„Dawno, dawno temu, a może i nie tak dawno, za siedmioma górami, za siedmioma lasami i za siedmioma rzekami, w niewielkiej górskiej kotlinie leżała niewielka mieścina zwąca się Wleniem. Mieszkańcy tej krainy byli bardzo szczęśliwi, ponieważ prowadzili spokojne życie nie przeszkadzając nikomu ze swoich sąsiadów, a pomagając sobie nawzajem.

Pewnego dnia, a miało to miejsce dnia czternastego, miesiąca ósmego, roku 2015 do krainy tej zawitały przeróżne stwory - elfy, krasnoludy, wiedźmini, księżniczki, a nawet potwory rodem z najczarniejszych koszmarów - by na trzy dni zburzyć spokój mieszkańców i wprowadzić ich do świata baśni. Wszyscy oni przyjechali na I edycję FotoConu w malowniczej miejscowości Wleń.” 

Rok temu, konwent NiuCon był największym wydarzeniem stricte mangowym w kraju. Niestety, również najgorszym. Masa błędów - zarówno organizacyjnych jak i tych, na które organizacja nie miała wpływu, do tego bardzo zła i krzywdząca polityka PR-owa sprawiły, że do dziś mówi się o Wrocławskim evencie raczej niepochlebnie. Stopień niezadowolenia, można określić po frustracji, której uczestnicy dają upust na popularnych „hejterskich” stronach na Facebooku i na swoich facebookowych tablicach. Tymczasem tegoroczna, siódma edycja, odbywająca się 7 – 9 sierpnia, zebrała około 4000 uczestników czyli aż o 1000 więcej niż w 2013 roku. Czy te wszystkie złe słowa, kierowane w stronę NiuCon Team, mają podstawę? Prawdopodobnie dowiecie się tego z naszej relacji.

Kilka miesięcy temu smutna wiadomość obiegła mangowy fandom. Grupa B-Team została rozwiązana, a wspaniałe B-Konwenty miały odejść w zapomnienie. Czy tak się stało? Nie do końca, gdyż część załogi przeszła do nowo założonego FUN Cube. Nastąpiła zwyczajna redukcja etatów. Nie będziemy tutaj wnikać, dlaczego tak się stało, zajmiemy się za to opisaniem i ocenieniem pierwszego, a tak naprawdę dwunastego konwentu tej grupy, który odbył się w Krakowie, trwał od 17 do 19 lipca i przyciągnął blisko 1200 uczestników.

Animatsuri było kolejnym wydarzeniem, w którym miałem nie brać udziału. Nie jest tajemnicą, że Konwenty Południowe i Stowarzyszenie niezbyt za sobą przepadają po pewnej spornej relacji napisanej przez Patrona (znajdziecie ją TUTAJ). Mimo wszystko, próbowaliśmy nawiązać współpracę- co się nie udało, gdyż nam odmówiono. Nie mam o to żalu. Kiedy pojawiła się okazja i pieniądze, by odwiedzić Warszawę w weekend 10-12 lipca, postanowiłem pojechać na własną rękę i przekonać się, ile prawdy jest w tym, co mówi się o konwentach tej grupy. Obiecałem sobie, że nie będę stronniczy i nie będę szukał błędów na siłę. Powiem Wam, że Animatsuri było… Wszystko poniżej ;-).

Nie planowałem wybrać się na Wonderful Battlefield Arena. Mała, średnio ciekawa i bardzo nieudana pierwsza edycja pozostawiła po sobie niesmak. Jechać około 300 km do Wrocławia tylko po to, by zobaczyć kolejną klapę? Jednak redaktorskie poczucie obowiązku i prośba organizacji o moją obecność sprawiły, że mimo wszystko postanowiłem zmarnować trochę czasu. Ten ostry wstęp odnosił się, rzecz jasna, do Wonderful Wonder Festiwal (prequel konwentu, o którym zamierzam tu napisać) i, oczywiście, nijak się ma do mojej oceny- jedynie dla porównania czasem wspomnę, co się zmieniło (lub nie). Zapraszam serdecznie do czytania.

W dniach 26-28 czerwca odbyły się Dni Fantastyki. Jest to impreza organizowana nieprzerwanie od 2004 roku przez Centrum Kultury Zamek. Co roku organizatorzy wybierają inny motyw przewodni i tym razem brzmiał on „Wielkie światy i epickie przygody w fantastyce”. Jaki przebieg miały te 3 dni? Zapraszam do czytania! :-)

Byłem obecny na każdym Magnificonie EXPO. Niestety, poprzednie które odbywały się jeszcze w szkołach mnie ominęły, czego bardzo żałuję. Niemniej jednak miałem okazję oglądać rozwój tego eventu na halach. Jakie są moje wrażenia z trzeciej już edycji ulepszonej wersji konwentu? Postaram się opowiedzieć Wam jak najwięcej o tym, co widziałem ja oraz 3500 innych uczestników.

Konwent/festiwal legenda. To jedno słowo wywołuje u ludzi drżenie serca. Wielu z Was żyje nim na długo przed i po wydarzeniu. Co sprawiło, że „Ziemniakon” stał się tak popularny? Czy to kwestia lokalizacji? Atrakcji? Może reklamy? Cokolwiek by to nie było, dziś jest to największy festiwal fantastyki w Polsce, zrzeszający co roku coraz większą ilość uczestników. W zeszłym roku ok. 24 tysięcy, w 2015 już 31.500. Wszyscy zgodnie przyznają, że jest to wielki sukces. A jak to wszystko wyglądało już na miejscu? Opowiem Wam co widziałem, słyszałem i czego doświadczyłem. I mimo, że starałem się być wszędzie, nie obwiniajcie mnie, jeżeli coś pominę. Jedna osoba nie miała szans odwiedzić wszystkich miejsc.

14 – 15 lutego 2015 roku Wrocław stał się stolicą zakochanych mangowców za sprawą Walentynkowego Festiwalu Popkultury Japońskiej Love. Była to już szósta odsłona konwentu organizowanego przez MiOhi. Tak jak w poprzednim roku odwiedziliśmy Wyższą Szkołę Zarządzania „Edukacja”. Mieści się ona niedaleko dworca głównego, a okolica jest spokojna. Przez konwenty, które odbywały się w dość niebezpiecznych miejscach, zaczęłam zwracać większą uwagę na zachowanie bezpieczeństwa uczestników. W przypadku Love nie miałam żadnych zastrzeżeń.

Najbardziej miłosny konwent roku – Love 6. Wszechobecna atmosfera czułości i skrzydlatych, grubawych kolesi z łukami, bezkarnie ostrzeliwujących ludność. Czym wyróżnia się ten stricte walentynkowy event? Oprócz eliminacji do EuroCosplay oczywiście. Blisko 1800 uczestników (Sporo ponad 2000 z organizacją, helperami, mediami etc.) nie może się przecież mylić? Sprawdźmy to!