Fantastyka

  • Medalikon 2019 pod patronatem!

    W dniach 23-25 sierpnia odbędzie się kolejna edycja Medalikonu. Ze względu na rekordową frekwencję rok temu impreza zostanie zorganizowana w zupełnie nowym miejscu – IV LO im. Henryka Sienkiewicza w Częstochowie.

    Dziewiąta z kolei odsłona konwentu, zatytułowana "Horror Show", jest idealna dla fanów opowieści z dreszczykiem. Ujawniono już pierwszego gościa – znanego autora literatury grozy Grahama Mastertona, o którym pisaliśmy tutaj.

    logo konwentu fantastyki Medalikon

  • Duchy są wśród nas

    wciaz cie widze„Po Wydarzeniu, które odebrało życie kilku milionom ludzi, na świecie zaczęły pojawiać się duchy. Właściwie nikomu nie przeszkadzają – ot, istnieją sobie jako fragment codzienności. Jednak dwoje nastolatków i ich nauczyciel postanawiają poznać przyczynę obecności zjaw. Odkrywają jednak inne tajemnice”. Jakie? O tym przeczytacie w naszej recenzji książki „Wciąż cię widzę”, którą Konwenty Południowe objęły patronatem medialnym.

  • SkierCon pod patronatem!

    SkierCon jest trzydniowym konwentem, który odbędzie się w dniach 26-28 lipca w Skierniewicach na terenie Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. Na uczestników czekają przede wszystkim ciekawe panele, prelekcje i warsztaty związane z fantastyką (ale nie tylko), a także spotkania z gośćmi i konkurs cosplay.

    Akredytacje:

    • Akredytacja dwudniowa: 20 zł

    Banner konwentu SkierCon

  • Polcon 2019 objęty patronatem!

    Po dwudziestu latach Polcon wraca do Białegostoku. Konwent odbędzie się w dniach 8-11 sierpnia na terenie kampusu Uniwersytetu Białostockiego. W ciągu czterech dni trwania wydarzenia będzie można wziąć udział w spotkaniach z autorami, licznych prelekcjach, warsztatach, panelach i konkursach, a także w rozdaniu Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Wszystko to oczywiście pod naszym patronatem.

    Akredytacje:

    • I tura (do 30.06): 50 zł 
    • II tura (1.07-6.08): 80 zł 
    • Akredytacja na miejscu: 100 zł
    • Akredytacja wspierająca: 20 zł (oferuje możliwość głosowania na nominowanych do Nagrody Zajdla)

    Banner konwentu Polcon

  • Recenzja książki: Grzegorz Gajek - „Ciemna strona księżyca"

    ciemna strona ksiezyca

    Grzegorz Gajek - „Ciemna strona księżyca”

    wydawnictwo ixWydawnictwo: Wydawnictwo IX
    Liczba stron: 376
    Cena okładkowa: 45,00 zł

    „Ciemna strona księżyca” to powieść autorstwa Grzegorza Gajka, z wykształcenia kulturoznawcy, z zawodu dziennikarza, redaktora i tłumacza, który zadebiutował na poletku fantastycznym w 2007 roku opowiadaniem „Serce słońca”. Jego powieść grozy „Malowidło” została nominowana do tytułu Książka Roku w 2016 r. na portalu Lubimyczytać.pl. Książka „Ciemna strona księżyca”, jak mówi sam autor, jest swojego rodzaju „omnibusem” zawierającym pierwszą powieść, którą stworzył, i pięć opowiadań dopełniających ją.

    Empireum – planeta narkotyk, dla której wszyscy tracą głowę. Jest jak diabeł, wcielone zło niszczące człowieka, zabijające go fizycznie lub psychicznie. W chwili grozy, gdy znikają kolejne statki, a szlaki transportowe zamierają, cesarz planety postanawia zwołać ekipę badawczą składającą się z poety, inkwizytora, żołnierza i naukowca, która ma za zadanie rozwikłać zagadkę przerażającej anomalii. Jednak czy naprawdę wszystko jest takie, jakim się wydaje?

    Akcja powieści osadzona jest głównie w kosmosie. Grzegorz Gajek zbudował własne, niezwykłe uniwersum, które przez swoją lokalizację zyskuje klimat grozy. Kosmos jest bowiem dla człowieka niepojęty – pełen gwiazd oraz planet wydaje się piękny, wręcz romantyczny. Od zarania dziejów budzi w ludziach fascynację, wielu przez teorie na jego temat było gotowych oddać życie. Pomimo całej swojej poetyckości jest również przerażający, jego wielkość jest niepojęta przez ludzkie umysły, a cisza w nim panująca może płatać figle nawet najbardziej racjonalnym. Czas akcji nie jest nam znany, jednak możemy założyć, że jest to przyszłość.

