Fantastyka

  • Charlie Fletcher po raz... ostatni?

    ostatniOto i jest: trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii „Nadzór”, którą – podobnie jak wcześniejszą książkę z cyklu, czyli „Paradoks” – Konwenty Południowe objęły patronatem medialnym. Czy ogromny potencjał kryjący się w powieściach Charliego Fletchera został odpowiednio wykorzystany? Jak na tle wcześniejszych części trylogii wypada „Ostatni”? Nie będziemy trzymać Was w niepewności, w naszej recenzjiznajdziecie odpowiedzi nie tylko na te pytania.

  • Recenzja książki: Daniel Waters - „Wciąż cię widzę”

    wciaz cie widze

    Daniel Waters - „Wciąż cię widzę”

    wydawnictwo dolnoslaskieWydawnictwo: Dolnośląskie
    Liczba stron: 304
    Cena okładkowa: 35,00 zł

    Książka młodzieżowa, której lepiej nie czytać przed snem. A przed lekturą – streszczenia na okładce, zdradzającego zbyt wiele. Co prawda i tak ten ujawniony wątek szybko wyjaśnia się także w treści, ale opis pozbawił tajemnicy kilka pierwszych rozdziałów. Wspominam o tym jeszcze przed wstępem, jako ostrzeżenie.

    „Wciąż cię widzę” nie jest nowością na światowym rynku wydawniczym. W Polsce premierę miała, co prawda, w styczniu 2019 r., za to w USA – w 2012 r. Jej autor, Daniel Waters, napisał dotychczas pięć książek, z których wszystkie przeznaczone są dla nastolatków. Z noty biograficznej na okładce nie dowiemy się jednak zbyt wiele o jego twórczości, zamiast tego dostajemy informację o miejscu zamieszkania i posiadaniu dwójki dzieci. Dlaczego zatem sięgnęłam po tę książkę? Miałam ochotę na coś, co szybko przeczytam i czego akcja nie będzie skomplikowana i wielowątkowa (nie zawiodłam się). Zastanowiło mnie też, jak oszczędny w krew i morderstwa będzie kryminał dla młodzieży i – przede wszystkim – jak wpleciono w niego zjawiska paranormalne, by całość miała sens. Okazuje się, że można zrobić to w całkiem interesujący sposób, nie cenzurując krwi i opisów umierania.

    Po Wydarzeniu, które odebrało życie kilku milionom ludzi, na świecie zaczęły pojawiać się duchy. Właściwie nikomu nie przeszkadzają – ot, istnieją sobie jako fragment codzienności. Jednak dwoje nastolatków i ich nauczyciel postanawiają poznać przyczynę obecności zjaw. Odkrywają jednak inne tajemnice, na przykład tę, że życie Veroniki, głównej bohaterki, jest zagrożone – ktoś dzięki jej ciału pragnie przywrócić do życia swoją zmarłą przed laty córkę...

    Tak w skrócie można opisać fabułę bez ujawniania jej wątków (tak, spoiler na okładce jest większy). Brzmi jak kryminał fantasy o nastolatkach i dla nastolatków? Tym też, w zasadzie, jest. Główni bohaterowie mają około szesnastu lat, wiele czasu spędzają w szkole, rozmawiają przede wszystkim z rówieśnikami, rodzicami i nauczycielami, ich znaczące problemy wynikają ze źle ulokowanych uczuć. Idealna Veronica ma, rzecz jasna, brzydszą, niewyróżniającą się przyjaciółkę, a jej kolega Kirk, jak typowy amerykański uczeń, grał kiedyś w kosza. A poza tym otaczają ich duchy i nad jedną z dziewczyn wisi groźba śmierci z ręki dotychczas nieuchwytnego seryjnego mordercy.

