Komiks

  • Melisandre odwiedzi Warsaw Comic Con

    Zapewne dobrze znana Wam z serialu “Gra o Tron” tajemnicza i przebiegła Melisandre przybędzie na podwarszawski Warsaw Comic Con. Nie chodzi tu jednak o oczyszczanie ogniem, a o spotkanie z wcielającą się w postać kapłanki holenderską aktorką - Carice van Houten.

    Spotkanie z aktorką będzie nie tylko gratką dla fanów wspomnianego serialu. Warto wspomnieć o innych sukcesach artystki. Już pierwsza główna rola - tytułowa kreacja w  filmie “Suzy Q” Martina Koolhovena, przyniosła jej Złotego Cielca dla najlepszej aktorki. Wkrótce potem odebrała kolejną nagrodę - Top Naeff Award za swój dorobek teatralny, a kolejne wyróżnienie Złotego Cielca zdobyła za występ w komedii fantasy “Panna Minoes - kocia agentka”. W sumie została wyróżniona tą prestiżową nagrodą aż pięć razy. Polscy widzowie mogą kojarzyć Carice także z takich produkcji, jak “Walkiria”, czy “Egzorcyzmy Dorothy Mills”.

    Obecnie van Houten spędza czas nie tylko na planie “Gry o Tron”, ale również występując przed kamerą dużych hollywoodzkich produkcji. W ubiegłym roku można było zobaczyć ją między innymi w dramacie “Zwycięzca” Stephena Hopkinsa, gdzie wykreowała postać niemieckiej reżyserki Leni Riefenstahl, a także w thrillerze “Brimstone”.

  • Patronat medialny nad Warsaw Comic Con

    Komiksy, panele, goście, gry, znane osobistości internetu, smoki! Zaraz, jak to smoki? Tak, smoki też będą, a konkretnie jeden - nasz. Wszystko za sprawą patronatu medialnego, który objęliśmy nad Warsaw Comic Con. Jak pewnie pamiętacie, odbywająca się między 1 a 4 czerwca w Nadarzynie pod Warszawą impreza wchodzi w skład większego przedsięwzięcia, dlatego możecie liczyć na naprawdę sporą liczbę atrakcji. No i smoki, one też będą.

  • Nabór komiksów do czwartej edycji Darmozina

    Już 13 maja w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu Dzień Darmowego Komiksu, w trakcie którego rozdane zostaną egzemplarze tytułów wybranych przez Czytelników. To jednak nie wszystko, bo ruszył również nabór do czwartej edycji Darmozina, czyli zbioru nadesłanych przez Was opowiadań.

    Darmozin

  • Jeden bilet, trzy imprezy

    A skoro już przy biletach jesteśmy, to mamy dla Was kolejną dobrą informację. Możecie nabyć już bilety na czerwcowy Good Game Warsaw, odbywający się w Nadarzynie pod Warszawą. W tym samym czasie i w tym samym miejscu odbędzie się też Warsaw Comic-Con (nie mylić z Comic-Con Warszawa), a do tego targi EduExpo. Co to oznacza? A no oznacza to tyle, iż jeden bilet zawiera w sobie trzy imprezy. Same wejściówki podzielone zostały na cztery kategorie: normal, bronze, silver i gold. I nie chodzi tu o poziom skilla, a o dostęp do dodatkowych atrakcji i bonusów. Możecie je nabyć za pośrednictwem serwisu eBilet.pl, zarówno na konkretne dni, jak i w formie karnetów 4-dniowych.

  • Głosowanie na Darmowy Komiks

    Wieczorem z kolei mamy dla Was małe głosowanie, organizowane przez Czytelnię Nova. Pamiętacie wczorajszy wpis o Dniu Darmowego Komiksu? Pod poniższym linkiem możecie oddać swój głos na jeden z zeszytów. Głosowanie to odbywa się w formie lajków, a komiksy z największą ich ilością zostaną sprowadzone i rozdane 13 maja.  Miłego czytania!

  • Patronat medialny nad Dniem Darmowego Komiksu

    Jak głoszą słowa pewnej piosenki, najlepsze miesiące to kwiecień, czerwiec, maj. A skoro już przy pięknym maju jesteśmy, to co powiecie na komiks? Okazję aby dostać jeden z tych kolorowych zeszytów pełnych magii będziecie mieli 13 maja w Poznaniu. Jaki to dzień? Dzień Darmowego Komiksu, nad którym właśnie objęliśmy patronat medialny. A gdyby samo czytanie Wam nie wystarczyło, będziecie mogli także wziąć udział w spotkaniach autorskich, warsztatach i innych ciekawostkach. Poznań i komiksy chyba się lubią.

