Fantastyka

  • Podróż po renesansowej Europie w świecie fantasy – „Dzieci ziemi i nieba” pod patronatem!

    dzieci ziemi i niebaEuropa, epoka renesansu. Świat targany jest konfliktami, religie i imperia zderzają się ze sobą, a wokół rozgrywają się ludzkie dramaty. Pirackie miasteczko Senjan opuszcza młoda kobieta, żądna zemsty za utraconą rodzinę. W tym samym czasie z państwa–miasta Seressy wyruszają dwie osoby – młody artysta mający namalować portret wielkiego kalifa oraz prowadzona gniewem, udająca żonę lekarza kobieta wysłana przez Seressę na misję szpiegowską. Wszystkie te osoby spotykają się na statku handlowym, którym dowodzi młodszy syn z kupieckiej rodziny, niepewny przeznaczonego mu życia. Widmo nieuchronnie nadchodzącej wojny wisi nad Europą. Na wschodzie młody chłopiec szkoli się więc, by zostać żołnierzem i zdobyć sławę i chwałę. Kalif szykuje się do ataku na fortecę będącą bramą do zachodniego świata, losy bohaterów splatają się, a ich życie jest zagrożone. „Dzieci ziemi i nieba” Guya Gavriela Kaya to powieść, która zgrabnie łączy ze sobą historię i fantastykę, zyskując dzięki temu niepowtarzalny charakter.

    Premiera książki 9 lipca.

    Guy Gavriel Kay – kanadyjski pisarz fantasy, zgrabnie łączący historię i fantastykę. W 1974 roku współpracował z Christopherem Tolkienem nad „Silmarillionem”. Zadebiutował powieścią „Kaya”, pierwszym tomem trylogii „Fionavarski gobelin”. W 2008 roku otrzymał World Fantasy Award za „Ysabel”.

  • Nowy Fantastyczny Świat – XVII Wrocławskie Dni Fantastyki pod patronatem!

    Wrocławskie Dni Fantastyki odbędą się już po raz siedemnasty i to bynajmniej nie w formie online. Tegorocznym motywem przewodnim będzie Nowy Fantastyczny Świat, czyli zbiór nurtów i ustrojów dotyczących wizji przyszłości, od utopii, przez retrofuturyzm po postapokalipsę.

  • Lovecraft, czarownictwo i horror w Ameryce, czyli program FilozofiKonu!

    FilozofiKon to wydarzenie, które z pewnością wyróżnia się wśród reszty konwentów, łacząc popkulturę z fiolozofią. Impreza odbywa się już dzisiaj i potrwa do niedzieli. A co w programie?
    Konwent zostanie otwarty dyskusją o lore w światach fantastycznych. Poprowadzone zostaną prelekcje m.in. na temat prozy Lovecrafta, teorii spiskowych, historii czarownictwa, tłumaczeń tekstów mistrza horroru w okresie PRL–u oraz jaki związek ma folklor z horrorem.

    FilozofiKon odbędzie się na Facebooku w formie livestreamów oraz na Zoomie.

    Pełen program wydarzenia znajdziecie tutaj.

    Banner FilozofiKonu

  • Festiwal Fantastyki Pyrkon 2021 nie odbędzie się

    Wczoraj Internet obiegła wieść, że tegoroczny Pyrkon jednak się nie odbędzie. Nie pomogły zbiórki pieniędzy na Patronite, gdzie udało się zgromadzić już wspierających na kwotę niecałych 19 tysięcy miesięcznie. Ze względu na dalsze utrzymywanie wielu obostrzeń oraz na fakt, że na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich zlokalizowany jest tymczasowy punkt szczepień i szpital, organizacja Pyrkonu jest w tym roku niemożliwa. Podano już datę imprezy na rok 2022 i jest to 17-19 czerwca.

    Bilety zachowują ważność na przyszły rok.

    Pyrkon 2021

  • Recenzja książki: Feliks W. Kres – „Północna granica”

    Tytuł książki

    Feliks W. Kres - „Północna granica. Księga Całości tom I”

    Nazwa Wydawnictwa

    Wydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 350
    Cena okładkowa: 44,90 zł

    Żywię ogromny szacunek do Feliksa W. Kresa. Nie tylko za to, że za młodzieńczych czasów bardzo lubiłem jego opowiadania, choć to również. Jego „Galeria Złamanych Piór” była dla mnie przypuszczalnie jedną z pierwszych, a na pewno jedną z najważniejszych lekcji, jeżeli chodzi o ocenianie tekstu literackiego pod kątem jego spójności, poprawności, czy po prostu sensu. Rady udzielane w jego felietonach o tematyce pisarskiej towarzyszą mi nawet dziś, kiedy recenzuję kolejne powieści fantastyczne, jakie przechodzą przez moje ręce. Historia zatoczyła koło – oto bowiem Fabryka Słów wznawia najważniejszy cykl tego autora, „Księgę Całości”, a jego pierwsza część, „Północna granica”, jest tematem mojego dzisiejszego tekstu.

    Najdalej wysunięta na północ prowincja Cesarstwa Armektańskiego to dzika ziemia niczyja. Zamieszkujący te ziemie osadnicy, prócz ostrych zim i oddalenia od cywilizacji, muszą zmagać się z okazjonalnymi najazdami barbarzyńskich Alerów, stworów powołanych do istnienia przez obcą, niezrozumiałą moc, przybywających z rozciągniętego za tytułową granicą półwyspu. Być członkiem Legionu osadzonym w tamtejszej stanicy – to zadanie jednocześnie nudne i diabelnie niebezpieczne. Kiedy jednak okazuje się, że dotychczasowe najazdy był ledwie preludium do inwazji większej, bardziej zdeterminowanej i bezlitosnej hordy, stacjonujący w Alkawie żołnierze szybko przestają się nudzić… A zaczynają walczyć o życie. Alerowie walczą zacieklej niż zwykle i mają ku temu dobry powód. Jaki? I legionistom, i czytelnikowi przyjdzie się o tym dowiedzieć już wkrótce.

