Alvin Schwartz - „Upiorne opowieści po zmroku”
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 140
Cena okładkowa: 29,90 zł
Niedawno do kin trafił horror inspirowany wydanym w 1981 roku zbiorem opowieści z dreszczykiem. Podczas gdy promocja filmu opierała się przede wszystkim na kuszeniu znanymi nazwiskami i nagradzanymi tytułami, ja – dzięki wydawnictwu Zysk i S-ka – miałam okazję zajrzeć do materiału źródłowego i sprawdzić, czy ten obroni się bez nich.
„Upiorne opowieści po zmroku” to jedna z tych pozycji, których sam tytuł dokładnie zdradza, czego możemy się spodziewać. Zebrane przez Alvina Schwartza historie są zwięzłe, jednowątkowe i mają jedno zadanie: wywołać strach u odbiorcy. Tylko czy lektura o objętości niespełna 150 stron jest w stanie naprawdę przerazić czytelników?
Książkę otwiera krótki wstęp od autora, poświęcony rozważaniom nad powodem ludzkiego zainteresowania strachem i źródłem przerażających opowieści. Opowiadania zebrane są w rozdziały opatrzone krótkim wyjaśnieniem. Pierwsza część zawiera w sobie historie nieskomplikowane, skupione na jednej przerażającej postaci lub zdarzeniu. To właśnie w tych opowiadaniach (i piosence!) najbardziej widoczne jest przeznaczenie książki dla młodszych odbiorców: oprócz klimatu przywodzącego na myśl wieczorne opowieści przy ognisku, charakterystyczne są umieszczone na końcu wskazówki od autora, w jaki sposób się zachować, by wywołać przerażenie u swoich słuchaczy.
W rozdziale drugim, w całości poświęconym duchom w wielu ich wcieleniach, Schwartz prezentuje nie tylko nieszczęśliwe dusze wracające do bliskich, ale i zjawy przynoszące nieszczęście czy lamentujące widma poszukujące zemsty.
Na wstępie kolejnej części autor ostrzega, że będzie ona pełna przerażających elementów. I faktycznie, przewijają się tu wszystkie miejsca, przedmioty i postaci charakterystyczne dla strasznych historii – cmentarze, karawany, wiedźmy i zmiennokształtni ludzie, a na końcu rozdziału czeka na nas nawet propozycja makabrycznej zabawy na Halloween.
Chociaż większość spisanych przez Schwartza opowieści straszy ludzi od pokoleń, przedostatni rozdział poświęcony jest przekazom stosunkowo nowym, a w efekcie bardziej przerażającym dla współczesnego odbiorcy. Z wszystkich tekstów to właśnie „Opiekunka do dzieci”, opowiadająca o szaleńcu ukrywającym się bliżej, niż może się wydawać, i „Długie światła”, które swego czasu stały się podstawą popularnej creepypasty, najbardziej zwróciły moją uwagę.
Każda historia oferuje ciekawe spojrzenie na jeden ze znanych, upiornych motywów, dlatego postanowiłam nie zdradzać zbyt dużo, by nie odbierać czytelnikom zabawy z odkrywania ich samemu.
Podczas gdy powyższych tekstów można spodziewać się w książce o tak wymownym tytule, ciekawym zabiegiem okazuje się umieszczenie w niej ostatniego rozdziału, zawierającego historie o zabawnym zakończeniu. Podobnie jak poprzednie opowiadania, zaczynają się od atmosfery grozy i niepewności, ale przez nagły zwrot akcji bawią zamiast przerażać i „odciążają” czytelnika po wywołanym wcześniej strachu.
W trakcie czytania trudno oprzeć się wrażeniu, że zna się przynajmniej część historii w mniej lub bardziej zmienionej formie. Prawdziwą gratkę dla fanów gatunku stanowią ostatnie strony książki, gdzie Schwartz wymienia źródła zebranych opowieści, sięgające wieki wstecz, do miejscowych legend i przypowieści.
Ogromnym plusem wydania są klimatyczne ilustracje – chociaż okładka przyciąga wzrok grafiką z filmu, to wewnątrz czekają na nas rysunki Stephena Gammella. Czasem to nie samo opowiadanie, ale ilustracja była w stanie wywołać dreszcz strachu przy przewracaniu kolejnych stron. Trudno natomiast wskazać, co najbardziej działa na niekorzyść książki. Jeśli musiałabym wybierać najsłabszą jej część, wskazałabym na „Pieśń karawanu”, gdzie przez dosłowne tłumaczenie piosenka, w oryginale bardzo rytmiczna, traci swoją formę.
Należy więc zapytać: skąd biorą się tak negatywne oceny? Czy opowieści przedstawione przez Schwartza są naprawdę tak upiorne? Krótka odpowiedź brzmi: nie.
Największym problemem tej pozycji może być jej niewłaściwa promocja jako mrożącego krew w żyłach horroru. Choć teksty mają potencjał, by – na przykład przeniesione na ekran – wywoływać strach, same w sobie nie są przerażające i nie zrobią wrażenia na fanach filmów i powieści grozy.
Autor pisał przede wszystkim dla dzieci i również ten zbiór opowiadań został wydany z myślą o zapoznaniu młodszego czytelnika z tematyką śmierci, potworów i zjawisk paranormalnych. Zamiast ciężkiej i przejmującej lektury dla dorosłego fana powieści grozy, przypomina raczej książeczkę ze strasznymi opowieściami, które można przeczytać przyjaciołom w czasie wspólnego nocowania.
Pomimo tego uważam, że „Upiorne opowieści po zmroku” to książka, która znajdzie swoje miejsce na półce każdego czytelnika – zarówno dziecka, które dopiero zapoznaje się z pierwszymi strasznymi opowiadaniami, jak i pasjonata horroru, który rozpozna w nich źródła wielu przeniesionych na ekran czy spisanych jako creepypasty historii.