Fantastyka

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #71

    Cześć i czołem!

    Sprawmy, żeby pierwszy dzień tygodnia znów był wesoły (a przynajmniej weselszy niż zwykle) za sprawą cotygodniowego przeglądu wydarzeń. Przed Wami 71. Poniedziałkowy Flash Konwentowy, a w nim:

    1. Brodnicon rodem z Brodnicy (która leży nieopodal Warszawy, blisko granicy z Białorusią)
    2. Prusakon odbywający się w Siedlcach (również niedaleko Warszawy i granicy z Białorusią...)
    3. VI Festiwal Ichigo Matsuri, organizowany w... Katowicach!
  • Relacja z konwentu - Animefest 2018

    Na koniec świata i jeszcze dalej! Istotnie, czeskie Brno może być końcem świata dla kogoś, kto, aby przyjechać na ten konwent, musiał przebyć łącznie trzy kraje. Czy warto było spędzić 16 godzin w autobusie w jedną stronę, aby znaleźć się na Animefescie?

  • Relacja z Festiwalu Fantastyki Pyrkon 2018 - Konwent tworzą uczestnicy

    Pyrkon do niedawna był największym wydarzeniem popkulturalnym w naszym kraju. Poprzednia edycja zgromadziła blisko 44 tysiące uczestników, co było kolejnym z rzędu rekordem tego wydarzenia. W tym roku festiwal zaliczył lekki spadek, ściągając do Poznania 43 tysiące fanów fantastyki, cosplayu, komiksu czy gier komputerowych. Z czego wynikała mniejsza ilość uczestników? Czym Pyrkon zaskoczył nas tym razem? I przede wszystkim, czy warto wybrać się na kolejną edycję, która odbędzie się już 26-28 kwietnia 2019 roku? Sprawdźmy!

  • Przedsprzedaż biletów na Warsaw Comic Con!

    Dzień Dziecka już niedługo, a że każdy jest w jakimś stopniu dzieckiem, może pozwolić sobie na odrobinę przyjemności. A co sobie sprezentować? Najlepiej bilet na IV edycję Warsaw Comic Con’u, bo to właśnie 1 czerwca rusza ich przedsprzedaż. Na pierwszy weekend czerwca zostały przygotowane atrakcyjne promocje. Przypominamy, że konwent odbędzie się w dniach 26-28.10.2018 r. w Ptak Warsaw Expo.

    Baner konwentu Warsaw Comic Con

  • *POST SPONSOROWANY* Zgłoś program na Stalowowolskie Spotkania z Fantastyką!

    Nudzi Ci się w lipcu? Upał doskwiera? Nie ma z kim pogadać o swoim hobby? A tu nadchodzą V Stalowowolskie Spotkania z Fantastyką! :D Cyk wypełniasz blankiecik i już masz zajęcie na 6-8 lipca! Chcesz machnąć prelkę o tym, co kochasz? Dostaniesz miejsce i czas! Chcesz wyprowadzić z błędu noobków, i wytłumaczyć im, że Han strzelił pierwszy? No problemo! A może chcesz podzielić się swoją wiedzą o Chińskich Bajkach? (It's just a prank bro!) Spoko może być ;). Tym z Was, którzy mają na tyle odwagi, żeby coś zrobić, organizatorzy oferują: żarełko (na głodnego to nie robota), spanko i spotkanie z podobnymi sobie odjechanymi ludźmi.

    https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLSeZtGYTDjsfwlpM1Iq3_ARYTf3u78Xzu60GGb1uXrSlC-Fi-g/viewform

  • Relacja video z Pyrkonu 2018!

    Przygotowaliśmy dla Was na naszym kanale aż dwie wideorelacje z tegorocznego Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Możecie je obejrzeć na naszym kanale na YouTube lub po prostu w tym poście ;-).

