Fantastyka

  • Relacja z Konwentu: Dni Fantastyki 2017 - Fantastyczny Zamek

    Centrum Kultury „Zamek” we wrocławskiej Leśnicy po raz kolejny stało się gospodarzem Dni Fantastyki. Tegoroczna edycja odbyła się w dniach 7-9 lipca. Tym razem tematem przewodnim konwentu było: „Bohaterowie w Literaturze”i. Czy organizatorzy sami stali się herosami podczas przygotowywania imprezy? Zapraszam do relacji.

  • Polcon inwestuje w esport!

    Festiwal Fantastyki Polcon otwiera się na nowe doznania. Wirtualne. Tegoroczna edycja wydarzenia dodała bowiem do swojego programu turniej esportowy. I to niemały, bowiem rozegrany zostanie on aż w czterech tytułach: CS:GO, League of Legends, FIFA 17 i Hearthstone, a łączna pula nagród sięgnąć ma 48.000 złotych.

    Turniej na Polconie nie będzie mały także z innego powodu, mianowicie ilości graczy. Limit dla FIFY wynosi 64, a Hearthstone’a 128. Z kolei CS i LoL posiada miejsce dla 256 drużyn, przez co konieczne stało się rozbicie rozgrywek na fazę online i offline. Ta ostatnia rozstrzygnięta zostanie w czasie festiwalu.

    Zapisy drużyn do rozgrywek CSa i LoLa przyjmowane są do 18 lipca, gracze Hearthstone i FIFY mają natomiast czas do 17 sierpnia.

  • Recenzja mangi: Jun Mochizuki - „Księga Vanitasa"

    księga vanitasa

    Księga Vanitasa

    waneko

    Autor: Jun Mochizuki
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Dawno, dawno temu żył znienawidzony przez wszystkich wampir Vanitas. W przeciwieństwie do innych wampirów przyszedł on na świat w noc pełni błękitnego księżyca, który jest uważany za zły omen. Wampiry urodzone podczas pełni szkarłatnego księżyca obawiały się tego odmieńca, dlatego przepędziły go z wioski. Vanitas w swoim sercu poprzysiągł zemstę i stworzył księgę przepełnioną mocą ingerowania w prawdziwe imiona wampirów. Orzekł, że osoba, która posiądzie tę książkę, stanie się tą, która zgładzi wampiry szkarłatnego księżyca. W czyje ręce trafi magiczny wolumin i jak potoczy się los wampirzej społeczności?


    Na początku pierwszego tomu poznajemy Noé – wampira, który poszukuje księgi Vanitasa, by przekonać się na własne oczy, jaka jest jej prawdziwa natura. Na pokładzie sterowca lecącego do Paryża spotyka mężczyznę, który jest posiadaczem wspomnianego wyżej tomu, a imię odziedziczył po jego stwórcy. Okazuje się, że to zwykły śmiertelnik, lekarz specjalizujący się w wampirach. Jego misją jest poszukiwanie nosicieli klątwy – wampirów, które bez żadnego powodu nagle zaczynają zachowywać się dziwnie i agresywnie, oraz uzdrawianie ich. Noé staje się świadkiem wyleczenia dzięki mocy woluminu i aby poznać jego sekrety – chcąc czy nie chcąc – musi trzymać się blisko Vanitasa.


    Autorką „Księgi Vanitasa” jest Jun Mochizuki, która wcześniej stworzyła mangę „Pandora Hearts”. Na początku myślałam, że obie serie będą do siebie bardzo podobne, jednakże wielce się pomyliłam. Akcja „Księgi Vanitasa” rozgrywa się w alternatywnym Paryżu, gdzie możemy rozkoszować się widokiem podniebnych sterowców. Autorka świetnie utrzymuje w fabule równowagę między powagą, mnóstwem tajemnic a sielankowymi momentami z odrobiną śmiechu. Akcja rozwija się płynnie, bez niepotrzebnych przestojów, a informacje dostajemy stopniowo, by nie pogubić się w wirze zdarzeń.


    Na obwolucie pierwszego tomu został zaprezentowany śmiertelnik Vanitas z księgą w dłoni. Tytuł idealnie wkomponowuje się w ilustracje. Na okładce przedstawiono projekt sterowca „La Baleine” – autorka opisała, jak powstawał. Na końcu mangi jest krótka historyjka pt. „Opowiedz nam, mistrzu Vanitasie” i specjalne podziękowania. Kreska pani Mochizuki jak zwykle oczarowuje swoim pięknem, a bohaterowie są uosobieniem różnorodnych cech i działają nieszablonowo.


    Uważam, że „Księga Vanitasa” to trafny wybór. Jedna tajemnica goni kolejną, są momenty grozy i sceny, przy których nie da się nie uśmiechnąć. Jeśli spodobała Ci się „Pandora Hearts”, to z pewnością i ta seria przypadnie Ci do gustu.