  • Recenzja komiksu „Giacomo Supernova #04: Dark age of love”

    Giacomo 4

    „Giacomo Supernova #04: Dark age of love”

    Gindie

    Autorzy: Jerzy Łanuszewski (scenariusz), Robert Jach (ilustracje)
    Wydawnictwo: Gindie
    Liczba stron: 32
    Cena okładkowa: 5 zł

    Źle się dzieje w kosmosie. Spisek zawiązany przez naczelne umysły wszechświata przejmuje władzę, wprowadzając swoje prawa ku rozpaczy obywateli. Wuj Giacomo, Umberto Techno, stanął na czele kontrspisku, by przeciwstawić się złoczyńcom bezczelnie monopolizującym rynek przekrętów i nadużyć. Niestety, z powodu zdrady jednego z towarzyszy, pełna przygód akcja zakończyła się w więzieniu. Umknąć udało się jedynie Giacomo. Tak przedstawiała się sytuacja w poprzednim zeszycie komiksu „Giacomo Supernova”. „Całuj wuja w dubeltówkę” było wstępem do dłuższej opowieści, którą kontynuuje „Dark age of love”.


    Gdzie się podziewa nasz bohater? Znajduje go kosmiczna żandarmeria na planecie Salvadoria 50, rozpoznając go, pomimo przebrania, po charakterystycznym obuwiu. Wydawałoby się, że będzie krucho, nieuzbrojony Supernova próbuje się bronić, ale ma przeciwko sobie przeważające siły wroga. W ostatniej chwili sytuację ratują Lucza Libertyni - będący, jak się okazuje, jego wiernymi fanami. Ich pomoc nie jest jednak bezinteresowna – po wszystkim zabierają swojego nowego podopiecznego do siedziby ich wuja, który ma dla niego propozycję nie do odrzucenia…


    Wuj o długim imieniu i grupka Lucza Libertnów wprowadzają do komiksu klimat meksykańskiej fiesty. Jest też misja – mają być krokiem na drodze do uratowania towarzyszy z więzienia, w rezultacie jednak stanowiąca raczej czynnik rozpraszający. Jest to bardzo klasyczny element: zrób coś dla mnie, a ja dam ci coś, co pomoże w twojej misji. Tu sprawa jest trochę bardziej enigmatyczna, jako że „wuj” oferuje Giacomo… grzyba. Nie zwyczajnego, oczywiście, ma on być bowiem wyjątkowo rzadki, święty i zsyła superprawdziwe wizje. Naciągane? Wątpliwe? Bez sensu? Jeszcze jak. Co powie na to bohater? Zgodzi się, a jakże. Żeby dostać małego halucynka trzeba w końcu tylko… zabić króla Salwadorii i jego dziedziców.


    W czasie, kiedy Giacomo bawi się w rewolucje i odlatuje w narkotyczne wizje, jego towarzysze przeżywają ciężkie chwile w jednej z cel Alcastarzzz. Właściwie, trudno ocenić, kto ma gorzej – oni czy też strażnicy, dręczeni regularną wojną psychologiczną. Co jakiś czas pojawia się kadr, dający wgląd w ich aktualną sytuację. Umieszczone są one trochę niewygodnie, bo zawsze stanowią coś w rodzaju „przerwy na reklamy” – w momencie, kiedy coś się dzieje. Stopniowo ich powtarzalność zaczyna męczyć, ale końcówka wynagradza wszystko – jedna, jedyna scena, podsumowująca cały proces, stanowi Żart Numer Jeden w tej części. Nadal nie jest to jednak koniec, do rozwiązania problemu, a nawet i jakiegokolwiek pomysłu, co z nim zrobić i w jaki sposób, jest dalej niż bliżej. Szacuję więc, że przygoda ciągnąć się będzie przez jeszcze kilka zeszytów.


    Wizualnie mamy kontynuację części trzeciej. Kreska jest prosta, ale charakterystyczna, rysunki bezpruderyjne i szczegółowe tam, gdzie trzeba, kutaśność trochę mniejsza, ale nadal zauważalna. „Dark age of love” ma za to najładniejszą jak dotąd ilustrację okładkową – tak wydelikacony Giacomo ma swój specyficzny, libertyński urok.


