowiedziany w nowy, porywający sposób. Czy wiara i męstwo będą wystarczające, by ocalić ludzi? I czym jest tytułowe Serce Lodu, które wszyscy pragną zdobyć?

    Książka „Serce Lodu” Arkadego Saulskiego do kupienia w księgarniach już od 15 marca.

  • Gastronomicon, czyli kulinarno-fantastyczny konkurs projektu Fantazmaty

    Projekt Fantazmaty z powodzeniem funkcjonuje już od kilku lat, wydając kolejne antologie. 28 lutego rozpoczął zaś kolejny nabór. Gastronomicon, jak sama nazwa wskazuje, skupiać się będzie na tematyce jedzenia. I fantastyki, oczywiście. Pisać można o wszystkim – od poszukiwań najlepszego magicznego ananasa do położenia na pizzy, po próby odwzorowania domowego rosołku serwowanego przez Babę Jagę w dzieciństwie.  

  • Publicystyka: Co jest większe? Pyrkon czy Warsaw Comic Con?

    Już od blisko roku nosiłem się z zamiarem napisania tego tekstu, jednak potrzebowałem oficjalnych danych, by móc przygotować materiał merytorycznie, a nie bazując na plotkach bądź informacjach zdobytych z niepewnych źródeł. W tym celu napisałem do organizatorów opisywanych tutaj imprez z prośbą o wyjaśnienie metod zliczania uczestników, na podstawie których powstają dane przedstawiane nam na planszach promocyjnych. I o ile z Pyrkonem nie było żadnych problemów i informacje otrzymałem w ciągu trzech dni, o tyle Warsaw Comic Con ignorował jakiekolwiek próby komunikacji, a musicie wiedzieć, że próbowałem naprawdę wszystkiego: od oficjalnych maili, poprzez wiadomości na fanpage i inne media społecznościowe, aż po pisanie na prywatne konta na Facebooku i dzwonienie na zdobyte numery telefonów do poszczególnych organizatorów. Wreszcie, po niemal roku, udało się uzyskać oficjalną informację i ten tekst może ujrzeć światło dzienne.

  • Recenzja książki: Miroslav Zamboch „Łowcy”

    lowcy

    Miroslav Zamboch - „Łowcy”

    fabryka slowWydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 520
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    Dawno minęły czasy, kiedy musielibyśmy polować, żeby wykarmić siebie i swoją rodzinę. Nie oznacza to jednak, że nie polujemy – zajęcie, to ma obecnie ma tyluż zwolenników, ilu przeciwników. Bo czy to uczciwa walka – uzbrojony w broń palną myśliwy naprzeciwko zaszczutej zwierzyny mającej do obrony tylko własne kły i pazury? A gdyby wyrównać szanse, stawiając tego samego myśliwego naprzeciwko największych drapieżników, jakie kiedykolwiek kroczyły po Ziemi? Kto by wygrał? Być może taka myśl przyświecała Miroslavowi Żambochowi podczas pisania swojego najnowszego dzieła – oto „Łowcy”.

    Bohaterem „Łowców” jest Mark Twilli, astrofizyk, miłośnik szybkich samochodów i kompletny odludek. Jego głównym zajęciem i projektem życia jest projekt „Skok Kazualny”, polegający na poszukiwaniu wolnych wektorów umożliwiających sondom badawczym skoki czasoprzestrzenne w różne miejsca kosmosu i pobieranie danych do obróbki. Życie Marka staje na głowie, kiedy nakładają się w nim dwa przypadki. Pierwszy z nich to spotkanie ze starym znajomym ze szkolnej ławy, Janem Petrem, obecnie milionerem, inwestorem i dekadenckim leniem obracającym się w towarzystwie podobnych do siebie, spędzającym z nimi czas na imprezach, a także polowaniach na grubego zwierza. Drugi – to przypadkowe odkrycie wektora prowadzącego w odległą przeszłość... Z możliwością uzyskania biletu powrotnego. Jak odległą? Prehistoryczną – taką, w której po ziemi spacerowały jeszcze olbrzymie gady, póki przypadkowa kolizja z pewnym kamykiem nie zdmuchnęła ich z powierzchni globu. Twilli popełnia straszliwy błąd, opijając swój sukces, po czym dzwoniąc do Jana. Wszystko to owocuje przygotowaniem jedynej w swoim rodzaju wyprawy łowieckiej, w której blisko dwunastka zblazowanych bogaczy spędzających czas na strzelaniu z ciężkiej broni do dzikiej zwierzyny będzie miała okazję zastrzelić coś, czego wcześniej nie zastrzelił jeszcze nikt inny. Twilli zostaje wciągnięty w całą tę imprezę jako konsultant oraz kierowca. Jednak ani on, ani Jan Petr, ani nikt inny nie spodziewa się tego, co tam zastaną. Powrót jest możliwy dokładnie za sześćdziesiąt dni – czy komuś uda się przeżyć, kiedy zwierzyna nieoczekiwanie zamieni się miejscem z myśliwymi?