  • Relacja z konwentu: Dąbrowskie Dni Fantastyki

    Dąbrowskie Dni Fantastyki, wcześniej znane jako Dni Fantastyki Militarnej, które niezmiennie organizowane są w Muzeum Miejskim „Sztygarka” w Dąbrowie Górniczej, tym razem odbyły się na przełomie czerwca i lipca (30.06-1.07). Aby dowiedzieć się, jak minęły te dwa dni, zapraszam do przeczytania niniejszej relacji.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #36

    Słońce, deszcz, burza. Słońce, deszcz, burza...konwenty! I nie tylko one! Już teraz, w poniedziałek, w Naszym Poniedziałkowym Flashu Konwentowym! Dobra, wystarczy tych wykrzykników, pora na konkretny. Konkretnie polecamy Wam zatem Mikon, Mochicon, Japonię Oczami Fana, Orkon oraz Hammurabi Cup.

  • Recenzja mangi: Hikaru Miyoshi, PSYCHO-PASS Committee, Akira Amano, Gen Urobuchi (Nitroplus) - „Inspektor Akane Tsunemori"

    inspektor akane tusnemori

    Inspektor Akane Tsunemori

    waneko

    Autor: Hikaru Miyoshi, PSYCHO-PASS Committee, Akira Amano, Gen Urobuchi (Nitroplus)
    Wydawnictwo: Waneko
    Ilość tomów: 2+
    Cena okładkowa: 19,99 zł

    Czy chciałbyś żyć w czasach, w których maszyna decyduje o twojej przyszłości?

    Akcja w mandze „Inspektor Akane Tsunemori” rozgrywa się w futurystycznej Japonii, gdzie system Sybilla przesądza o losie każdego człowieka. W tym świecie ludzka psychika jest poddawana ciągłej kontroli przez skanery porozmieszczane po całym kraju, a jej właściwości da się zmierzyć i wyrazić liczbowo. Określa się ją jednostką Psycho-Pass, która wyraża jej wartość. Psycho-Pass może łatwo ulec pogorszeniu, dlatego Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej zapewnia szereg terapii psychologicznych. Osoby, których Psycho-Pass przekracza dopuszczalną normę są klasyfikowane jako utajeni kryminaliści. Takie indywidua są zatrzymywane przez Biuro Bezpieczeństwa zanim jeszcze dopuszczą się czegoś złego. Natomiast system Sybilla jest nieomylną wyrocznią, stanowiącą prawo.

    Główną bohaterką jest Akane Tsunemori, która już na początku fabuły zostaje nową panią inspektor Wydziału Dochodzeniowego Biura Bezpieczeństwa Publicznego w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej. Jej zadaniem jest utrzymanie porządku publicznego, a więc łapaniem utajonych kryminalistów. Już pierwszego dnia pracy Akane otrzymuje misję do wykonania – złapanie mężczyzny, który wpadł przy kontroli Psycho-Passa przez skaner uliczny i zbiegł z zakładnikiem. Świeżo upieczona pani inspektor poznaje swój zespół, który ma jej pomoc w wypełnieniu zadania: inspektora Ginozę oraz tzw. egzekutorów – ludzi o wysokim współczynniku zbrodni, którzy są utajonymi kryminalistami, jednakże pozwolono im na jedną formę uczestnictwa w życiu społecznym – ściganie innych przestępców. Podstawową bronią inspektora i egzekutora jest dominator – aparat, który odczytuje wartość Psycho-Passa i odbezpieczy się, kiedy wykryje utajnionego kryminalistę. Są to więc „oczy” Sybilli. Podczas swojej pierwszej sprawy Akane będzie musiała przekonać się na własnej skórze, czy system rzeczywiście jest nieomylny i czy sama odnajduje się w roli inspektora.

    Mangę można zaliczyć do gatunku science fiction z elementami detektywistycznymi, jako że fabuła obraca się właśnie wokół tego typu misji. W pierwszym tomie panuje poważna atmosfera, nie ma czasu na ckliwe momenty, gdy w grę wchodzi ludzkie życie. W powolnym tempie ukazywane są tajemnice, bohaterowie ścigani są przez krwawe obrazy przeszłości, a w ludzkich sercach czai się mrok, którego nie zmierzy żadna maszyna. Postacie mają różne osobowości, które stopniowo poznajemy. Akane Tsunemori nie jest stereotypową bohaterką o niezachwianej postawie i pewności siebie, a młodą kobietą, która emocjonalnie podchodzi do swojej pracy i nie jest obojętna na krzywdę ludzką.

    Projekty postaci narysowane przez Akirę Amano osobiście ujęły mnie za serce. Kreska oddaje klimat serii, są też kadry drastyczne, w szczególności jeden wrył się głęboko w moją psychikę. Kadr przedstawia w nienaturalny sposób zniekształcone ludzkie ciało w wspomnieniach Kougamiego, wygląda to jak scena wycięta rodem z horroru. Na obwolucie pierwszego tomu zaprezentowany jest wyżej wspomniany egzekutor. Biały tytuł miło kontrastuje z czarnym tłem. Trzeba także wspomnieć, że przed wydaniem mangi, w 2012 roku powstało anime o tytule „Psycho-Pass”.