     


  • Recenzja gry: „Munchkin Apokalipsa: Edycja Jubileuszowa”

    Munchkin Apokalipsa: Edycja Jubileuszowa

    Okładka munchkin apokalipsa jubileusz

    black monk

    Wydawca: Black Monk
    Autor: Steve Jackson
    Rodzaj: Karciana/Fantasy
    Poziom skomplikowania rozgrywki: Średni
    Losowość: Średnia
    Gra składa się z: 
    - 165 (+106 w dodatku) kart drzwi i skarbów
    - 4 (tylko w dodatku) pustych kart
    - 12 (+6 w dodatku) kart Pieczęci
    - kości sześciościennej

    Co by było, gdyby połączyć fana postapokaliptycznej rzeczywistości i gier karcianych, w których zasady wzajemnie się wykluczają, a mimo to wszystko działa jak należy, a nawet lepiej? Gracz w „Munchkin Apokalipsa”!

    Tym nieco suchym żartem zaczniemy recenzję reedycji „Munchkina” podszytego jeszcze większym absurdem i szokiem wywołanym przez to, co robią z graczami pieczęcie. Ale nie uprzedzajmy faktów i zacznijmy od genezy. Jest to już kolejna edycja powstała w ramach XV jubileuszu serii z odświeżonymi grafikami kart, których autorem jest Len Peralta. Ponieważ nie miałem wcześniej okazji grać w tę wersję gry, z przyjemnością zabrałem się za recenzję jej odświeżonej wersji.

    Krótko o różnicach. Te są niewielkie, ale za to zrobione ze smakiem. Grafiki pasują stylem do samej gry i nie zaburzają rozgrywki. Jest to o tyle ważne, że część z nas przyzwyczaiła się już raczej do bardzo charakterystycznego stylu Johna Kovalica, który ilustrował większość gier z serii.

    Rozgrywka opiera się na podobnych założeniach, co i cała Munchkinowa rodzina. Naszym celem jest zdobycie dziesiątego poziomu, a ten możemy uzyskać za pomocą odpowiednich kart, walcząc z potworami, które stają nam na drodze (lub są podrzucane przez innych graczy), lub oszukując. Rozgrywkę można przyrównać do swego rodzaju gry fabularnej (RPG), gdyż mamy w niej klasy postaci. W innych edycjach występują też rasy, w „ Munchkin Apokalipsa” natomiast musimy się zadowolić byciem szarym człowiekiem. Ponadto naszą postać można „ubrać” w przedmioty, które zwiększają nasz bonus do poziomu i pozwalają pokonać najpotężniejsze potwory. Brzmi pięknie i poważnie, prawda? Otóż nie, ponieważ w tym wszystkim przeszkadzają nam inni gracze, próbujący nie dopuścić do zdobycia przez nas zwycięskiego poziomu, a narzędzi do przeszkadzania w grze nie brakuje. Do tego zabawę podkręca absurdalność treści oraz rysunków umieszczonych na kartach oraz to, że zasady wcale nie są takie oczywiste, bo ustalane są głównie poprzez to, co jest na nich napisane. Och, oczywiście istnieje ogólny zarys – szkielet – ale wielokrotnie przekonacie się, że ta gra potrafi zaskakiwać.

    No dobrze, ale czym różnią się poszczególne edycje? Każda z nich jest wyjątkowa i wprowadza oryginalne mechaniki, rodzaje przedmiotów czy jeszcze bardziej dziwaczne zasady. Nie inaczej jest w przypadku „Apokalipsy”, z tym jednak, że tutejsza mechanika wprawiła w osłupienie nawet mnie i moją drużynę weteranów. Otóż cała zabawa obraca się wokół tajemniczych pieczęci, które potrafią już i tak zwariowaną rozgrywkę wywrócić do góry nogami. Przypominają one mocno dopakowane klątwy, sprawiając, że można praktycznie pod sam koniec gry stracić wszystko i przegrać mimo miażdżącej przewagi, albo wprost przeciwnie – jedną otwartą pieczęcią przerwać pasmo nieszczęść oraz niepowodzeń i doprowadzić do nieoczekiwanego zwycięstwa. O ile wcześniej liczył się tylko poziom i to właśnie na tej wartości byli skupieni gracze, tak teraz poziomy często tracą na znaczeniu, gdyż wraz z otwarciem ostatniej, siódmej pieczęci gra się kończy i… poziom nie ma wtedy żadnego znaczenia. Oczywiście inaczej się ma sprawa, kiedy uda się wylevelować zanim świat się skończy, ale takie sytuacje są raczej rzadkością.

