Fantastyka

  • Wirtualny Copernicon trwa! Co w programie?

    Dziś o godzinie 16:00 rozpoczął się pierwszy wirtualny konwent - Copernicon. Powiecie, że to nie jest przecież pierwsza impreza online, ale my odpowiadamy: jest to pierwsze wydarzenie wirtualne, w którym możecie stworzyć swój awatar i przemierzać tereny konwentu w cyberświecie!

    Jak na Copernicon przystało, punktów programu nie brakuje. Zaplanowano konkursy, warsztaty i prelekcje, jednak nie brakuje też mniej standardowych form rozrywki, jak turnieje „League of Legends” czy „CS:GO”. Jeżeli wolicie luźne rozmowy czy sesje RPG/gry LARP-owe, to także istnieje sporo okazji, by skorzystać z tej formy rozrywki.

    Pełen program znajdziecie pod TYM LINKIEM, natomiast na sam event dostaniecie się poprzez stronę www, gdzie należy zakupić bilet za dowolną kwotę. To co, widzimy się w na cyberCoperniconie ;-)?

    Logo konwentu online Copernicon

  • Goście na konwencie online - Coperniconie 2021

    Kasia Babis, Grupa Filmowa Darwin i Paweł Majka – co łączy tych ludzi? Odpowiadamy: obecność na liście gości tegorocznej, wirtualnej edycji Coperniconu! Lista nazwisk oczywiście jest znacznie dłuższa – jej pełną wersję przedstawiamy poniżej:

  • Catgirl vs Cthulhu, fantastyczne piwo i przyśpieszony kurs grania na harmonijce – tak prezentuje się program atrakcji Nyskonu!

    Nyskon odbędzie się stacjonarnie w nyskiej Reducie Króliczej (Motofort) już 13 sierpnia. W czasie trzech dni trwania imprezy na uczestników czekają m.in.: warsztaty rysunku, fotografii i pozowania, prezentacja zakładania kimono oraz – nieco mniej konwencjonalnie – podstawowy kurs szkolenia psów, warsztaty z rzeźby w kamieniu i gry na harmonijce. Nie zabraknie również standardowych prelekcji, w trakcie których będzie można porozmawiać o popularności stołowych gier RPG w Japonii, podyskutować o biotechnologii i historii pojedynków.

  • Znamy datę premiery serialu z uniwersum „Władcy Pierścieni” produkcji Amazonu!

    W listopadzie 2017 roku studio Amazon wykupiło prawa do produkcji serialu osadzonego w uniwersum „Władcy pierścieni”, roboczo nazwanego „The Lord of the Rings”, ale jeszcze bez żadnego oficjalnego tytułu.

    Prace nad serialem trwały od stycznia 2020 roku z przerwą w marcu, która trwała aż do września, i odbyły się bez większego echa. Wraz z ogłoszeniem końca zdjęć na początku sierpnia 2021 roku poznaliśmy również datę premiery pierwszego, liczącego osiem odcinków sezonu oraz pierwsze zdjęcie promujące serial.

    „The Lord of the Rings” to historia osadzona tysiąc lat przed wydarzeniami, które znamy z „Władcy Pierścieni” i „Hobbita”, w Drugiej Erze Śródziemia, okresie znanym czytelnikom „Silmarillionu”. Bohaterowie, zarówno ci znani fanom uniwersum, jak i całkowicie nowi, będą musieli zmierzyć się ze złem budzącym się w Śródziemiu.

    Serial pojawi się na Amazon Prime 2 września 2022 roku.

    Władca Pierścieni Amazon

  • Nyskon powraca pod patronatem Konwentów Południowych

    Wreszcie doczekaliśmy się informacji o tegorocznym Nyskonie (na naszej liście konwentów widnieje on już od pewnego czasu) i możemy przekazać Wam więcej informacji. Konwent fantastyczny w malowniczej Nysie, organizowany poprzednio na terenach tamtejszej Twierdzy Herman Krzysztof, tym razem odbędzie się w Reducie Króliczej, gdzie odbyła się pierwsza edycja konwentu. Planowana data wydarzenia to 13–15 sierpnia.

  • Recenzja książki: Feliks W. Kres – „Król Bezmiarów”

    Tytuł książki

    Feliks W. Kres - „Król Bezmiarów”

    Nazwa Wydawnictwa

    Wydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 705
    Cena okładkowa: 59,90 zł