    Z ręką na sercu polecam ten tytuł, nawet tym, którzy obejrzeli wspomnianą serię w fomie animacji. Co prawda manga podąża jej śladem dość wiernie, jednakże pojawia się parę dodatkowych kadrów. Myślę, że ten psychologiczny kryminał w konwencji science fiction powinien przypaść do gustu większości czytelników mang, a zwłaszcza tym starszym.

  • Recenzja książki: Olga Gromyko - „Rok Szczura. Widząca”

    rok szczura widzaca

    Olga Gromyko - „Rok Szczura. Widząca”

    papierowy ksiezycWydawnictwo: Papierowy Księżyc
    Liczba stron: 486
    Cena okładkowa: 42,90 zł

    Wsi spokojna, wsi wesoła, gdzie czas płynie leniwie, a ludziom żyje się dostatnio. Bogini Holga dba tu o swoich wyznawców, prostując ich ścieżki i zapewniając obfitość plonów, dobrobyt i szczęśliwy żywot. Czasem jednak świat we władanie bierze bóg Saszy – wtedy niespodziewanie przychodzi Rok Szczura, a wraz z nim wszystko, co złe. Niewielkiej wsi w tsarstwie Rintaru, Przybłociu, ten czas przyniósł niespotykaną dotąd suszę – plony uschły, w studniach brakło wody, nie było gdzie wypasać zwierząt, bo łąki przypominały pogorzeliska.

    Dla 8-letniej Ryski, bohaterki powieści Olgi Gromyko „Rok szczura. Widząca”, każdy rok jest Rokiem Szczura. Od najmłodszych lat dziewczynka jest wioskowym wyrzutkiem. Matka jej nie kocha, ojczym bije za każde, nawet najmniejsze przewinienie, rówieśnicy dokuczają, gdy tylko znajdzie się w zasięgu ich wzroku, a wszystko to dlatego, że Ryska jest owocem gwałtu. W dodatku odziedziczyła po ojcu, sawriańskim żołnierzu, jasne, podobne do żabich oczy, które wszystkim mieszkańcom Przybłocia przypominają o czasie wojny Rintaru z Sawrią. Ale ten Rok Szczura, gdy poznajemy Ryskę, przynosi dziewczynce niespodziewaną odmianę losu. Ojczym, który nie może znieść jej widoku, oddaje pasierbicę na wychowanie swojemu bogatemu krewnemu, Świstakowi. W majątku Świstaka Ryska odnajduje spokój i zyskuje przyjaciela – niewiele starszego od niej chłopca o imieniu Żar, a także niespodziewanie i za sprawą spotkania z Wędrowcem budzi w sobie niezwykły i rzadki dar jasnowidzenia. Mieszkańcy majątku uznają ją za Widzącą, która dostrzega ścieżki ludzkiego życia wytyczone przez Holgę i potrafi wybrać tę najlepszą.

    Sielanka nie trwa jednak długo. W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Ryska traci przyjaciela. Żar opuszcza Przybłocie, a w gospodarstwie Świstaka zostaje uznany za zmarłego. Dziewczyna nie może się z tym pogodzić, a w końcu – po kilku latach – decyduje się na desperacki krok, który na zawsze odmieni jej życie: zabiera swojemu chlebodawcy krowę i udaje się do najbliższego miasta na poszukiwania Żara. Po drodze ratuje życie należącemu do Wędrowca szczurowi, który tak naprawdę szczurem nie jest… I tutaj, po około 200 stronach, zaczyna się właściwa historia powieści „Rok Szczura. Widząca” Olgi Gromyko. Ryska, gadający szczur Alk i Żar, który po opuszczeniu wioski został wprawnym złodziejem, wyruszają w niezwykłą podróż po sto złotych monet oraz na poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak przywrócić Alkowi jego dawną postać.

    Pierwszy tom cyklu „Rok Szczura” to w głównej mierze opowieść o rodzącej się w bólach przyjaźni między trojgiem bohaterów różniących się między sobą niczym trzy żywioły. Ryska jest typową wiejską dziewczyną, która pragnie założyć rodzinę i wieść szczęśliwe życie wraz z mężem i dziećmi w zaciszu własnego domu. Dla niej dobro to dobro, zło to zło. Często działa impulsywnie i nie ma w zwyczaju rozważać konsekwencji swoich decyzji (bo często nie ma o nich pojęcia), czym wprawia towarzyszy w konsternację. Żar marzy o tym, by stać się doskonałym złodziejem pławiącym się w bogactwie. To młody mężczyzna o przenikliwym umyśle, sprytny i pewny siebie. Alk natomiast, oprócz bogactwa, chce władzy i łaknie zemsty za niesprawiedliwość, która go spotkała. Jego cięty język nieraz sprawia, że Ryska i Żar mają ochotę zostawić go na pastwę losu. Razem ta trójka tworzy mieszankę wybuchową. Dopiero czas pokaże, czy będą w stanie dogadać się i obdarzyć zaufaniem, a nawet zrezygnować ze swoich dążeń, by pomóc towarzyszom.

