Boruto
Autor: Masashi Kishimoto, Mikio Ikemoto
Wydawnictwo: JPF
Ilość tomów: 3+
Cena okładkowa: 18,90 zł
Kiedy usłyszałam zapowiedź wydania mangi „Boruto”, byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego pomysłu. Myślałam, że będzie to takie kopiuj-wklej z „Naruto”, tylko tym razem czytelnik będzie śledzić losy jego syna, który, z wyjątkiem fryzury, wygląda niemal identycznie. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po przeczytaniu dwóch tomów odkryłam, że z niecierpliwością czekam na trzeci!
Zacznę od bohaterów. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się postać młodego Boruto, który, jak się okazuje, wcale nie jest wierną kopią swojego ojca. Chłopak nie posiada bowiem żadnego szacunku do tytułu Hokage, którego zdobycie kosztowało Naruto tyle trudu i poświęceń. Młody ninja uważa swojego ojca za cieniasa, który całe dnie spędza za biurkiem ze stertą dokumentów, nie robiąc nic pożytecznego, a przy tym zaniedbując rodzinę. Nie może uwierzyć w to, że ten nudny i wiecznie zmęczony facet jest największym wojownikiem w historii. Naruto w oczach swojego syna jest po prostu zwykłym nieudacznikiem, dlatego nie chcąc pójść w jego ślady, Boruto prosi Sasuke, aby został jego mistrzem i trenując pod jego okiem pragnie zostać najlepszym ninja, pokonać ojca, a przy tym nie zostać Hokage.
Pozostałe postacie pojawiające się w komiksie są potraktowane jako tło dla głównych bohaterów. Trochę szkoda, bo ciekawie byłoby poznać niektóre z nich trochę bliżej i na pewno bardziej urozmaiciłyby fabułę. Mam jednak nadzieję, że w następnych tomach pojawi się ich trochę więcej i że będą czynnie brać udział w wydarzeniach.
Kolejnym oryginalnym pomysłem wykorzystanym w mandze są techniki ninja bohaterów, które stanowią połączenie umiejętności ich rodziców. Na przykład Sarada – córka Sakury i Sasuke – po matce odziedziczyła niezwykłą siłę, po ojcu zaś Sharingana, zaś Inojin – syn Ino i Saia – potrafi posługiwać się zarówno Jutsu Zamiany Umysłu, jak i Zwojem Wielkiej Bestii. Oczywiście każdy z młodych ninja tworzy własne wersje technik rodziców i dopasowuje je do swojego stylu walki.
Jeśli miałabym wskazać rzecz, która przeszkadzała mi w komiksie, to jest nią kreska. Przyzwyczaiłam się do wyglądu postaci rysowanych przez Masashiego Kishimoto i z tego powodu wizerunki bohaterów stworzone przez Mikio Ikemoto trochę kłują mnie w oczy. Nie chodzi tu o młodych ninja, lecz o „starych” bohaterów z mangi „Naruto”. O ile wygląd Naruto czy Shikamaru jest zbliżony do tego z poprzedniej serii, to o postaciach kobiecych, takich jak Sakura czy Hinata, nie można już tego powiedzieć. Nie wspominając o Sasuke, któremu artysta uparł się dodać delikatne loczki. Cóż, po byłym asystencie Masashiego Kishimoto spodziewałabym się, że jego postacie z „Nauto” będą niemal identyczne z oryginałem, ale jak widać mangaka postawił na oryginalność własnej kreski, co według mnie nie było trafionym pomysłem.
Na koniec dodam, że wydawnictwo JPF zadbało, aby manga „Boruto” wyglądem przypominała swój poprzednik, jednak – co jest ogromnym plusem – zmieniła sposób klejenia komiksu, dzięki czemu czytelnik nie ma wrażenia, że tomik zaraz mu się rozklei i wszystkie kartki z niego wylecą, czego nie można powiedzieć o pierwszych tomach „Naruto”.
Polecam zapoznanie się z mangą „Boruto” nie tylko miłośnikom świata ninja wykreowanego przez Kishimoto, ale również czytelnikom, który go nie znają. Może zachęci ich do przeczytania wcześniejszej serii? Sama już zamówiłam trzeci tom. Mam nadzieję, że historia nadal pozostanie oryginalna i nie zacznie przypominać tej z „Naruto”, a do nowego stylu rysowania wkrótce się przyzwyczaję.