Manga i anime

  • Zdrowe odżywianie na konwentach? To w ogóle możliwe? NiuCon odpowiada:

    Na konwencie NiuCon będziemy mogli uczestniczyć w wielu różnorodnych atrakcjach. Organizacja co roku stara się o różnorodny program, nie tylko z dziedziny mangi i anime. Najlepszym dowodem będzie prelekcja o zdrowym odżywianiu na konwentach, którą poprowadzi profesjonalny dietetyk - Michalina Dalecka z Instytutu Medycyny i Urody MIU Estetic. Czy zdrowe odżywianie się na takich wydarzeniach jak konwenty jest w ogóle możliwe? Chętnie sprawdzimy co powie nam na ten temat Pani Michalina podczas swojej prelekcji.

    Logo NiuCon 8

  • Relacja z konwentu: Warszawski Comic Con czyli jak Ptak drapieżnie zaatakował fandom

    Na początku bardzo chcę wszystkich przerosić za tak późną relację. Z powodów ode mnie niezależnych nie miałam jakiejkolwiek możliwości opublikowania czy nawet napisania czegokolwiek dłuższego niż 6 zdań. Zapraszam do lektury!

  • NiuConowe zgłoszenia na... niemal wszystko (poza cosplayem)?

    Organizatorzy konwentu NiuCon 8 nie próżnują i przypominają o wciąż trwających zgłoszeniach na wiele różnych stanowisk oraz stoisk. To jeden z tych niewielu przypadków, w których po prostu zacytujemy oryginał, bo jest odpowiednio wyczerpujący i nie ma sensu go zmieniać:

    Aleja Artystów - jest dla wszystkich którzy coś tworzą i chcieliby zarabiać na swojej sztuce. Znacie jakichś? Powiedzcie im o nas :) http://niucon.pl/aleja-artystow-zgloszenia/

    � Stoiska - to już ostatnia chwila by zgłosić swoje stoisko! Już w tym tygodniu zamykamy zgłoszenia! http://niucon.pl/wystawcy/

    � Atrakcje - jeszcze z 3 tygodnie będziemy zbierać propozycje programowe od was http://niucon.pl/dodaj_atrakcje/

    � Helperzy - Chcesz nam pomóc współtworzyć NiuCon? http://niucon.pl/helperzy/

    � Obsługa Games Roomu - UWAGA OSTATNIE MIEJSCA! Znasz się na planszówkach i granie z innymi to hobby nie praca? To miejsce dla Ciebie! http://niucon.pl/obsluga-gamesroomu/

    Logo NiuCon 8

  • Cosplayowe info Medalikonu

    Skoro już skusiliśmy Was informacjami o możliwości wygrania żyrandola na Medalikonie, to teraz trochę szczegółów dotyczących konkursu cosplay. Przede wszystkim, nie zapomnijcie się zgłosić, gdyż można to zrobić jeszcze tylko przez tydzień. 30 czerwca upływa termin zgłaszania się do konkursu.

    Sędziami konkursu zostali:
    Marta Kramer z „Martwa Craft & Cosplay”
    Marta Mazurek z Body Art
    Igor Cieślak z Stygian VI Cosplay

    Żyrandole Nagrody przyznawane będą za zdobycie I, II, III miejsca oraz za Projekt Własny. Dodatkowo liczyć można na wyróżnienia. Poniżej znajdziecie też pełny regulamin konkursu:

  • Recenzja mangi: Kakizaki Masasumi - „Green Blood”

    green blood 01

    Green Blood

    JPF

    Autor: Kakizaki Masasumi
    Wydawnictwo: JPFantastica
    Ilość tomów: 5
    Cena okładkowa: 21,00 zł