    „Księga Całości” jest najbardziej znanym cyklem Feliksa Kresa, opisującym fantastyczny świat zbliżony do naszego późnego średniowiecza, ale kształtowany przez dwie magiczne siły – Szerń i Aler. Te dwie nieokiełznane, ledwo rozumiane przez nielicznych mędrców potęgi definiują wszystko, co żyje. To one, na przykład, nadają różnym gatunkom świadomość (do tej pory tylko ludziom, kotom i sępom, a także barbarzyńskim bestiom znanym z „Północnej granicy”). Wzajemne ścieranie się Szerni i Aleru czasami sprawia, że na powierzchnię nazwanego ich imionami globu, Szereru, trafiają czasami rzeczy, które znaleźć się tam nie powinny – przedmioty i zjawiska wściekle potężne i wściekle niebezpieczne. Pół biedy, kiedy taki artefakt trafi w ręce kogoś, kto rozumie, z czym ma do czynienia. Do prawdziwego nieszczęścia dochodzi, kiedy jeden z tych porzuconych przedmiotów zdobędzie ktoś, kto nie tylko nie wie, na co się porywa, ale sam z siebie jest też kimś wściekle potężnym i niebezpiecznym… Jak, na przykład, najgroźniejszym piratem pływającym po morzach Bezmiaru. Oto „Król Bezmiarów”, druga część cyklu, w roku wydania (1992) doceniona nagrodą im. Janusza Zajdla, a w tym roku wznowiona przez Fabrykę Słów.

    Kapitan K. D. Rapis, okryty niesławą oficer marynarki, już za życia doczekał się legend na swój temat. Najbardziej gwałtowny, zajadły, przebiegły i w dodatku podobno nieśmiertelny pirat dowodził załogą „Węża Morskiego”, okrętu, którego ponura sława ogarniała całe morza południowe od Wysp Końca, poprzez Garrę, aż do Agarów na wschodzie. Ani kupcy, ani podróżnicy, ani odkrywcy, ani nawet marynarka Cesarstwa Armektu – nikt nie mógł czuć się bezpieczny od zakusów „Demona Walki” Rapisa. Nawet sam kapitan nie zdawał sobie jednak sprawy, że całą moc, którą władał, zawdzięczał jednemu rubinowi, który, jak sam twierdził, nosił ze sobą „na szczęście”. Zagadkowa śmierć Rapisa uruchamia cały łańcuch wydarzeń, trwających przez całe lata, których końcowy efekt wstrząśnie całą Garrą, a nawet posadami Cesarstwa – i to jego najbardziej zaufany człowiek, nawigator Raladan, będzie musiał posprzątać ten bajzel.

    Już od pierwszych stron „Króla Bezmiarów” da się zrozumieć, dlaczego powieść doczekała się Zajdla. Autor znakomicie buduje bowiem nastrój przygodowej powieści marynistycznej. Marynarskie realia ukazane są z wysoką dbałością o szczegóły, dawkowane jednak w taki sposób, by nie zanudzić czytelnika. Dzieje się bardzo dużo – bitwy morskie, napady, brawurowe ucieczki i ciemne interesy, wszystko to wciąga i sprawia, że aż chce się czytać dalej. A potem Rapis umiera.

    To jest dobry moment, by wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy. Świat Szereru jest okrutny, a autor wcale nie szczędzi swoim bohaterom wydarzeń przykrych i budzących szczerą odrazę. To, co spotyka Ridaretę, porzuconą córkę kapitana, z rąk jej własnego ojca, jest paskudne i gorszące, a później będzie jeszcze gorzej. Czytelnicy o wrażliwych podniebieniach – zostaliście ostrzeżeni.

    No więc Rapis ginie, a palma pierwszeństwa przypada jego nawigatorowi, Raladanowi – ciekawa, charakterna postać na swój własny sposób, miejscami nawet lepsza pod tym względem niż pierwotny protagonista – oraz Ridarecie, którą tamten obiecał chronić za wszelką cenę. Przygodowy charakter powieści utrzymuje się jeszcze przez chwilę, ale wraz z pojawianiem się kolejnych bohaterów zaczyna się nieubłaganie zmieniać. Kilku z nich – bo „Król Bezmiarów” to historia w trzech częściach, z których każda wprowadza do akcji innych bohaterów pobocznych i wysuwa na pierwszy plan inny motyw tej zagmatwanej historii.

    Parę wątków biegnie tu równocześnie – mamy Raladana starającego się wyjaśnić sprawę tajemniczego kamienia oraz jego związku z córką kapitana, są poszukiwania ukrytego skarbu kapitana Rapisa, ale też polityczny tygiel konkurujących ze sobą zwaśnionych stronnictw, a także Garyjskie elity (i bardzo przebiegłą i wpływową panią lekkich obyczajów) przygotowujące się do powstania przeciwko Cesarstwu. Sprawia to, że w utworze wiele się dzieje, więc czytelnik nie powinien narzekać na nudę. O ile jednak wątki przygodowe był ciekawie poprowadzone, o tyle mam wrażenie, że ta „polityczna” część utworu została potraktowana mocno po macoszemu – Kres wprowadza motyw powstania, bohaterowie coś tam knują i kopią pod sobą dołki, a potem nagle myk! – i rozwiązane. I, co gorsza, trochę bez konsekwencji, ale trudno wytłumaczyć tu brak konsekwencji bez zdradzania szczegółów fabuły. Dość powiedzieć, że to, co zamierzali, w oparciu o to, co przedstawiono w powieści raczej nie miało prawa się udać – a jednak, z jakiegoś powodu, udaje się śpiewająco. Ci z czytelników, którzy pamiętają moją recenzję „Północnej Granicy” kojarzą być może, że narzekałem na sposób, w jaki akcja powieści została rozwiązana. Tutaj… Jest pod tym względem znacznie gorzej.