    Bohaterowie, jak już wspominałam, to niecodzienna ekipa badawcza. Każdemu z jej członków autor poświęca jedno z opowiadań. Głównych bohaterów w „Ciemnej stronie księżyca” mamy wielu. Początkowo myślałam, że najważniejszą rolę pełni inkwizytor, jednak moje spostrzeżenie szybko okazało się błędne, gdyż w każdym rozdziale kto inny wysuwa się na pierwszy plan. Inkwizytor Iulius Decymber, jak może sugerować jego nazwisko, jest chłodny, bezemocjonalny, a nawet wręcz arogancko obojętny. To sługa Kościoła, a pomimo tego niezwykle racjonalny człowiek. W powieści wielokrotnie podkreślono, że nie grzeszy on urodą, przez co nie wzbudza szczególnej sympatii, bo jak pisze o nim Grzegorza Gajka, miał brzydką twarz obarczoną szerokimi ustami, małymi oczyma i długim nosem. Inna bohaterka – Brena Tiers – od zawsze pałała miłością do kosmosu, choć, co wielokrotnie próbowała uzmysłowić jej siostra, zawody z nim związane były uważane za męskie. Kobieta jednak została wykwalifikowanym pilotem oraz naukowcem. Obecnie pełni funkcję niezależnego obserwatora pierwszej klasy. W misji bierze udział również żołnierz, pułkownik Kris Kord, „funkcjonalny ćpun”, jak go określił inkwizytor. Po wypadku nie potrafi on zasypiać bez pomocy środków farmakologicznych, niemniej jednak to najbardziej rozważny i uporządkowany bohater. Tymczasem szczególnie zastanawiającą postacią jest poeta Ionas Atawafis. W końcu co artysta miałby robić na tak ważnej misji? Otóż został na nią wysłany na rozkaz samego cesarza. Autor „Księgi Lucyfera”, zawdzięczającej swój tytuł stacji badawczej, przez której awarię Atawafis prawie zginął, ma dwadzieścia dwa lata i jest bardzo kolorowym człowiekiem zarówno pod względem stylu ubierania się, jak i osobowości. Moim zdaniem najważniejszym bohaterem jest jednak Eric Gayst, od którego, jak sugeruje we wstępie autor, wszystko się zaczęło. Dawniej był pilotem pierwszej klasy, który w bardzo młodym wieku jako jedyny z grupy znajomych zdobył uprawnienia umożliwiające mu dalekie loty. Porównywany do Ikara, kochał gwiazdy równie mocno, co swoją żonę, jednak miłość do nich stała się źródłem jego zguby… W utworze (prócz opowiadania) jest tylko widmem, jednak nie da się go nie lubić.

    W powieści, mimo jednego, określonego punktu kulminacyjnego, dzieje się naprawdę wiele, czasem odnosiłam wrażenie, że autor „robił” wiele innych rzeczy tylko po to, by jak najdłużej zwlekać z wyjaśnieniem zagadki. Znajdziemy tu dużo opisów bogatych przeżyć bohaterów, fantastyczne poczucie humoru i język, który należy do trudniejszych i zawiera w sobie słownictwo popularnonaukowe. Autor wplata również nawiązania do mitologii, mistycyzmu, opowiada sporo barwnych historyjek. W tekście znajdziemy stylizację na wywiady oraz fragmenty przypominające strony z tekstów naukowych, co moim zdaniem można uznać za plus, bo ułatwia wczucie w fabułę. Jednak te same zalety są dla mnie również dość sporymi wadami. Do samego końca wydawało mi się, że wszystko dzieje się wokół głównego wątku, dopiero dołączone pod koniec opowiadania sporo mi wyjaśniły. Uważam, że całość prezentowałaby się dużo lepiej, gdyby były wplecione bezpośrednio w fabułę, inaczej czytelnik odnosi wrażenie, że dostaje ciągle to samo, tylko z nowymi szczegółami. Opowiadania rozwijają też postacie i bez nich czułabym, że książce brakuje jakiegoś ważnego elementu. Minusem jest również to, że czasem kompletnie gubiłam się w przedstawianej mi przez Grzegorza Gajka opowieści, jednak muszę przyznać, że książka jest naprawdę wciągająca i gdy dzięki niej na chwilę zwątpiłam we własne istnienie oraz realność otaczającego mnie świata, to naprawdę mnie ujęła. Każda jej wada jest jednocześnie w jakiś sposób jej zaletą.

    Muszę przyznać, że „Ciemna strona księżyca” kompletnie nie trafiła w mój gust, ale jednocześnie – jakby na przekór – bardzo mnie zainteresowała. Fenomenalni, dokładnie opisani bohaterowie, kwiecisty język, ciekawy humor i oryginalna historia sprawiły, że czytając ją w nocy, dostawałam lekkiej psychozy, a ze strony na stronę tylko bardziej mnie wciągała. Jeśli lubicie barwne opisy i chcecie poznać przeszłość bohaterów, to ta książka jest dla was!

