Manga i anime

  • Najstraszniejszy weekend w roku w klimacie anime - AnimeCon Halloween pod patronatem!

    Trzecia już edycja AnimeCon Halloween odbędzie się 26-27 października w Poznańskiej szkole podstawowej nr 11. Konwent zapowiada liczne atrakcje: zainteresowani tematyką mangi i anime będą mogli zawitać do sal prelekcyjnych Anime24, podcastu AnimeLogia i Ogarniętych Mangowców oraz zajrzeć do Wioski Naruto – inicjatywy przygotowanej przez Konoha Project, w wykonaniu cosplayerów. W udekorowanej na wzór popularnego anime sali będzie możliwość zrobienia sobie pamiątkowego zdjęcia, wzięcia udziału w konkursach, prelekcjach oraz w warsztatach dla cosplayerów, gdzie bardziej doświadczeni koledzy po fachu wyjaśnią, jak zrobić ładne zdjęcie, odpowiedni makijaż oraz ułożyć perukę. Fani gier wszelakich będą mogli o każdej porze dnia i nocy zajrzeć do gamesroomu przygotowanego przez Graciarnię oraz wziąć udział w turnieju Heroes Might and Magic 3. Na sali głównej wystąpi grupa Milky Way Heroes – dziewięć cosplayerek wykonujących taneczne covery i tzw. Cosplay Music Video. Miłośnicy japońskich słodyczy i przekąsek będą mogli zajrzeć na stoisko Happa to Mame lub podejść do foodtrucka Yaki Kingu.

    Do 13 października przyjmowane są zgłoszenia dla wystawców oraz na konkurs cosplay.

    Każdy cosplayer będzie miał okazję rywalizować na scenie o nagrody pieniężne o łącznej wartości 2 000 zł w następujących kategoriach:

    • Najlepszy strój (400 zł za I miejsce oraz 200 zł za drugie)
    • Najlepszy strój na Halloween (400 zł)
    • Najlepszy występ solo (300 zł)
    • Najlepsza prezentacja grupowa (500 zł)
    • Debiut (200 zł).

    Akredytacje:

    • Pełna akredytacja (2 dni): 69 zł
    • Sobota (bez noclegu): 49 zł
    • Niedziela (bez noclegu): 29 zł
    • VIP: 199 zł
    • VIP Upgrade: 130 zł.

    Na miejscu:

    • Pełna akredytacja: 70 zł
    • Sobota: 50 zł
    • Niedziela: 30 zł.

    Bilety kupicie na stronie ticketos.pl

    Banner AnimeConu Halloween

  • Relacja z konwentu - Comic Con Baltics 2019

    Na Litwie, czy też ogólnie w krajach bałtyckich, wydarzenia związane z filmami, serialami, grami, książkami, komiksami, mangami czy anime zdarzają się raz na rok – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dzieje się tak z jednego prostego powodu: populacja całej Litwy to niespełna trzy miliony mieszkańców, więc oczywiste jest, że osób tworzących litewski fandom jest jak na lekarstwo. Jeśli spodziewacie się, że np. mangi czy komiksy ze stajni Marvela są na Litwie tłumaczone i wydawane tak jak w Polsce, jesteście w błędzie. Na Litwie takich rzeczy nie uświadczycie. Obecnie litewski fandom przypomina mi polski fandom sprzed piętnastu czy nawet dwudziestu lat, gdy wszystko dopiero raczkowało, choć już wtedy liczba wydawanych pozycji pochodzących z Kraju Kwitnącej Wiśni czy organizowanych konwentów mangowych i fantasy znacznie przewyższała litewską, dlatego Litwini oraz Łotysze i Estończycy bardzo cieszą się, gdy jakiekolwiek wydarzenie podobnego formatu jest organizowane na rodzimym podwórku.

  • Zgłoś się jako twórca atrakcji, helper lub wystawca na Tsuru Japan Festival!

    Tsuru wreszcie otworzyło wszystkie zgłoszenia na swój konwent! Od lat pomagasz na różnych imprezach, pilnujesz porządku i ratujesz zagubione dusze? A może chcesz po raz pierwszy zobaczyć, jak wygląda konwent od zaplecza, a do tego masz ukończone 16 lat? Aplikuj na helpera! Swoją kandydaturę możecie zgłaszać do 3 listopada.

    Tworzysz rękodzieło? Sprzedajesz mangi, kubki, przypinki bądź gadżety związane z mangą, anime lub fantastyką i chciałbyś podzielić się tym z innymi? Do 31 października masz czas, by zgłosić się jako wystawca i zarezerwować stoisko.

    A może masz nietypowe hobby i chciałbyś poprowadzić na ten temat warsztat, opowiedzieć o swojej pasji lub podyskutować, co w fandomie piszczy? W takim razie powinny zainteresować Cię zgłoszenia dla twórców atrakcji, które trwają do 31 października. Tradycyjnie już za każdą godzinę atrakcji przysługuje 50% zniżki  na akredytacje.

    Ponadto przypominamy o biletach kolekcjonerskich, które umożliwią Wam dostęp do oddzielnej kolejki, pozwolą ominąć formalności związane z zakładaniem konta w systemie  NAGATO i będą miłą pamiątką. Dodatkowo, kupując bilet w sklepie, macie okazję zgarnąć tematyczną zakładkę. Bilety te kupicie w rybnickim Gamedot oraz Komiksiarni w Krakowie i Katowicach. Ceny papierowych biletów są takie same, co elektronicznych.

    Banner Tsuru Japan Festival

  • Recenzja mangi: Fuse, Taiki Kawakami, Mitz Vah - „Odrodzony jako galareta”

    Tytuł mangi

    Odrodzony jako galareta

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Fuse, Taiki Kawakami, Mitz Vah
    Wydawnictwo: J.P.F.
    Ilość tomów: 4+
    Cena okładkowa: 25,20 zł

    Bohater odradzający się w innym świecie to, wydawałoby się, temat bardzo oklepany i trudno znaleźć tytuł, który prezentowałby coś nowego. Jeśli myśleliście, że już nic was nie zaskoczy w mangach z gatunku isekai, to mam dla was dobrą wiadomość – na polskim rynku dzięki wydawnictwu JPF pojawiła się manga „Odrodzony jako galareta”, która nie pozwoli wam się nudzić. Należę zapewne do grona tych niewielu osób, które nie miały przyjemności oglądania anime, więc nie będę porównywała tych dwóch wersji.