    Poza tym zdarzyło mi się zazgrzytać zębami na kilka innych zdarzeń – jak choćby spalony wrak statku świętej pamięci kapitana, wyłaniający się z głębi morza i taranujący okręt bohaterów akurat wtedy, kiedy fabuła wymaga, żeby koniecznie gdzieś utknęli. Nie znajdujemy ani słowa wzmianki o tym, skąd się wziął, dlaczego akurat tam, bohaterowie też nie za bardzo komentują to raczej nieoczekiwane i dość przerażające zjawisko. Gdybym to ja (dwa razy!) przeżył spotkanie z okrętem widmo, raczej nie potrafiłbym się zamknąć na ten temat. A ci? Trochę pogdybają, trochę ponarzekają, po czym zajmą się czymś innym. Na morzach Szereru musi być cholernie tłoczno, skoro takie rzeczy są na porządku dziennym.

    Wiele osób chwali „Króla Bezmiarów” przede wszystkim za klimat i złożoność fabuły – mi nie przypadł do gustu. Może się jednak spodobać komuś, kto ceni sobie takie żeglarskie fantasy, lubi doszukiwać się ukrytych powiązań pomiędzy wątkami, albo komu odpowiada styl autora, a jednocześnie nie ma niczego przeciwko temu, żeby od czasu do czasu przymknąć oko na nie do końca konsekwentne rozwiązania przedsięwzięte celem prowadzenia fabuły naprzód. Jedno mogę powiedzieć na pewno – to powieść skrajnie nieprzewidywalna, w której sytuacja wielokrotnie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Jeżeli trafi na właściwego czytelnika, ma potencjał dostarczyć mu mnóstwo frajdy. Jednak żeby się przekonać, czy jesteś jednym z nich, trzeba by to sprawdzić na własnej skórze.

  • Patronat nad konwentem online - Copernicon

    Obostrzenia pandemiczne wciąż częściowo obowiązują i nie wiadomo, czy i kiedy zostaną zaostrzone, dlatego też część organizatorów konwentów wciąż nie podejmuje próby zorganizowania wydarzeń stacjonarnie. Taką decyzję podjęto również w przypadku konwentu Copernicon. Już 24–26 września odbędzie się tegoroczna edycja, organizowana za pośrednictwem platformy Gather Town pozwalającej przenieść się do wirtualnej rzeczywistości przypominającej nieco grę „Minecraft” albo – bardziej obeznanym – „RPG Maker”. Po stworzeniu awatara trafimy do wcześniej wykreowanej lokacji, by wziąć udział w konwencie. Na platformie znajdziemy sporo narzędzi, które z pewnością ułatwią realizację programu w postaci prelekcji czy konkursów. Konwent został objęty przez nas patronatem medialnym. Więcej informacji wkrótce, więc nie zapomnijcie nas obserwować :-).

    Copernicon 2021 konwent fantastyki online

  • Wrocławskie Dni Fantastyki 2021 opublikowały program!

    Już za nieco ponad miesiąc, 20 sierpnia, zaczną się Dni Fantastyki 2021 we Wrocławiu. Jak informowaliśmy, impreza jest darmowa, poza punktami programu, za które będziemy musieli zapłacić. Pełna lista wszystkich atrakcji wraz z cennikiem i możliwością zakupu biletów została opublikowana na serwisie Biletyna pod TYM LINKIEM. Na liście znajdziemy prelekcje o tematyce powiązanej z fantastyką, ale nie tylko, gdyż szybko zauważymy takie punkty jak „Niewyjaśnione zbrodnie” czy „Dziecięce lektury jako źródła (naszych) dorosłych lęków”. Zapraszamy do zapoznania się z programem, być może znajdziecie coś w sam raz dla siebie.

    Dni Fantastyki 2021 we Wrocławiu

  • Sabat Fiction-Fest jednak stacjonarnie!

    W ostatnich miesiącach nie mieliśmy zbyt wielu dobrych wiadomości dotyczących konwentów, ale ten trend ma szansę się odmienić. Otóż Sabat Online Fest jednak odbędzie się w kieleckim Parku Miejskim jako Sabat Fiction-Fest, ze streamem online dla tych, którzy nie zdołają dotrzeć na miejsce. To jednak nie koniec zmian, bo tej uległa także data imprezy - przeniesiono ją z 21 na 28 sierpnia. Oczywiście tegoroczna edycja jest także objęta naszym patronatem i, kto wie, może spotkamy się już w te wakacje w Kielcach!