    Sama tematyka apokaliptycznej edycji „Munchkina” jest całkiem przystępna i większość graczy powinna zrozumieć żarty w niej zawarte. Zwykle easter eggami ukrytymi w prześmiewczych kartach w pełni cieszyć się mogli raczej fani serii/tematyki związanej z kolejnymi wariacjami gry. W „Apokalipsie” jest ona ogólna, choć dalej można określić ją jako geekowską. Wśród klas postaci znajdziemy między innymi Blogera, Dzieciaka czy Naukowca, natomiast walczyć przyjdzie nam z takimi maszkarami, jak Spambot, Lady Tata czy Cerberek.

    Jest to najlepsza edycja „Munchkina”, w jaką kiedykolwiek grałem i mam nadzieję, że zostanie wydane do niej więcej dodatków z jeszcze większą liczbą pieczęci (bo te niestety po kilku/kilkunastu grach tracą nieco swój „efekt wow”, choć i tak mrożą krew w żyłach swoimi mocami). Zawsze też możemy połączyć tę edycję z jakąkolwiek inną, podnosząc poziom absurdu do… diabelnie absurdalnego. Każdy, powtarzam, każdy fan „Munchkina” powinien zagrać w tę grę, a każdy nie fan powinien dołączyć do tego pierwszego i dać się ponieść przygodzie!

     

  • Brodnicon pod patronatem Konwentów Południowych!

    Wakacje tuż-tuż, jest słonecznie i ciepło. To najlepszy czas na konwentowe wypady, a tym razem możemy zaprosić was do Brodnicy! W terminie 1-3.06.2018 r. odbędzie się tam druga edycja objętego przez nas patronatem Brodniconu. W programie przewidywany jest blok literacki, gier elektronicznych, azjatycki, popkultury i nauki oraz wiele innych atrakcji. A co jest najlepsze? Wstęp na imprezę jest zupełnie darmowy!

    Serdecznie zapraszamy na Brodnicon i życzymy fantastycznej zabawy.

    Logo konwentu Brodnicon

  • Znamy datę Pyrkonu 2019!

    Pyrkon na dobre nie przeminął, emocje wciąż nie opadły, a już mamy dla Was informację dotyczącą kolejnej edycji. Największy festiwal fantastyki w Polsce odbędzie się w dniach 26-28.04.2019 r.

  • „Jaksa” Jacka Komudy pod patronatem!

    Opowieść o świecie, gdzie dzielni wojowie stają naprzeciw strzyg i upiorów. Gdzie walka o władzę między ludźmi toczy się równie zażarcie, co walka między starymi a nowymi bogami. W powietrzu unosi się zapach nieprzebytych borów. Ziemia drży, gdy zastęp koczowników rusza galopem do ataku. Nad pobojowiskiem krążą kruki. Dawny świat umiera, nowy dopiero zaczyna się kształtować. Tylko krok dzieli ludzi od całkowitego, niszczycielskiego chaosu i zguby.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #69

    Kolejną, okrągłą edycję Poniedziałkowego Flasha Konwentowego uświetnią:

    • Komiksowa Warszawa
    • Festiwal Fantastyki Pyrkon
    • Stalker: Opuszczone ziemie "Karolewa"
    • Meet Point
  • Recenzja książki: Guillermo del Toro, Daniel Kraus - „Kształt wody”

    ksztalt wody

    Guillermo del Toro, Daniel Kraus - „Kształt wody”

    zysk logo noweWydawnictwo: Zysk i S-ka
    Liczba stron: 431
    Cena okładkowa: 36,90