    Trudno o konwencję, która byłaby rozpoznawalna na równi z westernem. Opowieści o twardzielach w kapeluszach z szerokimi rondami przemierzających Zachód w poszukiwaniu zemsty, bogactwa, odkupienia lub właściwie czegokolwiek stanowią same w sobie odrębny gatunek, którego najmocniejszymi atutami są zazwyczaj wartka akcja bogata w strzelaniny i pościgi, charakterni bohaterowie, a przede wszystkim obraz dawno minionego świata, w którym zostało jeszcze wiele do odkrycia. Jest to jednocześnie konwencja dosyć ciasna, w obrębie której być może opowiedziano już wszystko. Jedyny powiew świeżości nastąpić może już tylko i wyłącznie z zewnątrz – stąd w ciągu ostatnich dwóch dekad obserwowało się próby kojarzenia westernu z fantastyką naukową (nawet z gatunku space opera), fantasy lub horrorem (a nierzadko nawet z wszystkim naraz). Również w mandze i anime western pojawiał się czasem, choć bardziej jako dekoracja niż sedno całej opowieści (przykładem może być choćby uwielbiany przeze mnie „Trigun”, który pod całą otoczką opowieści z pustynnego pogranicza był tak naprawdę science fiction). Oto dlaczego czymś nietypowym jest omawiana przeze mnie dzisiaj pozycja: „Green Blood”, pięciotomowa manga autorstwa Kakizaki Masasumiego. Jest ona po prostu czystej wody westernem – w dodatku, co dosyć dobitnie sugeruje tytuł, westernem z odrobiną irlandzkiej ikry.

    Koniec wojny secesyjnej i początek rewolucji przemysłowej w Stanach Zjednoczonych był jednym z ważniejszych przyczyn napływu imigrantów z Europy, przybywających do odrodzonego kraju w poszukiwaniu nowego, lepszego życia. To nowe, lepsze życie, „amerykański sen“, zbyt często jednak okazywało się ucieczką z deszczu pod rynnę, w bagno ubóstwa, dyskryminacji, przemocy. Nowy Jork drugiej połowy XIX wieku rządzony jest przez bezlitosne gangi, na których poczynania przymyka oko przekupna władza. Kwitnie rozbój i prostytucja, toczy się ciągła wojna o strefy wpływów. Najgorsza jest szósta dzielnica, Five Points, teren zmagań Grave Diggers i Iron Butterflies oraz dom dwóch młodych półsierot z Irlandii, Luke'a i Brada Burnsów. Chłopcy przybyli do Ameryki wiele lat temu, niedługo po śmierci matki, starając się jakoś znaleźć dla siebie miejsce w protestanckim kraju, który nie pała sympatią do katolickich imigrantów. Młodszy, Luke, pracuje w dokach jako tragarz, utrzymując starszego Brada, który od dłuższego czasu nie może znaleźć dla siebie pracy. A przynajmniej tak myślą wszyscy wkoło, łącznie z młodszym bratem – po zmroku Brad przyjmuje bowiem tożsamość Grim Reapera, Ponurego Żniwiarza, jednego z najbardziej skutecznych zabójców na zlecenie Grave Diggers. Jego cena zawsze jest taka sama – dziesięć dolarów – zaś jego jedynym celem w życiu jest odnaleźć ojca... I posłać go do piachu.

    Opowiedziana w pięciu zeszytach serii historia nie jest może szczytem oryginalności – to klasyczna westernowa opowieść o zemście i przemocy, ale też i nie dla fabuły sięga się po mangi pokroju „Green Blood”. Prym wiedzie tu przede wszystkim świetna, ostra kreska, kapitalne, szczegółowe i dynamiczne ilustracje, szczególnie scen starć, pojedynków i walk. Życie w Five Points jest przecież brutalne, jej mieszkańcy walczą często, trup się ściele, posoka bryzga na wszystkie strony... Wisienką na szczycie tortu są tu zajmujące całą stronę kadry będące komiksowym odpowiednikiem filmowych scen, w których akcja na chwilę przystaje, abyśmy mogli podziwiać w całej krasie sięgającego po broń lub zamierzającego się do oddania decydującego strzału bohatera. Całość buduje po prostu srogi klimat, aż chciałoby się zobaczyć to w formie anime!

    Rzeczywistość Nowego Jorku z początków rewolucji przemysłowej przedstawiona w „Green Blood” jest ponura, przesycona seksem i śmiercią. O ile jednak śmierci nie brakuje, sceny golizny przedstawiono w sposób niepozbawiony decorum, sugestywny, ale nie odsłaniający zbyt wiele. Wciąż jest to zdecydowanie pozycja dla dorosłych czytelników, ale przy tym estetyczna i nieepatująca zbędną pornografią. Zdecydowanie dorosły jest tu za to język, tak bliski mowie kowbojów i bandytów, jak tylko możemy sobie to wyobrażać – bohaterowie bluzgają bowiem na potęgę. Czasami jest to odpowiednie, częściej sprawia wrażenie mocno wymuszonego, nie sposób jednak stwierdzić, że nie pasuje to do nastroju całości. Bo pasuje.