    Sabat Fiction-Fest

  • Polcon na Bachanaliach Fantastycznych!

    Wielu z Was z pewnością czeka na informacje o tegorocznym Polconie, na którym przecież corocznie odbywa się gala przyznania Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Zwykle czas i miejsce imprezy ogłaszane są rok, a nawet dwa lata wcześniej, jednak sytuacja związana z koronawirusem namieszała w konwentowym świecie. Na szczęście już wiemy, że to Bachanalia Fantastyczne odbędą w randze Polconu i już 15-17 października dowiemy się, kto zgarnie statuetki.

  • Na Wrocławskich Dniach Fantastyki zapłacisz za prelekcję

    Wczoraj została ogłoszona informacja o zmianie systemu biletowania podczas tegorocznych Dni Fantastyki we Wrocławiu. Każda atrakcja będzie biletowana osobno. Ceny w przedsprzedaży układają się następująco:

    • Pojedynczy punkt programu - 15 zł (20 zł w trakcie trwania wydarzenia)
    • Sesja RPG - 5 zł
    • Trzydniowy dostęp do gamesroomów - 10 zł

    System ten wzbudził sporo kontrowersji zarówno wśród zwykłych uczestników, jak i samych twórców programu, którzy pytają czy w takim wypadku dostaną część pieniędzy wpłaconych za ich punkty programu.

    Organizatorzy tłumaczą, że decyzja została podjęta przez trudne warunki spowodowane przez obostrzenia oraz potrzebą podniesienia kosztu wejściówek.

    Samo wydarzenie pozostaje oczywiście bezpłatne. Bez ponoszenia kosztów można spacerować po zewnętrznych terenach, gdzie umiejscowiona będzie strefa gastro i prawdopodobnie wystawcy i scena główna.

    Wrocławskie Dni Fantastyki logo

  • WitcherCon – Netflix i CDProjekt Red łączą siły w wiedźmińskim konwencie!

    WitcherCon to wydarzenie online w całości poświęcone uniwersum Wiedźmina. Na kanałach Netflixa, CDPR, Twitchu i YouTubie odbędą się dwie transmisje na żywo – 9 lipca o godz. 19:00 i 10 lipca o godz. 03:00.

    Na imprezie będzie można posłuchać o ciekawostkach i procesie powstawania gier i serialowej produkcji oraz niewyemitowanego jeszcze anime, uczestniczyć w panelach dyskusyjnych z twórcami gier i serialu oraz panelach tematycznych o legendach, bestiariuszu i historii uniwersum. Na uczestników czekają materiały zza kulis i nowości, organizatorzy zastrzegają jednak, że w trakcie WitcherConu nie zostanie zapowiedziana żadna nowa gra z serii.

    Program wydarzenia pojawi się już wkrótce.

    witchercon logo

  • Śladem kultury Słowian w literaturze - SlavicON pod patronatem!

    Mimo niezbyt licznych źródeł i możliwości badania kultury Słowian, fascynacja rodzimą mitologią ma się lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Motywów słowiańskich można doszukiwać się w literaturze, muzyce, grach komputerowych i wszelkiej sztuce.

    W odpowiedzi na tę fascynację powstał SlavicON – konwent w całości poświęcony mitologii i kulturze dawnych Słowian. Wydarzenie odbędzie się 10 lipca w formie online.

  • Już niedługo premiera „Biblioteki o Północy”!

    Biblioteka o północy Gdzieś poza krańcami wszechświata znajduje się biblioteka wypełniona niezliczoną liczbą książek, z których każda jest historią innej rzeczywistości. Wszyscy czasami zastanawiamy się, jak inaczej mogłoby wyglądać nasze życie, ale co wówczas, gdyby zmiana naprawdę była możliwa? Co, gdybyśmy zyskali okazję wejścia do takiej biblioteki i przekonania się na własnej skórze, czy jakieś inne życie byłoby rzeczywiście bezwarunkowo lepsze?

    Główna bohaterka, Nora Seed, dostaje taką szansę. Po śmierci kota decyduje odejść z tego świata i trafia do Biblioteki o Północy. Nora otrzymuje możliwość wybrania nowego życia i staje przed dylematem: spełnić swoje marzenie i zostać glacjologiem, zamieszkać w innym kraju, a może uratować związek z narzeczonym? Każdy z nich to nowa przygoda, a po drodze Nora może odkryć, na czym tak naprawdę jej zależy i co sprawia, że w ogóle warto żyć… 

    Ciekawa i mądra opowieść zainteresuje nastoletnich i starszych czytelników. Premiera książki Matta Haiga odbędzie się 15 czerwca.