    Woda jest jednym z żywiołów, które najbardziej fascynują. Ma ona jednak dwojakie działanie. Daje życie, warunkuje wzrost i rozwój, ale też potrafi je odbierać, niszcząc wszystko, co spotka na swojej drodze. Tak naprawdę trudno ją do końca ujarzmić. Spoglądanie w głęboką toń wodną fascynuje i skłania do przemyśleń, wiele z codziennych powiedzonek i przysłów wiąże się też właśnie z nią. To w wodzie zaczęło się życie – co by było jednak, gdyby kryła ona w sobie tajemnice dalece dziwniejsze, niż specyficzny gatunek ryby czy rośliny? W fascynacji głębinami jest coś pierwotnego, ale czy rzeczywiście nieprzekładalnego na obecne realia? Do podobnych – i nie tylko – rozważań skłania powieść „Kształt wody” Guillermo del Toro i Daniela Krausa.

    Elisa Esposito jest woźną w Occam, tajnym ośrodku badawczym. Jest też niema, co znacząco obniża jakość jej życia, skazując ją na pozostawanie na marginesie społeczeństwa. Gdy jednak do wspomnianego ośrodka, w otoczce pełnej napięcia konspiracji, członkowie ekipy badawczej pułkownika Stricklanda przywożą kapsułę z ukrytą w niej istotą, to właśnie ona będzie osobą, która odważy się, pomimo surowych zakazów, zajrzeć do środka i nawiązać kontakt z tym, co w niej jest ukryte. Kontakt, dodajmy, bardzo głęboki i przejmujący.

    Pomimo przyciągającej i swoiście kojarzącej się z bardziej obyczajowymi w wydźwięku lekturami fabuły, „Kształt wody” nie jest książką przystępną, przynajmniej z początku. O ile nie mam zazwyczaj problemu z narracją, która przeskakuje pomiędzy poszczególnymi bohaterami, bardzo odmiennymi i pozostającymi w sporym oddaleniu od siebie, o tyle tutaj już go napotkałam. Postaci Elisy i Stricklanda są diametralnie różne, a fragmenty, które są im poświęcone, są stanowczo za krótkie, by można było nawiązać ten rodzaj „kontaktu” z nimi i wyodrębnić jakieś cechy poza tymi najjaskrawiej przedstawionymi. Początek sprawia wrażenie skrótowego, pospiesznego, wręcz suchego, chociaż tak naprawdę przekazuje czytelnikowi ogrom informacji o obojgu bohaterach. Na szczęście wszystkie szczegóły, tworzące z początku ten chaos, po chwili wskakują na swoje miejsce. Gdy zaś dołączą do nich postacie poboczne, Giles, Zelda i Lainie, całość nabiera nagle głębi i żywości dobrze dopracowanego, barwnego obrazu życia skromnej woźnej i surowego pułkownika.

    A co z tajemniczym obiektem badań, tak intrygującym Elisę (i nie tylko ją)? Jeśli ktoś oglądał film „Hellboy. Złota Armia”, nie będzie mógł pozbyć się sprzed oczu charakterystycznego wizerunku Abe’a, człowieka-ryby, uwielbiającego jajka (tu, co prawda, zepsute, w przeciwieństwie do Deus Branquia z „Kształtu…”) i muzykę klasyczną. Ilość cech zbieżnych u obu postaci jest zadziwiająca, choć trochę brakowało mi humoru Abe’a. „Człowiek-amfibia” z powieści dostał za to od autorów zdecydowanie więcej dramatyzmu i tej niepojętej „boskości”, która miała zdecydować o jego nieszczęściu. Nie znajdzie się w książce wielu opisów jego wyglądu, więcej to sama otoczka – falowanie wody, sposób, w jaki wyraża ona emocje „stwora”, gdy ten nawiązuje powoli bardzo specyficzną w formie komunikację z niemą Elisą, jego sposób poruszania się i to, jak wiele z niewypowiedzianych słów można w ten sposób przekazać. To niemal czysta poezja i piękno, gdyby nie… Ano, w końcu jesteśmy w ośrodku badawczym.