    „Łowcy” pretendują do miana przygodowej powieści science fiction – chociaż to ostatnie jest tu nieco na doczepkę, dzięki czemu autor mógł wrzucić swoich bohaterów w nietypowe realia, gdzie będą przeżywać dzieje najbardziej nietypowej wyprawy łowieckiej. Chociaż napotykamy tu trochę technobełkotu, trzeba przyznać, że autor dość fachowo przygotował się z paleontologii, dzięki czemu ukazanie prehistorycznych superjaszczurów w kontakcie z ostrą amunicją wypada aż nad wyraz przekonująco.

    Główny bohater jest dla Żambocha krokiem w mało zbadanym kierunku – nie jest ociekającym testosteronem macho, który wali wódę na szklanki, gnie w dłoniach żelazne sztaby, a poza tym jest kompletnie martwy w środeczku. Przeciwnie – Twilli to zakompleksione popychadło, kompletnie nie na miejscu wśród napakowanych twardzieli stanowiących lwią część wyprawy. Paradoksalnie, ponieważ Żamboch nie najlepiej radzi sobie z pisaniem takich postaci, również Mark jest jednym z nielicznych jego bohaterów, którzy w czasie trwania akcji przeżywają jakąś zauważalną przemianę: przyzwyczajony do bladego światła monitora Twilli będzie musiał wyjść trochę na słońce, nauczyć się strzelać i kapkę zmężnieć, żeby pokonać głównego złego i… znaleźć sobie dziewczynę.

    Nie byłaby to powieść Żambocha, gdyby w którymś momencie nie następował zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. I rzeczywiście tak jest – zdradza to nawet tekst z okładki. Jak to u Żambocha bywa, niekoniecznie łatwo ten nagły zwrot przyswoić. Znając jego wcześniejsze powieści byłem już przygotowany na to, że w którymś momencie nastąpi coś dziwnego. I, prawdę mówiąc, trudno mi powiedzieć, czy byłem bardziej rozczarowany tym, że zwrot nie był aż tak wymyślny, czy zniechęcony faktem, że w ogóle się pojawił.

    „Łowcy” nie są typową powieścią Żambocha, ale nie tylko dlatego, że protagonista nie jest spoconym pakerem. Brakuje tutaj co najmniej dwóch elementów, które u tego twórcy spotykało się bardzo często – pierwszym jest, znana choćby z „Mrocznego Zbawiciela”, mało subtelna erotyka, drugim natomiast widowiskowe, świetnie opisane sekwencje walki, tutaj wyparte po prostu przez onomatopeje mające oznaczać wystrzały ze sztucerów, śrutówek i broni maszynowej. O ile brak tego pierwszego w niczym mi nie przeszkadzał i nawet ucieszył, o tyle drugie potrafiło zmęczyć.

    Ktoś kiedyś stwierdził, że Żamboch dużo lepiej odnalazłby się jako scenarzysta niż pisarz. „Łowcy” wydają się tę tezę potwierdzać – byłby z tego niezły film akcji. Jako powieść jego najnowszy produkt niczym nie zaskakuje ani nie oszałamia – stanowi jednak przyjemną, nawet jeśli mało wymagającą, rozrywkę na jeden wieczór.

  • Recenzja książki: „Dragoneza”

    dragoneza

    „Dragoneza”

    fantazmatyWydawnictwo: Fantazmaty
    Liczba stron: 463
    Cena okładkowa: 0,00 zł

    Jednym z najbardziej interesujących i przyciągających uwagę dużej liczby czytelników motywem w fantastyce są smoki. Te mityczne stworzenia, czasem złe, czasem dobre i pomocne, a ponad wszystko magiczne i uosabiające wiele z cech ludzkiego charakteru, wciąż pojawiają się na kartach historii z klasycznego nurtu fantasy, ale nie tylko. Czytelnicy spragnieni tekstów literackich poświęconych smokom dostali jednak ostatnio coś dla siebie: dwadzieścia opowiadań zebranych pod szyldem „Dragoneza” i wydanych przed Fantazmaty.