    Olga Gromyko stworzyła bohaterów, których lubi się od samego początku. Są prawdziwi, mają wady i zalety, a zachodzące między nimi interakcje nieraz wywołują salwy śmiechu. Ryska, Żar i Alk to mocne punkty tej powieści.

    Fabularnie też jest nieźle. Pisarka zastosowała ciekawy zabieg, dzieląc powieść na dwie części. Pierwsza z nich to wprowadzenie w cykl i przybliżenie postaci Ryski i Żara, ich dzieciństwa i dojrzewania, opis sielskiego życia w gospodarstwie Świstaka. Dzięki temu możemy wejść w świat wykreowany przez Gromyko, poznać rządzące nim prawa, a nawet dowiedzieć się, kim są Wędrowcy i na czym polega dar Widzących (chociaż autorka starannie dawkuje wiedzę na ten temat, mówiąc nam tyle, ile w danym momencie potrzebujemy). Wstęp jest jednak długi i podejrzewam, że niektórym może wydać się nużący. Potem akcja rozwija się zdecydowanie szybciej. Ryska decyduje się opuścić rodzinne strony i udaje się na wędrówkę w poszukiwaniu szczęścia, swojego miejsca na ziemi oraz odpowiedzi na ważne nie tylko dla niej pytania. Spotkanie gadającego szczura stanie się przełomowym momentem dla prostej dziewczyny, ale nie zawiodą się także czytelnicy. Dla mnie była to chwila, od której na długi czas straciłam całą sympatię dla Ryski – z dobrodusznego i nieporadnego dziewczęcia zmieniła się na moich oczach w głupią wieśniaczkę bez krzty rozumu.

    Fabułą będą zawiedzeni ci, którzy oczekują wielu wątków, wielkich intryg, krwi, wojen, zdrad. Historia rozwija się stopniowo, jednowątkowo i wokół trójki bohaterów – to ich przygoda jest najważniejsza i toczy się gładko, bez zbyt gwałtownych zwrotów akcji. Poza tym książka kończy się zanim na dobre rozwinie się opowieść!

    Jeśli chodzi o elementy fantastyczne, to u pani Gromyko mamy ich niewiele i nie możemy mówić w tym przypadku o „twardym” fantasy. „Widząca” to raczej powieść przygodowa osadzona w realiach zbliżonych do średniowiecznych. Poszerzono je tylko o niezwykły dar jasnowidzenia.

    Niestety, mimo wielu pozytywnych aspektów, książka ma jedną znaczącą i utrudniającą odbiór powieści wadę – po prostu w całym procesie wydawniczym zabrakło chyba korektora, próżno szukać jego nazwiska w stopce redakcyjnej, bądź nie było dość czasu na wprowadzenie poprawek… Przecinków nie ma tam, gdzie ewidentnie być powinny (przed „by”, „aby”, „a”, „ale”), są tam, gdzie nie należało ich wstawiać, zamiast nich pojawiają się czasami kropki. Zauważalne są literówki, które całkowicie zmieniają sens słów (np. „brać” zamiast „brak”), do tego brakuje spacji między znakami (np. po pauzie dialogowej) lub mamy ich nadmiar (przed przecinkiem lub podwójne). Dodatkowo, aby wyróżnić kwestie wypowiadane przez szczura, w dialogach zastosowano kursywę, jednak niezbyt konsekwentnie, bo czasem okazuje się, że kursywą „mówi” inny bohater lub nie wprowadzono jej tam, gdzie być powinna. Do tego dochodzi dzielenie wyrazów (zm-rokiem, nied-ojedzony, ni-etoperze, uc-iekły), które przelało czarę goryczy i sprawiło, że miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Ostatecznie nie poddałam się i powieść skończyłam, aczkolwiek niesmak pozostał.

    Mimo wszystko „Widzącą” mogę polecić czytelnikom poszukującym niezbyt ambitnej rozrywki, bo to przyjemna powieść przygodowa. Nie brakuje w niej żywych, humorystycznych dialogów i zabawnych sytuacji – interakcje między Ryską, Żarem i Alkiem niejedną osobę rozbawią do łez. Jeśli jesteście w stanie znieść dość spore nagromadzenie błędów w warstwie tekstowej książki, to sięgnijcie po „Widzącą”. Na pewno nie będziecie się nudzić, a być może – tak jak ja – zechcecie poznać dalsze losy niezwykłego tria, któremu przewodzi arogancki gadający szczur.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #35

    Urlop to dobra rzecz, gorzej jak jest przymusowy i nie do końca zaplanowany, no ale...mamy poniedziałek! Radujmy się zatem, bo przed nami kolejny tydzień, który aż kipi od atrakcji. Jakich? Tego dowiecie się z naszego Poniedziałkowego Flasha Konwentowego. A możecie wybierać między Wrocławskimi Dniami Fantastyki, Nejiro 8, Medalikonem, Grajewo Game Festival oraz Watconem. To jednak nie wszystko, bowiem w tym tygodniu czekają na Was również  dwa wydarzenia larpowe, a są nimi Ziemie Jałowe oraz Fort.