    Co można zrobić z ostatnim przedstawicielem gatunku, mającym w domyśle pewne cechy decydujące o jego ewolucyjnej wyższości nad homo sapiens? Doświadczenie z popkulturą podpowiada od razu: rozebrać go na części i zobaczyć, co ma w środku. Gorzej nawet: jest jeszcze Strickland, który z amazońskiej dżungli, gdzie przez siedemnaście miesięcy usiłował stwora odnaleźć, wrócił odmieniony tak, że nie jest w stanie już na nowo powrócić jako mąż i ojciec, a nawet żołnierz. Powierzenie mu nadzoru nad badaniami wydawałoby się więc najgorszym z możliwych wyjściem, i dotąd zastanawia mnie, jakim cudem w ośrodku pełnym naukowców wszelkiej maści nie dostrzeżono narastającego problemu z zespołem stresu pourazowego, który coraz mocniej wykrzywiał psychikę pułkownika. Strickland słyszy ciągle wrzaski amazońskich małp, które doprowadzają go do szału, zaburzając jego funkcjonowanie tak, że jedynym, co może faktycznie zrobić, jest skierowanie agresji ku przyczynie całego zamieszania – czyli właśnie Deus Branquia. Niestety dostrzega też Elisę, jako jedyną w tym wszystkim naprawdę cichą istotę – bo niemą… To, w jaki sposób napisana została postać Stricklanda zasługuje na pochwałę, bo chociaż nie ma przyjemności w czytaniu o jego pogłębiającym się szaleństwie, to jest to w pewien przerażający sposób fascynujące – i przede wszystkim wyjątkowo oddziałuje na wyobraźnię.

    Czasu spędzonego przy „Kształcie wody” trudno żałować, nawet pomimo początkowych trudności. Im dalej, tym trudniej książkę odłożyć na bok, zwłaszcza przy pogłębiających się wątkach personalnych bohaterów. Szczegółowy opis ich zachowań, relacji i tego, w jaki sposób nawiązuje się kontakt, a potem głębsza relacja pomiędzy Deus Branquia a Elisą - to wszystko jest po prostu tego warte. O ile więc film, który próbowałam oglądać po lekturze kompletnie mnie nie zachwycił, o tyle książkę polecam bardzo – choć nie jako lekki romans, a coś o wiele głębszego i mroczniejszego.

  • Fuzja konwentów: Festiwal Sabat Fiction-Fest objęty patronatem!

    Dopiero co pisaliśmy o fuzji Jagaconu i Sabat Fiction-Fest, a już organizatorzy biorą się do pracy oraz dbają o promocję festiwalu i jak największy rozgłos. Nie mogliśmy pozostać obojętni i postanowiliśmy dołożyć swoją cegiełkę do tego niesamowitego dzieła i objęliśmy patronatem medialnym Festiwal Sabat Fiction-Fest!

    Obiecano nam więcej, lepiej i bardziej, w co jesteśmy skłonni uwierzyć. W końcu dwie dobre ekipy robiące swoje konwenty w województwie świętokrzyskim na pewno zadbają, by była to impreza na najwyższym poziomie!

    Też jesteśmy zdania, że lepiej stworzyć jeden duży konwent zamiast dwóch mniejszych, szczególnie że oba eventy dzieliła niewielka odległość. Wydarzenie odbędzie się już 17-19 sierpnia w Kielcach (w budynku Targów Kielce), a wejściówka kosztować będzie prawdopodobnie 40 zł, choć jeszcze nie mamy oficjalnego potwierdzenia.

    Banner festiwalu fantastyki Sabat Fiction-Fest w Kielcach

  • XII Toporiada pod patronatem Konwentów Południowych

    To już dwunasta edycja wydarzenia, które rokrocznie do Miedznej Murowanej (malowniczej wsi położonej nieopodal Opoczna oraz Tomaszowa Mazowieckiego) przyciąga okolicznych fanów fantastyki, a w szczególności gier fabularnych. Jest to jedna z tych imprez, które oferują nie tyle prelekcje w szkolnych salach, co raczej rozrywkę na świeżym powietrzu. 

    Tym, co wyróżnia ten konwent na tle innych, jest współzawodnictwo o „Złote Topory”, czyli nagrodę dla najlepszego Mistrza Gry oraz Gracza.