  • Praca redakcji - czyli jak dostać darmowe wejściówki na konwenty

    Całkiem niedawno (stosunkowo) pisaliśmy na temat organizatorów konwentów i imprez popkulturalnych. Szczególnie o tym, ile pracy kosztuje tych ludzi doprowadzenie wydarzenia do stanu, jaki widzicie podczas jego trwania, a nierzadko w ogóle do tego, żeby się ono odbyło. Przy całym tym wysiłku potencjalny zarobek, o ile w ogóle taki jest, prawie nigdy nie wynagradza włożonych sił, czasu, a nierzadko i własnych pieniędzy. Dziś natomiast popatrzymy na to wszystko z innej strony, naszej – medialnej. Bo przecież my także mamy swój, nieskromnie mówiąc, całkiem spory wkład w wiele wydarzeń odbywających się w naszym kraju. Opowiemy Wam też o tym, jakie relacje wiążą nas z organizacjami konwentowymi, co mamy z tej pracy i co właściwie robimy, a czego nie widzicie.

    identyfikatory z odwiedzonych konwentów

  • Gdzieś w świecie Zimy...

    zima.jpg„Do Vadeline, niewielkiej miejscowości zagubionej gdzieś w świecie Zimy, przybywa młody teatrolog, Victor Caillou. Poszukuje zaginionych sztuk Samuela Zimmermana. Uważa, że znajdzie w nich zaszyfrowane wskazówki, jak unicestwić Białą Królową – tajemniczą, nieśmiertelną istotę, która od dwustu lat bezwzględnie panuje nad całym światem” – tak rozpoczyna się historia opisana na kartach powieści ,,Zima” Michała Ochnika. Brzmi ciekawie, prawda? Przeczytajcie naszą recenzję, a dowiecie się, czy cała opowieść jest równie interesująca.

  • Relacja: Pyrkon 2019 – dla każdego coś dobrego

    Tegoroczna, dziewiętnasta już odsłona Pyrkonu, odbywająca się w dniach 26-28 kwietnia, ponownie miała miejsce na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Wielu konwentowiczów z niecierpliwością wyczekuje na ten event. Czy w tym roku organizatorzy – tj. Klub Fantastyki „Druga Era” – sprostali wyzwaniu utrzymania podobnego poziomu w porównaniu do wcześniejszych edycji?

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #112

    Po długim weekendzie majowym konwenty budzą się do życia (tak samo jak i my). W ten weekend odbędą się trzy imprezy, w trzech różnych punktach naszego kraju, a będą to:

    1. VI Festiwal Studiów Azjatyckich w Krakowie
    2. Kregulcowe Dni: Uczta Bogów w Jastrzębiu-Zdroju
    3. Dzień Darmowego Komiksu w Poznaniu

    Nie pozostaje nam więc nic innego, jak zaprosić Was do lektury 112. Poniedziałkowego Flasha Konwentowego, byście mogli dowiedzieć się, cóż to za wydarzenia (oczywiście, o ile jeszcze nie wiecie).

  • Recenzja Książki: Agnieszka Sudomir - „Szablon”

    szablon

    Agnieszka Sudomir - „Szablon”

    genius creationsWydawnictwo: Genius Creation
    Liczba stron: 348
    Cena okładkowa: 39,99 zł

    ,,Szablon” to powieść autorstwa Agnieszki Sudomir, absolwentki filologii polskiej na Uniwersytecie Łódzkim, która zadebiutowała w 2017 roku powieścią ,,Miasto Obiecane: Faza REM”. Jest również autorką dwóch tomików poetyckich, a jej artykuły możemy przeczytać w czasopismach „Topos” i „Fraza”.

    Głównym bohaterem najnowszego dzieła autorki jest Adrian Lawson, który ma wszystko: cudowną rodzinę, wspaniały dom i pasjonującą pracę. Pewnego ranka budzą go sygnały przychodzących SMS-ów. W tym momencie całe jego życie staje do góry nogami, a on sam próbuje podtrzymać swój mały, walący się świat. Teraz musi zmierzyć się z prawdą, o jakiej nawet mu się nie śniło. Czy zaufa samemu sobie i podejmie właściwe decyzje? Od tego będzie zależało nie tylko bezpieczeństwo jego najbliższych, ale znacznie więcej.

    Taki zarys fabuły mogłam przeczytać na odwrocie książki i zaintrygował mnie on na tyle, że bez większego namysłu sięgnęłam po dzieło. Bardzo podobają mi się pozycje, które poruszają temat ludzkiej psychiki i tego, jak wielką jest ona tajemnicą. Książka zmusza czytelnika do refleksji nad sobą samym i nad tym, dokąd może doprowadzić nas własne szaleństwo. Pozwala spojrzeć na ludzką psychikę jak na narzędzie samozniszczenia, równocześnie pokazując jej niewykorzystany potencjał. Agnieszka Sudomir wykreowała niesamowity, a zarazem przerażający świat. Przerażający dlatego, że wcale nie wydał mi się tak niemożliwy, jak inne znane mi uniwersa tego typu.

    Podróż przez wykreowany świat nie była dla mnie prosta, bo akurat w tej powieści przydałaby się mapa. Autorka początkowo przeplata między sobą dwie rzeczywistości, a w każdej z nich toczy się zupełnie inna historia. Opisane jest to jednak w sposób niezwykle chaotyczny.  Ciągłe przeskakiwanie między zdarzeniami było uciążliwe i znacznie odbierało mi radość z czytania. Ciągnięcie jednocześnie dwóch wizji sprawiło, że fakty plątały się ze sobą, przez co kilka razy musiałam czytać dany fragment dwukrotnie, by w pełni zrozumieć, co tak właściwie się działo.  Komplikujący lekturę sposób narracji nie trwał jednak długo, bo kilka rozdziałów dalej historia prowadzona jest już w pełni przejrzysty i przyjemny sposób.