    I tutaj pojawia się druga wada (pierwsza to tekst na okładce), która z jednej strony pozwala nam docenić pełne aluzji, nieco psychopatyczne wypowiedzi kryminalisty, z drugiej – informacja o jego tożsamości podana jest zbyt wprost i całkowicie pozbawia elementu niepewności. Od razu wiemy, kto jest sprawcą i jakie ma motywy. Pozostają jedynie pytania, czy osiągnie cel i, ewentualnie, czy ma schizofrenię. Mimo wszystko główny negatywny bohater… najszybciej zdobywa sympatię czytelnika. O nim wiemy najwięcej, ma najpełniej opisane emocje pozwalające go zrozumieć. Brakuje tego u innych postaci. Są po prostu płytkie, a tempo akcji w znacznej mierze przyćmiewa wzmianki o ich wewnętrznych przeżyciach. Owszem, ci bohaterowie także mają swoje przemyślenia i uczucia, ale nawet ich najsmutniejsze historie nie są w stanie dotknąć nas tak, by zostały zapamiętane. Trzeba jednak zaznaczyć, że pokazany jest punkt widzenia właściwie każdej kluczowej postaci. Mimo to odbioru nie zmienia nawet zastosowana w niektórych podrozdziałach pierwszoosobowa narracja jednego z bohaterów. Wprowadzono ją zapewne w celu stworzenia atmosfery tajemnicy, włączenia kolejnego chłopaka do życia Veroniki albo powiedzenia nam więcej o zjawach. Tylko właściwie… po co? Chyba nawet duchy siebie nie rozumieją, choć czasami wydają się bardziej żywe i prawdziwsze niż ludzie.

    Ci wszyscy chłopcy i wątki miłosne z życia Veroniki to zresztą kolejne zbędne motywy w książce. Akcja równie dobrze – a może i lepiej – potoczyłaby się bez nich, ale docelowi odbiorcy zapewne potrzebują też takich, jakże im bliskich, rozterek. Starsi czytelnicy po prostu muszą przez nie przebrnąć. Zachowania związane z uczuciami są aż nazbyt stereotypowe, niemniej szybko zapomina się o ich drażniących, przesłodzonych aspektach. Dają za to autorowi kilka okazji do pokazania swojego ironicznego poczucia humoru, które Waters zgrabnie dostosowuje do oczekiwań nastolatków. O humorze jednak za chwilę, wróćmy jeszcze do zarzutów wobec książki.

    Jakie inne wady ma powieść? Bardzo często brakuje w niej logiki. Jeśli autor decyduje się na osadzenie fabuły w, mimo wszystko, rzeczywistym świecie, powinien wziąć pod uwagę prawa obowiązujące w społeczeństwie i przewidzieć zachowanie ludzi jako ogółu. Tymczasem istotę duchów badają tylko nauczyciel i nastolatkowie, a nie – rząd lub policja (służby mundurowe istnieją, choć nie działają szczególnie sprawnie). Nieokreślonego Wydarzenia, w którym giną miliony osób, także nikt nie próbuje zrozumieć, co więcej – po kilku latach życie toczy się tak, jakby nic się nie stało. Poza tym Waters wyjaśnia to, co nie powinno być wyjaśnione aż do przedostatnich stron, a przy tym nie odpowiada na nurtujące czytelnika pytania, także te, które padają w książce. Pojawia się wiele niezrozumiałych sytuacji, które dałoby się wytłumaczyć, gdyby autor zechciał poświęcić im kilka zdań. Odnoszę wrażenie, że po prostu sam twórca… nie miał na nie pomysłu. Potrzebował danego elementu, więc go wprowadził. I tyle.

    Co jednak sprawiło, że książkę przeczytałam z przyjemnością, zainteresowaniem i mimo wszystko mnie przekonała? Przede wszystkim wspomniany ironiczny, nieco złośliwy humor narratora i postaci – codzienny, ale mający wiele uroku. Ogromnym plusem jest także tempo akcji. Czasami spada, jednak wówczas zdarza się coś, przez co znowu wzrasta. Sama fabuła może nie jest szczególnie ambitna i zaskakująca, ale trzyma w napięciu. Do tego niektóre zjawy nieco przerażają (jeśli je sobie odpowiednio wyobrazimy, bo podczas lektury wiele rzeczy trzeba sobie dopowiadać). Ale przede wszystkim – treść sprawia, że zastanawiamy się, czym tak naprawdę jest dusza i co dzieje się z nią po śmierci. Autor podaje bardzo interesujące koncepcje, choć szkoda, że tylko lekko je nakreśla i nie opowiada się za żadną z nich.