  • Recenzja książki: James Islington – „Cień utraconego świata”

    Tytuł książki

    James Islington - „Cień utraconego świata”

    Nazwa Wydawnictwa

    Wydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 880
    Cena okładkowa: 69,90 zł

    Nie słyszy się o tym często, ale self-publishing może być groźną pułapką dla początkującego pisarza. Zdecydowawszy się na publikowanie książki na własną rękę trzeba włożyć w to masę trudu i środków, które, jeżeli pomysł się nie przyjmie, w ogóle się nie zwrócą. Wielu ambitnych młodych twórców porzuciło swoje literackie pasje właśnie w taki sposób – bo chociaż pisali rzeczy wartościowe, przechodziły one bez echa. Omawiany dzisiaj tekst jest swoistym ewenementem – jego autor, James Islington, w roku 2014 jeszcze początkujący pisarz fantasy, wydał swoją pierwszą powieść właśnie w taki sposób. Szansa jedna na milion sprawiła jednak, że liczni krytycy zauważyli i docenili jego dzieło. „Cień Utraconego Świata” został w tym roku wydany również w naszym rodzimym języku, nakładem Fabryki Słów – a dzięki uprzejmości wydawnictwa również mi było dane przekonać się, co zadecydowało o spektakularnym sukcesie australijskiego twórcy.

    Tytułowy utracony świat ma za sobą bogatą przeszłość – setki lat temu sprawca wielkiego zła został pokonany i uwięziony za magiczną barierą. Wiele zmieniło się od tamtego czasu: magowie, ówcześni zbawcy świata, stali się na jego przestrzeni powszechnie znienawidzeni. Wszyscy użytkownicy magii, zwani Obdarzonymi, są piętnowani i od najmłodszych lat przyuczani w akademiach, specjalnie wybudowanych w tym celu ośrodkach. Ci, którzy nie spełnią oczekiwań, zostają pozbawieni daru w trakcie okropnego rytuału, który na zawsze odbierze im dar oraz wspomnienia. Ci, którzy je spełnią, wcale nie mają się lepiej, muszą bowiem przestrzegać czterech zakazów, które czynią ich praktycznie bezbronnymi wobec zwykłego człowieka. Jeżeli jednak uważacie, że Obdarzeni mają się źle, powinniście wiedzieć, jaki los spotyka Augurów – użytkowników tej samej mocy, która wieki temu pozwoliła postawić magiczną barierę. Ci… zabijani są natychmiast, kiedy wyjdzie na jaw prawda o ich uzdolnieniach. Co gorsza, proroctwa mówią, że bariera kiedyś upadnie i zło wydostanie się na wolność.

    Trójka młodych bohaterów – Davian, Wirr i Asha – nie wie jednak niczego na ten temat, a przynajmniej nie od razu. Wszyscy trzej są właśnie Obdarzonymi mającymi niedługo przejść próby, które zadecydują o ich przyszłości. Przez wiele lat, jakie szesnastoletni Davian spędził w akademii, nie udało mu się opanować najprostszych nawet form manipulacji mocą – i tylko zbieg okoliczności sprawia, że na ledwie godziny przed ostatecznym werdyktem on i jego przyjaciel Wirr zostają wysłani przez enigmatycznego mentora w daleką, niebezpieczną i zdecydowanie nielegalną z punktu widzenia restrykcji nałożonych na Obdarzonych podróż. W samą porę – wkrótce po ich odejściu w akademii dochodzi do masakry. Jedyna ocalała, Asha, zostaje pozbawiona wspomnień i mocy przez tajemniczych czarodziejów – i już jako Cień zabrana w miejsce odosobnienia, gdzie ze wszystkich sił będzie się starała dociec prawdy o tamtym straszliwym dniu.

    „Cień Utraconego Świata” otwiera enigmatyczna scena, w której potężny czarodziej podstępem ucieka przed upiorną manifestacją zła – i już wtedy pojawia się wrażenie, które towarzyszyło mi praktycznie przez całą lekturę. Ogromne tło, epicki rozmach i wydarzenia wstrząsające posadami całego świata, a w ich sercu ledwie dzieci niemające pojęcia o prawdziwych stawkach, o jakie toczy się ta wielka gra – jako żywo przypominają najbardziej znany cykl Roberta Jordana, „Koło Czasu”. Wrażenie to utrzymuje się właściwie przez cały czas, jako że w wypowiedziach bohaterów non stop pojawiają się aluzje do licznych wydarzeń historii świata albo globalnej polityki. W rzeczy samej – Islington włożył wiele wysiłku w zbudowanie świata przedstawionego w swoim utworze. Efekt jest co najmniej imponujący, a mniej uważny czytelnik (lub taki, który nie uznał za stosowne tworzyć notatek z czytanego przez siebie tekstu) pogubi się w tym wszystkim bez wątpienia.