    W powieści dzieje się wiele, bo choć sposób napisania książki nazwałabym  „poprawnym” (nie jest ani zły, ani szczególnie porywający), to na nudę narzekać nie mogłam. Akcji nie brakuje, choć nie było tam scen walki czy pościgów. Towarzyszyłam głównemu bohaterowi w próbie zrozumienia samego siebie i tego, kim jest. Dla Adriana żyjącego w świecie, w którym każdy ruch został już wcześniej przewidziany przez maszyny, a każda decyzja jest przez nie cenzurowana, okazuje się to jednak nader trudne. Mogłabym powiedzieć, że uniwersum, do którego przeniosła mnie powieść, to jedno wielkie laboratorium do badań nad ludzkim umysłem. Autorka doskonale wiedziała, jak skłonić czytelnika do refleksji na ten temat. Niezwykle surowy i chłodny klimat powieści w pełni oddaje to, co dzieje się z Adrianem.  

    Tym, co umilało czytanie, zdecydowanie byli bohaterowie, wydający się być ludźmi naprawdę z krwi i kości. Targały nimi emocje, popełniali błędy i nie wszystko przychodziło im tak łatwo, jak by chcieli. Łatwo było mi się z nimi utożsamić i zrozumieć tok ich myślenia. Przyłapałam się na tym, że faktycznie trzymałam za kciuki za głównego bohatera, śledząc jego poczynania. Już na samym początku stałam się powiernikiem jego tajemnicy i świadomość, że cały misterny plan, jaki Adrian stworzył, w każdej chwili może się rozpaść, wywoływał we mnie niepokój, ale też ciekawość. W tym wszystkim był tylko jeden minus.

    Z bólem serca i lekkim rozczarowaniem muszę przyznać, ze główny motyw historii nie zaskakuje. Nie znalazłam w niej niczego, czego wcześniej nie dałaby mi inna pozycja. Każdy, kto miał do czynienia z dziełami zawierającymi motyw fałszywej rzeczywistości, zapewne odniesie to samo wrażenie, co ja, a mianowicie, że nie ma tu nic nowego. Autorka nie pokazała mi ani oryginalnego spojrzenia na ten temat, ani nowatorskiego podejścia.

    Mimo to mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę i to zwłaszcza tym osobom, które tak jak ja lubią zagłębiać się w możliwości ludzkiej psychiki. Choć nie jest to pozycja w pełni prosta w odbiorze i miałam małe problemy z czytaniem jej, stwierdzam, że przyniosła mi wiele radości. Zwłaszcza zakończenie, którego się nie spodziewałam i które jeszcze jakiś czas później kołatało mi się w głowie.

  • Premiera filmu „Fantastyczne zwierzęta 3” przełożona o rok!

    Mamy wieści od Warner Bros. Pictures. Ze względu na niepomyślny odbiór ostatniej części serii „Fantastyczne zwierzęta” premiera trzeciej odsłony cyklu zostanie przełożona na 12 listopada 2021 roku. Jak podkreśla szef firmy, Toby Emmerich, pozwoli to twórcom na dopracowanie filmu i dostarczenie fanom produktu wysokiej jakości.

    Istnieją też przypuszczenia, że dodatkowym powodem przesunięcia premiery jest batalia sądowa toczona przez Johnny'ego Deppa (filmowego Gellerta Grindewalda) ze swoją byłą żoną.

    Kadr z filmu "Fantastycze Zwierzęta: Zbrodnie Grindewalda"

    Kadr z filmu „Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindewalda”

  • Zgłoś swój punkt programu na Copernicon!

    Copernicon odbędzie się w dniach 13-15 września w Toruniu. Mimo że do imprezy zostało jeszcze trochę czasu, od dziś możecie zgłaszać swoje atrakcje. Za każdy punkt programu twórcom przysługuje 50% zniżki. Zgłoszenia będą przyjmowane do 14 sierpnia.

    Banner konwentu Copernicon

  • Pierwsze zdjęcia z Pyrkonu 2019 w fotorelacji Konwentów Południowych!

    Mamy już pierwsze zdjęcia z Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2019! Możecie je obejrzeć na naszym fanpage, wystarczy, że klikniecie poniższy przycisk ;-). Pozostałe nasze fotorelacje wraz z przyciskami znajdziecie na podstronie galerii!

    Festiwal fantastyki Pyrkon 2019 by Alchelor

  • Charlie Fletcher po raz... ostatni?

    ostatniOto i jest: trzecia, a zarazem ostatnia część trylogii „Nadzór”, którą – podobnie jak wcześniejszą książkę z cyklu, czyli „Paradoks” – Konwenty Południowe objęły patronatem medialnym. Czy ogromny potencjał kryjący się w powieściach Charliego Fletchera został odpowiednio wykorzystany? Jak na tle wcześniejszych części trylogii wypada „Ostatni”? Nie będziemy trzymać Was w niepewności, w naszej recenzjiznajdziecie odpowiedzi nie tylko na te pytania.