    Historia zaczyna się dość standardowo – główny bohater umiera nagle w młodym wieku, lecz jego dusza, zamiast znaleźć się w niebie bądź piekle, odradza się w zupełnie nieznanym świecie przypominającym krainę z opowieści fantasy. Jednak nowe wcielenie nie jest mężnym wojownikiem, nie jest nawet człowiekiem. Jak wskazuje sam tytuł, bohater odradza się jako niebieska, płynna substancja. Tak zaczyna się jego przygoda związana z poznawaniem siebie, swoich zdolności oraz nieznanego dotąd świata. Po drodze spotyka wiele istot, które pomagają mu zrozumieć rzeczywistość, w której się znajduje. Już na samym początku swoich przygód poznaje smoka Veldorę, który został uwięziony na wieki w jaskini. Rimuru – bo tak nazywa się główny bohater – jest postacią, którą z pewnością polubicie: zabawny, rozsądny i podejmujący dobre decyzje, dzięki czemu udaje mu się bez szwanku wyjść z wielu nieprzyjemnych sytuacji. „Odrodzony jako galareta” to tytuł, który wyróżnia się przede wszystkim bardzo szybką akcją przeplataną nienarzucającym się humorem. Pierwszy tomik ma zaledwie 240 stron, a nasz bohater przeżywa kilka różnych przygód oraz poznaje wiele nowych stworzeń. Niektóre elementy są bardzo schematyczne, ale zdecydowanie przeważają rzeczy nowe oraz ciekawe. 

    Prócz ciekawej historii „Odrodzony jako galareta” może również poszczycić się bardzo ładną grafiką. Całość jest starannie narysowana z dobrze zaplanowanymi kadrami. Manga została wydawana w formacie A5, co sprawia, że o wiele wygodniej się ją czyta. Na końcu tomiku zamieszczono krótkie opowiadanie napisane przez Veldorę oraz kilka słów od autora. Część z opowiadaniem jest ciekawie zrobiona – aby móc w pełni swobodnie ją przeczytać, musimy odwrócić tomik tak, jakbyśmy czytali standardową książkę w języku polskim. Jeśli chodzi o stronę techniczną, nie mam nic do zarzucenia. Tłumaczenie jest dobrze wykonane i płynnie się je czyta. 

    Kiedy sięgałam po ten tytuł, to spodziewałam się głupiutkiej opowieści. Myślałam, że będzie to po prostu idiotyczna historia, która ma celu bawić, ale nie za bardzo jej to wychodzi. Manga „Odrodzony jako galareta” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Łączy w sobie wszystko to, co najbardziej lubię – szybką akcję oraz humor. Jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z tą historią, to gorąco Was zachęcam. Nie będziecie żałować!

  • Wywiad: Miku

    grzegorz bartyzel

    Miku

    Miasto pochodzenia: Łódź
    Fandom/tematyka działalności: Cosplay/Manga i anime

     

     

     

     

     

    Człowiek, którego nie można przegapić. Przebrany w świetne stroje damskich postaci, w których wygląda lepiej niż niejedna kobieta, szczególnie jeżeli widzimy go od tyłu. Spotkać go możemy na naprawdę wielu konwentach i za każdym razem w olśniewającej kreacji. Co kryje się za tą pasją i co Grzegorz Bartyzel, którego znacie jako Miku, chce Wam przekazać? Możecie się przekonać dzięki niniejszemu wywiadowi!

    Wywiad

    Alchelor: Pierwszym pytaniem, na które wielu czytelników pewnie chciałoby znać odpowiedź, jest to, dlaczego właściwie Miku Hatsune? Co skłoniło Cię do przebrania się za tę właśnie postać?

    Miku: Pewnego dnia w pracy, gdy zbliżał się termin IEM-u w Katowicach, kolega zaczął mi opowiadać o świecie e-sportu, a potem bardzo łatwo przeszedł na temat cosplayerów. Zaraz potem dowiedziałem się co nieco o konwentach. Następnie w domu, w internecie zacząłem szukać informacji na temat cosplayu . Moim oczom ukazało się wiele zdjęć i filmików z różnych wydarzeń związanych z nim. Jedną z najczęściej widocznych postaci na moim wyświetlaczu była Hatsune Miku. Więc zacząłem szukać elementów stroju do tej postaci. Jako pierwsza ukazała mi się wtedy oferta kupna używanego wiga w zielonym kolorze o długości około półtorej metra. U krawcowej zamówiłem czarną spódniczkę z zieloną lamówką itd. Koszula, buty, zielony krawat… Wtedy też znalazłem informację, że w pobliżu mojego miejsca zamieszkania odbędzie się konwent Mochicon, do którego miałem, jak się okazało, dwa tygodnie czasu – na przygotowanie. Więc w ten sposób „narodziła się” moja pierwsza wersja Miku. Na różnych forach czytałem informacje o tym, co dzieje się na konwentach. Przeczytałem też, że można być tam jakąkolwiek postacią, o jakiej się tylko zamarzy… Chłopak może być księżniczką, dziewczyna może przebrać się za rycerza, i nikt nikomu z tego powodu nie będzie robił przykrości. Fajna zabawa przy tworzeniu i kompletowaniu strojów. Na konwentach też bardzo miło spędza się czas po trudach tygodnia w pracy.

    A: W Twoim repertuarze obecnie znajduje się więcej postaci. Jakie są to stroje/kreacje?

    M: Cosplaye postaci Miku, Kanny, Kurumi Tokisaki, Rory Mercury. Niedawno zakupiłem używany cosplay 2B, który muszę przygotować do mojego użytku ;-) Ale… od pewnego czasu pracuje nad dużym, popularnym strojem, o którym marzyłem od dawna, by go pokazać szerszej publiczności. Ale na razie to tajemnica…;-) Liczne prace i pomiary obciążeniowe są w toku, więc trzeba będzie jeszcze poczekać, aż będę mógł ten cosplay nosić.

    A: Brzmi to naprawdę dobrze! Zżera mnie ciekawość co to będzie za strój! Widząc tę listę i Ciebie na konwentach, nie mogę nie zapytać, dlaczego damskie postacie? Kryje się za tym coś więcej, czy po prostu te właśnie kreacje Ci się podobają?

    M: Najprościej mówiąc, te stroje są po prostu bardzo ładne, przynajmniej dla mojego oka. Dlaczego damskie cosplaye? Bo na konwentach mogę być kim tylko zechcę, i to wykorzystuję. Może niedługo przebiorę się za ślimaka? Kto wie…

    A: Bardzo dobrze rozumiesz ideę konwentów i wiele osób powinno się od Ciebie uczyć. Czy sam tworzysz elementy strojów, czy raczej wszystko kupujesz? To, co nosisz wygląda na dobre jakościowo i jest świetnie dopasowane.

    M: Strój mojej wersji Miku jest szyty przez krawcowe. Pozostałe stroje są kupione od innych osób, używane. Przed kupnem pytam o wymiary, jeśli są ok, to finalizujemy transakcję.