    Jak przystało na western, przewijają się w „Green Blood” motywy nierówności, zemsty, społecznego odrzucenia, a nawet rasizmu – tym jednak, co świadczy o wyjątkowości tej pozycji, jest sposób ukazania tych zjawisk. Kakizaki Masasumi, jak przystało na Japończyka, wywodzi się z kręgu kulturowego, który wszystko to zna wyłącznie z opowieści, posiada więc na nie własne spojrzenie, zadziwiająco odrębne od naszego. Właśnie to „spojrzenie wędrowca” sprawia, że z pozoru prosta historia opowiedziana w serii okazuje się być dla czytelnika z Zachodu nie lada przygodą – i stanowi dla mnie jeden z najważniejszych powodów, dla których po „Green Blood” po prostu warto sięgnąć. Masasumi nie jest jednak turystą, który nie rozumie tego, co zobaczył – do rysowania swojej mangi znakomicie przygotował się merytorycznie, uzupełniając wiedzę czytelnika o pojawiające się czasami notki na temat tła rozgrywających się w jego historii wydarzeń, a nawet dając do rąk swoim bohaterom i antybohaterom dopracowaną po najdrobniejsze detale wyglądu autentyczną broń z epoki.

    Finalny werdykt może być tylko jeden: „Green Blood” zdecydowanie wart jest poświęconego mu czasu. To klasyka westernu narysowana na nowo, w sposób zadziwiająco świeży i stylowy jak na gatunek, w którego obrębie wymyślono już chyba wszystko. Świetni, charakterni bohaterowie z łatwością wciągają czytelnika do swojego ponurego, niesprawiedliwego świata i nie pozwalają go opuścić aż do momentu, w którym poznamy finał ich losów. Ich historia, choć prosta, jest angażująca, pełna niespodziewanych zwrotów, opowiedziana z epickim rozmachem. Każdemu fanowi mangi, który cenił sobie choćby „Django. Unchained” (główne źródło inspiracji autora, jak sam przyznaje w posłowiu) czy dolarową trylogię Sergio Leone, pięciotomową serię Kakizaki Masasumiego mogę tylko i wyłącznie polecić.

  • Zmiana daty Central Europe Comic Con!

    Dosłownie kilkanaście minut temu, organizatorzy Warsaw Comic Con - PTAK Warsaw EXPO - powiadomili o przeniesieniu terminu swojej jesiennej imprezy na 24-26 listopada, tak aby nie kolidowała ona z Coperniconem, ani 28. Międzynarodowym Festiwalem Komiksu i Gier w Łodzi (miał się on odbyć na tydzień przed dwoma powyższymi). Jest to świetna wieść dla ludzi, którzy chcieli odwiedzić obie imprezy, a nie uśmiechało im się wybieranie między jedną a drugą.

    Kolejną dobrą wiadomością są coraz częstsze obietnice, że blok komiksowy będzie o wiele większy i lepiej zorganizowany niż na pierwszej edycji wydarzenia. Jest też wiele innych przesłanek na to, że organizacja wzięła sobie do serca „głos ludu” i zamierza poprawić to, co niekoniecznie wypaliło. Żywimy gorącą nadzieję, że tak się też stanie i Warsaw Comic Con Fall Edition (bo tak brzmi nowa nazwa wydarzenia) będzie eventem, który będziemy wspominać przez długie miesiące.

    Jeżeli był to wybieg marketingowy, to trzeba przyznać, że udał się idealnie.

    Warsaw Comic Con Fall Edition logo

  • Worek ziemi i żyrandol... Przywitajcie Medalikon!

    Wczoraj, przy okazji Weekendów z Black Monkiem wspominaliśmy o ciekawych inicjatywach w ramach wydarzeń, o których piszemy. Dziś powiemy Wam o Medalikonie. Jest to niewielki (choć wcale też niemały) konwent odbywający się co roku w Częstochowie. Tegoroczna edycja o wdzięcznej nazwie „Medalikon 2017 - Lampa Alladyna” odbędzie się 7-9 lipca. I została oczywiście objęta naszym patronatem medialnym.