    Przechodząc na koniec do kwestii technicznych, muszę przyznać, że w tym zakresie nie mogę zarzucić nic poważnego. Raczej duża czcionka i odpowiednie interlinie ułatwiają lekturę, a miękka okładka sprawia, że książka jest bardziej poręczna. Wydawnictwo nie oszczędzało na druku i papierze. Korektor, co prawda, zostawił jeden czy dwa zbędne przecinki, ale wykazał się znajomością najtrudniejszych zasad ortografii (np. podstępne „toby”). Mocno razi jedynie zastosowanie czasownika w nieodpowiednim rodzaju („mogła” zamiast „mógł”). Nie dodano ilustracji poza tymi na okładce – grafiką na jej przedniej stronie (dość odległa wariacja na temat treści) i zdjęciem autora przy notce biograficznej na tylnej.

    Na podstawie powieści powstał film pt. „I still see you”. Być może dlatego polski wydawca zdecydował się na zmianę tytułu książki, oryginalnie brzmiącego „Break my heart 1,000 times”. Osobiście jestem przeciwna tak znaczącym ingerencjom – chociaż oba tytuły pasują do treści, to pierwotny przekonuje mnie bardziej. Zwraca uwagę na te nie do końca podkreślone uczucia bohaterów, którzy mimo wszystko nie są aż tak płytcy, oraz drugie, głębsze dno powieści.

    „Wciąż cię widzę” polecam i nasto-, i dwudziestoparolatkom. Nieskomplikowana fabuła, mnogość dialogów i skąpe opisy sprawiają, że to idealna lektura „do autobusu” lub gdy ma się ochotę na coś prostego, naiwnego, ale skłaniającego do przemyśleń. Bo mimo wszystko jest to książka lekka, choć siejąca ziarno niepewności, czy ci, którzy w tym autobusie stoją obok nas, rzeczywiście… żyją.

  • Lista nominacji do Nagrody Zajdla 2018!

    Podczas tegorocznego Pyrkonu, 27 kwietnia, poznaliśmy nominacje do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2018 przyznawanej najlepszym polskim utworom z gatunku fantastyki. Poniżej przeczytacie, jak prezentuje się lista nominowanych publikacji. 

  • Znamy datę Pyrkonu 2020!

    Pyrkon jeszcze na dobre się nie skończył, a już poznaliśmy datę jego przyszłorocznej edycji. Będzie to weekend 8-10 maja. Festiwal, jak zwykle, odbędzie się w Poznaniu w centrum konferencyjnym MTP. 

    Banner Festiwalu Fantastyki Pyrkon

  • Znamy program Cytadeli!

    24-26 maja w Nowym Dworze Mazowieckim odbędzie się Festiwal Fantastyki Cytadela. Dzisiaj poznaliśmy program tego wydarzenia. Panele na tematy związane z fantastyką, mitologią, mangą i anime, spotkania z pisarzami Jarosławem Grzędowiczem, Mają Lidią Kossakowską i Dominiką Tarczoń, gra w brydża, LARPy, warsztaty i koncerty zespołów Runika, Killsorrow i Anotherland to tylko kilka z atrakcji, które spotkacie podczas festiwalu.

    Link do pełnego programu

    Banner Festiwalu Fantastyki Cytadela

  • Recenzja książki: Dawid Kain - „Oczy pełne szumu"

    oczy pelne szumu

    Dawid Kain - „Oczy pełne szumu”

    wydawnictwo ixWydawnictwo: Wydawnictwo IX
    Liczba stron: 214
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    „Oczy pełne szumu” to pozycja zaskakująca już od pierwszych rozdziałów – gruntownie przeredagowana, pozmieniana i jeszcze bardziej psychodeliczna wersja pierwszej powieści Dawida Kaina „Prawy, lewy, złamany”, którą pisarz zadebiutował w 2007 roku. Od razu zachwyciła mnie okładka, która moim zdaniem idealnie oddaje treść książki. Ukazane na niej rozpikselowane oko, kolorystyka stylizowana na obraz 3D wskazują na pochłonięcie bohaterów przez świat telewizji – i to dosłownie, ponieważ fabuła opiera się na odkrywaniu przez ludzi prawdy o tym, że nieświadomie stali się bohaterami filmu. Akcja rozgrywa się na krakowskim osiedlu, rok nie jest nam znany.