    Akcję powieści będziemy śledzić naprzemiennie oczami trójki bohaterów pierwszoplanowych. Są to: trapiony problemami osobistymi setnik Rawat – przybysz z północy zaczynający doświadczać dziwnych proroczych snów, setniczka Tereza – typ twardej dziewczyny ze wsi, która czystą determinacją wywalczyła sobie miejsce Legionie, rywalka Rawata, oraz komendant Ambegen – stary, doświadczony oficer alkawskiej stanicy. Z całej trójki najwięcej charakteru i najbardziej interesujące tło wydaje się mieć Tereza, która, mimo że zdecydowanie nie jest sympatyczną osobą, sprawia wrażenie najbardziej prawdopodobnej, żywej, przez co najbardziej polubiłem czytanie o jej losach. Jej dokładnym przeciwieństwem jest Rawat – mający dla mnie wszelki potencjał, by być ciekawym bohaterem przez pierwszą połowę powieści, skutecznie marnujący ten potencjał w jej drugiej połowie, by stać się narzędziem do popychania fabuły dalej. O Ambegenie dowiadujemy się najmniej, a poświęcone mu rozdziały praktycznie wyłącznie skupiają się na pełnionych przez niego obowiązkach, całkiem jakby komendant poza swoją funkcją nie miał jakiegokolwiek życia wewnętrznego. Kto wie, może właśnie tak miało być?

    Historia opowiadana w powieści wciąga i oczarowuje klimatem, co jest zresztą jednym z największych pisarskich atutów Kresa. Klimat ciężkiego żywota legionisty jest tutaj namacalny, potęgowany jeszcze przez to, że autor w ogóle nie oszczędza swoich bohaterów i nie daje żadnej gwarancji, że ten, z którym najbardziej sympatyzował czytelnik, dotrwa chociaż do końca rozdziału. Narracja skupia się właściwie przede wszystkim na manewrach i bitwach, tylko czasami prezentując bohaterów „po służbie”. Mam wrażenie, że tego ostatniego było trochę za mało – szkoda, bo pozwoliłoby jeszcze lepiej wczuć się w skórę biednych wybrańców broniących Cesarstwa przed alerską inwazją. Bardzo podobał mi się za to świat przedstawiony, którego sednem jest ślepa, wszechpotężna siła, obdarzająca inteligencją różne gatunki – ludzi, ale również… koty. Bohaterscy czworonożni zwiadowcy zostali opisani z bardzo mocnym pozorem prawdopodobieństwa, zachowując się dokładnie tak, jak moglibyśmy to sobie wyobrażać: to wytrenowani żołnierze i pełnoprawni członkowie legionu, ale przy tym – nadal kociaki, myślące kocimi kategoriami, patrzące na świat przez pryzmat bycia kotem.

    To dobre strony. A złe? Cóż – wiele razy spotkałem się z opinią, że Kres jest pisarzem bardzo biegłym, ale kompletnie nie potrafiącym dobrze zakończyć opowiadanej historii. Po lekturze wydaje mi się, że wygłaszający takie opinie mogli mieć na myśli właśnie „Północną granicę”. Wyobraźcie sobie coś takiego: na sam koniec zostaje wreszcie ujawniona przyczyna, dla której Alerowie z takim uporem nacierają na północną prowincję, czego dowiadujemy się z ust jednego z bohaterów. Powód ten jest bardzo interesujący – dający przyczynek do opowiedzenia dłuższej historii o ogromnym rozmachu. Poznawszy rozumowanie kryjące się za wyjaśnieniami tego bohatera, drugi bohater robi dokładnie na przekór, zbywając całą tę zahaczkę fabularną machnięciem ręki i kwitując, że to kompletne bzdury. I najgorsze jest to, że dalszy bieg historii przyznaje mu rację. Wprowadzenie takiego fajnego pomysłu, a potem szybkie wymazanie go jako „tak naprawdę to się nie zdarzyło” to jeden z gorszych pomysłów na finał, jaki widziałem.

    Mimo tego nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że żałuję przeczytania „Północnej granicy”. Wyjąwszy nieszczęsne zakończenie, jest to solidny i angażujący kawałek militarnego fantasy. Wpasowuje się też dosyć dobrze w to, co Kres sam mówił o swojej pracy jako pisarz – nie jest artystą, ale rzemieślnikiem, którego nadrzędnym celem jest opowiedzenie wciągającej historii i ten właśnie cel zrealizowany zostaje z dużą skutecznością. Po lekturze pierwszej części z pewnością sięgnę po dalszy ciąg „Księgi Całości”, jeżeli Fabryka zdecyduje się ją kontynuować – a wam, drodzy czytelnicy, polecam tę niedługą wycieczkę na północne rubieże Cesarstwa Armektańskiego. Nie ma tam wygód, ale w zacnej kompanii niestraszno nawet w spać lesie... Chyba że przyjdą dzikusy.

  • Warsaw Comic Con na wiosnę 2022

    Warsaw Comic Con zapowiedziany na wiosnę 2022! Po dłuższej przerwie, spowodowanej ukochaną przez nas pandemią, największy festiwal popkultury w Polsce powraca.

    Nie znamy jeszcze konkretnej daty wydarzenia. Jednak organizatorzy już planują masę atrakcji! Spotkania z aktorami, pisarzami i twórcami komiksów, konkursy cosplayowe i planszówkowe. Najnowsze produkcje, filmy, książki, komiksy i gry, a także stoiska z gadżetami z Waszych ulubionych serii. Kto już był, na pewno z chęcią zajrzy ponownie, a kto jeszcze nie miał okazji odwiedzić tego festiwalu – będzie zachwycony i bez wątpienia znajdzie coś dla siebie!