    Zbiór otwiera tekst Agnieszki Fulińskiej „Ta, która słyszała smoki”, a kończy „Donnerwetter” Krzysztofa Adamkiego. Niemal każde z opowiadań przedstawia smoki w zupełnie innym wydaniu. Będziemy mieć więc smoka w postaci całkowicie udomowionego – acz mocno kłopotliwego – zwierzątka, groźnego potwora, klasycznego łasego na złoto jaszczura, półmitycznej bestii wykorzystywanej w futurystycznych eksperymentach… Nie sposób w antologii znaleźć dwa podobne do siebie teksty, nawet pomimo tego, że łączy je czasem nie tylko motyw smoka, ale i sposób jego zastosowania.

    Do moich ulubionych opowiadań „Dragonezy” niemal od razu zaliczyłem „Wspiąć się na górę Niitaka”, „Siej kwiaty, zbieraj ogień” Krzysztofa Matkowskiego i „Starego bajarza” Krzysztofa Banacha. Pierwszy z nich przedstawia scenę ataku na Pearl Harbor. Jednak budzący się tego felernego dnia kadet Woodworth, mocno skacowany i jeszcze nie do końca zorientowany w tym, co się dzieje wokół, będzie musiał zmierzyć się z czymś, co daleko przekroczy jego zdolności pojmowania. Bardzo podoba mi się wykorzystanie motywu pętli czasowej, w której bohater próbuje się odnaleźć i uratować może nie tylko własne życie, natomiast całość, okraszona wstawkami w języku japońskim, jest na tyle niebanalna i pełna napięcia, że trudno się od niej oderwać.

    Z kolei tekst Matkowskiego opisuje wydarzenia rozpoczęte w dniu, w którym ośmioletni Wojtek przyjeżdża na wakacje do rodziny wujka. Miejscowy sekret, który wreszcie mu wyjawiają, odmieni całe jego życie, jednak niekoniecznie na dobre. Polana usłana ognistymi kwiatami, przejmującymi dziwną siłą wątłego dotąd ośmiolatka, będzie odtąd nieodparcie przyciągać i jego, i innych związanych tajemnicą, jednocześnie jednak każde z dzieci i dorosłych za swoją przemianę będzie musiało zapłacić wysoką cenę. W tym przypadku bardzo podoba mi się rozwój fabuły, która nie kończy się na polanie, lecz drąży sekret dalej aż do jego ostatecznego wyjaśnienia. Jednocześnie bohaterowie traktowani są tu wyjątkowo surowo, by uwidocznić, że siła uzależnia, a każda nieprzemyślana decyzja może zemścić się w przyszłości.

    Ostatnie z wymienionych opowiadań zwróciło moją uwagę głównie dość nieoczywistym wykorzystaniem motywu przewodniego i umieszczeniem go w pustelniczym otoczeniu. Stary Mędrzec, przyjmując odwiedzającego go i poszukującego porady mnicha, niekoniecznie jest chętny do rozmów, a zwłaszcza do odpowiadania na trudne pytania. Krainę, w której obaj żyją, niszczy susza, a pomoc może przynieść jej jedynie Duchowy Smok, władca deszczu i wiatru. Co w tym niezwykłego? To, że tytułowego bajarza poznajemy początkowo jako niezbyt rozgarniętego staruszka, mającego dziurawą pamięć i skłonnego raczej zmyślić coś na poczekaniu, byleby tylko mnisi ofiarowali mu kosz z jedzeniem. Stopniowo ten obraz jednak ulega przemianie, a czytelnik może zaobserwować specyficzną formę komunikacji miedzy gospodarzem a gościem, który wydaje się doskonale wiedzieć, co robi, odpowiednimi pytaniami i podpowiedziami budząc kolejne fragmenty uśpionej pamięci… Właśnie, kogo?