    Toporiada odbędzie się w dniach 9-11 lipca i kosztować będzie 50 zł za całość. Jeżeli z jakiegoś powodu nie możesz zostać na dłużej niż jeden dzień – nic straconego. Za 25 zł opłacisz cały dzień zabawy.

    Toporiada XII oczywiście została objęta naszym patronatem medialnym. Serdecznie zapraszamy na krótkie wakacje w Miedznej Murowanej!

    Logo konwentu Toporiada XII

  • Będzie drugi tom powieści „Płomień i Krzyż” Jacka Piekary!

    plomien i krzyz tom 2Piętnaście lat. Mniej więcej tyle czasu minęło od premiery pierwszego tomu przygód inkwizytora Mordimera Madderdina osadzonego w alternatywnym świecie, w którym Chrystus zszedł z krzyża by karać niewiernych. Po latach milczenia, kolejnych wznowień i reedycji książek z cyklu doczekaliśmy się wieści, że autor - Jacek Piekara - oddał wydawnictwu Fabryka Słów tekst o tytule „Płomień i Krzyż. Tom 2”.

  • Relacja z Warsaw Comic Con – Lokomotywa ruszyła.

    20 kwietnia o godzinie 12:00 otworzyły się bramy nadarzyńskich hal Expo i rozpoczęła się kolejna edycja Warsaw Comic Con Spring Edition. Tak, moi drodzy, o ile na początku był problem z Comic Conem, a każda próba kończyła się fiaskiem, tak teraz mieliśmy przyjemność gościć już na 3. edycji. Kolejne gwiazdy Hollywood zachwycone Polską, kolejni fani spełnili marzenia, kolejni uczestnicy… zadowoleni czy nie? Jak myślicie? Co zmieniło się od pierwszej edycji? Po szczegóły i za kulisy spotkań zapraszam do rozwinięcia, a jest o czym czytać. Życzę miłej lektury i dziękuję, że jesteście z nami.

  • Jagacon i Sabat Fiction-Fest jednym wydarzeniem!

    Zarówno Sabat Fiction-Fest, jak i Jagacon zostały zaplanowane w tym samym terminie. Wiele osób chętnych wziąć w nich udział łamało sobie głowę, co wybrać – oba wydarzenia są przecież warte uwagi. Organizatorzy postanowili ułatwić fanom sprawę i w dniach 17-19 sierpnia na terenie Targów Kieleckich zobaczymy największe fantastyczne wydarzenie targowe w regionie. Konwent będzie utrzymany w klimacie fantasy, ale fani science-fiction i cyberpunku również znajdą coś dla siebie. Poza tym nie zabraknie oczywiście konkursu cosplay, koncertów, spotkań z pisarzami i youtuberami. Współpraca organizatorów obu konwentów zostanie utrzymana również przy nadchodzących edycjach.

    Szczegóły dotyczące imprezy będą aktualizowane na stronie wydarzenia.

    Banner konwentu Sabat Fiction-Fest

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #68

    W zeszłym tygodniu Poniedziałkowego Flasha Konwentowego nie było, tak jak wydarzeń zapowiedzianych na weekend majowy. Organizatorzy odpoczęli, by z nową siłą w postaci dwóch wydarzeń uderzyć ponownie. A co nas czeka tym razem? Dzień Darmowego Komiksu oraz Gostkon!

  • Darmowa literatura fantasy w wersji elektronicznej!

    Chyba każdemu z nas zdarzyło się spojrzeć wieczorem na regały pękające w szwach od książek i pomyśleć: „nie mam nic do czytania”. Wizytę w księgarni utrudnia pusty portfel, a najbliższa biblioteka jest już nieczynna. 

    Z pomocą przychodzi blog Matka Przełożona i jej lista darmowej literatury fantastycznej – zbiorów, antologii, magazynów fantastycznych, portali, a także opowiadań i pojedynczych publikacji. Zachęcamy do korzystania!