    Dzieje się dużo, ale nadal pozostało wiele do opowiedzenia, przyjdzie nam więc czekać niecierpliwie na kolejną część. Jeśli ktoś jeszcze nie zapoznał się z tym tytułem, polecam zrobić to szybko, zwłaszcza jeśli jest się wielbicielem prostego, niewymagającego humoru.

  • Recenzja komiksu „Giacomo Supernova #03: Całuj wuja w dubeltówkę”

    giacomo 3

    „Giacomo Supernova #03: Całuj wuja w dubeltówkę”

    Gindie

    Autorzy: Jerzy Łanuszewski (scenariusz), Robert Jach (ilustracje)
    Wydawnictwo: Gindie
    Liczba stron: 32
    Cena okładkowa: 5 zł

    „Giacomo Supernova”, komiks tworzony przez panów Jerzego Łanuszewskiego i Roberta Jacha, przyzwyczaił czytelnika do formy krótkich scen z życia bohatera - co prawda obfitujących w akcję i wątki poboczne, ale zawsze kończących się w tym samym zeszycie. Seria zdawała się być zestawem przygód międzygwiezdnego libertyna, przedstawionych w sposób lekki, podlanych charakterystycznym, niewybrednym poczuciem humoru. Zeszyt trzeci odchodzi od tej zasady, zawierając jedynie początek dłuższej historii.

    Rytuały odprawiane przez Lożę Odwróconego Modrzewia przerywa kilka incydentów. Pierwszy to brak jednego z braci, którego uwaga została odwrócona w zaskakująco skuteczny sposób, kolejny zaś - dźwięk telefonu. Przygoda wzywa Giacomo, a robi to za pośrednictwem jego wuja, Umberto Techno, kosmicznej legendy. Stary spiskowiec nie znosi konkurencji, więc gdy trafia na organizację zajmującą się właśnie tym – knuciem spisków – posiadającą na liście członków nazwiska najbardziej znanych osobistości, postanawia się z nią rozprawić. Na stróżów prawa nie można liczyć... I tu przydaje się nasz bohater o dość rewolucyjnych przekonaniach. Przed nimi droga pełna wyzwań i przeszkód.

    W zeszycie trzecim mamy okazję przyjrzeć się bliżej sylwetce Umberto Techno, głownie w konspiracji – przebranie „totalnie nie on”, zawierające się w doczepionych sumiastych wąsach, jako klasyka, oczywiście musi zadziałać. Pozostaje postacią przedstawioną w sposób równie karykaturalny co wszystkie inne i trudno go lubić, nawet jeśli dokłada swoje parę groszy do ogólnego klimatu komiksu. Większą część tego zeszytu stanowi sama konspiracja i opracowywanie planu B (bez planu A, dlaczego – to pytanie do Umberto), kolejną jest wyprawa - i tu dostaniemy jedynie skrót wydarzeń, przedstawiony na jednej stronie w postaci mapki. Jest to zabieg tyleż prosty, co skuteczny – zawiera przegląd zabawnych i dramatycznych sytuacji, jakie spotkały bohaterów, bez konieczności powtarzania się.

    Pod względem wizualnym trzecia część wydaje się być nieco bardziej „grzeczna”, w sensie – o wiele mniej w niej erotyki i nagich narządów płciowych. Sceny są raczej statyczne, jakakolwiek akcja zaczyna się dopiero pod koniec, ale i tam niewiele jej się uświadczy – na rozwinięcie wydarzeń będzie trzeba poczekać. Warto przy tej okazji przyjrzeć się otoczeniu postaci w poszczególnych kadrach, by wyłapać pojawiające się tu i ówdzie easter eggi. Kreska jest zresztą już całkiem znośna – nie do porównania z zeszytem pierwszym, chociaż nadal jej główną cechą pozostaje prostota. Na końcu dodano dodatkową scenę rozmowy Giacomo z bezdomnym na przystanku – gdzie pada Głęboka Myśl – oraz kilka grafik autorstwa zaprzyjaźnionych twórców. Te ostatnie wynagrodzą czytelnikowi niewielką ilość elementów „18+” – są wręcz do bólu kutaśne.

    Seria „Giacomo Supernova” z całą pewnością się rozwija, ewoluując raczej w coś przygodowo-awanturniczego z tylko okazyjnie zaznaczanym motywem erotycznym, niż w lekkie porno-powiastki. Czy wyjdzie jej to na dobre, zobaczymy – początek jest obiecujący, humor nie stracił na jakości, a przyszłość rysuje się w dość ciekawych kształtach.