    Trochę mniej imponujący jest sposób, w jaki ta informacja jest prezentowana. Mianowicie – bohaterowie wprost nie umieją się powstrzymać przed rozmawianiem ze sobą w taki sposób, by w miarę możliwości wypowiadać na głos każdą informację dobrze znaną im obu. Rozumiem, że jest to sposób, jaki twórca wybrał, by wtajemniczyć czytelnika w zawiłości swojego złożonego uniwersum – ostateczny efekt jest jednak mocno nienaturalny, natrętny i na krótszą metę śmieszy, a na dłuższą zaczyna irytować.

    Skoro mowa o bohaterach, dwaj z trzech bardzo mi się podobali, ale trzeci z nich niemal skutecznie to wszystko zaprzepaścił. Bardzo dobrze wypadł Davian, który, chociaż (co za niespodzianka!) obdarzony został niezwykłą mocą mogącą zmienić losy świata, jest w tym wszystkim zupełnie zagubiony i zachowuje się dokładnie tak, jak mógłby szesnastolatek postawiony w podobnej sytuacji. Podobnie ma się sprawa z wątkiem Ashy, próbami odnalezienia się w społeczeństwie ludzi nie dość dobrych, by zostać magami, oraz poszukiwaniem prawdy o masakrze i losie jej przyjaciół. Czarną owcą jest Wirr – który wpasowuje się wręcz doskonale w ramy zdefiniowane terminem „Mary Sue”. Wirr, chociaż szmat życia spędził odgrodzony od świata murami akademii, ma zawsze najlepsze pomysły, potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji, wie nawet, w jaką grę po godzinach grają łowcy czarownic (nigdy nie spotkał żadnego) i jak ich w nią pokonać. Oprócz bycia genialnym i bardzo dumnym z siebie właściwie nie przejawia żadnych innych widocznych cech charakteru. Nie muszę chyba wyjaśniać, jak skutecznie zepsuło to pierwsze dobre wrażenia zbudowane przez powieść.

    Literacko tekst jest co najmniej niezły. Znakomite opisy pozwalają całkiem dobrze wyobrazić sobie wykreowany przez autora świat, a jednocześnie nie spowalniają akcji na tyle, by czytelnik zaczął się nimi nudzić. Trochę gorzej ma się sprawa z dialogami. Być może to zasługa właśnie tego, że bohaterowie starają się przekazać czytelnikowi jak najwięcej wiedzy o świecie, ale nie mogłem się pozbyć wrażenia, że rozmawiają oni takim samym tonem niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdują. Dyskusja w przeddzień prób, których wynik być może trwale skaże jednego z nich na banicję i los pariasa? Elaborat. Rozpaczliwa ucieczka przed pogonią żołnierzy na usługach ludzi, którzy serdecznie nienawidzą magów-renegatów? Elaborat. Nagłe przebudzenie w kwaterach dziwnego, pobliźnionego indywiduum, które twierdzi, że jest sojusznikiem, ale mimo to zakuwa protagonistów w magiczne kajdany? Elaborat…

    Wobec bardzo interesującej konstrukcji świata przedstawionego – mimo kilku wad zdecydowanie da się cieszyć lekturą „Cienia Utraconego Świata”. Sam autor wymienia jako źródła inspiracji nie tylko wspomnianą wcześniej twórczość Jordana, ale też Brandona Sandersona – i to widać, bo jednym z ogromnych atutów powieści jest mocno enigmatyczny, ale złożony system magii, którego zgłębianie też może sprawić sporo frajdy. Jakkolwiek może trochę nieoszlifowana, jest to godna uwagi fantastyczna powieść drogi, dzieło ewidentnie zrodzone z pasji. A tego, moi drodzy państwo, miewamy ostatnio jak na lekarstwo.

  • Podróż po renesansowej Europie w świecie fantasy – „Dzieci ziemi i nieba” pod patronatem!

    dzieci ziemi i niebaEuropa, epoka renesansu. Świat targany jest konfliktami, religie i imperia zderzają się ze sobą, a wokół rozgrywają się ludzkie dramaty. Pirackie miasteczko Senjan opuszcza młoda kobieta, żądna zemsty za utraconą rodzinę. W tym samym czasie z państwa–miasta Seressy wyruszają dwie osoby – młody artysta mający namalować portret wielkiego kalifa oraz prowadzona gniewem, udająca żonę lekarza kobieta wysłana przez Seressę na misję szpiegowską. Wszystkie te osoby spotykają się na statku handlowym, którym dowodzi młodszy syn z kupieckiej rodziny, niepewny przeznaczonego mu życia. Widmo nieuchronnie nadchodzącej wojny wisi nad Europą. Na wschodzie młody chłopiec szkoli się więc, by zostać żołnierzem i zdobyć sławę i chwałę. Kalif szykuje się do ataku na fortecę będącą bramą do zachodniego świata, losy bohaterów splatają się, a ich życie jest zagrożone. „Dzieci ziemi i nieba” Guya Gavriela Kaya to powieść, która zgrabnie łączy ze sobą historię i fantastykę, zyskując dzięki temu niepowtarzalny charakter.