    No dobra, ale o co chodzi z tym workiem ziemi i żyrandolem? Otóż była to część nagród do zdobycia w konkursie cosplay i innych konkursach odbywających się podczas konwentu. Tak, poważnie, cosplayerzy mogli wygrać żyrandol... Czego to ludzie nie zrobią dla sławy, chwały i worka ziemi... Ba, żyrandoli nie brakowało, gdyż organizacja miała ich do rozdania aż 8 palet. Mamy nadzieję, że w tym roku będą meble kuchenne, albo chociaż tostery ;-). Chociaż żyrandol też może być!

    Medalikon 2017 logo

  • Jagacon ponownie objęty patronatem

    Jagacon to świętokrzyski konwent miłośników fantastyki, mangi i anime, gier i tematom pokrewnym, trwający aż trzy dni w terminie 28-30 lipca. Tegoroczna, piąta już edycja odbędzie się w Miedzianej Górze w pobliżu Suchedniowa. Ten multifandomowy konwent z roku na rok przyciąga rzesze uczestników i zbiera całkiem dobre recenzje, co oznacza, że warto się tam wybrać. Dodatkowo nie mogliśmy odmówić organizacji i sobie samym, objęcia patronatu nad kolejną już edycją Jagaconu. Wszystkie potrzebne informacje jak zwykle znajdziecie w naszym kalendarium.

    Logo konwentu Jagacon

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #33

    Dziś pobijamy kolejny rekord. W dzisiejszym Poniedziałkowym Flashu Konwentowym aż 9 (!) wydarzeń! Będą to XXIV Międzynarodowy Festiwal Fantastyki w Nidzicy, Stalowowolskie Spotkania z Fantastyką 2017, Gdańskie Spotkania Komiksowe GDAK 2017, Zlot fanów Uniwersum Metro 2033, Gostkon 2017, Wondercon 4.0, Krzyżakon 2017, GoodGame League 2017 oraz LAGcon 2017. Nie ma co przeciągać, przejdźmy do dania głównego ;-).

  • Wondercon 4.0 publikuje program atrakcji!

    Do Wonderconu 4.0 zostało niewiele czasu, bo to już w ten weekend, więc warto już zaplanować, gdzie skierujemy swoje kroki podczas trwania konwentu. Jedni wybiorą blok LARP-owy (który odbywa się w sali o nazwie „Pluton to planeta!”), inni natomiast wybiorą się na „Dyskotekową planetę” oferującą warsztaty, gry i zabawy. Pełną tabelkę znajdziecie pod TYM ADRESEM.

    Logo konwentu Wondercon 4.0

  • Recenzja mangi: Yuto Tsukuda, Shun Saeki - „Kulinarne pojedynki”

    kulinarne pojedynki.jpg

    Kulinarne pojedynki

    waneko

    Autor: Yuto Tsukuda (scenarzysta), Shun Saeki (rysownik)
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 24+
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Manga o gotowaniu? Kiedy pierwszy raz zobaczyłam „Kulinarne pojedynki”, nie za bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. W jaki sposób historia, która opowiada o gotowaniu, może być ciekawa? Czy będzie to taki „MasterChef”, tyle że wydany w wersji komiksowej? Cóż, musiałam się tego dowiedzieć.

    Głównym bohaterem mangi jest nastolatek Souma Yukihira, który wraz ze swoim ojcem od lat prowadzi małą osiedlową restaurację. Niepozorny lokal nie wygląda na nic specjalnego, jednak każdy, kto choć raz spróbował kuchni Yukihirów, wie, że ich potrawy to prawdziwa uczta dla podniebienia. Pewnego dnia ojciec Soumy oznajmia, że zamyka lokal oraz że zapisał syna na egzamin wstępny do elitarnej szkoły gastronomicznej, z której wywodzą się najlepsi kucharze w kraju. Jednak dostanie się do tej szkoły, a następnie utrzymanie się w niej wcale nie jest takie proste, tym bardziej że większość uczniów to dzieci znanych kucharzy, którym pod wpływem sławy i pieniędzy woda sodowa uderzyła do głowy. Czy Souma odnajdzie się w takim świecie?