  • Recenzja komiksu: „Gedeon"

    Gedeon

    „Gedeon”

    Gindie Autor: Daniel "Gedeon" Grzeszkiewicz
    Wydawnictwo: Gindie
    Liczba stron: 224
    Cena okładkowa: 49 zł

    Surrealistyczny komiks - chyba tak najlepiej można określić pierwszą historię tego zbioru opowiadań, zatytułowanego tak samo jak pseudonim autora. Zazwyczaj wstępne strony komiksu mają za zadanie zachęcić czytelnika do dalszego czytania go, ale w tym przypadku było inaczej. Co kilka stron autor daje nam sarkastyczny komentarz odnośnie własnego dzieła. Normalnie odłożyłbym ten komiks po przeczytaniu takiego tekstu i najprawdopodobniej już do niego nie powrócił. Tak się jednak nie stało. Ale zacznijmy od początku.

    Na okładce widnieje autoportret autora. W środku widzimy wstęp, a na następnej stronie już rysunki. Jako osoba, która nie przepada za czarno-białymi planszami uznałem że nie mogę mieć wygórowanych oczekiwań, jednakże byłem w błędzie. Książka ta okazała się zbiorem kilkudziesięciu krótkich historii, które zostały narysowane odręcznie. Światłocienie w każdym kadrze zastosowano idealnie i cały komiks można wręcz nazwać dziełem sztuki. Trudno byłoby jednak zdefiniować jakiego rodzaju sztuki, ponieważ każda historia jest stworzona w innym stylu, od rysunku, poprzez malarstwo, aż do grafiki komputerowej.

    Fabuła nie jest tym, czego moglibyśmy się spodziewać. Każda historia jest inna, niektóre są lepsze, niektóre gorsze. Ogólnie komiks uważam za dobry. Świetnie komentuje rzeczywistość, robiąc to w sposób satyryczny, tak, aby czytelnik musiał poświęcić więcej czasu historii, przeanalizować ją i odnaleźć głębsze znaczenie. Szczególnie spodobała mi się scena, gdy zniekształcony stwór pyta, dlaczego istnieje i w jakim celu powstał. Odpowiada mu sam Bóg w postaci Toma Cruise’a. Stwór nie dowierza, że Tom to Bóg, dlatego ten zamienia się w Lemmy’ego Kilmistera. Zniekształcona postać przeprasza za niedowierzanie. Pyta, dlaczego tak wygląda, czemu jest nieproporcjonalna. Lemmy odpowiada mu, że wydarzyło się to, kiedy Bogowie byli mali i cały dzień bawili się w glinie, a poza tym mała postać, stworzona na jego podobieństwo nie wyschła. Inni bogowie chcieli go zobaczyć i jak to robią małe dzieci, kiedy są zazdrosne, uszkodzili go i pozmieniali jego kształty. Istota została porzucona, ponieważ bogowie poszli się bawić.

    Cały komiks uważam za godny polecenia. Porusza on tematy dzisiejszego tabu oraz zmienia pogląd na pewne aspekty życia społecznego. Dzieło spodoba się każdej osobie, która szuka satyry na dzisiejszy świat oraz odrobiny czarnego humoru.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #7

    Witamy Was w ostatni już w tym miesiącu poniedziałek. Ładnie to brzmi, prawda? Ostatni poniedziałek...Nadciągają Święta, a przed nimi kroczy jeszcze Mikołaj, trzeba zacząć się zatem powoli szykować. A na co warto się szykować? Zobaczcie sami.

  • Recenzja komiksu „Giacomo Supernova #02: Raptus Puellae”

    Giacomo 2

    „Giacomo Supernova #02: Raptus Puellae”

    Gindie

    Autorzy: Jerzy Łanuszewski (scenariusz), Robert Jach (ilustracje)
    Wydawnictwo: Gindie
    Liczba stron: 30
    Cena okładkowa: 5 zł

    „Giacomo Supernova” na polskim rynku komiksowym nie jest już nowością. Wręcz przeciwnie: seria o kosmicznym libertynie - obejmująca na razie cztery zeszyty z nadzieją na piąty - doczekała się już drugiego wydania. Pierwszy zeszyt już za mną, a ponieważ wrażenia, jakie wywołał, można określić z (bardzo) grubsza jako mieszane, oczekiwania wobec drugiego miałam niezbyt wygórowane. Specyficzna forma żartu, którą serwują nam panowie Łanuszewski i Jach ma zazwyczaj to do siebie, że dość szybko się wyczerpuje (chociaż nie brak i osób, które uśmiechną się nawet na setne przekręcenie znaczenia słowa "pyta"). Muszę przyznać, że stanowczo obaj panowie (a dlaczego obaj, jeszcze powiem) zaskoczyli mnie w bardzo pozytywny sposób.