    Premiera książki 9 lipca.

    Guy Gavriel Kay – kanadyjski pisarz fantasy, zgrabnie łączący historię i fantastykę. W 1974 roku współpracował z Christopherem Tolkienem nad „Silmarillionem”. Zadebiutował powieścią „Kaya”, pierwszym tomem trylogii „Fionavarski gobelin”. W 2008 roku otrzymał World Fantasy Award za „Ysabel”.

  • Nowy Fantastyczny Świat – XVII Wrocławskie Dni Fantastyki pod patronatem!

    Wrocławskie Dni Fantastyki odbędą się już po raz siedemnasty i to bynajmniej nie w formie online. Tegorocznym motywem przewodnim będzie Nowy Fantastyczny Świat, czyli zbiór nurtów i ustrojów dotyczących wizji przyszłości, od utopii, przez retrofuturyzm po postapokalipsę.

  • Lovecraft, czarownictwo i horror w Ameryce, czyli program FilozofiKonu!

    FilozofiKon to wydarzenie, które z pewnością wyróżnia się wśród reszty konwentów, łacząc popkulturę z fiolozofią. Impreza odbywa się już dzisiaj i potrwa do niedzieli. A co w programie?
    Konwent zostanie otwarty dyskusją o lore w światach fantastycznych. Poprowadzone zostaną prelekcje m.in. na temat prozy Lovecrafta, teorii spiskowych, historii czarownictwa, tłumaczeń tekstów mistrza horroru w okresie PRL–u oraz jaki związek ma folklor z horrorem.

    FilozofiKon odbędzie się na Facebooku w formie livestreamów oraz na Zoomie.

    Pełen program wydarzenia znajdziecie tutaj.

    Banner FilozofiKonu

  • Festiwal Fantastyki Pyrkon 2021 nie odbędzie się

    Wczoraj Internet obiegła wieść, że tegoroczny Pyrkon jednak się nie odbędzie. Nie pomogły zbiórki pieniędzy na Patronite, gdzie udało się zgromadzić już wspierających na kwotę niecałych 19 tysięcy miesięcznie. Ze względu na dalsze utrzymywanie wielu obostrzeń oraz na fakt, że na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich zlokalizowany jest tymczasowy punkt szczepień i szpital, organizacja Pyrkonu jest w tym roku niemożliwa. Podano już datę imprezy na rok 2022 i jest to 17-19 czerwca.

    Bilety zachowują ważność na przyszły rok.

    Pyrkon 2021

  • Recenzja książki: Feliks W. Kres – „Północna granica”

    Tytuł książki

    Feliks W. Kres - „Północna granica. Księga Całości tom I”

    Nazwa Wydawnictwa

    Wydawnictwo: Fabryka Słów
    Liczba stron: 350
    Cena okładkowa: 44,90 zł

    Żywię ogromny szacunek do Feliksa W. Kresa. Nie tylko za to, że za młodzieńczych czasów bardzo lubiłem jego opowiadania, choć to również. Jego „Galeria Złamanych Piór” była dla mnie przypuszczalnie jedną z pierwszych, a na pewno jedną z najważniejszych lekcji, jeżeli chodzi o ocenianie tekstu literackiego pod kątem jego spójności, poprawności, czy po prostu sensu. Rady udzielane w jego felietonach o tematyce pisarskiej towarzyszą mi nawet dziś, kiedy recenzuję kolejne powieści fantastyczne, jakie przechodzą przez moje ręce. Historia zatoczyła koło – oto bowiem Fabryka Słów wznawia najważniejszy cykl tego autora, „Księgę Całości”, a jego pierwsza część, „Północna granica”, jest tematem mojego dzisiejszego tekstu.

    Najdalej wysunięta na północ prowincja Cesarstwa Armektańskiego to dzika ziemia niczyja. Zamieszkujący te ziemie osadnicy, prócz ostrych zim i oddalenia od cywilizacji, muszą zmagać się z okazjonalnymi najazdami barbarzyńskich Alerów, stworów powołanych do istnienia przez obcą, niezrozumiałą moc, przybywających z rozciągniętego za tytułową granicą półwyspu. Być członkiem Legionu osadzonym w tamtejszej stanicy – to zadanie jednocześnie nudne i diabelnie niebezpieczne. Kiedy jednak okazuje się, że dotychczasowe najazdy był ledwie preludium do inwazji większej, bardziej zdeterminowanej i bezlitosnej hordy, stacjonujący w Alkawie żołnierze szybko przestają się nudzić… A zaczynają walczyć o życie. Alerowie walczą zacieklej niż zwykle i mają ku temu dobry powód. Jaki? I legionistom, i czytelnikowi przyjdzie się o tym dowiedzieć już wkrótce.