    Może i sama historia przedstawiona w mandze nie brzmi zbyt ciekawie – kolejny bohater, który chce spełnić swoje marzenie, a droga do celu jest pełna przeszkód, z którymi musi się zmierzyć, ale sposób, w jaki została ukazana, sprawia, że komiks wart jest naszej uwagi.

    Po pierwsze, wielki ukłon w stronę autora, który ma ogromną wiedzę na temat potraw oraz sposobów ich przyrządzania. Przygotowanie każdego dania jest szczegółowo omówione, a sposób jego podania to nieraz istne działo sztuki. W dodatku każdy z bohaterów ma swój własny styl gotowania i potrawy, w których się specjalizuje. Co więcej, na końcu każdego z rozdziałów znajdziemy dokładne przepisy na przyrządzenie potraw, które się w nim ukazały. Dzięki temu każdy z nas może spróbować swoich sił w kuchni.

    Bohaterowie są trochę stereotypowi – jak to bywa w shonenach. Souma jest chłopakiem, który – mimo przeciwności losu – nie poddaje się i walczy do końca. Jego poczucie humoru oraz niekonwencjonalne i zwariowane pomysły na potrawy sprawiają, że ciężko go nie polubić.

    Jeśli chodzi o humor w mandze, to może nie jest on na bardzo wysokim poziomie, jednak gdy czytałam „Kulinarne pojedynki”, nieraz zdarzyło mi się wybuchnąć śmiechem. Bardzo podoba mi się wątek rywalizacji Soumy z ojcem, która polega na przygotowaniu jak najohydniejszego dania. Obaj panowie mają bardzo wybujałą wyobraźnię i potrawy, które wymyślają, są naprawdę cudaczne i obrzydliwe. Współczuję osobom, które są zmuszane do ich próbowania.

    Kolejnym dość oryginalnym pomysłem autora jest ukazanie doznań smakowych. Wykorzystał on w tym celu wstawki ecchi. Im smaczniejsza potrawa, tym śmielsze fantazje (doznania) erotyczne bohaterów, zwłaszcza w przypadku płci pięknej. Niektórym takie rozwiązanie może pasować, innym nie, ale wstawki te nie pojawiają się bardzo często i nawet ci, którym takie rzeczy przeszkadzają, nie powinni mieć z nimi żadnego problemu.

    „Kulinarne pojedynki” to typowy shonen, w którym wszelkie spory – zamiast za pomocą pięści czy magii – rozwiązuje się za pomocą gotowania. Jest to lekka i przyjemna lektura, w sam raz na odpoczynek po ciężkim dniu. Z tego tytułu powinni być zadowoleni zwłaszcza miłośnicy gotowania.

  • Relacja z Warsaw Comic Con – Po raz pierwszy w Polsce.

    Comic Con Warsaw
    01-04.06

    Mam przyjemność opisać dla Was przebieg pierwszej edycji Warsaw Comic Con. Po długich oczekiwaniach w końcu się odbył, zaszczytna data rozpoczęcia imprezy przypadła na 1. czerwca – Dzień Dziecka. Jaki wspaniały prezent! Jak duże wzbudził zainteresowanie, co się działo, jacy goście przybyli? O tym – i o wielu innych rzeczach - już za chwilę. Życzę miłej lektury i dziękuję, że jesteście z nami.

  • Relacja z wydarzenia: Warsaw Comic Con - Do trzech razy sztuka

    Pyrkon długo nie miał godnej konkurencji, był też imprezą obowiązkową dla każdego fana fantastyki i nie tylko. Niemniej, prawdopodobnie przez ten swoisty monopol, impreza ta traciła na jakości, podejściu do uczestnika i kilku innych aspektach. I wtedy pojawił się Warsaw Comic Con, promujący się hasłem „Pierwszy Comic Con w Polsce”. I jest to prawda, lecz nie był to pierwszy Comic Con, który próbowano zorganizować. W zeszłym roku w Kielcach inna organizacja wpadła na podobny pomysł, który nie doszedł do skutku. Dodatkowo, tydzień po wydarzeniu, o którym traktować będzie ta relacja, miał się odbyć jeszcze inny Comic-Con, tym razem organizowany przez niemiecką firmę i posiadający prawa do marki (różnica to dywiz między członami nazwy). Niemal w ostatniej chwili, bo na nieco ponad trzy tygodnie przed planowanym terminem, impreza została odwołana i ogłoszono, że łączy się z Warsaw Comic Con, co spowodowało niewiarygodną liczbę problemów, od rezerwacji hotelowych w odpowiednim terminie, przez odwołanie zaproszonych gości, na zamieszaniu z akredytacjami kończąc. Ale z tego całego chaosu wyłonił się wreszcie ten jeden, właściwy Comic Con, który odwiedziło 46 896 osób! Jak wyszło? Sprawdźcie!