    A: Czy myślałeś o wystąpieniu w konkursie cosplay? Mógłbyś na przykład zgłosić się w kategorii występu scenicznego.

    M: Osobiście uważam, ze chłopak w żeńskim cosplayu ma marne szanse. Kiedyś wziąłem udział w takim malutkim konkursie organizowanym przez jedną z wielu firm na Warsaw Comic Con. Miałem się przedstawić z imienia i podać nazwę postaci, którą naśladuję (Hatsune Miku). Do dziś w pamięci pozostał mi widok zażenowanej publiczności… Największą nagrodą jest dla mnie usłyszeć „świetny cosplay!”. To mi wystarczy.

    A: To trochę smutne, bo, jak wspomniałem, te stroje są naprawdę wysokiej jakości i widać, że nie jest to kreacja tworzona i traktowana byle jak. Aż ciężko uwierzyć, że w większości są to stroje kupione, a nie szyte na zamówienie. Chciałbym Cię zapytać o te elektroniczne uszka, które nosisz. Jak one działają? Czy ciężko było je zdobyć? Dotąd nie widziałem, żeby ktokolwiek inny je posiadał.

    M: Ruszające się uszka, które czasem mam na sobie, są to uszka, które odbierają fale mózgowe i odpowiednio reagują na nie. Nazwa handlowa to Necomimi. Kupiłem je kilka lat temu za kilkaset złotych. Jakiś czas temu, gdzieś w internecie wyczytałem, że jakiś naukowiec napisał, że te uszka szkodzą mózgowi. Mam nadzieje, że to tylko plotka. Ale od pewnego czasu widzę, że cena tych uszek w zagranicznych sklepach jest coraz wyższa. Być może jest to prawda, że zaprzestano produkcji tej zabawki. Polecam wpisać w Google lub YouTube frazę Necomimi. Jak to z zabawkami bywa, niestety i te uszka się psują, i od czasu do czasu muszę je naprawić.

    A: Nie brzmi to optymistycznie, ale jak to z zaawansowaną technologią bywa, mogą to być niepotwierdzone informacje. Za to można to potraktować jak swego rodzaju inwestycję, skoro cena rośnie. Co się w nich psuje? Jesteś w stanie naprawić tak skomplikowaną rzecz? Czym więc zajmujesz się zawodowo?

    M: Elementy, które się psują, to serwomechanizmy. Po prostu je wymieniam. Zawodowo zajmuję się elektroniką i elektryką.

    A: Czyli faktycznie brzmi, jakbyś był w stanie to naprawić samodzielnie. A co z inną Twoją aktywnością konwentową? Nieraz widywałem Cię w roli helpera. Często pomagasz tworzyć konwent? I czy poza akredytacją zdarza Ci się brać inne dyżury?

    M: Na konwenty jeżdżę głównie po to, aby spotykać się z innymi uczestnikami, pospacerować sobie, pogadać o wszystkim i o niczym, pograć w jakieś gry, czy to na planszy, czy to na komputerze.

    Helperem bywam dla Śląskiego Klubu Fantastyki. Klub ten organizuje konwenty Asucon oraz Śląskie Dni Fantastyki. Na konwentach helper może się nauczyć nowych rzeczy, nabyć nowe umiejętności i doświadczenie. Helper przed konwentem przygotowuje pomieszczenia dla uczestników imprezy, umawiane są dyżury ze szczególnym uwzględnieniem umiejętności danej osoby i jej predyspozycji. Praktycznie wszyscy helperzy na bieżąco utrzymują porządek na konwencie, a niektórzy z nich otrzymują zadania, w których najlepiej się czują, biorąc pod uwagę godziny prelekcji, na których chcą być. Gdy ja pomagałem na konwentach, to wykonywałem następujące czynności: przygotowanie pomieszczeń do konwentu, akredytacja uczestników kupujących bilet na miejscu, dyżury w toaletach i bieżące utrzymanie czystości koszy na śmieci. Na dwudziestej rocznicy Asuconu pracowałem na scenie auli, gdzie odbywał się konkurs cosplay. Po zakończeniu konwentu brałem udział w sprzątaniu pomieszczeń, aby je przywrócić do stanu pierwotnego. Układanie stolików, krzeseł…

    A: Czyli byłeś full wypas helperem, parającym się wszystkim, bez wybrzydzania. To się chwali. Czy dużo konwentów odwiedzasz w ciągu roku? Widuję Cię całkiem często. I czy są to imprezy tylko mangowe?

    M: Odwiedzam konwenty, jeśli mi pozwalają czas i fundusze. Bardzo je lubię, chciałbym być na wszystkich, ale trochę się nie da… Bywam na imprezach mangowych, jak i na konwentach o tematyce fantastyki. Generalnie nie patrzę czy to jest konwent mangowy, czy fantastyczny. Jadę spotkać się z ludźmi, zrobić sobie wolne od tygodnia spędzonego w pracy. Te spotkania działają na mnie odprężająco.

    A: A jak to wygląda w Twoim życiu prywatnym? Co na to Twoi najbliżsi? Wspierają Cię w Twojej pasji?

    M: Jeszcze nie wszyscy wiedzą o moim nowym zainteresowaniu. Ci, którzy dowiadują się o moim hobby, zadają mnóstwo pytań. Trzeba czasem długo wyjaśniać, o co chodzi z cosplayem, konwentami… Reakcje są różne, więc sam od siebie mało się chwalę tym, czym zajmuję się hobbystycznie.

    A: Ostatnie pytanie. Czy nie przeszkadza Ci, że jesteś starszy od większości uczestników? Nie czujesz żadnej bariery w kontaktach na konwencie?

    M: Trochę przeszkadza, ale tylko trochę. Zauważyłem, że na konwenty przychodzą czasem całe rodziny, wiec nie czuję się tak całkiem osamotniony. Ale skoro wchodzę na konwent i widzę, że średnia wieku to około osiemnastu lat, to i ja się czuję nieco młodszy.

    A: Wielkie dzięki za wywiad, myślę że sporo osób chętnie go przeczyta i wyciągnie wnioski. Pozostaje nam czekać na Twój specjalny projekt :-)

  • Wywiad: Patryk „Ciasteczkowy Ivan” Patena

    ciasteczkowy ivan

    Patryk „Ciasteczkowy Ivan” Patena

    Rok urodzenia: 1999
    Miasto pochodzenia: Kraków
    Fandom/tematyka działalności: Manga i anime

     

     

     

    Jeżeli kiedykolwiek na konwencie dostaliście ciastko od sympatycznego człowieka przebranego za Cartmana (chociaż czasem występuje także w innych rolach), to jest spora szansa, że spotkaliście właśnie Ciasteczkowego Ivana. Ivan nie rozstaje się z korzennymi przysmakami, chętnie częstując każdego, kto się nawinie. Bez żadnych oporów i podziałów, po prostu z dobroci serca. Ale kim właściwie jest, dlaczego rozdaje ciastka na tylu konwentach i skąd bierze na to fundusze? Za chwilę się dowiecie.