  • Relacja z konwentu Gostkon: Dwa dni z fantastyką

    Czwarta edycja gostyńskiego konwentu Gostkon już za nami. W tym roku wprowadzono dwie spore zmiany w stosunku do lat ubiegłych. Czy imprezie wyszło to na dobre? Zapraszam do artykułu.

  • Fort ogłasza program atrakcji

    Okres wakacyjny jest zdecydowanie nasycony konwentami i innymi wydarzeniami. Dowodem są choćby ostatnie Poniedziałkowe Flashe Konwentowe, zawierające po 5-8 imprez, a to przecież końcówka czerwca. Ty, razem chcemy przedstawić Wam program atrakcji LARP-a Fort, który odbędzie się już 5-9 lipca w Czyżowicach. Znajdziecie go w grafice poniżej (można kliknąć dla powiększenia).

    fort program

     

    Logo konwentu larpowego FORT

  • Polcon 2017 w Lublinie i patronat medialny

    Z dumą oznajmiamy, iż tegoroczny Polcon, który odbędzie się 24-27 sierpnia w Lublinie, za sprawą Lubelskiego Stowarzyszenia Fantastyki "Cytadela Syriusza" (odpowiadają oni także za Falkony, Nejiro, Dni Jakuba Wędrowycza oraz Lubelskie Dni Fantastyki), został objęty naszym patronatem medialnym. Jesteśmy zaszczyceni mogąc promować to niezwykłe wydarzenie na łamach naszego serwisu. W końcu Polcon jest najstarszym festiwalem fantastyki w kraju, który swój początek ma w 1985 roku.

    Będzie to już druga edycja pod skrzydłami Lublińskiej "Cytadeli Syriusza". Poprzednia miała miejsce w roku 2006, czyli 11 lat temu. Więcej o historii Polconów przeczytacie na stronie fandomu pod TYM ADRESEM. Nie jest ona zbyt piękna, ale to przecież nie o to chodzi w tym wszystkim. Najważniejsza w tym wypadku jest treść kolejnych podstron, z której zawartością naprawdę warto się zapoznać, jako że jest to kawał konwentowej historii w naszym kraju.

    Logo Polcon 2017 w Lublinie

  • Co nas czeka na Fornoście?

    Także i Fornost przedstawił program atrakcji dziesiątej edycji swojego wydarzenia. Mimo że do rozpoczęcia pozostał jeszcze miesiąc, już teraz będziemy mogli rozplanować swój czas na konwencie, a to wszystko za pomocą TEJ LISTY punktów programu.

    Logo Fornost X

  • Recenzja książki: Ben Counter - „Bitwa o Otchłań”

    bitwaootchlan

    Ben Counter - „Bitwa o Otchłań”

    copernicus corporationWydawnictwo: Copernicus Corporation
    Liczba stron: 416
    Cena okładkowa: 44,00 zł

    Stało się. Horus, ukochany syn samego Imperatora, zdradził, przechodząc na stronę Mrocznych Potęg i pociągając za sobą liczne zakony Adeptus Astartes. Jego postępek jednak nie od razu stał się dla wszystkich jawny – skrzętnie wykorzystali to Niosący Słowo, uczniowie prymarchy Lorgara Aureliana, przypuszczając zdradzieckie uderzenie na Macragge, stolicę sektora Ultramar i ojczyznę Roboute Guillimana, założyciela Ultramarines. To właśnie ich zdrada jest treścią najnowszej wydanej nakładem Copernicus Corporation pozycji z serii „Herezja Horusa” - oto „Bitwa o Otchłań” Bena Countera.

    Tytułowa Otchłań jest potężnym statkiem kosmicznym, zbudowanym w tajemnicy przez Adeptus Mechanicus i wyposażonym w broń zdolną do obracania w popiół całych flot, a nawet planet – teraz, pod komendą Zadkiela z Niosących Słowo, wyrusza w kierunku Ultramaru, by tam dołączyć do zmasowanego ataku żołnierzy Lorgara, mającego raz na zawsze wymazać z mapy twierdzę Trzynastego Legionu. W obliczu tych jakże ponurych okoliczności, swoje siły łączą Cestus z Ultramarines, wilczy strażnik Brynngar, Kosmiczny Wilk, Tysięczny Syn Mhotep, a także Skraal i jego świta Pożeraczy Światów, nieświadomych zdrady własnego zakonu. Marines, choć wywodzący się ze zwaśnionych ze sobą legionów, połączą siły wobec wspólnego zagrożenia i z pomocą nieustraszonej admirał Kaminskiej z Imperialnej Floty wyruszą w desperacki pościg za wrogim pancernikiem. Prócz okrętu o niespotykanej dotąd mocy i potworności rodem z Immaterium, lojaliści będą musieli zmierzyć się z nieznaną im wcześniej grozą – stawania do walki przeciw tym, których jeszcze niedawno nazywali braćmi.