    Karnety na Warsaw Comic Con są dostępne na stronie internetowej wydarzenia.  Wkrótce ma ruszyć też przedsprzedaż biletów na jeden dzień festiwalu. Warto już sprawdzić ofertę, bo pula biletów jest ograniczona!

    Organizatorzy udostępnili również wystawcom możliwość zgłaszania swoich stoisk. Formularz dla zainteresowanych współpracą znajduje się tutaj.

    Trzymamy kciuki z nadzieją, że już za rok spotkamy się na Warsaw Comic Con!

    Warsaw Comic Con 2022

     

  • Warszawskie Targi Fantastyki ponownie zmieniają termin

    Jak mogliśmy się spodziewać, po kolejnych obostrzeniach nałożonych przez rząd planowane na kwiecień Warszawskie Targi Fantastyki nie mają szans się odbyć w zakładanym terminie. Czy to już koniec historii? Otóż nie, ponieważ organizatorzy uparcie przesuwają imprezę o kolejne miesiące. Tym razem WTF-y mają odbyć się 22-23 maja. Czy i ten termin jest optymistycznym marzeniem? A może wreszcie uda się zorganizować event stacjonarnie? I co Wy o tym sądzicie?

    Warszawskie Targi Fantastyki 2021

  • Lovecraftowski świat oczami filozofów – FilozofiKon 6: horror metafizyczny pod patronatem!

    FilozofiKon już od sześciu lat popularyzuje filozofię wśród miłośników popkultury, a my kolejny raz obejmujemy go patronatem medialnym. FilozofiKon 6: horror metafizyczny pod czujnym okiem filozofek i filozofów na każdym etapie kształcenia, a także literaturoznawców, kulturoznawców i ekspertów w innych dziedzinach zabierze nas w świat grozy, okultyzmu, gotycyzmu i magii, a przede wszystkim – w świat wykreowany przez H.P. Lovecrafta. To wszystko będzie można obserwować z bezpiecznej odległości na Zoomie, Facebooku i YouTube od 14 do 17 maja.

  • Kolejni goście Foconu ogłoszeni!

    Focon swoją pierwszą edycję ma zamiar zorganizować z przytupem, co można zauważyć po przeczytaniu najnowszej listy gości. Wśród zaproszonych osób znajdą się przede wszystkim pisarze, ale nie zabraknie miejsca również dla artystów i cosplayerów – nie tylko z Polski.

    Swoją obecność na konwencie potwierdzili: Matt Ruff, autor „Krainy Lovecrafta”, która doczekała się serialu HBO, Arkady Saulski („Czerwony Lotos”, „Serce Lodu”) oraz Regina Kanyu Wang – chińska pisarka science fiction, której opowiadania i powieści zostały licznie nagradzane, a ona sama jest aktywną działaczką w fandomie sci-fi. W trakcie trwania konwentu będzie również możliwość porozmawiać z Peterem A. Flannerym, autorem „Maga bitewnego”, Adamem Przechrztą („Gambit wielkopolski”, „Adept”, „Namiestnik”, „Cień”), Krzysztofem Piersą, autorem serii „Kosmiczne bobry” i twórcą kanału „Żywot Pisarza”, Rebeccą Kuang, autorką „Wojny makowej” oraz Andrzejem Ziemiańskim.

    Na tym jednak nie koniec. O swoich pasjach opowiedzą również: Wojciech Królik, artysta koncepcyjny i ilustrator pracujący w studiu deweloperskim Rock and Bushes, Mochi Chuu, cosplayerka z Włoch, KattLett a.k.a. Michalina Daszuta, rysowniczka komiksów i autorka mangi „Exitus Letalis”, a także Magda „Cathia” Kozłowska, przed którą fantastyka nie ma żadnych tajemnic.

    Banner Foconu

  • Recenzja książki: „Śmiech Diabła" - Agnieszka Miela

    Tytuł książki

    Agnieszka Miela - „Śmiech Diabła”

    Nazwa Wydawnictwa

    Wydawnictwo:  Zysk i S-ka
    Liczba stron: 480
    Cena okładkowa: 31,52zł

    „Śmiech Diabła” swoją premierę miał w październiku ubiegłego roku, kiedy to został wydany w niewielkim nakładzie przez mało znane wydawnictwo Kłobook, które niedługo potem ogłosiło upadłość. W tym roku, a dokładnie szesnastego marca, tytuł powróci do księgarni nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka. Agnieszka Miela, którą co niektórzy mogą znać z antologii „Szczecin z dreszczykiem II”, w której znalazła się jedna z jej prac, dopiero teraz ma swój prawdziwy debiut na polskim rynku. W dodatku całkiem udany i obiecujący.

    Głównym bohaterem książki jest najmłodszy z rodu Arminów – Bertrama. Ten, wygnany przez ojca i obarczony winą za śmierć matki, ma tułać się po świecie do momentu pomszczenia krzywd klanu. Będąc półmartwym, zostaje przygarnięty przez małą dziewczynkę, Wilgę, która nie dość, że zaprasza go do własnego domu, to jeszcze przekonuje resztę dość licznej rodzinki, że należy się nim zająć. Los bywa jednak przewrotny i ironiczny, więc ów klan, na którego terenie znalazł się Bertram okazuje się rodziną nikogo innego, jak właśnie Starego Lisa – osoby, której zabicie zlecono chłopakowi. Bertram, przepełniony żalem do ojca i wdzięcznością do nowej przyjaciółki, postanawia wyrzec się własnego klanu i sprzymierzyć się z człowiekiem, którego miał zabić.