    Wywiad

    Alchelor: Ivan, Ciasteczkowy Potwór. Często można Cię spotkać na konwentach mangowych, gdzie rozdajesz ciastka. Skąd ten pomysł?

    Ivan: Pomysł powstał w 2015r podczas Xmasconu. Był to mój pierwszy konwent. Obserwując zachowania uczestników w niedzielę zauważyłem, że część z nich wyglądała jak wymęczone zombie. Akurat miałem przy sobie ciastka korzenne. Nie było ich dużo, ale starczyło dla kilku osób. Reakcja ludzi była ciekawa, podziękowali mi też za poczęstunek. Wtedy pomyślałem, że hej, jak będę kupował więcej ciastek, to będę mógł dzięki temu uszczęśliwić więcej ludzi. Byłem wtedy zupełnie innym człowiekiem, zanim z aspołecznego gracza stałem się bardziej otwartą osobą. Krótko mówiąc, rozpoczęcie działań w społeczności było dla mnie sporym wyzwaniem. Oznaczało to zmianę o 180 stopni w moim życiu.

    A: Czyli po prostu chciałeś zobaczyć uśmiech na twarzach innych ludzi. To niesamowicie dobrze o Tobie świadczy. Czy kupowanie tylu ciastek (z tego co widziałem, są to całe kartony) nie jest zbyt dużym obciążeniem portfela?

    I: Tak, jest to dość spory wydatek, jednak wolę spożytkować te pieniądze tak, niż kupić coś, co przyda się tylko mi. Po za tym chciałbym w ten sposób pokazać ludziom, że warto czasami coś dać, aby później Karma do nich wróciła. Przekonałem się już, że dobre uczynki naprawdę potrafią pomóc. Zdarzało mi się, że losowi ludzie podchodzili i dawali mi ciastka czy cukierki w dużej ilości, mówiąc „możesz to rozdać, mam trochę za dużo”. Co do ilości, rekordem było 5 kg ciastek korzennych, 3 kg bez oraz 4 kg „ciutków”, które rozdałem podczas jednego z Magnificonów.

    A: To całkiem sporo, ale i uczestników na takim Magnificonie raczej nie brakowało. Na konwentach dodatkowo przebierasz się za różne postacie. Jest to coś w rodzaju cosplayu, czy po prostu lubisz wyróżniać się w tłumie?

    I: Tak, zgadza się, jest to rodzaj cosplayu, jednak część z moich prac nie opierała się na tematach M&A. Inspiruję się bardziej motywami z seriali i życia codziennego. Jednak pewna postać stała się teraz ulubieńcem wśród ludzi. Jest to Cartman z South Parku. Interesuje mnie voice acting i staram się modulować głos, gdy jestem przebrany, co też wzbudza sympatię wśród uczestników konwentu.

    A: Słyszałem, że niektórzy mówią do Ciebie per Cartman. Jest to dla Ciebie budujące, że Twoja ulubiona postać staje się Twoją ksywą? Ile konwentów w ciągu roku udaje Ci się odwiedzić?

    I: Tak, bo postać Cartmana jest kontrowersyjna i sam też staram się być jak serialowy bohater. Nie przeszkadza mi to, jak ludzie się do mnie zwracają. Kiedy chcemy, aby znajomość przetrwała na następne konwenty, to dodajemy się do znajomych na facebooku. Co jest ciekawe, Cartman jest osobą krępą, przez co nie muszę jakoś dostosowywać wyglądu do postaci. Co do drugiego pytania, liczba konwentów, które odwiedzam w ciągu roku, to około sześciu lub siedmiu, z czego trzy to imprezy Krakowskie. Staram się pojawiać na konwentach jak najczęściej, ale tu koszty odgrywają sporą rolę.

    A: Masz spory dystans do siebie. To dobra cecha. Zauważyłem też, że masz jeszcze kilka innych ciekawych zainteresowań, jak gra na pianinie i starasz się ćwiczyć. Jak Ci idzie w realizacji tych hobby?

    I: Dokładnie, uczyłem się gry na pianinie po ukończeniu szkoły muzycznej oraz technikum masażu, natomiast teraz idę na studium realizacji dźwięku. Kocham muzykę, pozwala mi ona działać. W programie nauki studium jest gra na pianinie, więc będę troszkę do przodu. Jako główny zawód wybrałem masażystę, ale w ramach hobby chciałbym zająć się dubbingiem, tworząc fanduby.

    A: To brzmi naprawdę ambitnie. I można powiedzieć, że masz fach w rękach, zarówno jako pianista, jak i masażysta. Czy na konwentach występujesz tylko w roli uczestnika, czy bierzesz na siebie rolę dodatkowe, jak twórca atrakcji czy helper?

    I: Muszę przyznać, że po raz pierwszy byłem gżdaczem na Pyrkonie w tym roku. Było naprawdę ciekawie – zobaczyć konwent od kuchni, współdziałając razem z organizatorami. Mogłem też liczyć na pomoc przegżdaczy oraz helperów, mających większy staż ode mnie. Było to bardzo ciekawe doświadczenie. Jako twórca atrakcji prowadziłem jak na razie jedną atrakcję: „Pierwszy raz na konwencie, jak się odnaleźć”. Zagraliśmy w kilka ciekawych gier, a następnie wyciągnąłem na rozluźnienie „Karty przeciwko ludzkości”, które świetnie się spisują na imprezach. Pamiętam, jak na następnym konwencie spotkałem jedną ze słuchaczek, która podziękowała mi za pomoc w przełamaniu bariery. Dodatkowo prowadziłem razem z moim kumplem dwie vixy, za co bardzo dziękuję Garretowi, jak i technicznym Magnificonu i Asuconu 2018. Garret obsługiwał laptopa oraz mikser, ja natomiast zachęcałem ludzi do udziału. Bardzo interesuję się tańcem, więc pełniłem tam też rolę animatora.

    A: Zamierzasz robić coś dalej w kierunku bycia osobą funkcyjną, czy raczej rola uczestnika konwentu w zupełności Ci wystarcza?

    I: Uważam, że rola uczestnika mi wystarczy, w przeciwnym razie przybędzie mi więcej obowiązków, które łączą się z większą odpowiedzialnością. Ale nie wykluczam tego, jeśli jakiś organizator poprosi o jakąś pomoc z mojego zakresu umiejętności. Wtedy na pewno pomogę.