    Praca zaskakuje Giacomo w środku słodkiego sam na sam… ze sporą ilością macek. Jeden z jego przyjaciół ma poważny problem – zakochał się po uszy, a że ojciec panny nie był mu przychylny, postanowił ukryć ją przed niechcianą atencją ze strony kawalera w zakonie sióstr Ultrafioletowych. Nasz bohater nie zastanawia się długo – w końcu jak tu odmówić pomocy wiernemu druhowi? – i wyrusza do pełnego pułapek klasztoru.

    Nietrudno zauważyć zmianę niemal już od samego początku. No dobrze, olbrzymkę zastąpiły macki, a nagie członki nadal świecą tu i ówdzie (18+, ok?), w ujęciu fabularnym zeszyt drugi przedstawia się jednak zaskakująco lepiej od poprzednika. Przede wszystkim odbiega od samego głównego bohatera, zamiast skupiać się wyłącznie na jego osobie wrzuca go w wir przygód, daje mu się wykazać i pokazuje więcej szczegółów z otoczenia. Wprowadza też kilka dodatkowych postaci, które być może będą pojawiać się w kolejnych częściach. Całość nadal jest jak kawałek klasyki romansu widziany w bardzo krzywym zwierciadle, ale jego pęknięcia zaczynają układać się pewien wzór – i jest to coś, co z całą pewnością daje się lubić.

    Krótką scenę wykorzystano tu na nawiązanie do czegoś, co określiłam roboczo jako „Giacomo a sprawa galaktyczna”. Nasz bohater jest żywo zainteresowany polityką, a relacja ta jest w pełni wzajemna, do uznania epokowych peruk za nielegalne włącznie. Jest też rewolucjonistą, mistrzem planowania („Może tym razem to nie będzie pułapka!”) i zawsze znajdzie sposób, by wybrnąć z tarapatów. W bonusie dostajemy markiza Dance-Ada i jego Striptizerów Śmierci, klasztor pełen bojowych zakonnic strzelających z dział nekro-laserowych (a może nawet nekro-laserowych alfa) i równie wojowniczo nastawionych robotów. Innymi słowy – będzie się działo.

    Pod względem kreski część druga prezentuje się podobnie do pierwszej, poprawę zaliczając w przypadku dynamiki. Nie jest to nadal wizualne szaleństwo, ale pan Jach postanowił uraczyć czytelnika paroma szczegółami, które dają spory plus do absurdalnego dowcipu całości. Trollface’owa mimika bohaterów jest tu bardzo adekwatna, a Kankan Ostatecznej Dominacji (wraz z krótkimi „najazdami kamery” na takie scenki jak dłoń uderzająca w pośladek czy zrywane zapięcie koszuli) po prostu rozbawił do łez. Dobrze rozplanowano ułożenie poszczególnych kadrów komiksu – co najmniej dwie sytuacje śmieszą niesamowicie przez zaskoczenie spowodowane odkryciem tego, jak potoczyła się dalsza akcja dopiero na kolejnej stronie – efekt nie do uzyskania przy zestawieniu obu tuż obok siebie.

    „Raptus Puellae” pokazał, że Giacomo nie pokazał jeszcze wszystkich swoich atutów, a panom autorom pomysły wcale nie skończą się tak szybko. Polecam serię uwadze tych, którzy cenią sobie prosty, dosadnie wyrażony humor.

  • Recenzja mangi: Masashi Kishimoto - „Naruto: Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu”

    naruto siodmy hokage i ksiezyc szkarlatnego kwiatu

    Naruto: Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu

    JPF

    Autor: Masashi Kishimoto
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 73
    Cena okładkowa: 18,90 zł

    Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu
    Tomik „Siódmy Hokage i Księżyc Szkarłatnego Kwiatu” jest dodatkiem do głównej serii „Naruto”, której autorem jest Masashi Kishimoto. Skupia się na wydarzeniach po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi. Konoha została odbudowana, wszystkie kraje żyją ze sobą w spokoju, a panującym Hokage jest Naruto.