    Historia opowiadana przez Bena Countera nie jest może najbardziej zawiła pod słońcem, ale opowiedziana została w taki sposób, że wciąga i trzyma w napięciu. Przyznaję, że musiałem na początku trochę się zmuszać do lektury – przynajmniej do momentu, w którym bohaterom udaje się przeniknąć na pokład Otchłani – później jednak, kiedy akcja nabrała rozpędu, trudno było odłożyć książkę i zająć się pilniejszymi sprawami. Jest kilka niespodziewanych zwrotów, które skutecznie przykuwają uwagę, a chociaż większość objętości powieści zapełniają opisy starć (te są akurat zupełnie niezłe, odpowiednio wyważone pomiędzy dynamiką i szczegółowością) i podniosłe dialogi typowe dla tej serii, to jednak czyta się przyjemnie.

    Skoro mowa o bohaterach, ci, w porównaniu z niektórymi pozycjami z „Herezji Horusa”, nawet dają się polubić – ale i na to trzeba dać im szansę, żeby zdążyli pokazać sobą coś więcej niż standardowy zestaw cech swojego zakonu. Brynngar na przykład jest awanturnikiem i ochlapusem, który ani jednego słowa w ciągu powieści nie wypowiada normalnie, zamiast tego ciągle warcząc przez ściśnięte gardło, co najpierw śmieszy, a potem po prostu irytuje. Dużo więcej głębi ma Mhotep, obciążony klątwą swojego legionu, ale mimo to zachowujący honor i godność jednego z aniołów Imperatora – albo, o dziwo, Cestus, który wyjątkowo jak na Ultrasa ma nieco charakteru i daje się nawet polubić. Zadkiel za to mógłby być pierwszym laureatem nagrody najbardziej ślamazarnego czarnego charakteru ostatniego roku – jak na kogoś dowodzącego statkiem zdolnym jedną salwą rozwalać całe planety sprawia wrażenie kompletnie pozbawionego ikry, co próbuje nadrabiać spontanicznym wysyłaniem swoich najlepszych ludzi na pewną śmierć. Reszta postaci pojawiających się w „Bitwie o Otchłań” jest po prostu płaska i jednowymiarowa.

    Największym powodem do marudzenia, jaki daje lektura kolejnej odsłony „Herezji Horusa”, jest zakończenie. Akcja urywa się wraz z rozstrzygnięciem głównego wątku – pogoni za Otchłanią – pozostawiając wydarzenia tła, czyli bitwę o Macragge, kompletnie nierozstrzygniętymi. Nie wiadomo, czy stoczona przez lojalistów Imperatora śmiercionośna, pełna poświęceń walka ostatecznie dała obrońcom Ultramaru szansę na zwycięstwo, czy też nie, a przynajmniej nie dowiemy się tego z powieści. Ponieważ zagrożenie ze strony Niosących Słowo było główną motywacją, dla której bohaterowie robili to, co robili, pozostawienie czytelnika bez tej informacji jest po prostu frustrujące i nadaje lekturze posmak bezcelowości.

    Mimo tych wszystkich narzekań, czytając „Bitwę o Otchłań” bawiłem się nieźle. Z pewnością dużo bardziej spodoba się ona oddanym fanom uniwersum Warhammera 40 000, lubującym się w zgłębianiu każdego zakamarka jego historii. Dla pozostałych to lekkie, niewymagające, dynamiczne czytadełko na wieczór albo dwa i jako do takiego należy do tej książki podchodzić. Nic ambitnego – ale wcale niezłe w swojej nieambitności.

  • Poniedziałkowy Flash Konwentowy #34

    Cześć i czołem! Wakacje za pasem, rok szkolny dla uczniów szkół już się skończył i można słodko się obijać. No chyba, że się jest studentem, albo się pracuje, wtedy obijanie się niekoniecznie jest skuteczne. My wakacji nie mamy i wciąż trwamy na naszym stanowisku, wbrew wszystkiemu (nawet te mordercze upały nie są w stanie nas powstrzymać). W cotygodniowym cyklu Poniedziałkowy Flash Konwentowy znajdzie się miejsce dla pięciu różnych imrez w całej Polsce. Będą to Kutnowskie Dni Fantastyki, Imagikon: Konwent MagówDreamhavenDąbrowskie Dni Fantastyki FPS IIIFantastyka na Sportowo.

