Oto jest relacja z konwentu, Pumpkin Conem zwanego! Opowiem Wam jakie to mroczne sekrety on skrywał i czym uraczył nasze zmysły nastawione na odbiór zła wszelakiego...*

Na miejsce dotarłem autobusem jeszcze przed godziną 10:00. Wszedłem do restauracji Radia Kraków gdzie mini konwent miał się odbyć i zastałem tam kilkanaście osób wyglądających na uczestników, w tym kilka znajomych twarzy. Przywitawszy się począłem rozglądać się po wystroju. Nie było tu niestety nic co wskazywać by mogło na konwencję. Nawet jednej malutkiej dyni... Na jednym z filarów wisiała tabelka z wydrukowanym programem, który znajdziecie też na http://pumpkincon.ugu.pl/atrakcje.html . Jednak nie sugerujcie się tym, gdyż atrakcje nie odbywały się zgodnie z planem i nie odbyły się wszystkie... Tylko dwie z nich nie były prowadzone przez organizację, ale o tym później.

Około 10:30 po ustawieniu telewizora z PlayStation i uruchomieniu na nim Tekkena ruszyła akredytacja. Srogo się zawiodłem, gdyż po koszcie 15 złotych jaki trzeba było zapłacić za imprezę, spodziewałem się choćby symbolicznej wejściówki. Niestety nic takiego nie dostaliśmy. Jedynym dowodem na to, iż możemy się tu znajdować była jedna z 15 wzorów piecząteczek, które były przybijane na rękach... Kolejnym zaskoczeniem było to, że do lokalu normalnie przychodzili goście (głównie osoby w podeszłym wieku). Osoby te nie wahały się głośno wypowiadać swych opinii o nas... Zostałem nawet nazwany ojcem młodszego grona uczestników, z którymi akurat rozmawiałem... Powstaje więc jedno istotne pytanie: Za co my do ciężkiego jelenia płaciliśmy 15 złotych?

Jak wspomniałem wcześniej, organizacja miała spory problem z trzymaniem się kolejności atrakcji, a z racji małego zainteresowania częścią z nich, połowa się nie odbyła (wiedzówka z One Piece choćby). Nieco po południu było nas już około 30 osób. Większość siedziała na konsolówce, która magicznie powiększyła swój telewizor i odpaliła grę taneczną z kontrolerem ruchu. Z tego co zauważyłem, odbył się tam nawet turniej. Drugi konkurs był turniejem szachowym, o który musieliśmy się upomnieć bo organizacja zwyczajnie go zignorowała bawiąc się z uczestnikami na PlayStation... Uczestników turnieju było dwóch co widać będzie na zdjęciach, które pojawią się na fanpage jeszcze dziś . O godzinie 14 rozpoczął się LARP, który osobiście prowadziłem. Trwał dwie godziny i nikomu tym razem nie udało się przeżyć . Po nim była wiedzówka z serii Fairy Tail i to były właśnie te dwie atrakcje, które prowadzone były przez osoby spoza organizacji. Na koniec jeszcze był mini cosplay z 4 uczestnikami z czego dwóch z nich występowało w jednej scence . Nagrodami za wszystkie konkursy i turnieje były mangi Naruto i różdżka z szachów z Harry'ego Potter'a...

Dodać jeszcze mi wypada, że po południu pojawiło się małe stoisko z koszulkami, przypinkami i podkładkami pod kubek i było w samej restauracji dostępne menu konwentowe, które jednak miało nienormalnie wysokie ceny i równie dobrze mogło go nie być.

Podsumowując pokrótce:
Organizacja nie trzymała się programu i bawiła się razem z uczestnikami, cena za tego typu imprezę niewspółmiernie wysoka do tego co nam oferowano, brak jakiejkolwiek pamiątki/dowodu uczestnictwa, menu konwentowe z gigantycznymi cenami (5 zł za JEDNEGO tosta...). Cała impreza przypominała zwykłą domówkę organizowaną przez mangowców. To wszystko sprawia, że daję ocenę 3/10 w kategorii imprez malutkich...

