Klaudia to nie tylko cosplayerka, ale i adminka jednej z fejsbukowych grupek dot. cosplayu – peruk. Pamiętajcie, że jeśli nie przeczytacie regulaminu to biada wam!
Dan: Cześć Klaudio, zacznijmy od standardowego pytania z rękawa dziennikarza Faktu. Skąd pomysł na cosplay?
Shinryu: Właściwie to nie pamiętam jak się to zaczęło, bodajże w gimnazjum koleżanka podrzuciła mi fotki kilku zagranicznych cosplayerek (ksywek ani strojów już nawet nie pamiętam), bardzo mi się to spodobało i chciałam spróbować. Tak wyszło, że na takich randomowych foteczkach najczęściej z instantami w domu się skończyło, mieszkałam na osiedlu gdzie każdy znał każdego, bardzo szybko wyszłabym na dziwaka. Z takich pierwszych instantów to pamiętam Ayę Breę z Parasite Eve I (po prostu złapałam czarną sukienkę mojej mamy, założyłam ją i zaczęłam robić sobie zdjęcia), Yunę bądź Lenne z Final Fantasy X-2 (tu to już nawet materiał kupiłam, zaczęłam szyć, ale moje umiejętności po prostu były zerowe, stroju już nie ma) i kolejny instancik - Squall Leonhart (wersja żeńska) z Final Fantasy VIII. Na szczęście większość rzeczy, których potrzebowałam, mogłam znaleźć w szafie. Dopiero pod koniec drugiej klasy liceum namówiłam przyjaciółkę na cosplay i od tamtego dnia do dziś robię stroje.
D: Czyli zaczęło się od szafy. Chyba każdy ma to za sobą. A taki twój pierwszy strój ze zdarzenia pamiętasz?
S: Moim pierwszym, ukończonym w całości strojem była Nidalee z League of Legends. Zrobiłam ten strój w biegu na konwent Animachina w 2014 roku. Moim pierwszym strojem miała być Ashelia B'nargin Dalmasca z Final Fantasy XII, ale porwałam się z tym strojem jak z motyką na słońce, był dla mnie za trudny, skończyłam go dopiero na Magnificon w 2015 roku w Krakowie i mam nadzieję niedługo go poprawić. Kiedy robiłam cosplay Ashe, rozpoczęłam już prace nad strojem Spellthief Lux z League of Legends - strój jest tak okropnie uszyty, że pewnie go kiedyś zrobię, ale wtedy zacznę od zera. Gdzieś w szafie można również znaleźć cosplay postaci Deidara z Naruto, a raczej jego część. Więc tak, moim pierwszym takim strojem była Nidalee.
D: Startowałaś już w konkursach cosplay. Na którym z konwentów stanęłaś po raz pierwszy na scenie?
S: To był konwent B6 w Krakowie, to tam w dzień konkursu zbieraliśmy grupkę, żeby wyjść na scenę (nie ma to jak umawianie się na występ z ludźmi, których się nie zna. Dwa dni przed konwentem wszystko się posypało!). Z tego co pamiętam to biegałam tam z dzidą jako Nidalee.
D: Widzę, że zazwyczaj przygotowujesz stroje postaci z gier. Masz do nich jakiś sentyment? A może w ich strojach lubisz tworzyć pewien określony element?
S: Zazwyczaj wybieram w strojach z gier, w które grałam, znam i mogę się wczuć w postaci z nich. Odkąd pamiętam grałam z rodzicami w gry na Playstation 1, więc mam w czym wybierać. Często ludzie i tak nie kojarzą co z czego jest. Zazwyczaj patrzę na sylwetkę swoją i postaci, staram się też, by postać przeze mnie odgrywana miała podobną twarz do mojej, dlatego nigdy nie zrobię cosplayu żadnej z postaci z Dynasty Warriors – występują tam bohaterowie pochodzenia azjatyckiego. Jak wcześniej wspomniałam sugeruję się również tym, czy daną postać lubię i czy potrafię się w nią wczuć. Jest to bardzo ważne, by ją potem dobrze odegrać, chociażby na scenie. W tym momencie jestem skazana na szycie, lubiłam zabawę z pianką Evą i robieniem zbroi, jednakże opary z Vikolu i Superglue (mimo wentylowanego pomieszczenia) działają na mnie po prostu źle i musiałam polubić coś czego nienawidziłam - szycie. Bardzo lubię robić propsy, boję się ich co prawda, ale jak usiądę i zacznę brać się za robotę na tzw. „chłopski rozum”, to całkiem gładko idzie. Generalnie praca z XPS'em nie sprawia mi jakichś trudności, lubię ten materiał, więc zawsze najpierw staram się coś z niego robić, gdy zajdzie taka potrzeba. Strasznie nie lubię strojów, które zawierają ogromną ilość detali - wyszywanie, dekoracje... Przy takich małych pierdołach człowiek traci najwięcej czasu i się po prostu denerwuje. Przykład? Koraliki przy Yeul.
D: No cóż, każdy ma konika mniej lub bardziej kulawego, jestem jednak pewna, że nadejdzie czas, gdy będziesz musiała coś wyszyć. Wspomniałaś o tym jak z rodzicami grałaś na PSX'a, teraz przygotowujesz stroje postaci z gier, w które niegdyś grałaś z rodzicami przez całe godziny. Jak teraz się na to zapatrują?
