Kolejnym świątecznym konwentem mangowym, który udało nam się odwiedzić, jest łódzki Gakkon. To jedno z trzech tegorocznych wydarzeń w tej konwencji (drugie w kolejności), dlatego też możemy porównać je z zeszłotygodniowym X-Mas Time – szczególnie jeśli spojrzymy na liczbę uczestników, która wypada podobnie. Według oficjalnych danych Gakkon odwiedziło 510 osób. Czy wreszcie poczułem magię świąt? Wybierzmy się na małą wycieczkę retrospekcyjną.

Istnieją takie wydarzenia, które organizowane są w danym mieście od tak długiego czasu, że właściwie stają się jego solidną częścią. Nie inaczej jest z Falkonem. Ten lubelski konwent, który już po raz dziewiętnasty wpisał się w historię miasta, odbył się w dniach 8-10 listopada na terenie Targów Lublin.

X-Mas Time to jeden z trzech znanych obecnie świątecznych konwentów mangi i anime. Ten wrocławski event otwierał tegoroczną serię wydarzeń nawiązujących konwencją do Mikołaja i pierwszej gwiazdki, a odwiedziło go ponad 450 uczestników. Pokazuje to całkiem niezły progres względem zeszłych lat, kiedy był to raczej konwent o charakterze lokalnym. Czy jest to zasługa atrakcji? A może po prostu dobrego marketingu? Przyjrzymy się, co listopadowo-grudniowy X-Mas Time od twórców NiuConu miał nam do pokazania.

W weekend 16-17 listopada jedna z płockich szkół zaroiła się od egzorcystów, inkwizycji (muszę – któż by się jej spodziewał?) i łowców potworów. A mieli z czym walczyć, bo i monstra się przewijały – chociaż, jak to w szkole bywa, głównie w klasach.

Tak w dużym skrócie można opisać tegoroczną, 15. już edycję Elgaconu – Płockich Dni Fantastyki i jej motyw przewodni. Konwent ma stałe miejsce w moim kalendarzu od co najmniej 10 lat, więc mogę patrzeć, jak się rozwija i zmienia. Czy na lepsze? Zaspoiluję – tak. 

Siódma edycja Tsuru Japan Festival odbyła się jak zawsze w Zespole Szkół Technicznych w Rybniku w dniach 23-24 listopada 2019 roku. Miałam okazję jeździć na ten konwent co roku od pierwszej edycji, więc mogę obserwować, jak zmienia się jego jakość. Czy w tym roku Tsuru zaliczyło progres?

Na Litwie, czy też ogólnie w krajach bałtyckich, wydarzenia związane z filmami, serialami, grami, książkami, komiksami, mangami czy anime zdarzają się raz na rok – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dzieje się tak z jednego prostego powodu: populacja całej Litwy to niespełna trzy miliony mieszkańców, więc oczywiste jest, że osób tworzących litewski fandom jest jak na lekarstwo. Jeśli spodziewacie się, że np. mangi czy komiksy ze stajni Marvela są na Litwie tłumaczone i wydawane tak jak w Polsce, jesteście w błędzie. Na Litwie takich rzeczy nie uświadczycie. Obecnie litewski fandom przypomina mi polski fandom sprzed piętnastu czy nawet dwudziestu lat, gdy wszystko dopiero raczkowało, choć już wtedy liczba wydawanych pozycji pochodzących z Kraju Kwitnącej Wiśni czy organizowanych konwentów mangowych i fantasy znacznie przewyższała litewską, dlatego Litwini oraz Łotysze i Estończycy bardzo cieszą się, gdy jakiekolwiek wydarzenie podobnego formatu jest organizowane na rodzimym podwórku.

Asucon to wydarzenie wyjątkowe choćby z racji swoich początków sięgających jeszcze lat 90. Można więc uznać, że mimo przerw w organizacji tego konwentu, jest to najstarsza nadal odbywająca się impreza mangowa w kraju – najlepszym dowodem jest dwudziestolecie obchodzone w tym roku. Ekipa organizacyjna się zmieniła, forma i miejsce też. Poprzednie Asucony, które pamiętam, odbywały się jeszcze w Katowicach, a nie w Chorzowie, i były wyśmienitymi konwentami. Czy event przetrwał próbę czasu i czy nowa ekipa poradziła sobie z przywróceniem świetności marki? I czy podołano zmianom jakie zaszły przez ten czas w fandomie?

Od kilku lat na konwentowej mapie Polski pojawia się coraz więcej wydarzeń profesjonalnych: z budżetem, porządnym marketingiem, wykwalifikowaną kadrą organizacyjną oraz z promocją skierowaną nie tylko do samego fandomu, ale i do szerszej publiczności. Imprezy takie są często inne od tych, do których przywykliśmy, co udowodnił m.in. nadarzyński Comic Con. Tym razem, w Krakowie, zorganizowano Confiction – festiwal popkultury.confictionProjekt z założenia ambitny – ale mógł taki być, gdyż zorganizowała go grupa MTP (Międzynarodowe Targi Poznańskie), a jej wielu członków to wygi znane choćby z Coperniconu czy Pyrkonu (z którego zresztą sporo czerpano, o czym napiszę później). Planowano event na około 5000 uczestników. Miesiąc przed konwentem w całym Krakowie pojawiły się bilboardy, a na przystankach także plakaty promujące wydarzenie. Również w mediach społecznościowych i w internecie widziałem trochę płatnych reklam. Czy więc organizatorom udało się osiągnąć cel? Czy rośnie nam drugi Pyrkon? I czy wyłożone pieniądze się zwróciły? Przyjrzyjmy się temu.

Coraz więcej konwentów plenerowych pojawia się w ciągu ostatnich lat. Wydarzenia w zamkach, centrach kultury, parkach czy... fortach. I nie chodzi tu o imprezy LARP-owe, bo w ich przypadku to norma. Mowa o klasycznych konwentach z programem, atrakcjami stałymi i noclegiem. Ostatnio pisałem o Wrocławskich Dniach Fantastyki, które kupiły mnie rodzinnym klimatem festynu, a dziś na tapet weźmiemy Nyskon, który odbył się w starym forcie, blisko kilometr od czegoś, co można nazwać cywilizacją. Czy konwent w takim miejscu może się udać? Gdzie właściwie był nocleg? I skąd tutaj wziąć prąd lub prysznice? wejscie na teren Fortu

Pomysł wyjazdu na tegoroczny Krzyżakon zrodził się z dwóch powodów. Po pierwsze, impreza znajdowała się na trasie mojej podróży, po drugie zaś chciałem po prawie dwudziestu latach zobaczyć malborski zamek i samo miasto. Blisko ćwierć wieku to długi okres czasu. Od 12 do 15 lipca przebywałem w pociągach ponad szesnaście godzin, a ponad osiem czekałem na nie. Przejechałem około tysiąca dwustu kilometrów. Był to najdłuższy czas, jaki spędziłem w drodze od jedenastu lat.