    O ile w poprzednich tekstach trudno było o pozytywny wydźwięk, o tyle trzy z opowiadań przedstawiających smoki w postaci domowych pieszczochów doskonale równoważą wszelkie cienie. W „Milusiu” Artura Olchowego poznamy parę, w której ona chce małego smoczka, a on niekoniecznie… Ostatecznie, w przeciwieństwie anegdotycznego zakończenia podobnych historii, nie kupują dwóch smoczków, za to jeden wystarczy w zupełności do tego, by przedstawić czytelnikowi typowy mechanizm „dziecko chce pieska, dziecko znudziło się pieskiem, rodzic, chcąc nie chcąc, przejmuje opiekę nad nim”. I tak bohater nieoczekiwanie zostaje smoczym tatusiem. Nieco mniej lekki w wydźwięku jest „Na psa urok!” Michała Rybińskiego, gdzie, poza nie do końca przekonanym do przygarniania „smoka bojowego” policjantem, dostajemy jeszcze fragmenty pisane z perspektywy samej bestii. Całość to trochę kryminał, ale przede wszystkim opowieść o budowaniu relacji pomiędzy człowiekiem, smokiem i psem, nabywanie zaufania, zrozumienia, przełamywanie uprzedzeń. Jest to opowiadanie właściwie smutne – ale też wyjątkowo piękne w tym smutku. Na koniec mamy jeszcze „Miniaturkę” Magdy Burmirskiej, czyli przygody pani weterynarz od smoków, na której dyżur przychodzi młody i przystojny chłopak ze swoim smoczątkiem… Co tu dużo mówić, pierwsze wrażenie nie zawsze jest słuszne, co ładne to niekoniecznie mądre, a mały smoczek kiedyś przecież urośnie, a przedtem narobi sporo zamieszania.

    Trudno w tym zbiorze o opowiadanie, które byłoby kiepskie bądź nawet średnie – o każdym można by powiedzieć, że ma w sobie „coś” – jakiś element zwracający uwagę i czyniący je interesującym. Może nie do końca przypadł mi go gustu „Egzegeza Szalonego Gnostyka”, głównie przez styl pisania autora, Sylwestra Gdeli, który wydał mi się dość nieprzystępny i udziwniony – jednak nawet mimo tego drobnego mankamentu je warto było przeczytać. Podobnie było z „Katechonem” Marcina Tomasiewicza, który, choć umieszczony w realiach i konwencji, które zazwyczaj są mi bliskie, to nawiązywał do smoczego motywu przewodniego na tyle odlegle, by nie pozostawić po sobie tak dobrego wrażenia, jak to było z innymi.

    Podsumowując, „Dragoneza” jest naprawdę świetnym zbiorem opowiadań. Różnorodne, dobre lub bardzo dobre teksty, ubrane w przepiękną okładkę i dopracowanie pod względem technicznym, okraszone urokliwymi ilustracjami bardzo łatwo do siebie przekonują. Dla wielbicieli smoczych historii to nie lada gratka, ale i pozostali miłośnicy różnorodnej fantastyki raczej się nie zawiodą – zwłaszcza że całość jest dostępna zupełnie za darmo pod tym linkiem.

  • Znamy program X Zamojskich Ferii z Fantastyką!

    Już w ten weekend w Zamojskim Domu Kultury odbędzie się X edycja Zamojskich Ferii z Fantastyką. To idealna pora, żeby ukazać światu program atrakcji tego konwentu. A co w nim znajdziemy? Różnorakie dyskusje na temat literatury fantastycznej, LARP-y, turnieje gier, warsztaty i prelekcje. Cały program udostępniliśmy poniżej. 

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #103

    Dzieje się coraz więcej! W ten weekend będziemy mogli uczestniczyć w jednym z czterech wydarzeń. A oto lista wszystkich:

    1. Najważniejsze w Polsce wydarzenie związane z e-sportem, czyli pierwszy weekend ESL One Katowice 2019 - Dota 2 (+ IEM Expo)!
    2. Fun Fest 2019 w Poznaniu
    3. 10. Zamojskie Ferie z Fantastyką
    4. Wielki Bój Planszówkowy w Kielcach!

    Zapraszamy do czytania 103. Poniedziałkowego Flasha Konwentowego!

  • Recenzja książki: „Jaksa. Bies idzie za mną. Tom I" Jacek Komuda

    Jaksa, Bies idzie za mną

    Jacek Komuda - ,,Jaksa. Bies idzie za mną. Tom I" 

    fabryka slowWydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 436
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    Jest to pierwsza pozycja autorstwa Jacka Komudy, którą miałam szansę przeczytać, więc nie wiem, czy jej treść uzupełnia się z opowiadaniami wydanymi przez niego wcześniej. Zanim jednak zasiadłam do lektury, postanowiłam poczytać o autorze. Zaskoczyło mnie, że historyk, autor książek i powieści o Rzeczypospolitej szlacheckiej postanowił zostać autorem powieści fantastycznej. To była pierwsza niespodzianka odnośnie do tej pozycji, ale nie ostatnia.