  • Recenzja mangi: Enzo - „Mother's Spirit”

    mothers spirit

    Mother's Spirit

    studiojg

    Autor: Enzo
    Wydawnictwo: Studio JG
    Ilość tomów: 1
    Cena okładkowa: 

    W XXI wieku cywilizacja rozwija się tak szybko, że ciężko nadążyć za wszystkimi nowinkami technicznymi. Ludzie tworzą coraz nowsze wynalazki, by żyło nam się lepiej i szybciej. Lecz na świecie nadal istnieją tereny, do których cała ta nowoczesność nie dotarła. Jednym z takich miejsc jest odległa i odcięta od cywilizacji wyspa, którą zamieszkuje plemię Ruta. Jak poradzi sobie przyszły wódz plemienia w najbardziej rozwiniętym kraju na świecie, Japonii?

    Ryoichiro, dwudziestosiedmioletni pracownik dziekanatu na Uniwersytecie Kojo, został wybrany przez samego rektora na opiekuna niezwykłego studenta z zagranicy. Ponieważ Qaltaqa nie zna ani słowa w języku japońskim czy angielskim i nigdy nie słyszał o takich cudach cywilizacji jak telewizor czy łazienka (chociaż japońskie łazienki nawet dla nas, Europejczyków, stanowią zagadkę), Ryoichiro musi czuwać nad nim niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę i jest to dla niego nie lada wyzwanie. Nie zdaje sobie sprawy z tego, jakim zaskoczeniem dla przybysza są nasze przedmioty codziennego użytku. Plemię Ruta ma również własne zwyczaje, które dla Japończyka są szokujące i... zawstydzające? Mimo wielu barier dwójka bohaterów odnajduje wspólny język i wytwarza się między nimi silna więź.

    „Mother's Spirit” to manga yaoi, jednotomowa, z przyczyn oczywistych przeznaczona dla dojrzałego czytelnika i głównie skierowana do żeńskiej części odbiorców. Jako „stary wyjadacz” tego typu gatunku ucieszyłam się na kolejny, nowy tytuł na polskiej scenie wydawniczej, zwłaszcza ze względu na oryginalną fabułę. Szkoda, że jest to tylko jednotomówka. Wydaje mi się, że gdyby manga była chociaż trochę dłuższa, akcja mogłaby się lepiej rozwinąć. Autor mógł skupić więcej uwagi na relacjach między bohaterami, bo wszystko stało się tak nagle. Brakowało mi również informacji o plemieniu, z którego wywodzi się Qaltaqa. Poznajemy jedynie kilka zwyczajów tam panujących oraz dowiadujemy się, że członkowie plemienia noszą dziwne maski. Mimo to nie jestem zawiedziona.

    Postacie są ładnie narysowane, a to chyba najważniejszy aspekt w mangach yaoi, szczególnie Qaltaqa, opisywany mianem „młodego boga” i paroma innymi epitetami. Sama bym brała, czemu nie. Różnie bywa z tłem, czasem jest kilka stron, gdzie przedstawione są same sylwetki bohaterów, a czasem przeplatają się kadry, które są całkiem zgrabnie wykonane.

    „Mother's Spirit” przyciąga wzrok swoją kolorową obwolutą, na której widnieje dwóch głównych bohaterów. Pod spodem, na samej okładce, z obydwu stron są krótkie, humorystyczne komiksy. Jedyne, co mnie razi, to określanie Qaltaqi „dzikusem”, a jego domu „buszem” (z tyłu w opisie fabuły), no ale domyślam się, że podobnie było w oryginale.