    Bohaterowi nie można co prawda odmówić świetnych technik walki, zdolności przetrwania w każdych warunkach i nieosiągalnej dla nikogo innego zwinności w walce, ale ma on również tendencję do przysłowiowego pchania palców między drzwi, czym niejednokrotnie narazi się najstarszemu z Wranów. Zaledwie po pięciu rozdziałach okazuje się jednak, że bohater stanowi zaledwie tło dla porywczej, dumnej i osamotnionej Wilgi, która musi znosić wykluczenie z życia klanu przez to, że nie urodziła się mężczyzną. Nie liczy się nawet fakt, że w zdolnościach szermierskich i zwinności przewyższa połowę z swoich braci. Po pogromie, jaki spotyka ich rodzinną wioskę, rozpoczyna ona swoją samotną podróż w poszukiwaniu zemsty, a młody Armin wraz z dwoma przyrodnimi braćmi ruszają jej tropem.

    Cały klimat tej historii, wygląd wypraw i sposobu życia bohaterów, a nawet ich mentalność przywodzą na myśl podania o Wikingach. W krwi Starszych Rodów nie brakuje dzikości, dumy, honoru i czasami wręcz desperackiej odwagi. Ponadto wszystkie wątki przeplata wiara w Starych Bogów, którzy są świetnie wykreowanym połączeniem wielu mitologii i wierzeń, w tym naszych rodzimych. Sam świat jest zaskakująco obszerny, bo akcja nie zostaje zamknięta w jednym mieście czy kraju ani nie snuje się tylko po kamienistych i nijakich bezdrożach, za to obejmuje zarys całego kontynentu. Autorka w bardzo malowniczy i pobudzający wyobraźnie sposób kreuje go ze wszystkimi terenami, rasami, a nawet ich religiami czy historią. Nie trudno jest dzięki temu poczuć się jego częścią świata przedstawionego.

    Fabuła i pomysł, jakie prezentuje Agnieszka Miela wciągnęły mnie bez reszty. Zarówno sam motyw buntu i osamotnienia rudowłosej Wilgi, jak i nieustannie zwisająca nad wszystkimi bohaterami boska ręka są tak dobrze zaplanowane i przemyślane, że trudno jest oderwać się od lektury, pomimo tego, że akcja wcale nie jest aż tak wartka, a przyspiesza tylko przy scenach walki. Według mnie ma to swój urok i w pełni współgra z nastrojem powieści. W końcu cały czas trwamy w podróży, mozolnym szukaniu wskazówek i prowadzeniu śledztwa, mającego na celu odkrycie tajemnicy dziwnych istot kryjących się w cieniu.

    Powieść jest zdecydowanie z kategorii dobrego dark fantasy, a jej realia i drastyczność niektórych opisów definitywnie wykluczają ją jako książkę dla dzieci, młodzieży, a nawet co wrażliwszych dorosłych. Nie zabrakło tu bowiem szczegółów dotyczących gwałcenia kobiet, rabowania wiosek, bólu, wstydu i bezradności. Znajdziemy też tu brutalność, okrucieństwo i strach, wzbudzany zwłaszcza przez ród Arminów. Pojawiające się wspomnienia mordowania przez nich noworodków poprzez roztrzaskiwanie ich czaszek o kamienie, palenia zakładników i zabaw, jakie urządzali sprawia, że po plecach przebiega dreszcz. Autorka nie poskąpiła szczegółów i groteskowo-malowniczych opisów, które potrafią mocno zapaść w pamięć. Krew, pot, łzy i świadomość tego, że całym tym światem rządzi tak naprawdę jedna zasada – zabij lub daj się zabić, sprawia, że żaden fan dark fantasy nie powinien czuć się tu zawiedziony.

    Pomimo tak dobrego pomysłu nie odbyło się bez potknięć. Autorka wprowadza wiele przeskoków czasowych, które niekiedy posuwają akcję o tydzień, a nawet o trzy lata. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie brak przejść między nimi. O przeskoku dowiadujemy się tak naprawdę kilka stron po jego faktycznym dokonaniu, kiedy bohaterowie niby przypadkiem wspominają, że to wydarzenie, opisywane chwilę wcześniej, działo się jakiś czas temu. Ten brak wyraźnego rozdzielenia między poszczególnymi okresami przygody utrudnia czytanie – a nawet męczy. Ponadto wszystkie wydarzenia podczas tych nieopisanych okresów, wszystkie przyczyny nagłych przemian wewnętrznych bohaterów pozostają niedopowiedziane. W wielu przypadkach opisano jedynie skutki wydarzeń, ale nie ich przebieg czy przyczyny. Wprawia to w poczucie zagubienia, a nawet dezorientacji. Podobnie ma się sprawa wątków pobocznych, które są urywane lub niedokończone. Mnie osobiście drażniło to od samego początku książki aż po spis treści. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że czegoś brakuje, że mogło to zostać lepiej rozwiązane. Niektóre z takich wątków, jak chociażby ten o wojnie religijnej i tajemniczej rasie nieludzi, który został zaledwie liźnięty, bardziej rozbudzał moją ciekawość niż filozoficzne monologi Bertrama. Liczę jednak na to, że autorka zostawia sobie w ten sposób materiał na kolejne tomy, a nie bezpowrotnie je porzuca.

    „Śmiech diabła” to debiut mający w sobie niesamowity potencjał, ale brak spójności i zbyt wiele przeskoków czasowych i wolno płynąca akcja sprawiły, że lektura jest przyjemna, ale nie porywająca. Jedne wątki świdrowały mi głowę swym niedopowiedzeniem, o innych zapomniałam już po odłożeniu książki. Mimo tego powieść jest ciekawa, oryginalna, a autorka zdecydowanie ma pewien talent do prowadzenia fabuły. Jestem ciekawa, jak rozwinie ona dalsze losy bohaterów i żywię nadzieję, że w kolejnych tomach będzie już tylko lepiej.