    Wstyd się przyznać, ale oprócz lektur szkolnych rzadko sięgam po polską literaturę. Za każdym razem podchodzę do niej z ogromnym sceptycyzmem, nie nastawiając się, że wywoła zachwyt czy inne pozytywne emocje, bo Polacy często się nie starają. Dlaczego? Ponieważ uznają, że za granicą lepsze, fundusze nie takie, wszystko już było, trudno coś wymyślić i wynajdują inne brednie, będące zwykłym narzekaniem. Tak przynajmniej do tej pory to odbierałam. Ta książka jednak kompletnie zmieniła moje podejście do tematu. Kain z powodzeniem udowadnia, że polskie może być dobre, a nawet lepsze od pozycji napływających do nas z zagranicy.

    Pesymizm, telewizja, przeświadczenie, że Bóg umarł – tak w skrócie opisałabym tę powieść. Pokazuje realny problem izolacji od świata przez stertę kabelków. To druga wersja powieści Kaina, która – poprzez uniwersalne prawdy w niej zawarte – jest aktualna nawet w 2019 roku. Komplikacje w niej ukazane przybrały tylko na sile, gdyż z roku na rok mamy na rynku coraz więcej elektronicznych nowości. Ludzie są tak pochłonięci zmyślonym, telewizyjnym światem, że zaczynają się od siebie oddalać. Jedyne, co ich obchodzi, to życie wymyślonych bohaterów, kto z kim kiedy i gdzie, kto kogo wybierze, jak skończy się następny odcinek. Siedzą tylko na kanapie i wszystko, co ludzkie, staje się nagle obce. Tracą kontakty międzyludzkie, wszelkie więzi, uczucia. Stają się wynaturzeni i jak to ujmuje autor, są więźniami w swoich mięsnych celach, przez co żyją tylko życiem innych, zupełnie zatracając przy tym swoje własne. Właśnie to za pomocą stworzonych przez siebie postaci chce nam pokazać Dawid Kain. Anka, Paweł, Olek i Andrzejek, czyli osoby doświadczające spisku jakiegoś chorego reżysera, są ze sobą w pewien sposób powiązani. Anka, jak sama siebie określa, to ewidentny magnes na fujary i psychopatów. Dwudziestopięcioletnia studentka filozofii żyjąca w pełnym smogu Krakowie cierpi na bezsenność po zerwaniu z Olkiem, a gdy już uda jej się zasnąć, dręczą ją naprawdę obrzydliwe koszmary. Paweł to człowiek porażka, niby błazen, a jednak ma coś w głowie. Niestety, nikt nie bierze go na poważnie, co pozostawia na nim swoje piętno i przez to chłopak nie potrafi opuścić błędnego koła swoich zachowań. Został zaszufladkowany jako klaun, a to dowód na to, jak łatwo kogoś zdefiniować. Olek był tu bohaterem najbardziej „oszczędzonym” przez firmę Telenova, nie poddano go tak licznym i obrzydliwym torturom, jak resztę bohaterów. Niby jest postacią znaczącą, ale jednak uważam, że gdyby go zabrakło, nawet bym tego nie odczuła. Wielbiciel dobrej muzyki, idealista, a jednocześnie typowy palant. Moim zdaniem kluczową postacią książki jest Andrzejek. Pogubiony dzieciak, któremu oglądanie telewizji wpłynęło źle na umysł, doprowadzając go tym samym do wariactwa. Czasami w rzeczywistości też tak bywa: człowiek coś obejrzy, nagle zaczyna wszystko kwestionować i już czytamy artykuł o tym, jak to ktoś się zabił przez grę lub urządził strzelaninę, bo obejrzał nie taki program. Z ostatniego rozdziału wynika, że ludzie upatrzyli sobie zbawienie w książkach, jednak to również bywa zwodnicze.

    W powieści dostrzeżemy wiele nawiązań do produkcji współczesnych, zaczynając od niszowych, jak „Ukryta prawda”, przez kultowe – popularne filmy, muzykę czy seriale, kończąc na hasłach reklamowych, które – kolokwialnie mówiąc – wżerają się w mózg na tyle, że bez problemu przypominałam sobie podczas czytania, jak wyglądały, chociaż słyszałam je wieki temu.

    Język w książce jest prosty, zawiera barwne porównania, a sposób narracji niemal co rozdział ulega zmianie. Raz występuje tu narracja pierwszoosobowa, innym razem trzecioosobowa. Mamy też stylizację na rozmowę prowadzoną przez komunikator internetowy, najpewniej Gadu-Gadu, jednak nie przeszkadzało to w żadnym wypadku, a nawet więcej – według mnie naprawdę pasowało. Pojawiały się też zwroty skierowane bezpośrednio do czytelnika, co ułatwiało spojrzenie na wydarzenia z perspektywy postaci.