    Jest to tytuł przeznaczony do dość wąskiej grupy odbiorców, więc jeśli nie przepadasz za miłością męsko-męską, to raczej trzymaj się z daleka. Jednak każdej miłośniczce tego gatunku jak najbardziej polecam.

  • Mochicon zbiera atrakcje

    A tak jeszcze w kwestii atrakcji, to przypominamy, że możecie już zgłaszać swoje punkty programu na organizowany przez Tsuru konwent Mochicon. Organizatorzy przyjmują zgłoszenia do 15 czerwca.

    Wystarczy, że wejdziecie tutaj i wyślecie organizatorom odpowiednio przygotowaną wiadomość. Dla wszystkich twórców i prelegentów przewidziane zostały zniżki, które przy 4 godzinach atrakcji wynoszą 100% ceny akredytacji. Innymi słowy, w zamian za swoją pracę otrzymacie “darmową” wejściówkę.

  • Recenzja mangi: Ilona Myszkowska, Janina Grzegorzek, Dranka - „Kawaii Scotland”

    Kawaii Scotland

    Kawaii Scotland

    gindie

    Autor: Ilona Myszkowska, Janina Grzegorzek, Dranka
    Wydawnictwo: Gindie
    Ilość tomów: 1+ (kontynuowana)
    Cena okładkowa: 22,00 zł

    Kiedy człowiek sięga po mangę, której bohaterami są uczniowie, może z pewnością oczekiwać całego mnóstwa kadrów wypełnionych przez krótkie spódniczki, zbliżenia na biusty i masy słodkich ujęć. O ślicznych i mrocznych chłopcach też zapomnieć nie może. Jeśli dorzucimy do tego klasyczne „on wspaniały i popularny, jej - szarej myszki - nie zauważa” otrzymamy przepis na szkolny romans. Chyba żem skuszeni szkocką kratą i nazwiskiem Kobiety-Ślimaka, sięgniecie po najnowszą mangę wydawnictwa Gindie „Kawaii Scotland”. Wówczas złapcie się mocno za swoje siedziska, bo czeka was absurdalna jazda bez trzymanki.

    Dzielni Szkoci w końcu odzyskali niepodległość, pokonali kobiety i ich genderowską ideologię, dzięki czemu znów mogli zadbać o tradycyjne wartości i wykształcenie w zakresie tak niezbędnych czynności, jak gra na dudach czy rzut kłodą. W takich realiach przyszło dorastać głównemu bohaterowi mangi – Ukechanowi. Młodzieniec ten uczęszcza do liceum Azami na Zielonych Wzgórzach, gdzie uczy się jak być prawilnym Szkotem. W tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego do jego klasy trafia nowy uczeń – Semesenpai – będący uosobieniem cech idealnego kilciarza (począwszy od włosów na klacie, przez znajomość wyższej matematyki, na doskonałych rzutach kłodą skończywszy). Oczywiście cała klasa wzdycha na widok tej chodzącej perfekcji, w tym oczywiście główny bohater, który niestety bardziej przypomina znienawidzoną i budzącą lęk kobietę niż męsko-męskiego Szkota. Jednak Ukechan się tym nie zniechęca i postanawia zdobyć uwagę wybranka swego serca.

    I teraz zastanawiam się, jak najlepiej oddać słowami tę górę niedorzecznego absurdu i lukrowo-cukierkowej słodkości, które wręcz wypływają z objęć okładki? Za scenariusz odpowiadają wspomniana już przeze mnie Ilona Myszkowska (Kobieta-Ślimak) i Janina „Nina” Grzegorzek, a ja naprawdę chciałabym wiedzieć, jaką kawę z energetykiem obie panie mieszały podczas jego wymyślania, skoro powstało coś tak chichotogennego. Fabuła jest pełna klisz i drastycznego przerysowania, wypunktowania idiotyzmów i bezlitosnego wyśmiewania konwencji. Bo czegóż to mogą uczyć się w szkole najbardziej prawilni Szkoci, jak nie rzucania kłodą i płomiennej (dosłownie) gry na dudach. Autorki nie zapomniały o przeinaczeniu nawet najdrobniejszego szczegółu, w tym faktu, że matematyczna wartość kłody (niezbędna do obliczenia możliwości skrzyżowania kłody z owcą) jest zaskakująco bliska liczbie pi. O, a wspominałam o bracie Ukechana – Nekochanie, który jest Kotem-Szkotem? Dosłownie. Ma kocie uszka i ogon i wiotczeje jak się go podniesie. Ogólnie rzecz ujmując, przejawia całą masę kocich zachowań. Czy muszę dodawać coś więcej?