  • Jarmark – Fantastyczne Powitanie Wiosny, czyli Warszawskie Targi Fantastyki w stacjonarnej odsłonie!

    Jarmark – Fantastyczne Powitanie Wiosny początkowo miał być alternatywą dla Warszawskich Targów Fantastyki o wyłącznie handlowej formie, bez gości, koncertów czy biletowania. Jednak zgodnie z najnowszymi wytycznymi Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu możliwy będzie powrót imprezy w najbardziej przypominającej targi odsłonie.

  • Pierwsza edycja Foconu pod patronatem!

    Przed nami coraz więcej konwentów. Jednym z nich jest Focon, który – wbrew nazwie – nie będzie dotyczyć fok, ale szeroko pojętej fantastyki w każdym wydaniu. Wydarzenie odbędzie się 24-25 kwietnia w formie online.

  • Konwent Focon ogłosił pierwszych gości

    Nie tak dawno temu ogłoszono nowy konwent online – Fantasy Online Convention – Focon. Impreza mocno promuje się w social mediach, oferując standardowe atrakcje związane z fantastyką oraz mangami i anime, choć motywem przewodnim jest to pierwsze. Dziś ogłoszono pierwszych gości imprezy, którymi są:

    • Michael Mammay – amerykański pisarz książek s.f. wydawanych w Polsce przez wydawnictwo Fabryka Słów,
    • Eugeniusz Dębski – polski pisarz fantastyki i science fiction, którego powieści również wydaje Fabryka Słów,
    • Robert Brown – muzyk pochodzący ze Stanów Zjednoczonych, multiinstrumentalista i główny wokalista steampunkowego zespołu Abney Park,
    • Maria Zdybska – pisarka fantastyki mająca na koncie 10 dzieł,
    • Łukasz Rzadkowski – bloger/recenzent na własnym portalu iminfected.pl

    Fantasy Online Convention - Focon

  • Festiwal Fantastyki Pyrkon 2021 przeniesiony na lipiec!

    Wszyscy czekamy na wielkie konwenty i festiwale. Z nadzieją wypatrywaliśmy tegorocznego Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2021 w Poznaniu, który wstępnie dostał majową datę. Z oczywistych względów realizacja wydarzenia w takim terminie okazała się zbyt trudna, jednak nie zostaliśmy z niczym. Dziś ogłoszono, że Pyrkon planowany jest w dniach 2-4 lipca 2021 roku i przygotowania do niego trwają! Trzymamy więc kciuki i wyczekujemy powrotu największych konwentów!

    pyrkon 2021

  • Historia najsłynniejszego szermierza natchnionego - „Virion. Zamek" pod patronatem!

    VirionFanom „Achai” Andrzeja Ziemiańskiego Viriona nie trzeba przedstawiać. Jest szermierzem natchnionym, mistrzem miecza, który stoczył aż nazbyt wyrównany pojedynek z Achają, a także wrakiem człowieka, ledwie cieniem dawnego siebie. W najnowszej powieści Andrzeja Ziemiańskiego jest jednak kimś znacznie więcej. „Virion. Zamek” to pierwszy tom historii o tym, jak były skazaniec sprzymierzający się z upiorami staje oko w oko z apokalipsą.

    Premiera książki 27 stycznia.

     

  • Recenzja książki: „Świat w pudełku" - Katarzyna Rupiewicz

    Tytuł książki

    Katarzyna Rupiewicz - „Świat w pudełku”

    Nazwa WydawnictwaWydawnictwo: Genius Creations
    Liczba stron: 287
    Cena okładkowa: 34,99 zł

    W dalekiej przyszłości powoli odbudowuje się zniszczona cywilizacja. Na zgliszczach starego świata musi powstać nowy, ale problem w tym, że należy go stworzyć z dwóch rzeczy: technologii, czyli tego, co znane, tego, co przetrwało apokalipsę, a czego pozostali przy życiu ludzie się boją, oraz tego, co nowe, co dopiero przyjdzie im ujawnić. Jedno z odkryć dokonało się jednak niespodzianie i przyniosło ze sobą coś, czego ludzkość wcale nie chciała poznać. Tym czymś są kukiełki, czyli inne, nieznane i niezbadane istoty noszące w sobie potężną moc. W dodatku jest tylko jedna rzecz, którą należy zrobić, gdy stanie ci na drodze – zabić ją. Taki właśnie jest „Świat w pudełku”, który wyszedł spod pióra Katarzyny Rupiewicz.

    Ludzie w większości żyją w niewielkich osadach terroryzowani przez bandy Sępów i pod rzekomą opieką Rządów, które od owych Sępów niewiele się różnią. Ocaleni nie korzystają z osiągnięć przodków, takich jak broń czy elektronika, bo to przez nie świat spotkała zagłada. Co jakiś czas w osadzie pojawia się kukiełka. Jeśli znajdzie ją szaman – efekt genetycznych eksperymentów starej cywilizacji, obdarzony niezwykłymi darami, jak choćby mocą uzdrawiania i prekognicji – to czerpie z niej energię. Dla ludzi jednak priorytetem jest zabicie owej istoty, dlatego główna bohaterka, A, za wszelką cenę stara się wtopić w tłum, skopiować emocje, „wyuczyć się” człowieczeństwa na pamięć, by nie zostać wykrytą, by przeżyć. Sprawę ułatwia jej wygląd – w odróżnieniu od znanych ludziom kukiełek nie przypomina dwunastoletniej dziewczynki, lecz dorosłą kobietę. A wewnątrz siebie przechowuje niewyobrażalne pokłady energii. Jej skryta natura musi jednak ulec zmianie, gdy trafia do dziwnej wspólnoty, gdzie spotyka jeszcze dziwniejszego szamana i zostaje uwikłana w plan obalenia jednego z Rządów.