    A: Gdybyś coś chciał przekazać konwentowiczom, co by to było?

    I: Warto pomagać i troszczyć się o drugiego człowieka, świat nie potrzebuje superbohaterów, jednak jeden gest potrafi zdziałać naprawdę bardzo dużo. Dlatego ja po za konwentami oddaję krew w punktach krwiodawstwa, bo nie ma możliwości wytworzenia jej laboratoryjnie. Dzięki temu można ocalić życie drugiego człowieka.

     

  • Dzień dziecka w środku listopada - Festiwal Tsuru pod patronatem głównym!

    Tsuru Japan Festival po raz siódmy wróci do Zespołu Szkół Technicznych w Rybniku 23–24 listopada. Tegorocznym motywem konwentu będzie Kodomo no Hi – Dzień Dziecka, który Japończycy obchodzą na początku maja. Tsuru będzie więc okazją do pożegnania się z szarymi odcieniami późnej jesieni na rzecz kolorowych latawców w kształcie karpi, tradycyjnych ciasteczek oraz kwiatów irysów.

    Poza tym możemy spodziewać się paneli i prelekcji na tematy mangi, anime oraz fantastyki, a ponadto warsztatów i spotkań z gośćmi – wiemy już, że pojawią się Czytacz ze „Strefy Czytacza” (kanału na YouTube o tematyce literackiej), który poprowadzi panel dyskusyjny oraz wiedzówkę z uniwersum „Harry’ego Pottera”, i cosplayerka Stefanka, zajmująca się również fotografią cosplayową.

    Zgłoszenia dla wystawców, twórców programu oraz helperów pojawią się już niebawem – na pewno Was o nich poinformujemy.

    O przedsprzedaży i cenach biletów pisaliśmy tutaj

    Banner Tsuru Japan Festival

  • Przedsprzedaż biletów na Tsuru Japan Festival!

    Zbliżamy się do siódmej edycji rybnickiego Tsuru. Festiwal odbędzie się 2 tygodnie później niż zazwyczaj, bo planowany jest na 23-24 listopada, a tegoroczną konwencją będzie Kodomo no Hi, czyli Dzień Dziecka.

    Dla niecierpliwych ruszyła jednak pierwsza tura przedsprzedaży biletów. Kupicie je w systemie NAGATO. Będą również dostępne bilety papierowe, do zakupu w sklepach stacjonarnych w Rybniku i Katowicach.

    Akredytacje:

    • Do 15 września: 40 zł
    • I tura (do końca września): 45 zł
    • II tura (październik): 50 zł
    • III tura (listopad): 55 zł
    • Pakiet VIP: 180 zł
      Bilety do kupienia na miejscu:
    • Bilet dwudniowy: 60 zł
    • Sobota: 50 zł
    • Niedziela 10 zł

    Banner Tsuru Japan Festival

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #125

    Pełna setka i ćwierć następnej. Właśnie tyle Poniedziałkowych Flashy Konwentowych dla Was napisaliśmy. Oznacza to 125 tygodni, w których informowaliśmy o nadchodzących imprezach. Dla lepszego zrozumienia, jak wielka jest to liczba, przypomnimy, że rok ma 52 tygodnie, czyli to 2,5 roku bezustannego informowania i pisania o różnych konwentach!

    A teraz do rzeczy. Co nas czeka w nadchodzący weekend?

    Festiwal fantastyki Copernicon w Toruniu, Wielki Bal Cosplayowy w Łodzi, Mroźna Brama w Suwałkach oraz Planszówki w Spodku w Katowicach. Jeżeli nie wiecie jeszcze, gdzie się wybrać i czy warto, służymy pomocą!

  • Recenzja mangi: Junji Ito - „Miasto nagrobków”

    Tytuł mangi

    Miasto Nagrobków

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Junji Ito
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 44,99 zł


    „Miasto nagrobków” to dziewiąty tom z kolekcji horrorów Junjiego Ito, ukazującej się nakładem wydawnictwa J.P.Fantastica. W tym zbiorze znajduje się jedenaście różnych, niezwiązanych ze sobą opowieści grozy.
    Pierwszą z nich jest historia tytułowa, która jest jedną z ciekawszych pozycji. Młoda dziewczyną Kaoru wraz z bratem jedzie w odwiedziny do swojej koleżanki. Niestety, po drodze dochodzi do wypadku, w którym ginie młoda kobieta. Rodzeństwo postanawia ukryć ciało, lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ogromne konsekwencje niosą za sobą ich czyny. Gdy dojeżdżają do celu, od razu dostrzegają, że miasto nie jest zwyczajne. Okazuje się, że ciała zmarłych zamieniają się w nagrobki, ale tylko wtedy, gdy nie zostaną przeniesione z miejsca zgonu. W przypadku gdy po śmierci ciało zostanie przeniesione, dusza zmarłego nie zazna spokoju i będzie nawiedzać swoich oprawców aż do końca ich dni.
    Opowiadania są na bardzo różnym poziomie – od bardzo ciekawych do bardzo przeciętnych. Najsłabsze z nich to moim zdaniem „Tajemnica tunelu” oraz „Rzeźby z brązu”, które kojarzą mi się raczej z bajeczkami opowiadanymi dzieciom ku przestrodze niż prawdziwymi historiami grozy. „Dom przyjaciół” oraz „Okno sąsiadki” również nie zrobiły na mnie większego wrażenia – to zwykłe, krótkie opowiadania, którym brakuje przede wszystkim elementu, który zapadałby w pamięć. „Dziewczyna ślimak” to krótka, całkiem ciekawa pozycja, która wzbudza raczej obrzydzenie niż strach. Natomiast „Wyrzucone na brzeg” jest jedną z historii, która mnie zaintrygowała, jednak uważam, że – jak to często u Junjiego Ito bywa – zabrakło spójnego zakończenia, które w jakiś sposób podsumowałoby całą opowieść.
    Jedną z ciekawszych historii są „Długie sny”. Nie jest ona ani przerażająca, ani odrażająca, ale dotyka aspektu życia, który nadal jest jedną z nierozwiązanych zagadek naukowych, czyli snów. Warte uwagi są również dwa ostatnie opowiadania, czyli „Coś jest w powietrzu” oraz „Shirosuna, wioska krwi”. Pierwsza z nich opowiada o czarnych, latających, włochatych kulkach, które wydostają się z ciała człowieka, a następnie przemawiają głosem „właściciela”, zdradzając jego najbardziej wstydliwe sekrety lub głęboko ukrywane myśli. Druga z nich natomiast to historia młodego lekarza, który przyjeżdża do wioski, w której wszyscy mieszkańcy cierpią na chorobę związaną z krwią.
    „Miasto nagrobków” zostało wydane na białym papierze w standardowym dla kolekcji horrorów większym rozmiarze. Jeśli chodzi o jakość wykonania, to absolutnie nie mamy się do czego przyczepić, jak zwykle przy mangach wychodzących spod skrzydeł J.P.Fantastica. Okładka jest estetycznie i minimalistycznie wykonana. Znajduje się na niej ilustracja nawiązująca do tytułowego opowiadania.
    Ten zbiór opowiadań jest w moim odczuciu najsłabszym z całej kolekcji horrorów. Niemniej jednak, jeśli jesteście fanami Junjiego Ito, to z pewnością znajdziecie tutaj kilka interesujących, wartych poznania historii.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #124