    Królestwo Landii – miejsce, w którym rozgrywa się akcja – to świat pełen dzielnych wojowników. Wszyscy oni stają do walki, gdy pojawia się zagrożenie ze strony dzikiego plemienia Hungarów. Wówczas krainę spowija mrok i cień. Wróg jest jednak zaskakująco silny, dochodzi do ostatecznej bitwy, której finał okazał się katastrofalny. Bitewny szał, krew, adrenalina i szalejąca wokoło śmierć. Dzikie plemię zwycięża, a jego członkowie stają się władcami Landii. Idealną wizje zwycięstwa przysłania jedynie fakt, że podczas wojny z rąk dzielnego Lędzica zginął wódz hordy. Syn zabójcy będący dzieckiem, Jaksa, jest teraz ścigany za zbrodnie swojego ojca.

    To tyle słowem wstępu. Dalej poznajemy przygody Jaksy, który jest już młodzieńcem. Jednak przeznaczenie oraz żądni zemsty Hungarzy wciąż są blisko.

    Wszystkie wydarzenia spowite są wizją śmierci, zagłady i wszechobecnego zagrożenia. Barbarzyństwo i groza są widoczne gołym okiem, zarówno w samej krainie, jak i w czynach bohaterów. Ciężki los trzyma się głównego bohatera, a spotykające go rzeczy są okrutne i ponure. Jest to ten rodzaj historii, w której próżno szukać widma lepszego jutra. Pisana była raczej ku przestrodze niż pokrzepieniu serc. Nie jest to książka dla każdego, bo niektóre opisy są wyjątkowo dobitne. Autor nie owija w bawełnę i otwarcie pisze o okrucieństwie i grozie.

    Sam przebieg wydarzeń z początku wydaje się chaotyczny, jednak im dalej idziemy, tym wszystko staje się bardziej przejrzyste. Śmiem twierdzić, że początkowy chaos był niezbędny, by możliwe stało się wczucie się w klimat powieści. Bo właśnie w tych początkowych zgliszczach musimy dostrzec zarys następnych wydarzeń. Cały przebieg akcji przypomina trochę domino. Autor pokazuje nam, jak pojedyncze wydarzenia wpływają na inne i jak wielkie mogą być konsekwencje najbardziej błahej z decyzji. Jedna kostka domina wywołująca lawinę.

    Bohaterowie też nie są czymś, co zachwyca od samego początku. Z pozoru płaski charakter Jaksy dopiero z czasem nabiera wyrazu. Z jednowymiarowej postaci przekształca się w bohatera, którego poczynania będziemy śledzić z zapartym tchem. Postacie to ludzie miotani żądzą zemsty, owładnięci przeznaczeniem i chęcią zachowania życia. Nie znajdziemy tu górnolotnych ideałów.

    Jednak tym, co urzeka szczególnie i stanowi mocny punkt powieści, jest styl pisarski autora. Jacek Komuda doskonale wie, o czym pisze, i ma plan na to, co napisać za chwilę. Opisy nie nudzą, a wręcz pobudzają wyobraźnię, trzymają w napięciu i pozwalają wczuć się w klimat historii. Świetnie oddane emocje bohaterów podczas dialogów sprawiają, że przestajemy traktować ich jak nieistotny zapychacz.

    Tym, co mi przeszkadzało, był ciężar historii. Jestem fanką powieści fantasy, zwłaszcza tych z jakąś wojną czy też bitwą w tle, ale ta pozycja była dla mnie wręcz przytłaczająca. Brak jakiejkolwiek wiary w odwrócenie losu czy czegokolwiek innego, co mogłoby świadczyć o tym, że za chwilę będzie lepiej, sprawiło, że powieść wydała mi się niebywale depresyjna. Nie jest to zdecydowanie coś, co czyta się dla relaksu czy poprawy nastroju.

    Niemniej jest to pozycja warta uwagi. Doświadczenie pisarskie autora w połączeniu z interesującą fabułą zaowocowało wciągającą książką, chociaż nieprzeznaczoną dla każdego. Polecam ją wszystkim tym, którzy z gatunkiem dark fantasy nie mają problemów, oraz tym wszystkim, którzy lubią mroczne klimaty.

  • Średniowieczna Polska na wyciągnięcie ręki

    jadowity mieczGdyby można było wybrać się w podróż w czasie, dokąd chcielibyście się udać? W odległą przyszłość, a może niedaleką przeszłość? Rafał Dębski proponuje nam wyprawę do średniowiecznej Polski, a precyzyjnie mówiąc, w sam środek awantury wywołanej przez palatyna Skarbimira z rodu Adwańców, który ośmielił się podnieść miecz na Bolesława Krzywoustego. Skusicie się? Recenzję „Jadowitego miecza” znajdziecie na naszej stronie.