    Tak wygląda „Świat w pudełku” stworzony przez Katarzynę Rupiewicz. Jest to pierwsza książka z motywem postapokaliptycznym, która wywarła na mnie tak pozytywne wrażenie. Bo pomimo tego, że rzeczywistość tego świataz jednej strony wygląda znajomo (jeśli weźmie się pod uwagę inne historie z tego gatunku), to z drugiej pozostaje całkowicie oryginalna. Małe, zamknięte społeczności, strach przed Rządami, ciemnota i zacofanie, walka o tereny i podział kobiet na płodne i niepłodne, a zatem te wartościowe i te nie, obecność kukiełek, szamanów, naukowców i samozwańczych przywódców – to przerażające, odpychające miejsce. I chyba właśnie dlatego ma tak niewyobrażalnie dobry klimat. Rzeczywistość po końcu świata sprowadzonym przez poprzednie pokolenia splata się z powrotem magii, zielarstwa i zjawisk nadprzyrodzonych. Sposób, w jaki historia została napisana, oferuje wiele, bo nieraz autorka wprawiła mnie w osłupienie nagłym i zaskakującym zwrotem akcji, która nie jest może szczególnie wartka czy trzymająca w napięciu, ale tak naprawdę mam wrażenie, że wcale nie miała taka być. W końcu mówimy tu o zamachu stanu, a takich decyzji nie podejmuję się pochopnie, a już tym bardziej nie realizuje na poczekaniu. Katarzyna Rupiewicz postawiła na wodzenie czytelnika za nos, zabawę schematami, podawanie coraz większej liczby wskazówek i faktów tylko po to, by odbiorca pomyślał, że rozgryzł tę zagadkę. Jednak szybko pokazuje mu, że nawet się do tego rozwiązania nie zbliżył. Sama fabuła jest równie nieprzewidywalna i z pozoru nielogiczna jak szamani ukazani w książce.

    Miłym dodatkiem są historie, gdzie pierwszoosobową narrację A zastępuje trzecioosobowa i przenosi czytelnika w przeszłość innych postaci. Takie wstawki pojawiają się na końcu każdego rozdziału i choć nie dorównują mu długością, to pozwalają lepiej poznać i zrozumieć pozostałych bohaterów. Te „przerywniki” nakreślają ich motywy, marzenia czy cele oraz sprawiają, że przestają być tylko i wyłącznie przypadkowymi towarzyszami nieszczęsnej kukiełki, a stają się pełnowymiarowymi bohaterami.

    Muszę przyznać, że spodobało mi się to, że zaczęłam podważać motywacje zachowania niektórych postaci, kwestionować ich działanie, a przede wszystkim rozumieć, że nic w tym świecie nie jest czarno-białe.

    „Świat w pudełku” to jedna z tych pozycji, które byłam w stanie docenić dopiero po skończonej przygodzie i mając przed oczami całokształt, choć nie zabrakło bardziej chaotycznych opisów i zdarzało mi się analizować pewne działania dwukrotnie zanim zrozumiałam, co tak właściwie zaszło. Nie jest to pozycja, którą czyta się jednym tchem, ale zdecydowanie warto po nią sięgnąć. To dobrze napisana i zaskakująco przyjemna lektura. Przyznam, że po cichu liczę na kontynuację.

     

  • Recenzja książki: „Ten pierwszy raz"

    Tytuł książki

     „Ten pierwszy raz”

    Nazwa WydawnictwaWydawnictwo: Genius Creations
    Liczba stron: 322
    Cena okładkowa: 39,99 zł

    Czy jesteśmy sami w kosmosie? To pytanie dręczy ludzkość od zarania dziejów. Próbujemy szukać dowodów na istnienie cywilizacji pozaziemskich i snujemy różne teorie, chociaż zdarzają się i tacy, którzy kompletnie odrzucają hipotezę o istnieniu obcych ras. Kosmos jednak jest niezbadany, co wielokrotnie podkreśla się we wszystkich opowiadaniach zebranych w antologii „Ten pierwszy raz”.

    Zbiór zawiera pięć futurystycznych opowiadań najwyżej ocenionych przez znakomite jury w składzie: Diana Cereniewicz, Marcin Dobkowski, Krystian Karolak, Marek Ścieszek oraz Tymoteusz Wronka w konkursie zorganizowanym pod tym samym tytułem co książka. Każdy z tekstów przedstawia bardzo skrajne wizje pierwszego kontaktu ludzi z obcymi. Czy jednak zawsze to obcy są tymi złymi? Wszystko zależy od perspektywy. Ludzie lubią podział na „my” i „oni”. Bojąc się nieznanego, od razu zakładają, że owe nieznane musi równać się niebezpieczne, a nie zawsze tak jest. Najbardziej zauważalne jest to w opowiadaniu „Uniwersalistyka” autorstwa Małgorzaty Wieczorek. Ludzie tak bardzo boją się niezbadanego, że zamiast przywołać jedynie lingwistkę, sprowadzają również jednostkę kontaktową trenowaną do likwidacji obcych.

    Fabuła we wszystkich opowiadaniach jest rozbudowana, możemy liczyć na ciekawe zwroty akcji i barwnych bohaterów wywodzących się z wielu różnych narodowości. Jednak, zapewne przez ograniczoną liczbę znaków, większość historii wydaje się urwana w kulminacyjnym momencie. W „Gwiazdy gasną nad MOA192b” Anny Wołosiak-Tomaszewskiej jest widoczna próba wciśnięcia zbyt dużej ilości akcji do zbyt krótkiego tekstu. Zapewne gdyby opowiadanie to było powieścią, autorka miałaby szansę bardziej je rozwinąć. Takiego problemu nie zauważymy jednak w opowiadaniu „Wow!” Anny Hrycyszyn – jest idealnie „rozłożone” i nie zostajemy z niedosytem. We wszystkich tekstach widzimy również motyw marzeń i pragnienie ludzkości, by rozwiązać odwieczną zagadkę.