  • Recenzja książki: Jacek Łukawski – „Pieśń i krzyk”

    piesn i krzyk

    Jacek Łukawski – „Pieśń i krzyk”

    sqnWydawnictwo: SQN
    Liczba stron: 400
    Cena okładkowa: 36,90 zł

    W 2016 roku Jacek Łukawski po raz pierwszy zabrał nas w niezwykłą podróż do Krainy Martwej Ziemi. Wraz z drużynnikiem Arthornem i niewielkim oddziałem dowodzonym przez Dartora przekroczyliśmy Martwicę, by poznać wykreowany przez pisarza świat i przekonać się, jak krucha może być jego równowaga. Weszliśmy w tę rzeczywistość spokojnie, jakby tylnym wejściem, przez wąski przesmyk utworzony w śmiercionośnej magii, która zabrała życie wielu ludziom. A potem wrzucono nas w pędzącą akcję, która nie zwalniała ani na chwilę, zwłaszcza w drugim tomie trylogii. Teraz przyszedł czas, aby poznać zakończenie tej niezwykłej historii o drużynniku i magicznym mieczu, którym można zabijać bogów.

    Jak mogliśmy się spodziewać, Arthorn, który prosto z latającej łodzi płanetnika Arka Olsona trafił do lochów w Carmennes, zdołał ocalić życie. Księżniczka Azure w swej wspaniałomyślności „odwdzięczyła się” za pomoc oraz sprowadzenie do Wondettel, skazując go na wiosłowanie na galerach zamiast na śmierć. Podobny los spotkał Marcasa, komesa Doreby, i biednego Oflana, który ośmielił się w czasie procesu zeznawać na korzyść Arthorna. Niezwykła kompania, która wyruszyła z ukrytej przed wszystkimi doliny, Asnal Talath, uległa rozproszeniu. Tymczasem lord Auriss zasiadł na tronie obok Azure. Osiągnął swój cel, ale kosztem wielu wyrzeczeń i podporządkowania się teraz już oficjalnie koronowanej królowej. Ta zaś wciąż marzy o poszerzeniu granic Wondettel i szykuje się na wojnę z krajami zza Martwicy. Nikt już nie jest w stanie jej powstrzymać, gdyż jedyny człowiek, który mógł stopować jej zapędy, czyli Garhard, nie żyje. Robi się coraz bardziej niebezpiecznie, zwłaszcza że ani Dao, ani Gariel Ael nie zamierzają bezczynnie czekać na atak Wondettel. Tymczasem Nyz’gam – władczyni czarnej twierdzy – i Fardor mają swoje plany, w których kluczowym elementem jest Martwica i związana z nią magia.

    „Pieśń i krzyk” to powieść, którą trudno jest oceniać w oderwaniu od poprzednich części trylogii. Do Krainy Martwej Ziemi powracamy chwilę po wydarzeniach, które miały miejsce w „Gromie i szkwale”. Jeśli jednak ktoś nie pamięta, co działo się wcześniej, Jacek Łukawski przychodzi z pomocą. Autor zamieścił bowiem na początku książki list Arthorna pisany do mędrca z gór. Pokrótce przedstawia w nim wydarzenia, które miały miejsce w poprzednich tomach cyklu.

    Teraz, w „Pieśni i krzyku”, mamy okazję poznać więcej szczegółów dotyczących zarówno teraźniejszości, jak i przeszłości – nie tylko poszczególnych bohaterów, ale i całej krainy. Dowiadujemy się między innymi, czym jest Martwica, jak powstała i w jakim celu, a także jakie plany w stosunku do niej mają starzy bogowie. Jacek Łukawski wyjawia nam w końcu tajemnicę pochodzenia Arthorna oraz jego trudnego dzieciństwa i młodości, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć tego bohatera i dokonywane przez niego wybory (nawet te, które wcześniej wydawały się bezsensowne). Nie zmienia to jednak faktu, że drużynnik zdaje się być teraz odrobinę irytujący: staje się mściwy, ciągle marudzi i zdecydowanie stracił charyzmę – narzekają na niego nawet towarzysze! Oczywiście zmiany w jego zachowaniu można łatwo wytłumaczyć cierpieniem i upokorzeniami, których doświadczył, ale obcowanie z nim na dłuższą metę bywa męczące. Na szczęście autor wynagradza nam tę niedogodność, wprowadzając nowych bohaterów. Dwóch z nich wielu czytelników na pewno pokocha całym sercem. Pierwszy z nich to Węgielek – czarny kot przygarnięty przez Valescę, a drugi to dziesiętnik Gradlon, który potrafi kląć z taką finezją, że na pewno niejedna osoba uśmiechnie się, czytając, jak „pieszczotliwe” zwraca się do towarzyszy – „prukwy leniwe z murwiarskiego dupska wyjęte i przez strzygę wylizane” to jedno z łagodniejszych określeń.