  • Targi Książki i festiwale literackie bez dofinansowania?

    W ramach rządowego programu Promocja Czytelnictwa co roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przydziela dotacje. Budżet na organizację wydarzeń kulturalnych, takich jak targi książki, festiwale literackie i inne wydarzenia tego typu, na ten rok wynosił 5 750 000 zł. Najwyższe dotacje, po 250 tysięcy zł., dostały: program edukacyjny „Wychowanie przez czytanie”, znana kampania społeczna „Cała Polska czyta dzieciom” i Ogólnopolskie Targi Wydawców Katolickich. Niestety w tym roku dotacji nie otrzymało wiele ważnych dla fanów fantastyki i książek wydarzeń, przykładowo:

    1. 23. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie
    2. Międzynarodowy Festiwal Literacki Sopot
    3. Festiwal Fantastyki Pyrkon 2019 (!)
    4. Festiwal Komiksowa Warszawa 2019
    5. Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej

    Wygląda na to, że będzie to trudny rok dla dużych imprez o tematyce okołofantastycznej.

    program rozwoju czytelnictwa

  • Film o J.R.R. Tolkienie wkrótce w kinach!

    O legendarnym pisarzu Johnie Ronaldzie Reuelu Tolkieniesłyszał prawdopodobnie każdy fan fantastyki. Twórca trylogii „Władca Pierścieni” oraz całego uniwersum Śródziemia był dla wielu prekursorem i pierwszym krokiem w stronę klasycznego fantasy. Po ogromnym sukcesie kinowej trylogii oraz nieco mniej udanej, choć wciąż ikonicznej ekranizacji „Hobbita” (też w trzech częściach...), studio Fox Searchlight Pictures postanowiło stworzyć film biograficzny o życiu autora. Jego światowa premiera przypada na 10 maja. Oficjalny trailer produkcji znajdziecie poniżej.

    film tolkien

  • Zgłoś swój punkt programu na Festiwal Fantastyki Cytadela!

    III edycja Cytadeli odbędzie się w dniach 24-26 maja, ale już teraz pojawiły się formularze, które pozwalają na zgłoszenie swojego punktu programu.

    Zgłaszającym przysługują zwroty:

    • 50% – za jedną atrakcję
    • 100% – za dwie lub więcej 
    • 100% – za LARP

    Formularze możecie wypełnić tutaj.

    LARP-y będą miały osobny formularz zgłoszeniowy!

    Banner Festiwalu Fantastyki Cytadela

  • Recenzja manhwy: Lee Young-you – „Siesta”

    siesta

    Siesta

    yumegari

    Autor: Lee Young-you
    Wydawnictwo: Yumegari
    Ilość tomów: 5
    Cena okładkowa: 22,90 zł

    Nie jestem docelowym odbiorcą wschodnioazjatyckich komiksów – mang, manhw itp. – adresowanych do dziewcząt (w Japonii podgatunek ten określany jest jako shōjo), dlatego moje spotkania z nimi kończyły się różnie: niekiedy zachwytem, a innym razem lekkim załamaniem nerwowym. Szczęśliwie manhwa pt. „Siesta” pozostawiła więcej dobrych niż złych wrażeń.

    Dia Canto została osierocona w dzieciństwie i choć przygarnęła ją kochająca rodzina zastępcza, to dziewczyna nie miała lekkiego życia. Po pierwsze, opiekunowie nie posiadali środków na jej dalszą edukację, a po drugie, Dia nie była zwykłym człowiekiem, tylko osobą obdarzoną nadnaturalnymi zdolnościami, tzw. miotaczem pocisków. Przez swe moce wpadła w końcu w kłopoty, z których wybawił ją niejaki Cid Leon, dziedzic fortuny najpotężniejszej w świecie korporacji zbrojeniowej. Co prawda Cid uznał po wszystkim, że Dia go nie interesuje, ale jego babcia, usłyszawszy trochę inną wersję tego, co zaszło, postanowiła uczynić z dziewczyny ochroniarza Cida. W związku z tym zapewniła jej miejsce w elitarnej szkole – Królewskiej Akademii Parco. I wszystko byłoby pięknie, gdyby „podopieczny” Dii nie był psychopatą erotomanem.