    Każde z opowiadań ma łatwo rozpoznawalnego głównego bohatera, którego przeszłość jest lepiej rozwinięta od historii pobocznych osób. Wszystkie postacie są pod pewnymi względami do siebie podobne – boją się obcego, ale jednocześnie o nim marzą i ekscytują się nim. Bohaterowie są też różnej narodowości, co bardzo naturalnie łączy się z futurystycznymi fabułami, ale trochę przeszkadza w czytaniu, zwłaszcza gdy poszczególne osoby rozróżnia się tylko pod względem ich nacji. Z początku wręcz się w tym gubiłam, mając czasem wrażenie, że czynność wykonał inny bohater. Myślę jednak, że najbardziej rozwinięte postacie pierwszoplanowe mamy w „Uniwersalistyce” oraz „Sekundzie do północy”.

    Channery Chen, główna bohaterka „Uniwersalistyki” ukończyła uniwersalistykę, czyli zreformowaną lingwistykę. Na prośbę rektora, której nie mogła odmówić ze względu na możliwą utratę dochodów, ląduje ona na stacji Ra. Kobieta cierpi na klaustrofobię, o czym dowiaduje się dopiero podczas lotu w kapsule. Możemy zauważyć, że jest ona uparta, wierna swoim ideałom oraz nie ma uprzedzeń. Jako jedyna chce pomóc dzieciom, które przeżyły katastrofę Łowcy Przeznaczenia, jednego z pierwszych statków kolonizacyjnych. Pragnie też rozwiązać zagadkę ich ocalenia z wypadku, w którym zginęła cała załoga.

    Główną postacią opowiadania „Sekunda do północy” jest Setella Demitriou, kobieta zdeterminowana, znająca własną wartość, dumna i niepoddająca się pomimo trudności i własnych słabości. Ma swoje marzenia i cele, do których nieustannie dąży. Dzięki tym cechom pracująca w biurze Stella wpada na trop jednego z większych odkryć ludzkości i umożliwia światu kontakt z obcą rasą.

    W „Gwiazdy gasną nad MOA192b” pierwszoplanową bohaterką jest nieustraszona (obawiająca się jedynie głównego mechanika) kapitan statku Wang Wei, która budzi wyraźny respekt u członków swojej załogi. Podczas gdy statek kolonizacyjny zbacza z kursu na skutek wypadku, kobieta zachowuje trzeźwość umysłu i stara się znaleźć rozwiązanie trudnej sytuacji.

    Największym marzeniem Jakuba Góreckiego z „Wow!” było sprostanie oczekiwaniom ojca i znalezienie się w jednostce wyruszającej na pierwszy świadomy kosmiczny zwiad w poszukiwaniu życia pozaziemskiego. Chłopak jest niezdecydowany i nie widząc dla siebie innych opcji na życie, podąża za nie do końca wiadomo czyim marzeniem – swoim czy ojca.

    Porucznik Tomasz Gadzinowski z „Dalekiego zwiadu” jest znany ludziom pod pochodzącym od nazwiska pseudonimem Gadzina. Poznajemy go w momencie wybudzenia z hibernacji opisanym dość barwnie. Opowiadanie to wydaje mi się dużo mroczniejsze od pozostałych choćby ze względu na dość dokładny opis zwłok czy też zauważalnie złe nastawienie do obcych.

    Warto też wspomnieć o kwestii językowej, która w antologii prezentuje się dość interesująco. Autorzy posługują się słownictwem popularnonaukowym i codziennym. Każdy z twórców ma swój indywidualny styl pisania. Zarówno w opowiadaniu „Sekunda do północy” autorstwa Agnieszki Sudomir, jak i w „Dalekim zwiadzie” Macieja Różalskiego pisarze używają języka w ciekawy sposób, zachęcający czytelnika do wczucia się w sytuacje postaci. W „Sekunda do północy” mamy bogaty opis przeżyć wewnętrznych głównej bohaterki, natomiast w „Dalekim zwiadzie” autor przedstawia nam wszystko w sposób bardzo obrazowy. W opowiadaniu „Gwiazdy gasną nad MOA192b” statek zostaje ukazany jako mózg – autorka wyodrębnia jego części, dzięki czemu mamy wrażenie, jakbyśmy znajdowali się na pokładzie i uczestniczyli w akcji.

    Nie zabrzmi to może profesjonalnie, jednak muszę przyznać, że książka znalazła się na mojej półce w głównej mierze dzięki wyjątkowo pięknej okładce, która naprawdę mnie zachwyciła. Wydawnictwo doskonale zadbało o stronę graficzną książki. Dopatrzyłam się dwóch małych błędów w druku w postaci dziwnych znaków graficznych wewnątrz słów, nie utrudniało to jednak czytania.

    W mojej opinii „Ten pierwszy raz” jest ciekawą pozycją dla osób zainteresowanych przestrzenią pozaziemską, obcymi czy też podróżami w kosmos. Barwne opisy, ciekawe fabuły oraz przedstawienie różnych perspektyw na pewno pozwoli czytelnikowi wręcz zanurkować w galaktykę. Zachęcam Was do lektury, a sama czekam, aż autorzy postanowią wydać bardziej rozbudowane wersje swoich dzieł.

  • Do ostatniej kropli krwi - Antologia „Gladiatorzy” pod patronatem!

