Paweł Kornew - „Przeklęty metal”
Autor: Paweł Kornew
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 505
Cena okładkowa: 43,90zł
Osobom siedzącym po uszy w fantastyce i science fiction nie trzeba chyba przedstawiać Pawła Kornewa. Rosyjski pisarz, autor cyklu „Przygranicze”, w swej nowej serii porzuca tematykę post- apo na rzecz mrocznego fantasy. „Przeklęty metal” to pierwszy tom przygód Sebastiana Marta, samozwańczego egzorcysty-amatora, uchodzącego wśród ludu za eksperta w swoim fachu.
Akcja od samego początku porywa, intryguje, sprawia, że chce się czytać dalej. Powieść jest pod tym względem trochę nierówna: pierwsze 100-150 stron jest świetne, środkowa część nie wciąga już aż tak bardzo, dopiero zakończenie znów podnosi poziom całości – choć i ono nadchodzi nieco zbyt szybko. Całe szczęście, autor ma wyjątkowo lekkie pióro i nawet mniej ciekawe fragmenty są opisane w specyficzny sposób.
Świat wykreowany przez Kornewa również do nudnych nie należy. Sięgając po motyw walki z demonami, autor od razu zaskarbił sobie moją sympatię. W „Przeklętym metalu” na porządku dziennym są bowiem opętania i ataki złych mocy. Do walki z siłami piekieł stają dwie organizacje mające jeden cel – oczyszczenie krainy z demonów – który jednak starają się osiągnąć na dwa zupełnie różne sposoby. Podczas gdy egzorcyści opętanych wypędzają złe duchy z ich ciał, egzekutorzy bez skrupułów pozbawiają delikwentów życia. Natomiast nasz główny bohater nie należy oficjalnie do żadnego z ugrupowań. Choć przedstawia się jako egzorcysta, całą swoją wiedzę czerpie z książek, a nie z treningu pod okiem mistrzów. Walka z demonami to też nie jedyny konflikt, jaki poznamy na kartach powieści. Tłem dla wydarzeń jest bowiem wielka wojna pomiędzy rywalizującymi królestwami, zbierająca krwawe żniwo również wśród niewinnych. Całe okrucieństwo i brutalność stron walczących będzie dane nam poznać poprzez relacje bohaterów pobocznych.
Powieść charakteryzuje wielowątkowość i złożoność fabuły. Historię obserwujemy na zmianę z perspektywy kilku bohaterów, różniących się pochodzeniem, statusem społecznym i miejscem akcji rozgrywających się wydarzeń. Każdy z nich ma inaczej prowadzoną narrację, co niestety wprowadza do lektury straszny chaos. Momentami ciężko połapać się, co właściwie się dzieje. Zwłaszcza, że narracja co kilka rozdziałów przeskakuje z trzecio- do pierwszoosobowej i odwrotnie. W wielu opiniach na temat tej książki pojawia się stwierdzenie, że autor powinien umieścić na końcu jakiś spis postaci, drzewo genealogiczne lub chociażby mapę. I nie sposób się z tym nie zgodzić – takie rozwiązanie znacznie ułatwiłoby czytelnikowi zorientowanie się, kto jest kim.
Werdykt ostateczny? Raczej polecam. Nie jest to może arcydzieło literatury, ale mimo wad warto „Przeklęty metal” przeczytać.