  • Recenzja książki: Daniel Waters - „Wciąż cię widzę”

    wciaz cie widze

    Daniel Waters - „Wciąż cię widzę”

    wydawnictwo dolnoslaskieWydawnictwo: Dolnośląskie
    Liczba stron: 304
    Cena okładkowa: 35,00 zł

    Książka młodzieżowa, której lepiej nie czytać przed snem. A przed lekturą – streszczenia na okładce, zdradzającego zbyt wiele. Co prawda i tak ten ujawniony wątek szybko wyjaśnia się także w treści, ale opis pozbawił tajemnicy kilka pierwszych rozdziałów. Wspominam o tym jeszcze przed wstępem, jako ostrzeżenie.

    „Wciąż cię widzę” nie jest nowością na światowym rynku wydawniczym. W Polsce premierę miała, co prawda, w styczniu 2019 r., za to w USA – w 2012 r. Jej autor, Daniel Waters, napisał dotychczas pięć książek, z których wszystkie przeznaczone są dla nastolatków. Z noty biograficznej na okładce nie dowiemy się jednak zbyt wiele o jego twórczości, zamiast tego dostajemy informację o miejscu zamieszkania i posiadaniu dwójki dzieci. Dlaczego zatem sięgnęłam po tę książkę? Miałam ochotę na coś, co szybko przeczytam i czego akcja nie będzie skomplikowana i wielowątkowa (nie zawiodłam się). Zastanowiło mnie też, jak oszczędny w krew i morderstwa będzie kryminał dla młodzieży i – przede wszystkim – jak wpleciono w niego zjawiska paranormalne, by całość miała sens. Okazuje się, że można zrobić to w całkiem interesujący sposób, nie cenzurując krwi i opisów umierania.

    Po Wydarzeniu, które odebrało życie kilku milionom ludzi, na świecie zaczęły pojawiać się duchy. Właściwie nikomu nie przeszkadzają – ot, istnieją sobie jako fragment codzienności. Jednak dwoje nastolatków i ich nauczyciel postanawiają poznać przyczynę obecności zjaw. Odkrywają jednak inne tajemnice, na przykład tę, że życie Veroniki, głównej bohaterki, jest zagrożone – ktoś dzięki jej ciału pragnie przywrócić do życia swoją zmarłą przed laty córkę...

    Tak w skrócie można opisać fabułę bez ujawniania jej wątków (tak, spoiler na okładce jest większy). Brzmi jak kryminał fantasy o nastolatkach i dla nastolatków? Tym też, w zasadzie, jest. Główni bohaterowie mają około szesnastu lat, wiele czasu spędzają w szkole, rozmawiają przede wszystkim z rówieśnikami, rodzicami i nauczycielami, ich znaczące problemy wynikają ze źle ulokowanych uczuć. Idealna Veronica ma, rzecz jasna, brzydszą, niewyróżniającą się przyjaciółkę, a jej kolega Kirk, jak typowy amerykański uczeń, grał kiedyś w kosza. A poza tym otaczają ich duchy i nad jedną z dziewczyn wisi groźba śmierci z ręki dotychczas nieuchwytnego seryjnego mordercy.

    I tutaj pojawia się druga wada (pierwsza to tekst na okładce), która z jednej strony pozwala nam docenić pełne aluzji, nieco psychopatyczne wypowiedzi kryminalisty, z drugiej – informacja o jego tożsamości podana jest zbyt wprost i całkowicie pozbawia elementu niepewności. Od razu wiemy, kto jest sprawcą i jakie ma motywy. Pozostają jedynie pytania, czy osiągnie cel i, ewentualnie, czy ma schizofrenię. Mimo wszystko główny negatywny bohater… najszybciej zdobywa sympatię czytelnika. O nim wiemy najwięcej, ma najpełniej opisane emocje pozwalające go zrozumieć. Brakuje tego u innych postaci. Są po prostu płytkie, a tempo akcji w znacznej mierze przyćmiewa wzmianki o ich wewnętrznych przeżyciach. Owszem, ci bohaterowie także mają swoje przemyślenia i uczucia, ale nawet ich najsmutniejsze historie nie są w stanie dotknąć nas tak, by zostały zapamiętane. Trzeba jednak zaznaczyć, że pokazany jest punkt widzenia właściwie każdej kluczowej postaci. Mimo to odbioru nie zmienia nawet zastosowana w niektórych podrozdziałach pierwszoosobowa narracja jednego z bohaterów. Wprowadzono ją zapewne w celu stworzenia atmosfery tajemnicy, włączenia kolejnego chłopaka do życia Veroniki albo powiedzenia nam więcej o zjawach. Tylko właściwie… po co? Chyba nawet duchy siebie nie rozumieją, choć czasami wydają się bardziej żywe i prawdziwsze niż ludzie.