    Bohaterowie z głównej serii mają już swoje lata i w większości przypadków są rodzicami, którzy borykają się z problemami swoich dorastających dzieci. Jest to dość szczególny czas, bowiem ich pociechy kończą w tym roku akademię i przygotowywują się do egzaminu. Nasi shinobi mają ręce pełne roboty, ponieważ, oprócz codziennych zadań, muszą trenować ze swoimi dziećmi. Ta opowieść skupia się jednak w głównej mierze tylko na jednej z dzieci, a mianowicie na Saradzie Uchiha.

    Sarada jest spokojną nastolatką, która mieszka wraz ze swoją mamą - Sakurą, z którą jest  bardzo zżyta, w Wiosce Liścia. Ma wielu przyjaciół, jest zdolną uczennicą i ogólnie jej życie byłoby całkiem w porządku, gdyby nie to, iż wychowuje się bez ojca. Wie o nim tylko tyle, że nazywa się Sasuke Uchiha i opuścił wioskę, kiedy była bardzo mała. Jedyną rzeczą, która po nim została, to jego stara fotografia. Sarada bardzo chciałaby dowiedzieć się o nim czegoś więcej, jednak kiedy zaczyna wypytywać o niego swoją mamę, ta albo odpowiada zdawkowo, albo się denerwuje.

    Kiedy w wyniku „wypadku” dom Sarady i Sakury się zawala, nastolatka odnajduje wśród zgliszczy starą fotografię ojca i odkrywa, że obok niego na zdjęciu stoi obca kobieta, która, podobnie jak ona, nosi okulary. Wtedy dziewczynę nachodzą nowe wątpliwości: czy aby na pewno jest córką swojej matki? Przecież nigdzie w wiosce nie ma informacji o jej narodzinach i nikt nie jest w stanie powiedzieć, kto odbierał poród. Sarada decyduje się więc wyruszyć w podróż i odnaleźć swojego ojca oraz odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Nie będzie to łatwe, gdyż po świecie shinobi grasują podejrzani ninja władający sharinganem. Na szczęście Siódmy Hokage nad wszystkim czuwa.

    Czytanie tej mangi było dla mnie miłą odmianą i w pewnym sensie powrotem do „dobrego, starego Naruto”. Dobrze jest wziąć w końcu do ręki tomik, w którym nie ma już ciągnącej się niemal w nieskończoność wojny shinobi i wrócić do Konohy i jej mieszkańców. Co prawda starzy bohaterowie są już dorośli, a na pierwszy plan wysuwają się ich pociechy, jednak klimat mangi, jak dla mnie, jest zachowany.  

    Ciekawie jest zobaczyć, jak w roli rodziców sprawdzają się poszczególne postacie, co robią, jak wygląda ich codzienne życie. Dość dużym zdziwieniem jest obserwowanie Naruto, który dzień w dzień zmaga się z obowiązkami Hokage i piętrzącymi się stosami dokumentów na biurku.

    Wprowadzenie do fabuły nowych bohaterów dodaje tomikowi pewnej świeżości. W dodatku nietypowo jest zobaczyć dawnych bohaterów okiem ich potomstwa. Dzięki temu poznajemy ich
    z zupełnie innej strony.

    W mandze pojawia się równie dużo wątków humorystycznych, związanych głównie z Chouchou Akimichi, córką Chouji’ego, która ma dość cięty języczek i dziwaczne pomysły.
    Ten tomik gorąco polecam wszystkim fanom „Naruto”. Myślę, że nie pożałujecie czasu spędzonego na jego czytanie.

  • Patronat nad Mikołajkowym Podkarpackim Spotkaniem z Komiksem

    Mało znany jest fakt, że smoki również czytają komiksy. Jeżeli podzielacie nasze zainteresowania i w pierwszy weekend grudnia będziecie w okolicy Rzeszowa, wpadnijcie na objęte przez nas patronatem Mikołajkowe Podkarpackie Spotkanie z Komiksem. Kolejna edycja odbywającej się cyklicznie rzeszowskiej imprezy tym razem podzielona została na trzy bloki tematyczne: komiksowy, mangi (w tym cosplay) i Star Wars, więc na pewno będzie z czego wybierać. Czytajcie, bo warto.