    Po małym urlopie powracamy z naszą serią pod tytułem Poniedziałkowy Flash Konwentowy, czyli cotygodniowym zestawieniem imprez odbywających się w danym tygodniu. A jest o czym mówić, bo to początek września i czas powrotu do szkoły! Czy to wpłynie na frekwencję uczestników na konwentach? Zobaczymy. Tymczasem sprawdźmy, jakie imprezy odbywają się w ten weekend.

    Pierwszy na liście jest Festiwal Fantastyki Twierdza w Giżycku, następnie Łódzki Kapitularz  – także konwent fantastyki, oraz dwie nieco mniejsze imprezy: fantastyczny Pilkon w Pile i  mangowy Wizard Time we Wrocławiu.

  • Relacja z konwentu: Asucon - Niewykorzystany potencjał

    Asucon to wydarzenie wyjątkowe choćby z racji swoich początków sięgających jeszcze lat 90. Można więc uznać, że mimo przerw w organizacji tego konwentu, jest to najstarsza nadal odbywająca się impreza mangowa w kraju – najlepszym dowodem jest dwudziestolecie obchodzone w tym roku. Ekipa organizacyjna się zmieniła, forma i miejsce też. Poprzednie Asucony, które pamiętam, odbywały się jeszcze w Katowicach, a nie w Chorzowie, i były wyśmienitymi konwentami. Czy event przetrwał próbę czasu i czy nowa ekipa poradziła sobie z przywróceniem świetności marki? I czy podołano zmianom jakie zaszły przez ten czas w fandomie?

  • Recenzja mangi: Yuuji Kaku - „Piekielny raj”

    Tytuł mangi

    Piekielny raj

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Yuuji Kaku
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa: 25,20 zł


    Sama nie wiem, dlaczego zdecydowałam się sięgnąć po „Piekielny Raj”, ale teraz jestem pewna, że była to jedna z moich najlepszych decyzji. Moim pierwszym skojarzeniem po spojrzeniu na okładkę było: „Tokyo Ghoul”, a kolejnym – po przeczytaniu streszczenia umieszczonego z tyłu tomiku – „Naruto”. Nie mogłam się chyba bardziej mylić.

    Gabimaru Pusty – bo tak nazywa się główny bohater – jest shinobi znanym z tego, że podobno nie posiada uczuć. Został złapany i skazany na karę śmierci, jednak żadna forma egzekucji nie przynosi oczekiwanego rezultatu. W końcu jego katem ma zostać kobieta, Sagiri Yamada Asaemon. Członkowie rodu Yamada to roninowie, którzy od pokoleń zajmują się testowaniem mieczy oraz wykonywaniem kary śmierci. Gabimaru wraz z Sagiri wyruszają w podróż w nieznane, niebezpieczne miejsce zwane przez ludzi rajem. Razem z nimi udaje się tam również kilku innych, znanych z posiadania nadprzyrodzonych zdolności zbirów, każdy ze swoim osobistym katem z rodu Yamada. Na rajskiej wyspie rozpoczyna się walka o wolność, przetrwanie oraz eliksir życia.

    Na początku wydaje się, że będziemy mieć do czynienia z mangą o ciężkiej i ponurej tematyce, pełną bezsensownego rozlewu krwi, w której głównym bohaterem jest niezrównoważony psychicznie chłopak. Z każdą kolejną stroną czytelnik przekonuje się, jak bardzo mylne było to wrażenie. Jest to opowieść ukazująca różnorakie emocje, ciekawych bohaterów oraz mnóstwo akcji. Ma w sobie również szczyptę niewymuszonego humoru, który sprawia, że lektura „Piekielnego raju” jest jeszcze przyjemniejsza. Prócz genialnej fabuły wyróżnia się też świetną grafiką oraz projektami postaci – każda z nich jest zupełnie inna i ciekawie wykonana.

    Polskie wydanie, za które odpowiada wydawnictwo J.P.Fantastica, wydrukowano w formacie A5. Okładka jest bardzo kolorowa, wręcz pstrokata. Na początku nie zauważyłam numeru tomiku i byłam przekonana, że będzie to jednotomówka. Trzy pierwsze strony, które w oryginale są kolorowe, tutaj pozostawiono jako czarno-białe, jednak nie uznaję tego w żaden sposób za minus. Sama zorientowałam się dopiero przy drugim czytaniu, że początek powinien być w kolorze. Za to na plus można zaliczyć większy format, ponieważ w moim odczuciu takie wydania lepiej się czyta. Tłumaczenie jest „płynne”, dopasowane do sytuacji i postaci, podczas lektury nie znalazłam nic, co by raziło mnie w oczy.

    „Piekielny raj” ma potencjał, by zostać jednym z najciekawszych tytułów dostępnych na polskim rynku. Dużo akcji, fantastyczni bohaterowie oraz piękna oprawa graficzna – czego chcieć więcej? Moim zdaniem to jedna z tych mang, którą warto znać.Jeśli szukacie czegoś dla starszego czytelnika, pełnego akcji i emocji, to ten tytuł jest właśnie dla was.

  • Recenzja mangi: „W stronę słońca” - Monika Kalinowska

    W stronę słońca

    W stronę słońca

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Monika Kalinowska
    Wydawnictwo: J.P.Fantastica
    Ilość tomów: 1+
    Cena okładkowa: 25,20 zł

    Kiedy spojrzałam na nadchodzące nowości od wydawnictwa JPF, bardzo zainteresował mnie opis mangi „W stronę słońca”. Po pierwsze, dlatego, że jego akcję umiejscowiono w świecie, w którym żyją mityczne stworzenia. Po drugie, ze względu na fakt, iż jego autorką jest Polka, Monika Kalinowska. Polskich twórców komiksów w japońskim stylu nadal jest niewielu, stąd tym bardziej chciałam zapoznać się z tą pozycją.