    Ci wszyscy chłopcy i wątki miłosne z życia Veroniki to zresztą kolejne zbędne motywy w książce. Akcja równie dobrze – a może i lepiej – potoczyłaby się bez nich, ale docelowi odbiorcy zapewne potrzebują też takich, jakże im bliskich, rozterek. Starsi czytelnicy po prostu muszą przez nie przebrnąć. Zachowania związane z uczuciami są aż nazbyt stereotypowe, niemniej szybko zapomina się o ich drażniących, przesłodzonych aspektach. Dają za to autorowi kilka okazji do pokazania swojego ironicznego poczucia humoru, które Waters zgrabnie dostosowuje do oczekiwań nastolatków. O humorze jednak za chwilę, wróćmy jeszcze do zarzutów wobec książki.

    Jakie inne wady ma powieść? Bardzo często brakuje w niej logiki. Jeśli autor decyduje się na osadzenie fabuły w, mimo wszystko, rzeczywistym świecie, powinien wziąć pod uwagę prawa obowiązujące w społeczeństwie i przewidzieć zachowanie ludzi jako ogółu. Tymczasem istotę duchów badają tylko nauczyciel i nastolatkowie, a nie – rząd lub policja (służby mundurowe istnieją, choć nie działają szczególnie sprawnie). Nieokreślonego Wydarzenia, w którym giną miliony osób, także nikt nie próbuje zrozumieć, co więcej – po kilku latach życie toczy się tak, jakby nic się nie stało. Poza tym Waters wyjaśnia to, co nie powinno być wyjaśnione aż do przedostatnich stron, a przy tym nie odpowiada na nurtujące czytelnika pytania, także te, które padają w książce. Pojawia się wiele niezrozumiałych sytuacji, które dałoby się wytłumaczyć, gdyby autor zechciał poświęcić im kilka zdań. Odnoszę wrażenie, że po prostu sam twórca… nie miał na nie pomysłu. Potrzebował danego elementu, więc go wprowadził. I tyle.

    Co jednak sprawiło, że książkę przeczytałam z przyjemnością, zainteresowaniem i mimo wszystko mnie przekonała? Przede wszystkim wspomniany ironiczny, nieco złośliwy humor narratora i postaci – codzienny, ale mający wiele uroku. Ogromnym plusem jest także tempo akcji. Czasami spada, jednak wówczas zdarza się coś, przez co znowu wzrasta. Sama fabuła może nie jest szczególnie ambitna i zaskakująca, ale trzyma w napięciu. Do tego niektóre zjawy nieco przerażają (jeśli je sobie odpowiednio wyobrazimy, bo podczas lektury wiele rzeczy trzeba sobie dopowiadać). Ale przede wszystkim – treść sprawia, że zastanawiamy się, czym tak naprawdę jest dusza i co dzieje się z nią po śmierci. Autor podaje bardzo interesujące koncepcje, choć szkoda, że tylko lekko je nakreśla i nie opowiada się za żadną z nich.

    Przechodząc na koniec do kwestii technicznych, muszę przyznać, że w tym zakresie nie mogę zarzucić nic poważnego. Raczej duża czcionka i odpowiednie interlinie ułatwiają lekturę, a miękka okładka sprawia, że książka jest bardziej poręczna. Wydawnictwo nie oszczędzało na druku i papierze. Korektor, co prawda, zostawił jeden czy dwa zbędne przecinki, ale wykazał się znajomością najtrudniejszych zasad ortografii (np. podstępne „toby”). Mocno razi jedynie zastosowanie czasownika w nieodpowiednim rodzaju („mogła” zamiast „mógł”). Nie dodano ilustracji poza tymi na okładce – grafiką na jej przedniej stronie (dość odległa wariacja na temat treści) i zdjęciem autora przy notce biograficznej na tylnej.

    Na podstawie powieści powstał film pt. „I still see you”. Być może dlatego polski wydawca zdecydował się na zmianę tytułu książki, oryginalnie brzmiącego „Break my heart 1,000 times”. Osobiście jestem przeciwna tak znaczącym ingerencjom – chociaż oba tytuły pasują do treści, to pierwotny przekonuje mnie bardziej. Zwraca uwagę na te nie do końca podkreślone uczucia bohaterów, którzy mimo wszystko nie są aż tak płytcy, oraz drugie, głębsze dno powieści.

    „Wciąż cię widzę” polecam i nasto-, i dwudziestoparolatkom. Nieskomplikowana fabuła, mnogość dialogów i skąpe opisy sprawiają, że to idealna lektura „do autobusu” lub gdy ma się ochotę na coś prostego, naiwnego, ale skłaniającego do przemyśleń. Bo mimo wszystko jest to książka lekka, choć siejąca ziarno niepewności, czy ci, którzy w tym autobusie stoją obok nas, rzeczywiście… żyją.

  • Lista nominacji do Nagrody Zajdla 2018!

    Podczas tegorocznego Pyrkonu, 27 kwietnia, poznaliśmy nominacje do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2018 przyznawanej najlepszym polskim utworom z gatunku fantastyki. Poniżej przeczytacie, jak prezentuje się lista nominowanych publikacji. 

  • Znamy datę Pyrkonu 2020!

    Pyrkon jeszcze na dobre się nie skończył, a już poznaliśmy datę jego przyszłorocznej edycji. Będzie to weekend 8-10 maja. Festiwal, jak zwykle, odbędzie się w Poznaniu w centrum konferencyjnym MTP. 