  • Recenzja komiksu „Giacomo Supernova #01: Szampan, menuet i łóżkowe igraszki”

    giacomo 1

    „Giacomo Supernova #01: Szampan, menuet i łóżkowe igraszki”

    Gindie

    Autorzy: Jerzy Łanuszewski (scenariusz), Robert Jach (ilustracje)
    Wydawnictwo: Gindie
    Liczba stron: 32
    Cena okładkowa: 5 zł

    Pojęcie libertynizmu narodziło się w Holandii, jednak swój rozkwit przeżyło w XVII wieku we Francji, gdzie z entuzjazmem przyjęło się wśród szlachty. Zakładało powrót do natury, porzucenie zasad moralnych i norm narzucanych przez społeczeństwo i religie, a w ostatecznym rozrachunku: całkowitą rozwiązłość seksualną. Przez jednych wyśmiewana, przez innych brana zupełnie na poważnie jako sposób na życie idea doczekała się wielu interpretacji literackich. A mówiąc już mniej poważnie: co można pomyśleć, widząc komiks science fiction określany mianem libertyńskiego właśnie? Mieszane uczucia to trochę mało powiedziane.

    Giacomo Supernova jest człowiekiem wszechstronnym: wykształconym, kulturalnym, obytym, oczytanym i… wybitnie rozpustnym. Poznajemy go w chwili, gdy w barze przechwala się swoimi wyczynami przed żądną wrażeń publiką. Swobodne rozmowy przerywa wkroczenie Bardzo Poważnych Panów, których ubiór i sposób bycia wskazywały na wojskowy dryg i chęć wyrządzenia naszemu bohaterowi krzywdy. Zmywszy się szybko z miejsca zdarzenia, Giacomo zostaje uświadomiony, że osoba prześladująca go to nikt inny, jak tylko sam diuk Ulisses de Alfa-Centauri, z którym łączy go historia pełna zniszczonych ideałów, zawiedzionego zaufania i zaprzepaszczonej przyjaźni, a konkretnie: romans ze wszystkimi członkami rodziny byłego druha. Nie ze wszystkimi naraz, no gdzieżby – na dwa razy.

    Fabuła nie jest szczególnie skomplikowana: ot, dwóch młodych, którzy poróżnili się z pewnych względów i teraz jeden ściga drugiego jak kosmos długi i szeroki. Ach, wspominałam już, że komiks gatunkowo można określić jako science fiction? Ano właśnie, Giacomo jest uwodzicielem na skalę galaktyczną i takie też będą jego poczynania. Dość powiedzieć, że jego obietnica, że już nigdy nie prześpi się z żadną z pań z rodziny diuka skutkuje tym, że na kolejnym przyjęciu ląduje w łóżku z panami. Ponownie wszystkimi naraz. Każdy by się wkurzył, prawda? Nic dziwnego, że Ulisses zdecydowany jest dopaść go i wyzwać do walki na śmierć i życie. Jednak czy na pewno jego motywem jest zemsta, osobista obraza, złamana obietnica? Oj, zdziwicie się.

    Humor zaprezentowany w komiksie jest trywialny do prymitywnego włącznie, opiera się na niewybrednych nawiązaniach i freudowskich pomyłkach, których bohater będzie się doszukiwał w pozornie zwykłych zdaniach. Nie każdemu przypadnie to do gustu, sądzę jednak, że w większości przypadków wywoła na twarzy czytającego uśmiech, nawet jeśli będzie on podszyty pewnym zażenowaniem. Sceny łóżkowe będą pojawiały się dość często w sposób nie tylko kompletnie niecenzuralny, ale i groteskowo wyolbrzymiony (seks z olbrzymką? Pewnie, będzie o czym opowiadać fanom!), gołe członki i cycki występują powszechnie. Stylizacja głównego bohatera na siedemnastowiecznego francuskiego uwodziciela jest nawet dość urokliwa.

    Rysunki Roberta Jacha są bardzo proste, podstawowe wręcz, nie zachwycają urodą, ale oddają wszystko, co przedstawić powinny. Nie ma problemu ze zorientowaniem się w nastroju chwili, mimika postaci, choć uproszczona, jest bez zarzutu, brakuje trochę dynamiki w scenach pościgów. Przyznam też, że chętniej zobaczyłabym komiks w wersji kolorowej niż faktycznie zastosowanej w nim skali szarości. Na osłodę na końcu dodano krótką scenkę z Giacomo odpowiadającym na pytania publiczności oraz kilka artów, wykonanych przez zaprzyjaźnionych twórców, tu akurat jest na co popatrzeć.