    Moje pierwsze wrażenie po wzięciu tomiku do ręki i przekartkowaniu go było bardzo dobre. Komiks „W stronę słońca” ma większy format od standardowych mang wydawanych przez JPF. Nie posiada obwoluty. Tym, co na pewno rzuca się w oczy, jest ładna kreska. To debiutancka manga tej autorki, a mimo to jej rysunki są dopracowane.

    W mandze opisana jest historia młodego chłopaka, Heliona, który ucieka ze świata ludzi do Podziemnego Miasta, krainy zamieszkanej przez „dziwolągi” – istoty wykluczone przez społeczeństwo ze względu na ich nietypowy wygląd czy niecodzienne umiejętności. Bohater pragnie odnaleźć tam maga lub czarodzieja, jednak powód, dla którego chce to zrobić, nie jest znany. Może ma to coś wspólnego z nawiedzającymi go koszmarami? Co więcej, poszukiwania chłopaka ściągają na niego niebezpieczeństwo, bowiem okazuje się, że jego tropem podążają tajemnicze, zakapturzone postacie.

    Na pochwałę zasługuje pomysł stworzenia Podziemnego Miasta, w którym żyją różnego rodzaju fantastyczne stworzenia, takie jak minotaury, pół wilkołaki czy nadludzie. Ciekawie został przedstawiony również główny bohater, ponieważ jest dość tajemniczą postacią, o której w pierwszym tomie dowiadujemy się niewiele. Nie wiemy nic o jego przeszłości ani dlaczego właściwie uciekł z domu i wyruszył na poszukiwania maga. Nie znamy też przyczyny dręczących go koszmarów. Chłopak nie jest osobą wylewną, dlatego nawet w rozmowach z innymi unika wdawania się w szczegóły swoich poszukiwań oraz życia osobistego. Na chwilę obecną ciężko jest mi powiedzieć, czy Helion wzbudził moją sympatię. Wydawał mi się trochę bezbarwny i zbyt opryskliwy. Jednak wątki koszmarów oraz poszukiwań czarodzieja są intrygujące i skłaniają czytelnika do dalszej lektury.

    Kolejną interesującą postacią jest Draven, młody mężczyzna poznany przez Heliona w świecie fantastycznych istot, który oferuje, że pomoże chłopakowi odszukać czarodzieja. Wątek tego bohatera szczególnie mnie zaciekawił. Z wyglądu i zachowania bardzo przypomina Itachiego z serii „Naruto”. Poza tym ma podobne do niego moce, a ich zbyt intensywne użytkowanie musi „odchorować”. Podobnie jak w przypadku głównego bohatera, prawie nic o nim nie wiemy. Czemu pomaga dopiero co poznanemu chłopakowi w poszukiwaniach? Czy skrywa jakieś sekrety? No właśnie, w pierwszym tomie mamy dużo tych zagadek, które z pewnością zachęcają do zapoznania się z dalszą historią Heliona i pozostałych. Jednak pewne niedociągnięcia mogą zniechęcić czytelnika do dalszej lektury.

    Pierwszymi, które rzucają się w oczy, są literówki oraz dziwny szyk poszczególnych zdań. Według mnie nie jest to wina autorki, lecz wydawnictwa i korektora, co nie zmienia faktu, że psuje to odbiór komiksu oraz sprawia, że traci w oczach czytelnika. Ponadto niektóre sceny w mandze bardzo przeciągnięto. Jedne dialogi są zbyt długie, w innych zaś pojawiają się zbędne wstawki, przez co wypowiedzi postaci stają się sztuczne oraz wymuszone. Sprawiają, że mangę źle się czyta i zaczyna ona nudzić.

    Historia ukazana w komiksie ma trochę chaotyczny przebieg. Zdarza się, że ważne wydarzenia trwają przez zaledwie kilka kadrów, a błahe, takie jak rozmowa telefoniczna Heliona z koleżanką, zajmują kilka stron. Myślę jednak, że w kolejnych tomach autorka nabierze wprawy w prowadzeniu narracji, dzięki czemu fabuła stanie się niezwykle zajmująca. Dodam też, że znajomość Heliona z Dravenem może okazać się czymś więcej niż tylko zwykłą przyjaźnią, ale tego zapewne dowiemy się w przyszłości.

    Podsumowując, myślę, że manga zasługuje na uwagę choćby dlatego, że tworzy ją nasza rodaczka. Jednak sama historia jest skierowana raczej do nastolatków, którzy tak jak jej bohaterowie szukają siebie oraz swojego miejsca na świecie. Poważnym minusem komiksu są dialogi, często sztuczne i przydługie, przez co lektura zaczyna się dłużyć i nudzić. Tak było w moim przypadku. Niestety, z ich powodu historia dużo traci.

  • Asucon: XX-lecie pod patronatem!

    Asucon zbliża się wielkimi krokami. Już 24-25 sierpnia 2019 sale III Liceum Ogólnokształcącego w Chorzowie wypełnią się atrakcjami. Na uczestników czekają panele, konkursy, gry, pokazy, warsztaty i wiele innych.

    W tym roku organizatorzy zaplanowali nową atrakcję – Galę Asuconu. Będzie to spotkanie z czwórką organizatorów imprez, który opowiedzą o tym, jak konwenty i sam fandom zmienił się w przeciągu ostatniego dwudziestolecia. W trakcie gali odbędzie się też pokaz fireshow.

    Cena dwudniowego biletu na konwent to 50 zł. Na miejscu będzie on kosztować 60 zł.

    Ceny biletów jednodniowych:
    40 zł – sobota,
    20 zł – niedziela.

    Link do akredytacji

    logo konwentu mangi i anime Asucon

  • Recenzja mangi: Haruno Atori & Yu Aikawa - „Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt”

    Tytuł mangi

    Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt

    Nazwa Wydawnictwa

    Autor: Haruno Atori, Yu Aikawa
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 4
    Cena okładkowa: 21,99 zł

    Dawno temu syn umierającego cesarza został uwięziony w tysiącletniej celi. Siedmiu żądnych władzy feudałów doprowadziło w ten sposób do upadku dynastii Ignisów. Od tamtej pory na tronie nie zasiadali już potomkowie władców, lecz mężczyźni wybrani z dokładnie wyselekcjonowanej grupy. Taką legendę przekazywano w cesarstwie z pokolenia na pokolenie.