    Akcję powieści będziemy śledzić naprzemiennie oczami trójki bohaterów pierwszoplanowych. Są to: trapiony problemami osobistymi setnik Rawat – przybysz z północy zaczynający doświadczać dziwnych proroczych snów, setniczka Tereza – typ twardej dziewczyny ze wsi, która czystą determinacją wywalczyła sobie miejsce Legionie, rywalka Rawata, oraz komendant Ambegen – stary, doświadczony oficer alkawskiej stanicy. Z całej trójki najwięcej charakteru i najbardziej interesujące tło wydaje się mieć Tereza, która, mimo że zdecydowanie nie jest sympatyczną osobą, sprawia wrażenie najbardziej prawdopodobnej, żywej, przez co najbardziej polubiłem czytanie o jej losach. Jej dokładnym przeciwieństwem jest Rawat – mający dla mnie wszelki potencjał, by być ciekawym bohaterem przez pierwszą połowę powieści, skutecznie marnujący ten potencjał w jej drugiej połowie, by stać się narzędziem do popychania fabuły dalej. O Ambegenie dowiadujemy się najmniej, a poświęcone mu rozdziały praktycznie wyłącznie skupiają się na pełnionych przez niego obowiązkach, całkiem jakby komendant poza swoją funkcją nie miał jakiegokolwiek życia wewnętrznego. Kto wie, może właśnie tak miało być?

    Historia opowiadana w powieści wciąga i oczarowuje klimatem, co jest zresztą jednym z największych pisarskich atutów Kresa. Klimat ciężkiego żywota legionisty jest tutaj namacalny, potęgowany jeszcze przez to, że autor w ogóle nie oszczędza swoich bohaterów i nie daje żadnej gwarancji, że ten, z którym najbardziej sympatyzował czytelnik, dotrwa chociaż do końca rozdziału. Narracja skupia się właściwie przede wszystkim na manewrach i bitwach, tylko czasami prezentując bohaterów „po służbie”. Mam wrażenie, że tego ostatniego było trochę za mało – szkoda, bo pozwoliłoby jeszcze lepiej wczuć się w skórę biednych wybrańców broniących Cesarstwa przed alerską inwazją. Bardzo podobał mi się za to świat przedstawiony, którego sednem jest ślepa, wszechpotężna siła, obdarzająca inteligencją różne gatunki – ludzi, ale również… koty. Bohaterscy czworonożni zwiadowcy zostali opisani z bardzo mocnym pozorem prawdopodobieństwa, zachowując się dokładnie tak, jak moglibyśmy to sobie wyobrażać: to wytrenowani żołnierze i pełnoprawni członkowie legionu, ale przy tym – nadal kociaki, myślące kocimi kategoriami, patrzące na świat przez pryzmat bycia kotem.

    To dobre strony. A złe? Cóż – wiele razy spotkałem się z opinią, że Kres jest pisarzem bardzo biegłym, ale kompletnie nie potrafiącym dobrze zakończyć opowiadanej historii. Po lekturze wydaje mi się, że wygłaszający takie opinie mogli mieć na myśli właśnie „Północną granicę”. Wyobraźcie sobie coś takiego: na sam koniec zostaje wreszcie ujawniona przyczyna, dla której Alerowie z takim uporem nacierają na północną prowincję, czego dowiadujemy się z ust jednego z bohaterów. Powód ten jest bardzo interesujący – dający przyczynek do opowiedzenia dłuższej historii o ogromnym rozmachu. Poznawszy rozumowanie kryjące się za wyjaśnieniami tego bohatera, drugi bohater robi dokładnie na przekór, zbywając całą tę zahaczkę fabularną machnięciem ręki i kwitując, że to kompletne bzdury. I najgorsze jest to, że dalszy bieg historii przyznaje mu rację. Wprowadzenie takiego fajnego pomysłu, a potem szybkie wymazanie go jako „tak naprawdę to się nie zdarzyło” to jeden z gorszych pomysłów na finał, jaki widziałem.

    Mimo tego nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że żałuję przeczytania „Północnej granicy”. Wyjąwszy nieszczęsne zakończenie, jest to solidny i angażujący kawałek militarnego fantasy. Wpasowuje się też dosyć dobrze w to, co Kres sam mówił o swojej pracy jako pisarz – nie jest artystą, ale rzemieślnikiem, którego nadrzędnym celem jest opowiedzenie wciągającej historii i ten właśnie cel zrealizowany zostaje z dużą skutecznością. Po lekturze pierwszej części z pewnością sięgnę po dalszy ciąg „Księgi Całości”, jeżeli Fabryka zdecyduje się ją kontynuować – a wam, drodzy czytelnicy, polecam tę niedługą wycieczkę na północne rubieże Cesarstwa Armektańskiego. Nie ma tam wygód, ale w zacnej kompanii niestraszno nawet w spać lesie... Chyba że przyjdą dzikusy.