    Autor „Oczu pełnych szumu” z lekkością bawi się słowem. Czasem, przy niektórych rozdziałach, zwłaszcza tych z Andrzejkiem, kompletnie mnie zatykało na wskutek okropieństw i myśli, jakim poddawany był ten młody chłopiec.

    W książce występuje nawiązanie do wcześniejszej wersji tekstu, mianowicie powieści „Prawy, lewy, złamany”, o której nieustannie wspomina Andrzejek, traktując ją jako objawienie Boże i jedyne źródło ratunku z nieciekawej sytuacji. Od pewnego momentu sformułowanie „Prawy, lewy, złamany” staje się hasłem przewodnim całej opowieści. Moim zdaniem brzmi to jak zrobienie kroku prawą nogą na przód (z wysokości), później lewą, co doprowadza do połamania/złamania, czyli uwolnienia od męki dręczącego nas świata poprzez samobójstwo. Nic w „Oczach pełnych szumu” nie jest jednoznaczne, z każdym kolejnym rozdziałem potrafi się zmienić i nawet gdy byłam przekonana, że już wszystko powoli układa mi się w całość, Kain potrafił tak zręcznie pokierować linią fabularną, że nagle znów nic nie rozumiałam.

    Zakończenie było dla mnie zaskakujące, ale jednocześnie kompletnie niezrozumiałe, co mimo wszystko odbieram na plus. Dopiero po przestudiowaniu go ponownie, nie wzięciu dosłownie i przemyśleniu, zrozumiałam o co w nim chodzi. Po przeczytaniu całości z początku czułam się jednak jakbym miała papkę zamiast mózgu, zaczęło w tym organie brakować kilku znaczących elementów i stał się nagle jakąś źle złożoną układanką.

    Ponieważ jestem zachwycona książką i nie mam czego krytykować w fabule czy też w języku, to postanowiłam skrytykować ilość zmarnowanego papieru, która mnie po prostu boli. Co rozdział, przed nazwą kolejnego, mamy zupełnie pustą kartkę. Jest to moim zdaniem zabieg zupełnie niepotrzebny, któremu zapewne winne jest wydawnictwo, a pod względem ekologicznym to ogromne marnotrawstwo, które nic nie dodaje do całości.

    W moim odczuciu „Oczy pełne szumu” to powieść zagmatwana, nienadająca się do czytania podczas stanów zmęczenia, gdyż może wprowadzić w stany lekkiej psychozy. Bardzo spodobała mi się zaskakująca do samego końca fabuła i niebanalni bohaterowie. Ujęło mnie również igranie z psychiką czytelnika. Po przeczytaniu tej pozycji myślę, że jeszcze nieraz sięgnę po dzieło Dawida Kaina, a was bardzo zachęcam do zapoznania się z „Oczami pełnymi szumu”.

  • Prusakon 2019 pod patronatem!

    Już drugi raz obejmujemy patronatem siedlecki konwent Prusakon! Impreza odbędzie się 15 czerwca na terenie I LO im. Bolesława Prusa w Siedlcach. Nie zabraknie prelekcji, gier planszowych i innych atrakcji związanych z fantastyką. Oprócz tego wszyscy głodni konwentowicze otrzymają zniżkę w pobliskim barze Wółczykij.

    Organizatorzy nadal przyjmują zgłoszenia od wystawców (do 17.05.2019) oraz prowadzą nabór wolontariuszy i prelegentów (do 24.05.2019).logo konwentu fantastyki Prusakon

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #111 – Pyrkon za 5 dni!

    Oto i 111. Poniedziałkowy Flash Konwentowy, w którym wyczekiwany przez wielu festiwal fantastyki Pyrkon znacząco dominuje, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jedyne, co się odbędzie oprócz niego, to Game Fest 2. – Pszów 2019. Także i czas po Pyrkonie jest dosyć spokojny, więc będziemy mieli mniej do przekazania w nadchodzących flashach.

  • FantAZJA – Festiwal Fantastyczno-Azjatycki objęty patronatem!