  • Neil Gaiman – „Koralina”

    koralina

    Neil Gaiman - „Koralina”

    mag newWydawnictwo: MAG
    Liczba stron: 112
    Cena okładkowa: 25,00 zł

    „Koralina” to niewielka, bo licząca zaledwie 103 strony minipowieść Naila Gaimana, która doczekała się ekranizacji w 2009 roku. Wydanie, które miałam przyjemność recenzować jest szóstym z kolei. Taka ilość wznowień świadczy o ciągłym zainteresowaniu czytelników nie tylko twórczością autora, ale również samą książką.

    Bohaterką powieści jest jedenastoletnia Koralina, która przeprowadziła się z rodzicami do starego domu otoczonego równie starym ogrodem. Oprócz Koraliny i jej rodziców, budynek zamieszkują panny Spink i Forcible, które w przeszłości były aktorkami, oraz „szalony starzec z wąsami” trenujący mysi cyrk.

    Dzień po przeprowadzce dziewczynka postanawia zwiedzić dom. Z natury jest ciekawa i bardzo lubi „badać” otaczający ją świat. Inspekcja mieszkania dowiodła, że jest w nim dwadzieścia jeden par okien i czternaścioro drzwi, z których tylko jedne są zamknięte na głucho. Koralina nie byłaby sobą, gdyby nie sprawdziła co się za nimi kryje… Gdy otwiera je pierwszy raz, widzi jedynie ceglaną ścianę. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie otworzyła ich ponownie. Wtedy odkrywa przejście do drugiego domu, który z początku wydaje się taki sam. Są w nim takie same meble, ale zabawki w pokoju Koraliny zdają się żyć własnym życiem a szafa wypełniona jest cudownymi ubraniami. W nowym domu są też nowi rodzice, którzy różnią się od prawdziwych rodziców Koraliny tym, że w miejscu oczu mają błyszczące czarne guziki. Pragną, by dziewczynka pozostała z nimi na zawsze. Druga matka próbuje przekupić ją smacznymi potrawami i nieograniczoną miłością, jednak Koralina czuje niepokój.

    W podróży do po drugiej stronie drzwi bohaterce towarzyszy kot. Jak powszechnie wiadomo, koty to zwierzęta tajemnicze i magiczne, widzące więcej i dalej niż inni. Są to także ulubieńcy samego autora, więc trudno się dziwić, że w tej powieści Gaiman umieścił czarnego futrzaka w roli przewodnika tytułowej postaci. Dzięki jego wskazówkom Koralina osiąga swój ostateczny cel, ratując wszystkich domowników przed złem.

    Twórczość Naila Gaimana to przede wszystkim fantastyka grozy. Autor w niebanalny sposób kreuje nowe światy, często bazując na mitologii czy ludowych podaniach i przesądach. Czytając jego powieści nie odczuwa się strachu, ale poznawaniu treści towarzyszy mały dreszczyk emocji, który narasta wraz ze zbliżaniem się do punktu kulminacyjnego. I tak właśnie jest w przypadku „Koraliny”, o której to postaci nie wiadomo zbyt wiele. Z resztą nie jest to niezbędne. Autor skupia się bardziej na relacjach bohaterki z rodzicami i jej walki z drugą matką. Podobnie nie precyzuje, czym konkretnie jest stwór podający się za drugą matkę Koraliny.

    Druga matka z guzikowymi oczyma kojarzy mi się z pająkiem. To odczucie towarzyszyło mi przez całą lekturę. Dowodem tego mogą być żuki, które jadła jak cukierki, błyszczące czarne guziki (pająki mają oczy jak guziczki), czy jej szponiaste palce u rąk. Myślę, że drugą matkę-pająka można uznać na pewien symbol zagrożenia, z którym kiedyś przyjdzie się każdemu zmierzyć. Koralinie się udało. Zmieniła się jej relacja z rodzicami a sąsiedzi zaczęli poprawnie wymawiać jej imię. Można więc uznać, że, pokonując zło, bohaterka zdjęła z siebie zły czar. Ale nie odbyło się to za sprawą różowej wróżki tylko gry o nie tylko własne życie.

    Historia Koraliny niektórym przypomina współczesną opowieść o Alicji w Krainie Czarów. Jest zwierzak-przewodnik, tajemnicze przejście i przede wszystkim starcie, oparte na sprycie i sile intelektu. Czy można więc uznać bohaterkę za współczesną Alicję? Myślę, że tak.

    Trudno stwierdzić do jakiego przedziału wiekowego skierowana jest ta książka. Myślę jednak, że zarówno nastolatkowie jak i starsi czytelnicy poszukujący przyjemnego dreszczyku podczas czytania będą zadowoleni.