    Banner Festiwalu Fantastyki Pyrkon

  • Znamy program Cytadeli!

    24-26 maja w Nowym Dworze Mazowieckim odbędzie się Festiwal Fantastyki Cytadela. Dzisiaj poznaliśmy program tego wydarzenia. Panele na tematy związane z fantastyką, mitologią, mangą i anime, spotkania z pisarzami Jarosławem Grzędowiczem, Mają Lidią Kossakowską i Dominiką Tarczoń, gra w brydża, LARPy, warsztaty i koncerty zespołów Runika, Killsorrow i Anotherland to tylko kilka z atrakcji, które spotkacie podczas festiwalu.

    Link do pełnego programu

    Banner Festiwalu Fantastyki Cytadela

  • Recenzja książki: Dawid Kain - „Oczy pełne szumu"

    oczy pelne szumu

    Dawid Kain - „Oczy pełne szumu”

    wydawnictwo ixWydawnictwo: Wydawnictwo IX
    Liczba stron: 214
    Cena okładkowa: 39,90 zł

    „Oczy pełne szumu” to pozycja zaskakująca już od pierwszych rozdziałów – gruntownie przeredagowana, pozmieniana i jeszcze bardziej psychodeliczna wersja pierwszej powieści Dawida Kaina „Prawy, lewy, złamany”, którą pisarz zadebiutował w 2007 roku. Od razu zachwyciła mnie okładka, która moim zdaniem idealnie oddaje treść książki. Ukazane na niej rozpikselowane oko, kolorystyka stylizowana na obraz 3D wskazują na pochłonięcie bohaterów przez świat telewizji – i to dosłownie, ponieważ fabuła opiera się na odkrywaniu przez ludzi prawdy o tym, że nieświadomie stali się bohaterami filmu. Akcja rozgrywa się na krakowskim osiedlu, rok nie jest nam znany.

    Wstyd się przyznać, ale oprócz lektur szkolnych rzadko sięgam po polską literaturę. Za każdym razem podchodzę do niej z ogromnym sceptycyzmem, nie nastawiając się, że wywoła zachwyt czy inne pozytywne emocje, bo Polacy często się nie starają. Dlaczego? Ponieważ uznają, że za granicą lepsze, fundusze nie takie, wszystko już było, trudno coś wymyślić i wynajdują inne brednie, będące zwykłym narzekaniem. Tak przynajmniej do tej pory to odbierałam. Ta książka jednak kompletnie zmieniła moje podejście do tematu. Kain z powodzeniem udowadnia, że polskie może być dobre, a nawet lepsze od pozycji napływających do nas z zagranicy.

    Pesymizm, telewizja, przeświadczenie, że Bóg umarł – tak w skrócie opisałabym tę powieść. Pokazuje realny problem izolacji od świata przez stertę kabelków. To druga wersja powieści Kaina, która – poprzez uniwersalne prawdy w niej zawarte – jest aktualna nawet w 2019 roku. Komplikacje w niej ukazane przybrały tylko na sile, gdyż z roku na rok mamy na rynku coraz więcej elektronicznych nowości. Ludzie są tak pochłonięci zmyślonym, telewizyjnym światem, że zaczynają się od siebie oddalać. Jedyne, co ich obchodzi, to życie wymyślonych bohaterów, kto z kim kiedy i gdzie, kto kogo wybierze, jak skończy się następny odcinek. Siedzą tylko na kanapie i wszystko, co ludzkie, staje się nagle obce. Tracą kontakty międzyludzkie, wszelkie więzi, uczucia. Stają się wynaturzeni i jak to ujmuje autor, są więźniami w swoich mięsnych celach, przez co żyją tylko życiem innych, zupełnie zatracając przy tym swoje własne. Właśnie to za pomocą stworzonych przez siebie postaci chce nam pokazać Dawid Kain. Anka, Paweł, Olek i Andrzejek, czyli osoby doświadczające spisku jakiegoś chorego reżysera, są ze sobą w pewien sposób powiązani. Anka, jak sama siebie określa, to ewidentny magnes na fujary i psychopatów. Dwudziestopięcioletnia studentka filozofii żyjąca w pełnym smogu Krakowie cierpi na bezsenność po zerwaniu z Olkiem, a gdy już uda jej się zasnąć, dręczą ją naprawdę obrzydliwe koszmary. Paweł to człowiek porażka, niby błazen, a jednak ma coś w głowie. Niestety, nikt nie bierze go na poważnie, co pozostawia na nim swoje piętno i przez to chłopak nie potrafi opuścić błędnego koła swoich zachowań. Został zaszufladkowany jako klaun, a to dowód na to, jak łatwo kogoś zdefiniować. Olek był tu bohaterem najbardziej „oszczędzonym” przez firmę Telenova, nie poddano go tak licznym i obrzydliwym torturom, jak resztę bohaterów. Niby jest postacią znaczącą, ale jednak uważam, że gdyby go zabrakło, nawet bym tego nie odczuła. Wielbiciel dobrej muzyki, idealista, a jednocześnie typowy palant. Moim zdaniem kluczową postacią książki jest Andrzejek. Pogubiony dzieciak, któremu oglądanie telewizji wpłynęło źle na umysł, doprowadzając go tym samym do wariactwa. Czasami w rzeczywistości też tak bywa: człowiek coś obejrzy, nagle zaczyna wszystko kwestionować i już czytamy artykuł o tym, jak to ktoś się zabił przez grę lub urządził strzelaninę, bo obejrzał nie taki program. Z ostatniego rozdziału wynika, że ludzie upatrzyli sobie zbawienie w książkach, jednak to również bywa zwodnicze.