    FantAZJA jest pierwszą edycją konwentu odbywającego się w dniach 15-16 czerwca w ciechanowskim MOSiRktórego tematyka związana jest z szeroko pojętą popkulturą – od fantastyki, przez mangę i anime, aż po postapo i science fiction. Nie zabraknie różnego typu gier ani okazji do skosztowania azjatyckich przekąsek. Wśród wystawców, poza twórcami rękodzieła, kwiaciarnią czy teatrem ognia, znajdą się także... studio tatuażu Dark Side Art i serwis samochodowy Budmat Auto 2.

    Wstęp na konwent jest bezpłatny

    Banner Festiwalu FantAZJA

  • Spiski, nieszczęścia i magia, czyli „Ostatni Mag” Lisy Maxwell

    ostatnimagEsta posiada umiejętność podróżowania w czasie, jednak żyje w świecie, w którym magia została niemal całkowicie zapomniana, a Magini tacy jak ona muszą ukrywać moc. Mimo to dziewczyna podejmuje się wykonania najważniejszego ze wszystkich dotychczasowych zadań. Musi przenieść się do roku 1902 i ukraść księgę zawierającą sekrety Zakonu zanim Magini stracą szanse na lepsze jutro. Zaintrygowani? Zapraszamy zatem do przeczytania naszej recenzji powieści Lisy Maxwell „Ostatni Mag”, którą Konwenty Południowe objęły patronatem medialnym.

  • Premiery „The Witcher” i „The Crown” coraz bliżej!

    Mamy dla Was kolejną nowinkę dotyczącą serialu „The Witcher” z Henrym Cavillem w roli głównej. Ted Sarandos z zarządu platformy Netflix potwierdził, że premiera będzie miała miejsce w czwartym kwartale 2019 roku (październik–grudzień).

    Tymczasem na trzeci sezon „The Crown” poczekamy odrobinę krócej. Datę jego premiery zapowiedziano na drugą połowę 2019 roku, po 1 lipca. Trwają także przygotowania do czwartego sezonu serialu.

    netflix witcher promo

  • Relacja z konwentu: Lajconik 2019 – miało być o Cthulhu, ale będzie o kucykach

    Gdyby chcieć w kilku słowach opisać moje życie konwentowe, to najlepsze będzie stwierdzenie, że ono praktycznie nie istnieje, gdyż chodzę na tego typu imprezy średnio raz na dekadę. Ale dzięki tegorocznemu Lajconikowi statystyka ta zdecydowanie się poprawi! Chcecie wiedzieć dlaczego? Zapraszam do przeczytania poniższego artykułu.

  • Magia i nienawiść pod słońcem Afryki

    dzieci krwi i kosciCzas na kolejną książkę, która ukazała się pod patronatem medialnym Konwentów Południowych! „Dzieci krwi i kości” to debiutancka powieść Tomi Adeyemi i pierwsza część trylogii „Dziedzictwo Oriszy”. Określana jest jako książka wyjątkowa, polecają ją znane osobistości ze świata literatury młodzieżowej oraz poczytne magazyny. Tylko czy na pewno taka jest? Czy ma w sobie to coś, co sprawia, że kupują ją ludzie na całym świecie? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w naszej recenzji.

  • Zgłoś punkt programu na Wizard Time!

    Organizatorzy konwentu Wizard Time, który odbędzie się w dniach 29–30 czerwca (pisaliśmy o nim tutaj), poszukują atrakcji oraz konkursów związanych m.in. z mangą, anime i fantastyką.

    Twórcy programu mogą liczyć na 5 knedli [waluty konwentowej] oraz następujące zniżki:

    Za Panele, Warsztaty, Zabawy, itp.:

    • 1 atrakcja – 50%
    • 2 atrakcje – 100%

    Za Konkursy:

    • 1 atrakcja – 25%
    • 2 atrakcje – 50%

    Jeśli kilka osób (maksymalnie dwie) organizuje jedną atrakcję, zniżki są dzielone po połowie.

    Wstęp na konwent należy opłacić na zwyczajnych zasadach (przypominamy: 99 zł – gracz, 50 zł – uczestnik). Zwrot pieniędzy można odebrać po zakończeniu organizowanego punktu programu, najpóźniej o godz. 12.00 ostatniego dnia konwentu.

    Formularz zgłoszeniowy jest dostępny tutaj.

    logo konwentu fantastyki Wizard Time

  • Recenzja Książki: Michał Ochnik „Zima”

    zima.jpg

    Michał Ochnik - ,,Zima"

    genius creationsWydawnictwo: Genius Creations
    Liczba stron: 388
    Cena okładkowa: 39,99 zł

    ,,Zima” jest pierwszą książką napisaną przez Michała Ochnika, młodego magistra filologii polskiej.