    Yuan obudził się w nieznanym miejscu, otoczony kamiennymi murami. Szybko okazało się, że oprócz niego w tym dziwnym budynku zamknięto jeszcze kilku innych mężczyzn. Każdy z nich był wybitną osobistością w cesarstwie – znakomitym detektywem, mistrzem władania mieczem czy najbardziej charyzmatyczną gwiazdą piosenki. Na podstawie zaistniałych okoliczności dedukują, że zostali zebrani po to, by wybrać spośród siebie cesarza nowego pokolenia. Jednakże znaleźli się w nieciekawej sytuacji – przy wyborze kolejnego władcy często dochodziło do rozlewu krwi, a w zamku, w którym zostali zamknięci, cały czas podnosił się poziom wody. Zostali więc zmuszeni do ucieczki przed żywiołem przy jednoczesnym rozwiązywaniu wielu skomplikowanych zagadek. Manga, która początkowo mogłaby uchodzić za idealną, lekką lekturę dla młodszego czytelnika, okazuje się bardziej brutalna, niż można się spodziewać.

    „Siedmiu książąt i tysiącletni labirynt” wyróżnia się wspaniałą grafiką. Sami mężczyźni, którzy prezentują mangowy ideał przystojniaków, są narysowani perfekcyjnie oraz symetrycznie. Tła nie zostały pozostawione jako białe plamy, lecz są starannie i dokładnie wykonane, co widać w szczególności w miejscach, w których pojawiają się witraże. Największym atutem jest ciekawa fabuła, która mogłaby rozwinąć się w kilkutomową historię. Niestety, autorki ujęły całość tylko w czterech tomach, przez co nie wykorzystały pełnego potencjału historii. Akcja toczy się bardzo szybko, odczuwałam to szczególnie, czytając pierwszy tom. Mamy mnóstwo nowych bohaterów, do których nie zdążyłam się jeszcze przyzwyczaić, i ogrom wydarzeń, przez co trochę trudno było wyłapać wszystkie związki między postaciami. Brakowało mi również rozwinięcia sylwetek bohaterów – motywów, które kierują ich działaniami, lub wspomnień z przeszłości. Co prawda o niektórych bohaterach czytelnik może dowiedzieć się więcej, jednak ja wciąż czułam niedosyt. Ponadto pewne zachowania wydawały mi się zbyt infantylne i niepasujące do sytuacji, dlatego odnoszę wrażenie, że zamiast mangi pełnej napięcia, zagadek i tajemnic, otrzymałam opowieść o grupie chłopców nieprzejmujących się tym, że obok nich leży martwy człowiek.

    Polskie tłumaczenie wykonało wydawnictwo Waneko. Tomiki wydrukowano w standardowym rozmiarze, na ładnym papierze. Na kolorowych obwolutach przedstawiono głównych bohaterów, zaś na okładkach zaprezentowano krótkie historyjki obrazkowe, w których przedstawione są śmieszne sytuacje powstałe przy tworzeniu mangi. Tak jak wspomniałam wcześniej, manga miała w sobie niesamowity potencjał, który nie został niestety do końca wykorzystany. Mimo to jest to tytuł, który dobrze mi się czytało, a w czasie lektury z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych wydarzeń.

  • Relacja z konwentu: Nyskon 2019 - Konwent dla każdego?

    Coraz więcej konwentów plenerowych pojawia się w ciągu ostatnich lat. Wydarzenia w zamkach, centrach kultury, parkach czy... fortach. I nie chodzi tu o imprezy LARP-owe, bo w ich przypadku to norma. Mowa o klasycznych konwentach z programem, atrakcjami stałymi i noclegiem. Ostatnio pisałem o Wrocławskich Dniach Fantastyki, które kupiły mnie rodzinnym klimatem festynu, a dziś na tapet weźmiemy Nyskon, który odbył się w starym forcie, blisko kilometr od czegoś, co można nazwać cywilizacją. Czy konwent w takim miejscu może się udać? Gdzie właściwie był nocleg? I skąd tutaj wziąć prąd lub prysznice? wejscie na teren Fortu

  • Najjaśniejszy ostatni weekend wakacji - Hikari 2019 pod patronatem!

    Hikari w języku japońskim oznacza „światło”. Poza tym to też nazwa pewnego konwentu, który w dniach 30 sierpnia – 1 września będzie miał w Poznaniu swoją pierwszą edycję.

    Impreza skupi się na kulturze popularnej i wysokiej Japonii, Chin oraz Korei, obracając się wokół tematu anime, kuchni azjatyckiej oraz gier. Odbędą się też różne warsztaty, m.in. kaligrafii japońskiej i ubierania yukaty, będzie możliwość zagrania w „Dojo” planszowe i cyfrowe oraz spotkania się z gośćmi. Na konwencie pojawią się Aleksandra Jaworowicz-Zimny – absolwentka studiów doktoranckich na Uniwersytecie Hokkaido, i Tomasz Sajewski – reżyser oraz fotograf, który pracował przy filmie „Shinto Kami no Michi”.

    Akredytacje:

    • Bilet trzydniowy: 55 zł

    Bilety kupicie tutaj

    Banner konwentu Hikari

  • Program Hikari 2019 już dostępny

    Organizatorzy konwetnu Hikari udostępnili program atrakcji. Fani kultur Japonii, Chin i Korei, a także gier wideo, planszówek oraz cosplayu z pewnością znajdą tam coś dla siebie.

    Wydarzenie odbędzie się w dniach 30 sierpnia - 1 września w Poznaniu. Osoby odpowiedzialne za program zastrzegają, że w momencie publikacji do rozpoczęcia konwentu pozostały cztery tygodnie, więc mogą nastąpić zmiany w rozkładzie atrakcji.

    Cały czas trwa przedsprzedaż biletów. Obecnie można nabyć je za 55 zł. W trakcie imprezy cena wzrośnie do 60 zł.

    link do programu
    link do biletów

    logo konwentu mangi i anime Hikari

  • NiuCon powraca – MiNiuCon pod patronatem!

    Jakiś czas temu odbył się ostatni „duży” NiuCon. Jednak 9-11 sierpnia event powróci jako MiNiuCon – nieco skromniejsza wersja wrocławskiej imprezy, której motywem przewodnim będą czary obecne w tradycyjnej i popularnej kulturze japońskiej.

    Konwent będzie oczywiście obfitował w różnego typu atrakcje (jeśli macie własne pomysły, wciąż możecie wypełnić formularz zgłoszeniowy i zgarnąć zwrot za wejściówkę!) oraz wystawców (formularz znajdziecie tutaj).

    Liczba wejściówek dostępnych w przedsprzedaży ograniczona jest do 1000 sztuk.

    Ceny akredytacji:

    • Przedsprzedaż: 50 zł
    • Na miejscu (3 dni): 60 zł
    • Piątek: 10 zł
    • Sobota: 45 zł
    • Niedziela: 10 zł

    Bilety kupicie tutaj

    Banner MiNiuConu