    Czy ostatnie zdanie zmroziło wam krew w żyłach? Jeśli tak, to niepotrzebnie, bo Cid nie jest manhwowym wcieleniem Hannibala Lectera, choć tak samo jak szkoła, do której uczęszcza, ma swoje dziwactwa. Podstawą dla rozwoju fabuły jest rywalizacja między dwoma szkolnymi stronnictwami. Na czele pierwszego, siejącego chaos i występek, stoi Cid, zaś drugie to samozwańcza szkolna policja, tzw. E.E., której przewodzi jego brat Faz. Postawiona w niezręcznej sytuacji Dia musi jakoś lawirować między dwoma stronnictwami, a jednocześnie spróbować odnaleźć swoje miejsce w nowej rzeczywistości, co będzie dla niej karkołomnym zadaniem, bo szkoła jest pełna intryg niczym pałac sułtana.

    W Królewskiej Akademii Parco uczą się nie tylko zwykłe dzieci, ale też wspomniani miotacze nabojów. Jednym z nich jest Cid i właśnie przez niego szkoła ucieka się do radykalnych środków, by choć trochę nie przypominać Dzikiego Zachodu. Ale czytelnik szybko dojdzie do wniosku, że to słuszne podejście, bowiem chłopak pod byle pretekstem stosuje przemoc wobec szkolnych kolegów. Jednak jest on też zdolny do miłości, uwielbia zwłaszcza psy i dziewczyny noszące biustonosze w rozmiarze od D wzwyż. Dia, choć zdaniem Cida z przodu jest „płaska”, to w żadnym razie nie ma płytkiej osobowości. Dziewczyna, z początku zdezorientowana, zaczyna brać coraz większy udział w szkolnym życiu i chroni wyrośniętego łobuziaka tak przed otoczeniem, jak i rodziną, a przede wszystkim przed nim samym. Faz z kolei to typ księcia z bajki, dzięki czemu ma wierne grono wielbicielek, które same (ale niezbyt często) pchają się mu do łóżka. Jednak ma on swoje zaskakujące słabości i wierzy, że cel uświęca środki.

    Czasami miałem wrażenie, że bohaterowie są przerysowani i autorka musiała się trochę hamować, żeby nie popaść w farsę. A przecież „Siesta” nie jest do bólu naiwnym shōjo, którego bohaterki rozpaczają z powodu zakazu wchodzenia w związki kazirodcze, a nadobni bishōnenuwodzą facetów, których błędnie uznali za przedstawicielki płci przeciwnej. Znajdziemy tutaj bowiem kilka interesujących koncepcji, jak np. to, że w nietolerancyjnym, pełnym hipokryzji i zachowawczym społeczeństwie rozpasanie seksualne jest zwiastunem nadchodzącej burzy, względnie że nienawiść do rzeczywistości społecznej może przejawiać się miłością do zwierząt. Nie wiem tylko, czy autorka wplotła w fabułę te wątki całkowicie świadomie, czy to tylko moja nadinterpretacja. Jednak nie skłamię, gdy napiszę, że – może trochę na przekór – polubiłem bohaterów „Siesty” i uważnie śledziłem ich poczynania.

    Akcja manhwy „Siesta” osadzona jest w otoczeniu przypominającym to zachodnioeuropejskie, śródziemnomorskie. Nie dziwi zatem typowa dla tego regionu architektura, lecz zaskoczyło mnie, jak nieraz mało wysiłku włożono w narysowanie niektórych budynków umiejscowionych na dalszym planie. Jeśli szanowny czytelnik jest mężczyzną nieobeznanym z gatunkiem shōjo, to pospieszę z pewnym wyjaśnieniem: w shōjo, odwrotnie niż w shōnenach, to męscy bohaterowie są zabójczo piękni, a kobiety co najwyżej zgrabne i zadbane, ale nic ponadto. Nie powinien zatem dziwić nawał przystojnych, smukłych chłopców o wyraźnie zarysowanych kościach policzkowych, śniadej karnacji itd. Pomimo tego długo się zastanawiałem, skąd u autorki wziął się pomysł, by jednej z bohaterek nadać kształty (także ust) i przyodziewek godny lalki z seks shopu. Podsumowując, mahnwa jest ładnie narysowana, pełna typowych dla gatunku postaci wychodzących poza kadr czy kwiatowych ozdobników, ale nie wyróżnia się ani szczególnie pozytywnie, ani negatywnie na tle konkurencji.