    Do Vadeline, niewielkiej miejscowości zagubionej gdzieś w świecie Zimy, przybywa młody teatrolog, Victor Caillou. Poszukuje zaginionych sztuk Samuela Zimmermana. Uważa, że znajdzie w nich zaszyfrowane wskazówki, jak unicestwić Białą Królową – tajemniczą, nieśmiertelną istotę, która od dwustu lat bezwzględnie panuje nad całym światem. Ekscentryzm, nieokiełznana ciekawość i dziecięcy wręcz upór sprawiają, że na swojej drodze spotyka tylu samo wrogów, co sojuszników.

    „Zima” to opowieść, która nie zaczyna się na pierwszej stronie i nie kończy na ostatniej. Przez cały czas wyraźnie dawano mi do zrozumienia, że to, co czytam, jest jedynie fragmentem innej, większej układanki. Autor prezentuje nam zaledwie wycinek z życia człowieka, który mógł doświadczyć jeszcze setki podobnych zdarzeń. To swego rodzaju niedomówienie pozwalało mi snuć własne teorie i przypuszczenia dotyczące życia tajemniczego przybysza. Zdecydowanie jest to coś, co uznaję za duży plus w książkach.

    Czytając, przyłapałam się też na tym, że nie wiem, o kim czytam. Główny bohater niby mi się przedstawił, niby widziałam, co robi, poznałam jego charakter, ale wszystko w mojej głowie krzyczało, że kłamie. Nie pomyliłam się. Przez historię prowadził mnie szaleniec, próbujący oszukać wszystkich, nawet samego siebie, ale zważywszy na czasy, w jakich przyszło mu żyć, jakoś nie dziwi mnie ta ucieczka w wyobraźnię i zamknięcie się w sobie. 

    I tu pojawia się uczucie, które nie opuszczało mnie przez całą lekturę – niepokój. Autor w taki sposób budował sceny oraz opisywał wydarzenia i emocje, że udzielił mi się strach odczuwany przez głównego bohatera. W pewnym momencie zauważyłam, że przeżywam to tak, jakby Zima miała przyjść po mnie, a nie po teatrologa. Pod tym względem książka pochłonęła mnie całkowicie. Cudowną sprawą było przeżywać tę przygodę, jakby stało się obok, a niekiedy wręcz było cieniem samego Victora Caillou. 

    Fabuła nie opiera się na walkach, zamachach czy też dramatycznych zwrotach akcji. Książka jako całość przypomina zagadkę, którą trzeba rozwiązać. Jest subtelna, dająca do myślenia, posiadająca kilka mylących wątków i sprawdzająca spostrzegawczość. Wydawało mi się, że postacie wodzą mnie za nos od samego początku i śmieją się mi w twarz przy wszystkich nowo poznawanych faktach. (,,Od samego początku ci to sugerowałem, nie domyśliłaś się?”) Autor wydaje się chcieć pokazać, że, jak to mówi stare przysłowie, diabeł tkwi w szczegółach.

    Jednak brak bardziej porywających wydarzeń sprawił, że książka nie jest zbyt wciągająca. Nie należy do pozycji, które czyta się jednym tchem, przeżywając przy tym burzę emocji. Zabrakło mi odrobiny akcji, bo nic nie sprawiało, by opowieść ciągnęła mnie ku sobie.

    Niemniej jednak jest to pozycja, którą z czystym sumieniem mogę polecić. Moim zdaniem sprawdzi się zwłaszcza w zimowe wieczory, gdy za oknem będzie panowała aura rodem z kart książki. Zapraszam was do podróży przez zasypane śniegiem krainy oraz wykute w lodzie miasta. Do miejsca, gdzie każde złe słowo przeciwko władczyni może sprawić, że znikniesz na zawsze w niewyjaśnionych okolicznościach. Dajcie się porwać tajemnicy, spiskom i razem z Victorem spróbujcie odnaleźć zaginione scenariusze, a dostrzeżcie magię, którą w sobie kryją.

  • Zapowiedź zestawu startowego Stranger Things Dungeons & Dragons!