    Jednak chyba największe pochwały należą się dla Katarzyny „Dranki” Stasiowskiej, odpowiedzialnej za stronę graficzną „Kawaii Scotland”. To właśnie jej zawdzięczamy obłędnie słodkie minki Nekochana czy niemal dziewczęcą urodę Ukechana. Niedorzeczności sytuacyjne to jedno, ale odpowiednie ich zobrazowanie to zupełnie inna para kaloszy. Właściwe wyważenie słodko-uroczych ujęć ozdobionych całą masą kwiatów i serduszek, szalonej mimiki twarzy ze wzrokiem maniaka na czele, po całkowitą normalność, pozwalającą się zwyczajnie pozachwycać, udało się Drance doskonale. Moim zdaniem grafiki idealnie oddają klimat całej historii, a jakością nie odbiegają od innych mang tego typu.

    „Kawaii Scotland” jest tytułem uroczo niedorzecznym, nieco abstrakcyjnym i wywołującym całą masę reakcji, począwszy od szaleńczego śmiechu po pukanie się w czoło, przy niektórych pomysłach autorek. Jednak tak naprawdę żadne słowa nie oddadzą poziomu absurdu, z jakim zetkniemy się podczas czytania. Swoisty wspomagacz w postaci napoi wesoło-procentowych wydaje się być wręcz nieodzowny w trakcie lektury. Ale nie da się ukryć, że taki właśnie cel przyświecał wszystkim trzem paniom i muszę przyznać, że udało się im to znakomicie.

  • Cosplay, nie fantazja - o zacieraniu się granic przyzwoitości

    Stoję przed lustrem, próbując równo nałożyć czerwoną farbę w sprayu na włosy. Jeszcze tylko maska przeciwgazowa, własnoręcznie zrobiony pancerz i pas z atrapą pistoletu, i mogę ruszać na konwent (Wiem, że strój wojskowy to jeszcze nie cosplay). Już na parkingu widzę innych cosplayerów, którzy włożyli setki godzin w swój strój, nie tak jak ja. Na samym konwencie robię aż zeza rozbieżnego, próbując ogarnąć wzrokiem wszystkie kostiumy, przebrania i rekwizyty.

  • Relacja z konwentu: Sakurakon V - dwa dni w Opolu

    Sakurakon V - Opole 13-14.05.

    W weekend 13 i 14 maja miałem okazję zawitać w Opolu na piątej edycji Sakurakonu. To była moja pierwsza wizyta zarówno w tym mieście, jak i na opolskim konwencie. Trwała ona dwa dni. Serdecznie zapraszam do zapoznania się z moimi wrażeniami.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #30

    Witamy w jubileuszowym, trzydziestym, historycznym Poniedziałkowym Flashu Konwentowym! Historyczność wiąże się z faktem, iż po raz pierwszy przygotowaliśmy dla Was aż 8 pozycji. To będzie naprawdę bogaty weekend, w trakcie którego trafiły się wydarzenia z niemal każdej dziedziny, do wyboru do koloru. A są to: Magnificon, Smokon, Cytadela, Preppers Poland, Festung 2033: Ekspedycja, Sherlockon, Planszówki z Muffinem i Esport Now 2017.

  • Relacja z konwentu: Sakurakon 2017

    W ciepły i słoneczny majowy weekend, w dniach 13. i 14. maja, odbyła się już piąta, lecz po raz pierwszy dwudniowa edycja konwentu Sakurakon w Opolu. Ugrupowanie OMA zajmujące się organizowaniem eventów z zakresu mangi oraz anime zaprosiło wszystkich zainteresowanych kulturą japońską do wspólnej zabawy w gmachu Młodzieżowego Domu Kultury, gdzie miały miejsce prelekcje, występy, pokazy cosplay oraz wiele, wiele innych atrakcji tematycznie oscylujących wokół kultury kraju kwitnącej wiśni.