S: Moja mama nienawidzi tego hobby. Odkąd w tym siedzę to właściwie nie goszczę jej u siebie w pokoju, głównie z tego względu, że przy tym hobby robi się sporo bałaganu. Mój brat w sumie olewa to, że zajmuję się cosplayem (nigdy się jakoś tym nie interesował), natomiast tata czasem przyjdzie, popatrzy, podpowie, pomoże. To właśnie on wraz z moim chrzestnym wkręcił mnie w świat gier (dziękuję tato za Legend of Legaia) i czasami jak mi czegoś brakuje albo mam problem przy tworzeniu stroju, to pomaga jak może - kupi zamki, czasem przyniesie materiały, których mi brakowało.
D: A co możesz powiedzieć o pokazywaniu się lub pozowaniu? Masz jakiegoś ulubionego fotografa?
S: Właściwie to nie mam jednego, ale z pewnością Foto Czarny jest w moim „TOP3”.
D: A pokazujesz się u niego może z grupką czy solo? Jak to jest z tymi grupkami? Masz jakiś „dream-team”?
S: Nie mam niestety, kojarzę raczej osoby działające solo, z grupkami mam po prostu złe wspomnienia, dlatego unikam ich jak ognia.
D: Wspominałaś swój pierwszy występ, mówiłaś również o fotografach. W takim razie, czy posiadasz idola wśród cosplayerów? Kogoś kto jest dla ciebie wzorcem? Kogo podziwiasz?
S: W sumie jakoś tak niezbyt bawię się w bycie czyimś fanem. Podziwiam pracę każdego cosplayera, wiem ile pracy każdy wkłada w swój strój, ale jak już muszę wskazać, to wskazałabym Inushio z Tajlandii [LINK](pewnie dlatego, że podziela moją miłość do FF i strasznie miła z niej dziewczyna!) oraz Itakoo z Austrii [https://www.facebook.com/Itakoo/?fref=ts]. Zakładam że wiele osób o nich nie słyszała, ale czasem przeglądając Deviantarta trafiam na takie perełki.
D: Słuchaj, od tego są internety żeby się poznawać, może kiedyś jakimś cudem na Pyrkonie wszystkie się spotkacie? Dałaś linka do ich Fanpage, ty również takowy posiadasz. Co cię skłoniło do stworzenia go?
S: Ta historia jest jeszcze dłuższa niż cała moja przygoda z cosplayem. Kiedyś prowadziłam ze znajomym Fanpage: "Gra z dzieciństwa" i musiałam się jakoś podpisywać, toteż powstała moja strona, na której z czasem zaczęły pojawiać się kostiumy. Fun fact - Fanpage na początku nazywał się Fenrirka (niestety nie Fenrir, bo nic na Fanpage o grach tak nie przyciąga jak to, że prowadzi go dziewczyna). Na szczęście jestem dzisiaj jako Shinryu.
D: Chwyty marketingowe na każdym kroku! Widać, ze sprawia ci cała zabawa niezłą frajdę! Jak to dokładniej jest?
S: W całym cosplayu największą frajdę sprawia mi to, że realizuję poniekąd swoje marzenia z dzieciństwa. Kiedy oglądałam jak tata grał w Resident Evil czy Dino Crisis to pamiętam, że mówiłam, że będę jak Jill czy Regina, więc teraz po prostu staram się spełniać dane sobie obietnice, choćbym miała się wcielić w daną postać na chwilę, to i tak staram się z tego czerpać najwięcej.
D: To brzmi jak fabuła dobrego anime: obietnice z dzieciństwa, dążenie do celu postawionego sobie dawno temu. W sumie gdybyś nie była wytrwała w tym, co robisz, to pewnie porzuciłabyś to wszystko i zajęła się „poważnymi sprawami poważnych i dorosłych ludzi”. A wracając jeszcze na chwilę do samych strojów i konkursów: Co cię denerwuje, a co bardzo ci się podoba w dzisiejszym cosplayu oraz konkursach? Zmieniłabyś coś może?
S: Strasznie mnie denerwuje branie udziału w kupnych strojach czy też w strojach w większości robionych przez mamę/ciocię/babcię/chłopaka. Wiesz, nie ma nic gorszego niż przegranie z czymś nad czym pracowało kilka osób, a Ty sama zostałaś po prostu niedoceniona. Osobiście bardzo lubię to, że często oceniają nas cosplayerzy z jakimś dłuższym stażem, można od nich usłyszeć rady i wiedzieć co zrobiło się dobrze, a co można poprawić. Osobiście chyba bym nic nie zmieniła, nie biorę też udziału w konkursach jakoś często, żeby dostrzec coś nadzwyczajnego czy coś, co można by poprawić.
D: Czy wychodząc na scenę masz jakieś obawy?
S: Oczywiście. Jest trema, są obawy o to, że np. spadnie mi peruka. W sumie też się obawiam, że ktoś nie zrozumie scenki i ze sceny zejdzie się w totalnej ciszy.
D: Pewnie masz jakiś wymarzony cosplay, to nie ulega wątpliwości. Posiadasz może taką perełkę w szafie, którą kochasz ponad wszystko?
S: Moim wymarzonym strojem jest Judge Gabranth z Final Fantasy XII, ale no, nie mogę się już bawić z pianką tak jak kiedyś, więc to byłaby po prostu męczarnia dla mojego zdrowia. Kiedyś pewnie coś mi uderzy do głowy i mam nadzieję, że go zrobię. Kolejnym strojem będzie Noa z Legend of Legaia, psychicznie się już nastawiam na zrobienie jej. Osobiście najbardziej dumna jestem z Thief Rikku i z Yeul – są to stroje, w które włożyłam serce i dobrze się w nich czuję.
D: W takim razie dzięki za wywiad! Powodzenia i sukcesów!