    Już od pierwszych minut „Stranger Things” nawiązuje do popkultury lat 80. Wydawnictwo Wizards of the Coast postanowiło skorzystać z okazji i, wykorzystując falę popularności serialu, stworzyło „Stranger Things Dungeons & Dragons Starter Set”. Jak zapewnia wydawnictwo, gra fabularna przeznaczona jest zarówno dla doświadczonych graczy, jak i dla tych, którzy dopiero chcą rozpocząć swoją przygodę z „Dungeons & Dragons”.

    Rozgrywka odbędzie się w zamku zamieszkanym przez Demogorgona – fabułą jest kampania, w którą grali główni bohaterowie w pierwszym odcinku serialu, przygotowana przez Mike’a Wheeler’a. Gracze, wcielając się w wybrane przez siebie postacie, będą musieli eksplorować lokację i walczyć z potworem.

    Gra będzie miała premierę 1 maja, a jej zawartość stanowią: księga przygód, księga zasad, pięć kart postaci, sześć kości do gry i dwie figurki Demogorgona, jedna gotowa, druga do samodzielnego pomalowania.

    Stranger Things Dungeons & Dragons Starter Set

  • Najnowszy teaser „Star Wars: Episode IX - The Rise of Skywalker”

    Wczoraj otrzymaliśmy teaser najnowszej produkcji wywodzącej się z uniwersum „Star Wars”. Część dziewiąta o podtytule „The Rise of Skywalker” będzie kontynuacją przygód Rey i Kylo Rena, choć nie zabraknie w niej także innych postaci znanych z poprzednich produkcji. Sam teaser nie zdradza nam zbyt wiele, ale... to już coś! Z niecierpliwością wyczekujemy kolejnych informacji oraz filmów promujących. A tymczasem obejrzyjcie wspominany już teaser.

    str wars rise of skywlker

  • Zarezerwuj nocleg na czas Polconu!

    Polcon odbędzie się w dniach 8–11 sierpnia w Białymstoku. Jednak na stronie konwentu pojawiła się już informacja dotycząca możliwości rezerwacji noclegów w akademikach Politechniki Białostockiej. Każdy uczestnik rezerwuje nocleg dla siebie, można ewentualnie zgłosić całą grupę. Cena wynosi 35 zł za osobę

    Banner konwentu Polcon

  • Bilety na Wizard Time już w sprzedaży!

    Ruszyły zapisy na konwent Wizard Time, który odbędzie się w dniach 29–30 czerwca we Wrocławiu. Dostępne są dwa typy biletów: gracza (99 złotych) oraz uczestnika (50 złotych). Oprócz wszystkich przywilejów uczestnika gracze wezmą udział w grze konwentowej oraz otrzymają dodatkowe prawa i obowiązki.

    Wszyscy gracze zostaną przydzieleni do jednego z trzech domów. Każdy z nich reprezentuje inną dziedzinę magii, a także stawia inne wyzwania. Dodatkowo czekają na nich osobny sleep roomi regulamin, plan lekcji, różdżka oraz odpowiednia przypinka, informująca o przynależności do danego domu.

    W ramach gry są przewidziane zajęcia z numerologii, historii magii, transmutacji i obrony przed czarną magią, w których mogą wziąć udział wszyscy uczestnicy, jednak gracze będą musieli się na nich meldować, aby zdobyć punkty.

    Na koniec konwentu nastąpi podliczenie wyników, a gracze ze zwycięskiego domu otrzymają dyplom ukończenia szkoły z wyróżnieniem.

    Rekrutacja kończy się 14 kwietnia wieczorem! Zostało niewiele czasu!

    logo konwentu fantastyki Wizard Time

  • Netflixowy „Wiedźmin” kręcony w Polsce!

    Odkąd w ruch poszła informacja o produkcji serialu opowiadającego historię Białego Wilka, świat z niecierpliwością wyczekuje kolejnych nowinek. Najnowszą jest informacja o kręceniu zdjęć w Polsce, a konkretniej w zamku Ogrodzieniec, znajdującym się w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Początkowe spekulacje na temat przebywającej tam nieznanej ekipy filmowej zostały potwierdzone przez showrunnerkę serialu, Lauren Schmidt Hissrich, która udostępniła na swoim Instagramie zdjęcie z budowlą w tle. Oficjalnie zamek jest zamknięty dla zwiedzających z powodu prac naprawczych.

    Fot. Piotr Miemiec

    Zamek Ogrodzieniec