Pozdrawiam, A.
(*) Poniosło mnie

Ocena: 3/10

Panie i Panowie!
Specjalnie dla nas została napisana relacja z konwentu Piascon! Nigdzie indziej jej nie znajdziecie :-). Autorką relacji jest USAGI i za to należą jej się wielkie podziękowania :-) .

Szczerze powiedziawszy, nie bardzo wiem co mam powiedzieć o Asuconie... Wywołał we mnie wiele sprzecznych uczuć i popadał w skrajności. Sam konwent ocenił bym na 6/10. Jednak biorąc pod uwagę wcześniejsze zdarzenia i osobiste utarczki z organizacją dał bym 3/10. Ale ułóżmy to w jedną całość abyście sami mogli dowiedzieć się co właściwie się wydarzyło:-).

A oto obiecana relacja z konwentu B5 - Solution! Do dzieła!

Żal, ból, stagnacja i napisy końcowe. Niestety, ale taki właśnie nastrój panował na tegorocznej edycji Ezkonu. Łatwo powiedzieć, prawda? Zapraszam więc na szczegóły.

Konwent ten zniesmaczył mnie na wstępie brutalną parodią reklamówki Pyrkonu, o której wspomniałem w relacji. Tak bezczelne wyśmiewanie się z Drugiej Ery, mimo tego, że ich spot był miałki, jest nie do przyjęcia. Podobno na konwentach chodzi o dobrą zabawę, a nie wbijanie szpil innym. O co więc miało chodzić?

redakcja Konwentów Południowych na Pyrkonie 2014Jeśli chodzi o konwenty, to myślałem, że widziałem już wszystko. A później pojechałem na Pyrkon. Nie żałuję ani minuty spędzonej w Poznaniu. A dlaczego? Tego dowiecie się z następnych akapitów.

Pyrkon. Słowo to zapisze się na długo w pamięci co najmniej 24 tysięcy ludzi, bo tylu właśnie gościło na tym największym w Polsce festiwalu fantastyki. To niesamowite, jak ta impreza z roku na rok niemal podwaja ilość uczestników :-).

Słowem wstępu, muszę przyznać, że wietrzyłem porażkę festiwalu. Z różnych stron docierało do mnie sporo sygnałów o poważnej opieszałości w odpisywaniu na maile (co przytrafiło się także w naszym przypadku, bo wymiana kilku maili trwała blisko 3 miesiące...). Była także afera z kostkową kąpielą, którą osobiście uważam za bezsensowną i niepotrzebną. Gorsze reklamy w telewizji w środku dnia da się zobaczyć. Jedyne co mam do zarzucenia to tandetność ;-). Nie uprzedzajmy jednak faktów.

Rozpoczynając tę relację, mam spory dylemat jak właściwie opisać tegoroczny IEM. Był niesamowicie skrajny jeżeli chodzi o odczucia i wydarzenia, które miały miejsce na nim lub były ściśle z nim związane.

Konwent Love 5 był imprezą zapowiedzianą zaledwie trzy tygodnie przed jej rozpoczęciem. Pomimo tego, że jest to coroczny event, wiele osób zaczynało się niepokoić czy w ogóle się odbędzie. Kiedy kości zostały rzucone, ja sam miałem obawy czy uda się wszystko dopiąć na ostatni guzik w tak krótkim czasie. Pozytywnym zaskoczeniem była bardzo szybka odpowiedź na moje zgłoszone atrakcje. Już na niemal tydzień przed, dostaliśmy także pełną rozpiskę godzinową, więc MiOhi dało radę. Była możliwość przybycia dzień wcześniej, co z racji 3 godzinnej podróży brzmiało bardzo kusząco, finalnie jednak postanowiłem wraz z towarzyszami wyruszyć w sobotę rano. Jak się później okazało - był to błąd...

Na konwentowej mapie Polski Zjava jest jednym z pierwszych w roku wydarzeń. Słyszałem o niej wcześniej, najwięcej od zapalonych RPGowców, lecz dopiero przy piątej odsłonie zdecydowałem się zawitać i zweryfikować zasłyszane opinie.