    Pozostałe postaci nie zmieniają się zbytnio w stosunku do poprzednich części. Valesca, mimo częściowej utraty pamięci, jest silną i zdeterminowaną kobietą, Azure pozostaje wyniosła i zadufana w sobie, Gwydon wciąż z optymizmem podchodzi do życia. Dużym zaskoczeniem może okazać się za to Auriss. Wcześniej był to spiskujący lord, który nie cofał się przed niczym, by zasiąść na tronie. Teraz widzimy go w zupełnie innym świetle, okazuje się bowiem, że świetnie sprawdza się jako władca – jest rozsądny i podejmuje przemyślane, mądre decyzje.

    Jeśli chodzi o fabułę, to dostajemy książkę podobną w swej brutalności do poprzedniczek. Magia jednak jest silniejsza niż kiedykolwiek, a na bohaterów czyha więcej niebezpieczeństw. Śmierć podąża za nimi krok w krok, niektórych nawet dosięga. Widać, że autor dokładnie wszystko przemyślał, nie ma tu przypadkowości, a informacje są ujawniane w odpowiednim czasie. W ogólnym odbiorze może przeszkadzać jedynie przeskakiwanie między różnymi miejscami i bohaterami oraz odrywanie nas od ciekawych sytuacji w najmniej odpowiednim momencie (np. w trakcie potyczki Marcasa z grupą wojowników – o jej wyniku dowiadujemy się później z opowieści). Owszem, takie działanie można uzasadnić chęcią pokazania szerokiej perspektywy wydarzeń. Towarzyszymy różnym bohaterom (Arthornowi, Valesce, Azure, Aurissowi czy nawet Mathonwie) i razem z nimi patrzymy na inny kawałek rzeczywistości, co daje nam całościowy obraz wydarzeń, ale sprawia jednocześnie, że czasami możemy się pogubić i zastanawiać, gdzie właśnie jesteśmy.

    Ponadto akcję całej trylogii da się porównać do powoli pompowanego balonika. Nie należy jednak spodziewać się wybuchu. Autor prowadzi fabułę w taki sposób, by przełamać schemat wielkiej bitwy na koniec, której – notabene – wyczekujemy. Nie oznacza to, że otrzymujemy zakończenie złe. Wręcz przeciwnie, jest ciekawe w swej odmienności – spokojne, z wielkimi bitwami rozgrywającymi się gdzieś w pewnym oddaleniu – i świetnie koresponduje z tym cichym wejściem w Martwicę, którym rozpoczął się pierwszy tom trylogii.

    Jeśli chodzi o stronę graficzną książki, to wszystko – tak jak poprzednio – utrzymane jest na wysokim poziomie: przyciągająca uwagę grafika na okładce i ciekawe ilustracje Rafała Szłapy wewnątrz, choć niestety, w moim egzemplarzu książki zostały zamienione – rysunek ze strony 45 odnosi się do wydarzeń ze strony 153.

    Czy warto zatem sięgnąć po Krainę Martwej Ziemi? Zdecydowanie! Wartka, pełna akcji i zaskakująca fabuła, interesujący świat magii, odrobina polityki i przełamywanie schematów, które znamy z klasyki fantasy, oprócz tego ciekawe nawiązania do innych tekstów, odrobina humoru, nienachalne wątki miłosne i bliski nam słowiański klimat zapewnią doskonałą rozrywkę.