    W powieści dostrzeżemy wiele nawiązań do produkcji współczesnych, zaczynając od niszowych, jak „Ukryta prawda”, przez kultowe – popularne filmy, muzykę czy seriale, kończąc na hasłach reklamowych, które – kolokwialnie mówiąc – wżerają się w mózg na tyle, że bez problemu przypominałam sobie podczas czytania, jak wyglądały, chociaż słyszałam je wieki temu.

    Język w książce jest prosty, zawiera barwne porównania, a sposób narracji niemal co rozdział ulega zmianie. Raz występuje tu narracja pierwszoosobowa, innym razem trzecioosobowa. Mamy też stylizację na rozmowę prowadzoną przez komunikator internetowy, najpewniej Gadu-Gadu, jednak nie przeszkadzało to w żadnym wypadku, a nawet więcej – według mnie naprawdę pasowało. Pojawiały się też zwroty skierowane bezpośrednio do czytelnika, co ułatwiało spojrzenie na wydarzenia z perspektywy postaci.

    Autor „Oczu pełnych szumu” z lekkością bawi się słowem. Czasem, przy niektórych rozdziałach, zwłaszcza tych z Andrzejkiem, kompletnie mnie zatykało na wskutek okropieństw i myśli, jakim poddawany był ten młody chłopiec.

    W książce występuje nawiązanie do wcześniejszej wersji tekstu, mianowicie powieści „Prawy, lewy, złamany”, o której nieustannie wspomina Andrzejek, traktując ją jako objawienie Boże i jedyne źródło ratunku z nieciekawej sytuacji. Od pewnego momentu sformułowanie „Prawy, lewy, złamany” staje się hasłem przewodnim całej opowieści. Moim zdaniem brzmi to jak zrobienie kroku prawą nogą na przód (z wysokości), później lewą, co doprowadza do połamania/złamania, czyli uwolnienia od męki dręczącego nas świata poprzez samobójstwo. Nic w „Oczach pełnych szumu” nie jest jednoznaczne, z każdym kolejnym rozdziałem potrafi się zmienić i nawet gdy byłam przekonana, że już wszystko powoli układa mi się w całość, Kain potrafił tak zręcznie pokierować linią fabularną, że nagle znów nic nie rozumiałam.

    Zakończenie było dla mnie zaskakujące, ale jednocześnie kompletnie niezrozumiałe, co mimo wszystko odbieram na plus. Dopiero po przestudiowaniu go ponownie, nie wzięciu dosłownie i przemyśleniu, zrozumiałam o co w nim chodzi. Po przeczytaniu całości z początku czułam się jednak jakbym miała papkę zamiast mózgu, zaczęło w tym organie brakować kilku znaczących elementów i stał się nagle jakąś źle złożoną układanką.

    Ponieważ jestem zachwycona książką i nie mam czego krytykować w fabule czy też w języku, to postanowiłam skrytykować ilość zmarnowanego papieru, która mnie po prostu boli. Co rozdział, przed nazwą kolejnego, mamy zupełnie pustą kartkę. Jest to moim zdaniem zabieg zupełnie niepotrzebny, któremu zapewne winne jest wydawnictwo, a pod względem ekologicznym to ogromne marnotrawstwo, które nic nie dodaje do całości.

    W moim odczuciu „Oczy pełne szumu” to powieść zagmatwana, nienadająca się do czytania podczas stanów zmęczenia, gdyż może wprowadzić w stany lekkiej psychozy. Bardzo spodobała mi się zaskakująca do samego końca fabuła i niebanalni bohaterowie. Ujęło mnie również igranie z psychiką czytelnika. Po przeczytaniu tej pozycji myślę, że jeszcze nieraz sięgnę po dzieło Dawida Kaina, a was bardzo zachęcam do zapoznania się z „Oczami pełnymi szumu”.

  • Prusakon 2019 pod patronatem!

    Już drugi raz obejmujemy patronatem siedlecki konwent Prusakon! Impreza odbędzie się 15 czerwca na terenie I LO im. Bolesława Prusa w Siedlcach. Nie zabraknie prelekcji, gier planszowych i innych atrakcji związanych z fantastyką. Oprócz tego wszyscy głodni konwentowicze otrzymają zniżkę w pobliskim barze Wółczykij.

    Organizatorzy nadal przyjmują zgłoszenia od wystawców (do 17.05.2019) oraz prowadzą nabór wolontariuszy i prelegentów (do 24.05.2019).logo konwentu fantastyki Prusakon