    GladiatorzySprzedani, porwani, ubezwłasnowolnieni albo wprost przeciwnie – walczący z własnej woli, korzystający z zaawansowanych technologii lub wstępujący na arenę pokrytą piachem, za broń mając jedynie własne ciało, ludzie i bestie. Walczący w Zonach, na kosmicznych arenach i w Koloseum o życie, sławę, pieniądze.

    Bohaterów antologii „Gladiatorzy” różni niemal wszystko, ale każdy z nich ma jeden cel – przeżyć.

    Na książkę składa się z 21 opowiadań, które wyszły spod pióra zarówno debiutantów, jak i doświadczonych autorów, m.in. Magdaleny Kozak, Andrzeja Pilipiuka, Mai Lidii Kossakowskiej, Jarosława Grzędowicza i Michała Gołkowskiego.

    Premiera 13 listopada.

  • Recenzja gry: Harry Potter: Hogwarts Battle - Obrona przed czarną magią

    Harry Potter: Hogwarts Battle - Obrona przed czarną magią

    Harry Potter Obrona Przed Czarną Magią

    Wydawnictwo REBEL

    Wydawca: Rebel
    Autor: Kami Mandell, Andrew Wolf
    Rodzaj: strategiczne
    Poziom skomplikowania rozgrywki: średni
    Losowość: niewielka
    Stopień interakcji: wysoki
    Gra składa się z:
    -planszy – maty treningowej
    -4 kart domów
    -8 znaczników domów
    -24 kart początkowych
    -31 kart uroków
    -129 kart Hogwartu
    -5 znaczników ogłuszenia
    -30 żetonów
    -instrukcji

    Marzyłeś kiedyś o tym, drogi Czytelniku, że jesteś w świecie z „Harry’ego Pottera”? A może chciałeś władać magią, jak bohaterowie tych filmów i książek? Posługiwanie się magicznymi przedmiotami, posiadanie zwierzaka czy rzucanie zaklęć na pewno jest interesującą propozycją. Przedstawiam grę, dzięki której będziesz mógł przenieść się do świata magii chociaż na chwilę.

    Gra „Harry Potter: Hogwarts Battle – Obrona przed czarną magią” to karcianka dla dwóch osób z mechaniką budowania talii. Przenosimy się w sceny rodem z „Komnaty Tajemnic” i stajemy z przeciwnikiem do bitwy na zaklęcia. Każda osoba wybiera swój dom i swojego zwierzaka, następnie dostaje dziewięć kart początkowych. Nic nie pozostaje bez znaczenia. Planowanie rozgrywki zaczyna się już na etapie wybierania domów, gdyż każdy z nich ma inną charakterystykę. Przed sobą widzimy planszę, bibliotekę pozwalającą na zdobycie pieniędzy i cztery karty do kupienia. Na ręce mamy zawsze pięć kart i ewentualne karty dodatkowe, które możemy otrzymać dzięki efektom specjalnym innych kart.

    Karty dobieramy ze swojej talii, budowanej przez nas w trakcie rozgrywki. Niektóre po zagraniu generują , za pomocą której dodajemy do naszej talii kolejne karty, spośród kilku losowo dostępnych. Karty dzielą się na trzy główne typy: ów, którzy zostają z nami na stałe po ich dobraniu, zaklęć oraz przedmiotów, które dają natychmiastowe efekty. Gra pozwala na wiele różnych strategii: można skupić się na szybkiej ofensywie, rozbudowanej defensywie, negowaniu akcji przeciwnika, a także na manipulacji taliami.

    Interakcja między graczami jest rozbudowana i nie ogranicza się wyłącznie do zadawania obrażeń. Niektóre efekty pozwalają niszczyć, kraść lub podmieniać karty z talii przeciwnika. Można też dodawać do talii drugiego gracza negatywne efekty w formie uroków.

    Gra dzieli się na kilka rund, pomiędzy którymi gracze zachowują talię budowaną w ciągu całej rozgrywki. Zwycięzcą zostaje osoba, która jako pierwsza wygra trzy rundy.

    Planszówka stawia na planowanie. Losowość oczywiście istnieje: między innymi przy dobieraniu kart z przetasowanej talii gracza, jednak to od niego zależy, jakie karty kupi. Trzeba działać szybko, bo trzy tury mijają nieubłaganie.

    Karty w grze nawiązują do świata Harry’ego Pottera bez wyjątku, jednak rysunki mogłyby być lepsze, a żetony Gra nie ma wielu wad i poza powyższymi jest jeszcze jedna – luka w instrukcji. Wybór domu na początku gry wpływa na styl rozgrywki danej osoby. Przykładowo, jeśli wybierzemy Slytherin, możemy posługiwać się nieprzyjemną magią uroków. Niestety, nie jest to wyszczególnione, a pełną charakterystykę domów poznajemy dopiero po paru rozgrywkach. Czas jednej rozgrywki zależy od dynamiki gry, a więc również od samych graczy i losowanych kart. Zazwyczaj wynosi około godziny.

    Podsumowując, grało się naprawdę przyjemnie. Każda rozgrywka pozostawiała niedosyt. Kart jest bardzo dużo, dlatego można grać nie raz, a nadal nie znać wszystkich. Dobrze, że wprowadzono element interakcji między graczami: nie jest to powszechne w grach tego typu, a sprawia, że można się świetnie bawić. Dlatego bierz swoją różdżkę i walcz! Niechaj zacznie się pojedynek na magię!

  • Trailer „The Watch" - serialu osadzonego w Świecie Dysku!

    Zapowiadany od niemal dziewięciu lat „The Watch" to coś, na co czekają wielbiciele twórczości Terry'ego Pratcheta. Premiera serialu ma się odbyć już w styczniu 2021 roku. Prime Focus Productions uraczyło nas już oficjalnym trailerem.