    Wspomniane we wstępie mieszane uczucia przedstawiają się mniej więcej tak, jak już to gdzieś powiedziałam: jest to rozbawienie podszyte lekkim zażenowaniem. Mogę tylko przyznać, że i humor, i tematyka komiksu trafiły do mnie (nie wiem jakiego słowa użyć, by nie zostało użyte przeciwko mnie! – to robi człowiekowi lektura „Giacomo Supernova”), z całą pewnością zapoznam się też z kolejną częścią, a Waszej uwadze polecam zeszyt pierwszy, „Szampan, menuet i łóżkowe igraszki” – do własnych eksperymentów.

  • Poznańskie Wojny Komiksów

    Biblioteka Uniwersytecka i komiksy...dość nietypowe połączenie, prawda? Nic bardziej mylnego! Nie w Poznaniu w każdym razie, bowiem 3 grudnia tamtejsza Biblioteka Uniwersytecka stanie się wielką areną komiksową. O czym piszemy? Oczywiście o Comics Wars, czyli imprezie, która co roku jednoczy wszystkich sympatyków sztuki komiksowej. Już po raz trzeci czekać na Was będzie masa atrakcji, a wśród nich całodzienne panele wykładowe, spotkania z twórcami, wystawy, a także konkursy z nagrodami. Ponadto, każdy uczestnik będzie mógł oddać głos na swoje ulubione uniwersum. Znajdzie się też coś dla najmłodszych fanów. Chyba nie zostawicie swych bohaterów bez wsparcia, hm?

  • Europe Comic Con w 2017?

    Co prawda tegoroczny Europe Comic Con ostatecznie nie dojdzie do skutku, jednak organizatorzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Na oficjalnym fanpage’u wydarzenia pojawiła się bowiem informacja dotycząca zwrotu biletów, a obok niej wzmianka, iż wydarzenie przeniesione zostało na wrzesień 2017 do Warszawy. Póki co nic więcej nie wiadomo i czekamy na oficjalne stanowisko w tej sprawie.

  • Kielecki Europe Comic Con przerywa milczenie

    Jak zapewne wiecie, z powodu problemów organizacyjnych kielecki Europe Comic Con miał zostać przeniesiony do Warszawy, jednak od momentu podania owej informacji o losie konwentu nie było wiadomo nic więcej. Teraz jednak wiemy już na pewno, iż ów konwent się nie odbędzie. Udostępniamy także tekst jednego z organizatorów, w którym wyjaśnia on przyczyny takiej decyzji. Zaznaczamy jednak, że nie jest to oficjalne stanowisko konwentu.

  • Ruszyła oficjalna strona ComicCon Warszawa

    Po Kielcach czas na Warszawę! Wczoraj bowiem ruszyła oficjalna strona ComicCon Warszawa, czyli wielkiego święta fanów komiksów i ogólnie pojętej popkultury. Co prawda 10 i 11 czerwca to daty wciąż odległe, ale już teraz możecie na niej znaleźć choćby ceny biletów lub godziny otwarcia. Więcej szczegółów znajdziecie w linku poniżej, a my trzymamy rękę na pulsie i jeżeli tylko pojawi się tam coś nowego, damy Wam znać.

  • Kielecki Europe Comic Con zmienia lokalizację

    Mamy dla Was informację z ostatniej chwili. Jak podają organizatorzy, z przyczyn od nich niezależnych tegoroczny Europe Comic Con nie odbędzie się w Kielcach. Póki co trwają prace, by konwent mógł odbyć się w tym samym terminie w Warszawie, jednak nie wiadomo jeszcze nic o ostatecznym kształcie imprezy. W niedługim czasie powinna również pojawić się informacja o możliwości zwrotu biletów. Damy Wam znać, jak tylko dowiemy się czegoś więcej.



  • Relacja: Pyrkon 2016 - Festiwal Fantastyki, od fanów, dla fanów

    Pyrkon jest największą Polską imprezą związaną z tematyką naszego portalu. W tym roku Poznań odwiedziło z tej okazji około 40 tysięcy ludzi. Organizatorzy (Druga Era) obstają przy nazywaniu go festiwalem fantastyki, co podkreślane jest gdzie się tylko da. Tak samo jak hasło „od fanów dla fanów”, którym wciąż szafuje klub. 8-10 kwietnia odbyła się już XVI edycja tego eventu, który nie sposób porównać do żadnego innego, a lokalizacją ponownie zostały Międzynarodowe Targi Poznańskie. Jako że to już mój czwarty festiwal ziemniaka, postanowiłem pokusić się o nawiązania do edycji poprzednich...