  • Cosplayowe info Medalikonu

    Skoro już skusiliśmy Was informacjami o możliwości wygrania żyrandola na Medalikonie, to teraz trochę szczegółów dotyczących konkursu cosplay. Przede wszystkim, nie zapomnijcie się zgłosić, gdyż można to zrobić jeszcze tylko przez tydzień. 30 czerwca upływa termin zgłaszania się do konkursu.

    Sędziami konkursu zostali:
    Marta Kramer z „Martwa Craft & Cosplay”
    Marta Mazurek z Body Art
    Igor Cieślak z Stygian VI Cosplay

    Żyrandole Nagrody przyznawane będą za zdobycie I, II, III miejsca oraz za Projekt Własny. Dodatkowo liczyć można na wyróżnienia. Poniżej znajdziecie też pełny regulamin konkursu:

  • Zmiana daty Central Europe Comic Con!

    Dosłownie kilkanaście minut temu, organizatorzy Warsaw Comic Con - PTAK Warsaw EXPO - powiadomili o przeniesieniu terminu swojej jesiennej imprezy na 24-26 listopada, tak aby nie kolidowała ona z Coperniconem, ani 28. Międzynarodowym Festiwalem Komiksu i Gier w Łodzi (miał się on odbyć na tydzień przed dwoma powyższymi). Jest to świetna wieść dla ludzi, którzy chcieli odwiedzić obie imprezy, a nie uśmiechało im się wybieranie między jedną a drugą.

    Kolejną dobrą wiadomością są coraz częstsze obietnice, że blok komiksowy będzie o wiele większy i lepiej zorganizowany niż na pierwszej edycji wydarzenia. Jest też wiele innych przesłanek na to, że organizacja wzięła sobie do serca „głos ludu” i zamierza poprawić to, co niekoniecznie wypaliło. Żywimy gorącą nadzieję, że tak się też stanie i Warsaw Comic Con Fall Edition (bo tak brzmi nowa nazwa wydarzenia) będzie eventem, który będziemy wspominać przez długie miesiące.

    Jeżeli był to wybieg marketingowy, to trzeba przyznać, że udał się idealnie.

    Warsaw Comic Con Fall Edition logo

  • Worek ziemi i żyrandol... Przywitajcie Medalikon!

    Wczoraj, przy okazji Weekendów z Black Monkiem wspominaliśmy o ciekawych inicjatywach w ramach wydarzeń, o których piszemy. Dziś powiemy Wam o Medalikonie. Jest to niewielki (choć wcale też niemały) konwent odbywający się co roku w Częstochowie. Tegoroczna edycja o wdzięcznej nazwie „Medalikon 2017 - Lampa Alladyna” odbędzie się 7-9 lipca. I została oczywiście objęta naszym patronatem medialnym.

    No dobra, ale o co chodzi z tym workiem ziemi i żyrandolem? Otóż była to część nagród do zdobycia w konkursie cosplay i innych konkursach odbywających się podczas konwentu. Tak, poważnie, cosplayerzy mogli wygrać żyrandol... Czego to ludzie nie zrobią dla sławy, chwały i worka ziemi... Ba, żyrandoli nie brakowało, gdyż organizacja miała ich do rozdania aż 8 palet. Mamy nadzieję, że w tym roku będą meble kuchenne, albo chociaż tostery ;-). Chociaż żyrandol też może być!

    Medalikon 2017 logo

  • Dni Jakuba Wędrowycza opatrzone patronatem

    Fanów twórczości Andrzeja Pilipiuka jest wśród Was - czytelników portalu - niemało, dlatego pewnie ucieszy Was wieść o zbliżającej się dwunastej edycji Dni Jakuba Wędrowycza, które odbędą się już 21-23 lipca w Wojsławicach Kolonia! Podczas obchodów będziecie mogli uczestniczyć w takich atrakcjach jak picie bimru na czas, egzorcyzmowaniu zbłąkanych duchów, pogoń za Bardakamiprelekcje, konkursy i koń-kursy, gry terenowe i LARP-y! Zwyczajnie nie możecie tego przegapić, ale uważajcie, żeby nie wkurzyć Wędrowyczów. Inaczej możecie zostać w Wojsławicach już na zawsze ;-).

    Logo XII DNi Jakuba Wędrowycza

  • Zgłoś program na Polcon 2017 w Lublinie

    Żaden konwent nie mógłby się odbyć bez punktów programu, nawet Polcon, a przecież większość prowadzą osoby niezwiązane z organizacją. Takie jak Wy. A to oznacza, że żadne wydarzenie nie ma szans na odbycie się bez Was. Czy teraz czujecie się ważni? Bardzo dobrze! W takim razie jedyne co Wam pozostało, to zgłosić swoją propozycję na prelekcję, wykład, konkurs, warsztat czy inny rodzaj rozrywki dla innych uczestników. Formularz zgłoszeniowy znajdziecie pod adresem: http://polcon2017.pl/zgloszenia-programu/.

    Logo Polcon 2017 Lublin