    Wyznaję zasadę, że dobry komiks zdobędzie serce czytelnika bez względu na jego wiek czy płeć, dlatego starałem się przedstawić „Siestę” przez pryzmat własnych doświadczeń z innymi pozycjami z gatunku shōjo. Moim zdaniem to solidna, choć trochę przejaskrawiona manhwa, a zainteresowanie wzbudzi przede wszystkim wśród docelowej grupy czytelniczek i czytelników. Tym niemniej śledzenie przygód Dii i jej szkolnych kolegów dostarczyło mi niemało przyjemności.

  • Ruszył nabór helperów na Śląskie Dni Fantastyki

    Już 23 marca w Chorzowie odbędą się Śląskie Dni Fantastyki, których hasłem przewodnim będzie w tym roku „Strażnicy Pradawnych Żywiołów”. Kto jednak strzeże Strażników i ich snu? Oczywiście helperzy, zwani też gżdaczami lub wolontariuszami. Jeśli chcesz dołączyć do tej niesamowitej ekipy, która współtworzyć będzie tegoroczne Śląskie Dni Fantastyki, i masz skończone 15 lat, to koniecznie wypełnij formularz, który znajdziesz tutaj, i do zobaczenia! 

    Logo konwentu Śląskie Dni Fantastyki

  • Relacja z koncertu: Hans Zimmer Tribute Show

    Drugiego lutego w Krakowskiej Tauron Arenie odbył się koncert HANS ZIMMER TRIBUTE SHOW. Na nim też miałem okazję usłyszeć najpopularniejsze kompozycje filmowe Hansa Zimmera w wykonaniu Polskiej Orkiestry Radiowej, Chóru Akademickiego Politechniki Warszawskiej oraz Chóru Akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego. Cały koncert został wykonany bardzo profesjonalnie, ale nie obyło się bez paru problemów.koncert muzyki filmowej Hans Zimmer Tribute Show

  • III tom książki „Płomień i Krzyż” pod patronatem!

    plomien i krzyz 3Daleko za granicami Cesarstwa inkwizytorzy Arnold Lowefell i Mordimer Madderdin spotykają się po raz kolejny w celu wypełnienia misji kluczowej dla całego chrześcijaństwa. Trafiają do krainy rządzonej przez władców, którzy swą moralność utracili już dawno temu, a zdeprawowani kapłani za wiernych mają lud łączący pogaństwo z wiarą w Chrystusa.

    W historii pojawią się też inni członkowie Wewnętrznego Kręgu Inkwizytorium, mniej znani, ale niewątpliwie ciekawi, tacy jak podróżniczka Hildegarda Reizend i mag Barnaba Biber. 

    Co się działo podczas ukrzyżowania i zstąpienia Jezusa Chrystusa? Świadkiem tej historii był Rzymianin Herenniusz Furius, któremu również zostaną poświęcone stronice powieści.

    Więcej intryg, zagrożeń i tajemnic – taki jest trzeci tom powieści „Płomień i krzyż”, który swoją premierę będzie miał 13 lutego.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #101

    No i mamy sezon w pełni rozkwitu. W dzisiejszym Poniedziałkowym Flashu Konwentowym o numerze 101 mamy aż cztery imprezy10. Konwent Fantastyki Fantasmagoria w Gnieźnie, fantastyczny Gostkon 2019 w Gostyniu oraz tandem dwóch wydarzeń smaczny niczym Twix, czyli Gakkon 5 Edycja Zimowa oraz Cosplayowy Bal Walentynkowy!

  • Świdkon XII pod patronatem!

    Po raz dwunasty Świdnik gościć będzie miłośników fantastyki przybyłych na Świdkon. Konwent odbędzie się w dniach 30-31 marca. Podobnie jak w poprzednich edycjach na uczestników czekają prelekcje, konkursy, turnieje, games room, różnego typu gry i warsztaty. Dostępne są również formularze zgłoszeniowe punktów programu!

    Banner konwentu Świdkon

  • Ruszyły nominacje do nagrody Janusza A. Zajdla!

    Już od dziś, tj. od 1 lutego, aż do 31 marca możecie zgłaszać swoje nominacje do literackiej nagrody Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla. Zgłoszeń można dokonywać za pomocą formularza na oficjalnej stronie nagrody. Możemy wybrać do pięciu powieści i opowiadań (po pięć na każdą kategorię) z obrębu szeroko pojętej fantastyki, które zostały opublikowane w 2018 roku. W wyborze może pomóc utworzona przez fanów lista pomocnicza zawierająca większość dzieł wydanych w ubiegłym roku.